Szatan w lustrze
Lustro, woda, tafla szkła okienna
Wszędzie taka sama i niezmienna
W każdym centrymetrze kwadratowym
Widzę znów odbicie mojej głowy
Cały świat pokrywa szklisty nalot
Patrzę w toń zwierciadła, gdzie się palą
Ognie w moich oczach, trzewiach, ustach
Czary zamrożone w starych gusłach
Rogi wyrastają z mego czoła
Czarne skrzydła – resztka snów anioła
Paszcza, znów otwarta, ogniem zieje
Myśli wiercą w głowie stare dzieje
Gdzie nie spojrzę, paszcza się otwiera
Anioł zaś, strącony, znów umiera
W popiół się zamieniam coraz prędzej
Odbić za to więcej jest i więcej
Każde pluje na mnie ogniem z piekła
Każda twarz jest gorzka, smutna, wściekła
Każda twarz jest moja, każda wroga
Wszystkie zapomniały już głos Boga
W tym straszliwym żarze starych żali
Wspomnień tych, co kiedyś mnie kochali
Padam już, zwęglona gdzieś po drodze
Tyle mnie zostanie na podłodze!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top