Święta dla Kroganina.
Shepard zawsze wiedział, co było dobre dla jego załogi.
Siedział przy podłużnym stole, na pokładzie Normandii i bacznym wzrokiem mierzył każdego osobnika, który ten dzień świętował wraz z nim. Kącik jego ust unosił się delikatnie w górę, naciągając każdą bliznę na jego śniadej twarzy. Czyżby to był cień uśmiechu? A może tylko refleks światła, powodował taką iluzję. Przecież Komandor się nie uśmiechał.
Wszyscy rozmawiali donośnie, raz po raz przekrzykując się wzajemnie.Niektórzy zaczynali niegroźne, przyjacielskie śmieszki. Każdy wydawał się być w błogim nastroju, jakby przez chwilę zapominając o tragediach jakie ich spotkały i presji, którą niosła przyszłość. Dzisiejszy dzień był inny, wszyscy zachowywali się nienaturalnie. Ale najbardziej podejrzanie dobry nastrój miał masywny kroganin.
Wrex siedział i się śmiał. A raczej rechotał swoim grubym, krogańskim głosem, obserwując jak Miranda wraz z Ashley prowadzą dość zaciętą dyskusję. Ale był jakby nieobecny. Wciąż myślami błądził na prezentach, jakie otrzymali od Komandora....
Bo na Tuchance nie obchodzi się świąt. A dostawanie prezentów? To nie leżało w naturze krogan. Zupełnie. Prezenty nie istniały w ich kulturze. To był wymysł, który sprowadzili ludzie.
Chodź to, co dostał od Sheparda było najlepsszym prezentem, jaki kiedykolwiek ktokolwiek mógł sobie wymarzyć.
Tali'Zorah na święta otrzymała nowy kombinezon. Piszczała donośnie, aż uszy od tego bolały. W końcu rzuciła się Shepardowi na szyję, ściskając go mocno, co nie umknęło uwadze panny Lawson, która prychnęła z oburzeniem.
Miranda swój prezent trzymała w tajemnicy, nikomu nie zdradzając co dostała. Ale gdy tylko ktoś ją o to pytał, jej policzki przybierały barwę szkarłatnych piasków na jednym z rejonów Tuchanki. Wnioskowali, że musiało jej się spodobać.
Vakarian otrzymał nowy karabin snajperski. Czy ktoś widział kiedyś poruszonego turianina? Nie ma chyba na świecie bardziej poruszającej rzeczy. Garrus ścisnął dłoń komandora i przez kilkanaście sekund bez słów, wpatrywali się w siebie. Szczęki turianina drgały nerwowo, a gdy tylko opuścił głowę odchrząknął znacząco i napomknął coś o pilnej kalibracji.
Zapewne wolał w samotności wzruszać się otrzymanym podarunkiem.
Jacob otrzymał komplet ciuchów dla.... noworodka z logo N7. Pomimo skrzywionych min pozostałej części załogi, Jacob chodził jak wniebowzięty. Zaraz jednak musiał wracać do pracy nad Tyglem.
EDI dostała najnowszą aktualizację z całym zapasem czarnego humoru. Podobno cała załoga przez następny tydzień chodziła z zatyczkami do uszu.
Grunt otrzymał od Sheparda najróżniejsze zestawy granatów, oczywiście zapakowane tak, by przypadkiem kroganin ich nie użył na Normandii. Ślęczał nad przezroczystą skrzynią już kilka godzin, ciesząc się jak małe dziecko.
Legion zaś został pomalowany w barwy szkoleniowe N7. Czy ktoś widział kiedykolwiek, że Geth potrafi się cieszyć z takiej głupoty? Czy on w ogóle zdawał sobie z tego sprawę, że wygląda inaczej? Wyglądało na to, że tak.
Wrex natomiast dostał najlepszy prezent, jaki mógł mu podarować ktokolwiek w całym jego życiu. Lek na genofagium, który rozprzestrzeniał się po Tuchance. Kroganin wtedy też odkrył, że sam potrafi się wzruszyć. Może nie wyglądało to tak, jak poruszenie u ludzi, lecz wiedział, że nigdy w życiu mu się nie odwdzięczy.
Był to prezent jaki Shepard podarował Wrexowi.
Ale zrobili to też inni, wszyscy dzielnie walcząc na Tuchance. Niektórzy poświęcili się dla tego prezentu, tak jak Mordin, którego nieobecność dotkliwe dawała o sobie znać.
Wspólna walka, wspólne zwycięstwo. To najlepsze rzeczy, jakie można ofiarować Kroganinowi. Teraz już wiedział, że jego rasa przetrwa.
Siedzieli teraz wszyscy razem na stołówce, jedząc potrawy, opowiadając najlepsze historie z walk, które im się przytrafiły, a EDI z głośników puściła stary świąteczny hit.
I mimo, że przed nimi czekała najtrudniejsza walka w historii galaktyki, nikt się tego dnia nie smucił, bo spędzali go razem. Nosząc w sercu tych, którzy oddali się, by oni mogli być dzisiaj tutaj.
A wkrótce, by pokazali najgorszym wrogom, że jedność ras i wspólne dobro mają więcej sił niż cała armia Żniwiarzy.
Wesołych Świąt.
Zapomniałam to wstawić wcześniej.
Napisałam to rok temu.
Co dodać więcej?
Można powiedzieć, że wróciłam. Nie umiem kontynuować reszty moich fanfików. Ale nie znaczy, że ich nie skończę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top