73.
Callo'Envari, Dowódca Gwardii Królowej Lhyn'Anathe, zaklął siarczyście pod nosem, gdy tylko poczuł, że geas zostało złamane. Siedział właśnie w swoim gabinecie i, jak każdego wieczora, wpatrując się w płonący w kominku ogień, planował zamach stanu i przejęcie władzy. Do realizacji tego planu potrzebna mu była jednak młoda czarodziejka, którą miał mu przyprowadzić Cyn'Merrill.
Tylko dzięki jej mocy mógłby mieć nad wszystkim kontrolę.
Tylko dzięki niej mógłby wykluczyć, że zaginiony brat królowej, Lhyn'Febrith, nie wypełnia przyrzeczonej im wieki temu zemsty.
Co mogło pójść nie tak? Do tej pory młody generał spisywał się doskonale. Z resztą jak wszyscy jego podwładni, którzy narodzili się po zawarciu Przymierza. Odcięci od mocy, byli tak zagubieni, że z łatwością mógł nimi manipulować. Spośród nich wszystkich Merrill wyróżniał się nie tylko posłuszeństwem, ale i inteligencją, charyzmą oraz niezwykłymi zdolnościami we władaniu bronią zarówno białą jak i dystansową. Byłby zapewne jednym z najwspanialszych elfów wszechczasów, gdyby nie fakt, że w dniu narodzin niemal cała jego magia została zapieczętowana.
Taki los spotkał nie tylko młodego Cyn'Merrilla. Każdy nowo narodzony elf, którego moc mogłaby zagrozić zerwaniem Przymierza, kończył w podobny sposób. Tak samo było z jedynym synem królowej, Lhyn'Eladrinem. W jego przypadku nie obyło się jednak bez skutków ubocznych – albo jego umysł okazał się zbyt delikatny, albo też moc zbyt potężna, bo chłopiec całkowicie pogrążył się we własnym szaleństwie.
Niestety, nawet cierpienie pierworodnego syna nie otworzyło królowej Lhyn'Anathe oczu na cierpienie, które sprowadziła na swój lud. Tysiące razy tłumaczył jej, że uległością nie zdobędą szacunku u swoich sojuszników, że są chwile, w których powinna wykazać się siłą woli i charakteru. Mimo to nigdy go nie posłuchała. Przysięgi, które składała swym regentom już dawno straciły moc, a jednak nie potrafiła uwolnić się z pętających ją zobowiązań.
Stan, do jakiego doprowadziła całą Aelcayę był opłakany. Coraz mniej dzieci przychodziło na świat, coraz więcej spośród tych nielicznych rodziło się słabych lub martwych. Coraz więcej elfów umierało lub zapadało na dziwne choroby. Drzewa przestawały kwitnąć. Strumienie i rzeki wysychały. Ptaki opuszczały swe gniazda. Jeszcze kilka stuleci i po niegdyś tętniącej życiem puszczy nie zostanie nawet ślad.
Nigdy nie podejrzewał, że kiedykolwiek będzie musiał wybierać pomiędzy swoją królową a dobrem kraju. Zawsze myślał, że to jedno i to samo. Od kilku lat narastało w nim jednak głębokie przekonanie, że nie ma innej drogi. Aelcaya potrzebowała silnego władcy i Lhyn'Anathe z pewnością nim nie była.
Wniosek nasuwał się sam – królowa musiała zginąć.
Najlepiej gdyby wraz z nią zginął również jej młodszy brat.
Envari zaklął. Był bardzo zawiedziony faktem, że Merrillowi nie udało się wypełnić misji. Celowo obarczył go brzemieniem geas, zamiast zdradzać cel jego wyprawy. Ustrzegł go w ten sposób przed wiedzą o spisku. Nie spodziewał się tylko, że ktoś z jego zdolnościami i doświadczeniem mógł go tak zawieść. Czyżby w Pustce zdarzyło się coś nieoczekiwanego? Niestety, nie zmieniało to faktu, że w ten sposób jeden z najbardziej zaufanych ludzi Envariego stał się jego pierwszą ofiarą. Nie brał nawet pod uwagę możliwości, aby Cyn'Merrill mógł przeżyć złamanie geas.
Nie miał wyboru. Musiał zrealizować plan awaryjny.
Wezwał służącego.
Młody elf w ciemnozielonej tunice wyplatanej srebrnymi nićmi przekroczył nieśmiało próg jego gabinetu, ledwie Envari zdołał wymówić jego imię.
– Jak mogę służyć, panie? – zapytał, dygając z szacunkiem.
– Chciałbym, abyś przekazał wiadomość gwardzistom, którzy pełnią dziś straż przed pokojami królowej. Powiedz im, aby uważali na pierwsze promienie słońca.
– To wszystko, panie?
– Tak, możesz odejść.
Przez całe życie udało mu się opanować do perfekcji tylko jeden typ zaklęć i były to geas. Najbardziej dumny był z tych, które uaktywniały się dopiero po wypowiedzeniu konkretnego hasła. O tak, pierwsze promienie słońca potrafią nie tylko oślepiać, ale i rzucają zupełnie nowe światło na wiele spraw, przynoszą zmiany, których nie da się wprowadzić w głębokim mroku nocy.
Envari zadrżał, wstrząśnięty nagłym szlochem. Poczuł jak po jego policzkach zaczynają płynąć łzy. Dopiero teraz dotarło do niego, co tak naprawdę zamierzał zrobić.
Wysłał oddział, który miał zabić królową. Zabić jego ukochaną, matkę jego jedynego syna.
Lhyn'Eladrina stracił niedługo po jego narodzinach.
Teraz miał stracić Lhyn'Anathe.
Zasłonił dłonią usta i wgryzł się w nią aż do krwi, aby stłumić płacz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top