8. Miłość nie zna granic (18+)


Na wstępie chciałabym podziękować wszystkim Czytelnikom za zainteresowanie moją twórczością :) Nie spodziewałam się tylu pozytywnych ocen. Wszyscy jesteście kochani <3

Ważne: Ten rozdział zawiera dość szczegółowy opis sceny erotycznej.   

Wszystkim zainteresowanym życzę miłego czytania :)

**********************************************************************************

- Hej, Carmen pobudka! Już po dwunastej śpiochu! - z głębokiego snu wyrwało ją wołanie Miko

Półprzytomna usiadła na łóżku.

- Cześć Miko. - przywitała dziewczynę

- Prześpisz życie!

- Późno zasnęłam.

- Jak widzę szalony doktorek znowu wpakował się w jakieś kłopoty!

- Możesz mnie tak nie nazywać? - usłyszała głos Knock Out'a

Natychmiast się rozbudziła i zbiegła na dół. Czerwony bot wyciągnął rękę i postawił Carmen na stole na którym leżał.

- Cześć śliczna! - uśmiechnął się - Tęskniłaś?

- Wcale! - droczyła się z nim - Jak się czujesz?

- Po tym co zrobił mi Starscream nie najgorzej. Ratchet mówił, że to tobie zawdzięczam życie. Dziękuję.

- Ja tylko wezwałam pomoc. To Ratchet i Breakdown się tobą zajęli. - Carmen podeszła bliżej do twarzy Knock Out'a i pogłaskała go po policzku - Nawet nie wiesz jak się bałam, że cię stracę.

- Kiedy Starscream dźgnął mnie swoimi szponami, obawiałem się, że zabije też ciebie. Przepraszam, że nie dałem rady cię obronić. Jako facet dałem plamę. Nie powinnaś znaleźć się w takiej sytuacji jak wczoraj.

- Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

- Dla mnie nie tak do końca. Znowu jestem więźniem Autobotów.

- Nie. Jesteś pacjentem Ratchet'a. Jak wydobrzejesz, będziesz mógł wrócić na Nemesis. Optimus już wyraził zgodę.

- Skoro tak, to wspaniale! Mogę się odprężyć i spokojnie wracać do zdrowia!

- Zawiadomię Breakdown'a, że odzyskałeś przytomność. On też się o ciebie martwi.

- Macie ze sobą kontakt?

- A co, zazdrosny?

- Mam nadzieję, że nie zabiera cię na przejażdżki? - żartował Knock Out

- Możesz być spokojny. Przejażdżki zarezerwowałam tylko dla ciebie.

Carmen opuściła na chwilę bazę i powiadomiła Breakdown'a, że stan Knock Out'a się poprawił i że jak tylko dojdzie do siebie, wróci z powrotem na Nemesis. Następnie wróciła do bazy Autobotów. Ratchet odłączył już medyka Decepticonów od aparatury monitorującej funkcje życiowe, zostawiając mu tylko kroplówkę z Energonem.

- Masz pozdrowienia od Breakdown'a. - oznajmiła Carmen siadając obok bota

- Dzięki. Co tam słychać na Nemesis?

- Podobno Megatron dał Starscream'owi taki wycisk, że leży nieprzytomny pod aparaturą medyczną! To kara za to, że targnął się na twoje życie.

- Jakoś mi go nie żal! - prychnął Knock Out - Ma to, na co zasłużył. Jak wrócę na statek to sam nauczę go respektować moje rozkazy! Pożałuje, że podniósł na mnie rękę!

- Co zamierzasz mu zrobić?

- Jeszcze nie wiem, ale to na pewno będzie bardzo bolesne. - na twarzy Knock Out'a wykwitł złowieszczy uśmiech - Jak będziesz chciała, to pozwolę ci patrzeć jak będę go męczył.

- Nie znałam cię od tej strony.

- To moje mroczniejsze ja.

- Wiedziałam, że nie jesteś grzecznym botem ! - roześmiała się Carmen - Ale powiem ci, że lubię niegrzecznych chłopców.

- Dla ciebie złotko mogę być bardzo niegrzeczny! - Knock Out posłał jej zawadiacki uśmieszek

- Hej co się tu wyrabia? Zdawało mi się, czy wy flirtujecie ze sobą? - spytała stojąca na podeście Miko

- Nikt cię nie nauczył, że nie podsłuchuje się cudzych rozmów? - odparował Knock Out

- Nie mówiliście jakoś specjalnie cicho gołąbeczki! - Miko nie dała się zbić z tropu

- Daj spokój Miko. My w ten sposób żartujemy. - Carmen próbowała ratować sytuację

- Akurat! Na żarty to mi nie wyglądało!

- A właściwie to co ci do tego, co robimy ty wścibska istoto? - warknął Knock Out - Pilnuj się swojego grubaska.

- Bulkhead nie jest gruby, tylko masywnie zbudowany! - krzyknęła Miko

- Co tu się dzieje? - podszedł do nich Ratchet - Miko, Knock Out potrzebuje w tej chwili spokoju.

- Najlepiej wiecznego. - wypaliła dziewczyna

- Chyba lepiej będzie jak przeniesiesz się do izolatki. - medyk Autobotów zwrócił się bezpośrednio do Knock Out'a

- Mnie bardzo odpowiada to rozwiązanie. Przynajmniej nie będę musiał przebywać z tym denerwującym węglowcem.

- Odezwała się blaszana kupa złomu. - odcięła się Miko

- Dość tego! Knock Out dasz radę sam tam dotrzeć? - spytał Ratchet

- Jasne. Czuję się już całkiem nieźle. - robot poniósł się ze stołu i odczepił pustą kroplówkę. Rzucił Miko gniewne spojrzenie, a potem zwrócił się do Carmen - Idziesz ze mną?

- Jasne.

- Ale z was papużki nierozłączki!

- Miko daj już spokój. - poprosiła Carmen

- A nie mam racji? Gdzie Knock Out, tam i ty! To naprawdę się robi podejrzane.

- Powiedziałem ci, żebyś nie wtykała nosa w nieswoje sprawy! - krzyknął Knock Out

- Bierz ten Energon i idźcie już. - Ratchet podał drugiemu medykowi pojemnik ze skroplonym paliwem - Chciałbym wreszcie popracować w spokoju.

Knock Out i Carmen oddalili się. Mimo, że robot zapewniał, że czuje się już całkiem dobrze, w rzeczywistości był wciąż bardzo osłabiony i obolały po przebytej operacji. Z trudem udało mu się dojść do izolatki. Na miejscu od razu się położył.

- Chyba jednak jeszcze nie czujesz się najlepiej. - zauważyła Carmen

- Pomału dojdę do siebie. - odparł bot - Carmen to, co wydarzyłoby się między nami gdyby nie przeszkodził nam Starscream... jesteś absolutnie pewna, że chcesz być ze mną w ten sposób?

- Absolutnie pewna Knock Out. - uśmiechnęła się do niego ciepło - A ty? Chcesz tego?

- Pragnę cię maleńka. - odparł - Jest w tobie coś, co przyciągało mnie do ciebie od samego początku. Pewnie to dlatego zgodziłem ci się pomóc tamtej nocy kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy. Zaintrygowałaś mnie już wtedy.

- Jak wydobrzejesz, będziemy mogli bez przeszkód cieszyć się sobą.

- Już nie mogę się doczekać. - uśmiechnął się Knock Out - Mam tylko nadzieję, że Megatron nie będzie próbował wykorzystać cię do swoich celów.

- O to nie musisz się martwić. Obiecał, że ze strony Decepticonów nie grozi mi już żadne niebezpieczeństwo.

- Kiedy ci to powiedział?

Carmen opowiedziała Knock Out'owi jak razem z Breakdown'em wybrała się na Nemesis podczas gdy on leżał nieprzytomny po ataku Starscream'a.

- No proszę, nawet Megatron cię polubił. - uśmiechnął się bot

- Ma się ten urok osobisty!

- Mam szczęście, że należysz do mnie!

- Nie rozpędzaj się tak. Pamiętaj, że nie jestem niczyją własnością. Tylko spróbuj tak mnie traktować, a pogonię cię jak mojego byłego! - ostrzegła go Carmen, choć w jej głosie słychać było wesołość

- Spokojnie. Chciałem się tylko z tobą podroczyć! - uśmiechnął się Knock Out zdrową ręką przyciągając dziewczynę bliżej siebie - Uwielbiam kiedy jesteś w bojowym nastroju!

- Odechce ci się jak zobaczysz moją prawdziwą furię. - odparła dziewczyna opierając się o jego bok

- Mam tylko nadzieję, że to nie ja będę obiektem na którym ją rozładujesz! - roześmiał się

- Jak nie będziesz mnie wkurzał, to wszystko będzie dobrze.

- Carmen mogę cię o coś spytać?

- Śmiało!

- Gdyby doszło do sytuacji, w której musiałabyś wybierać pomiędzy mną a Autobotami, to którą stronę byś wybrała?

- Przede wszystkim mam nadzieję, że taka sytuacja się nie zdarzy. Gdyby jednak, to wszystko zależałoby od szerszego kontekstu. Chciałabym zawsze być po twojej stronie, lecz gdyby na przykład oznaczało to śmierć jakiegoś człowieka czy Autobota, to niestety nie będę w stanie cię poprzeć. Ale i nie zwrócę się przeciwko tobie.

- Rozumiem. Jesteś w dość kłopotliwej sytuacji. Masz kontakt zarówno z Autobotami jak i Decepticonami.

- Ma to swoje dobre strony. Dzięki temu nadal żyjesz.

- Wiesz co? Odkąd cię poznałem, moje życie całkowicie się odmieniło. I to na lepsze!

- Czy ja wiem? Ciągle lądujesz na stole operacyjnym.

- To akurat nie ma z tobą nic wspólnego. Ale dzięki tobie Megatron mnie wreszcie awansował. Gdybyś nie nalegała abyśmy podzielili się złotym Energonem z Autobotami, nie użyłby łącza psycho- korowego i nie dowiedziałby się o spisku Starscream'a. Tak naprawdę awansował mnie z dwóch powodów. Pierwszym była chęć ukarania Starscream'a, drugim zatrzymanie mnie w szeregach Decepticonów. Megatron bał się, że pod twoim wpływem zdecyduję się przejść na stronę Autobotów. Dlatego dał mi władzę.

- Skoro tak bardzo boi się, żebyś nie odszedł, to znaczy, że cię ceni.

- Nie. To znaczy, że zdaje sobie sprawę z tego, że bez medyka jego i tak już mała armia szybko przestałaby istnieć. Wierz mi, po każdej walce z Autobotami mam ręce pełne roboty.

- A Shockwave? Nie mógłby cię zastąpić?

- Może dałby sobie radę z prostszymi przypadkami, ale nie ma wystarczającej wiedzy o biomechanice Transformerów i nie potrafi przeprowadzać operacji. Jego specjalnościami są eksperymenty naukowe i budowanie mostów kosmicznych.

- Wiesz nad czym teraz pracuje? - spytała Carmen

- Megatron cały czas szuka sposobów powiększenia swojej armii. Być może Shockwave próbuje opracować jakiś sposób na stworzenie nowych żołnierzy. Ale to są tylko moje domysły. Tak naprawdę nie wiem co on kombinuje.

- Szkoda. Jestem strasznie ciekawa!

- Jak będziemy na Nemesis, zapytaj go o to. Może uchyli ci rąbka tajemnicy, chociaż w to wątpię. Shockwave nie jest zbyt rozmowny.

- Może podziała na niego mój urok osobisty. - ruśmiechnęła się Carmen

- Tylko nie próbuj z nim flirtować, bo będę zazdrosny!

- Flirtować zamierzam tylko z jednym botem. Tym, który ma obsesję na punkcie swojego lakieru. - Carmen rzuciła mu figlarne spojrzenie

- Nie mam żadnej obsesji! 

- Wybacz, ale jeżeli odzyskujesz przytomność po spotkaniu z żarłocznymi szkodnikami i w pierwszej kolejności martwisz się o lakier, to jak to nazwiesz? A właśnie! Jak wydobrzejesz, mam dla ciebie zadanie.

- Jakie?

- Doprowadzisz do porządku mój samochód. Trochę mi go porysowałeś.

- Dla ciebie wszystko!

Nagle do izolatki wszedł Ratchet.

- Carmen koniec tej wizyty. Knock Out musi wypoczywać. - zwrócił się do dziewczyny

- A co myślisz że robię?

- Jako medyk chyba zdajesz sobie sprawę z tego jak poważne były twoje obrażenia? Musisz wprowadzić się w stan hibernacji i pozwolić swojemu ciału się zregenerować.

- Przynudzasz doktorze. - westchnął Knock Out

- Lepiej go słuchaj. Chyba chcesz jak najszybciej wyzdrowieć? - wtrąciła Carmen - Zostawię cię teraz samego , żebyś mógł w spokoju dojść do siebie. Zobaczymy się później.

- No dobrze. - robot delikatnie zestawił dziewczynę na podłogę - Do zobaczenia mała!

- Pa Knock Out!

Gdy Carmen opuściła izolatkę, medyk Decepticonów wypił trochę Energonu i wprowadził się w stan hibernacji. Dziewczyna natomiast wróciła do głównego pomieszczenia bazy Autobotów. Oprócz Ratcheta znowu nikogo tam nie było. Nawet Miko gdzieś wybyła.

- Ratchet ty jak zwykle sam na posterunku. Nie nudzi ci się wciąż siedzieć w tej bazie? - spytała Carmen

- Nie. Zawsze mam coś do zrobienia. W tej chwili na przykład opracowuję metodę powielania złotego Energonu. - odparł robot

- Knock Out twierdzi, że dość łatwo go zsyntetyzować.

- Pod warunkiem, że ma się odpowiedni sprzęt. Pod tym względem Decepticony nas wyprzedzają. Ich statek naszpikowany jest nowoczesną cybertrońską technologią. My musimy sobie radzić z ludzkim sprzętem. I choć dla was wydaje się niezwykle zaawansowany, na nasze potrzeby nie zawsze wystarcza. - odparł Ratchet

- A nie możecie jakoś podrasować tego sprzętu?

- Nikt z nas nie ma odpowiedniej wiedzy. Potrzebowalibyśmy do tego inżyniera. A jedyny inżynier przebywający na tej planecie jest Decepticonem.

- Z drugiej strony co to za filozofia stworzyć coś opierając się wyłącznie na wypasionym sprzęcie? - stwierdziła Carmen - Uważam, że trzeba dużo inteligencji aby zrobić coś "na piechotę".

- Tyle, że zajmuje to o wiele więcej czasu. A na wojnie czas stanowi bardzo ważny czynnik. - odparł Ratchet - I niestety tutaj jesteśmy w tyle.

- No nie wiem. Megatron ma swoją armię, a mimo wszystko nie potrafi was pokonać.

- Bo mamy mądrego przywódcę, a poza tym wszyscy ze sobą współpracujemy. Nie tak jak Decepticony. U nich cały czas toczy się wewnętrzna walka o władzę. Zresztą sama chyba zdążyłaś się o tym przekonać na przykładzie Knock Out'a.

- Troszczysz się o niego mimo, że jest waszym wrogiem.

- Etyka lekarska nie pozwala mi dzielić pacjentów na przyjaciół i wrogów. Poza tym chcę aby jak najszybciej wyzdrowiał, żeby pozbyć się go z naszej bazy. Lepiej, żeby nie kręcił się tu żaden Decepticon. Wiesz jak skończyło się to ostatnim razem.

- Myślę, że teraz sytuacja trochę się zmieniła. Uratowałeś Knock Out'owi życie.

- Poprzednio też i co zrobił?

- Tym razem mogę ci zagwarantować, że nie zrobi żadnego głupstwa. Dopilnuję tego.

Ratchet roześmiał się.

- Carmen a co ty możesz zrobić, żeby powstrzymać większego od ciebie bota?

- Może to cię zdziwi, ale mam wpływ na Knock Out'a. Nie martw się. Nic złego nie zrobi.

- Jak ci się udało poskromić Decepticona?

- Polubiliśmy się. Ratchet otworzysz mi most? Skoro Knock Out się regeneruje, skoczę do domu i ogarnę się trochę.

- Jasne.

Ledwo dziewczyna zdążyła doprowadzić się do porządku, skontaktował się z nią Breakdown.

- Megatron chciałby się z tobą widzieć. - poinformował ją bez wstępu

- Wiesz, czego chce?

- Nie mam pojęcia.

- Niech Soundwave przyśle mi most.

Chwilę później była na Nemesis.

- Podobno chciałeś mnie widzieć Megatronie? - zwróciła się do lidera Decepticonów

- Cieszę się, że przybyłaś tak szybko. Potrzebujemy twojej pomocy.

- Co mogę dla was zrobić?

- Shockwave chciałby dobrze poznać anatomię ludzi i potrzebuje obiektu do badań.

Słysząc te słowa Carmen wystraszyła się nie na żarty. Natychmiast pożałowała, że dobrowolnie przybyła na wezwanie Megatrona.

- Czy to znaczy, że Shockwave chce mnie... pokroić?

Megatron roześmiał się.

- Obiecałem ci przecież, że z naszej strony nie spotka cię żadna krzywda. Dysponujemy sprzętem, dzięki któremu możemy w bezinwazyjny sposób przeskanować twoje ciało. Niczego nie poczujesz.

- A mogę wiedzieć po co wam wiedza o ludzkiej anatomii?

- Chcemy zrozumieć w jaki sposób funkcjonujecie.

- Tak po prostu? Coś mi się wydaje, że nie mówisz mi całej prawdy. Jeśli mam wam pomóc to chcę wiedzieć w czym.

- Badania Shockwave'a są ściśle tajne. Nie mogę zdradzić ci szczegółów, z jednego prostego powodu. Kontaktujesz się z Autobotami.

- W takim razie nie pomogę wam.

- Skoro tak, to nie wypuszczę cię z mojego statku.

- To jest szantaż!

- Nie chcesz współpracować po dobroci, to jestem zmuszony użyć innych metod.

- W porządku, wygrałeś. Ale później mnie wypuścisz?

- Jak tylko Shockwave uzyska niezbędne informacje. Breakdown zabierz dziewczynę do laboratorium. - polecił Megatron

Wielki bot delikatnie podniósł Carmen i posadził sobie na ramieniu.

- Megatron bywa przekonujący, co mała? - roześmiał się gdy opuścili centrum dowodzenia

- Cholerny szantażysta! - prychnęła dziewczyna - Nie zostawił mi żadnego wyboru!

- I tak był dla ciebie bardzo miły. - Breakdown wszedł do dużego pomieszczenia wypełnionego wszelkiego rodzaju sprzętem elektronicznym, ekranami i pulpitami sterowniczymi. Przed jednym z monitorów stał Shockwave i sprawdzał jakieś odczyty. Kiedy weszli do laboratorium, spojrzał w ich stronę.

- Widzę, że przyprowadziłeś mi obiekt do badań. - odezwał się jednooki bot

- Mam na imię Carmen. Proszę abyś nie traktował mnie przedmiotowo. - odezwała się dziewczyna

- Czy Megatron powiedział ci czego od ciebie chcę?

- Tak. Powiedział też, że twoja metoda jest całkowicie bezinwazyjna.

- Owszem. Zrobię tylko parę skanów i będziesz wolna. - Shockwave podszedł do dużego aparatu stojącego pośrodku laboratorium - Zapraszam tutaj. - wskazał na wyznaczone okręgiem miejsce.

Dziewczyna stanęła gdzie kazał a robot podszedł do pulpitu sterowania, uruchomił urządzenie i rozpoczął kalibrację. Carmen zobaczyła jak z aparatu wysuwa się wysięgnik zaopatrzony w dwa długie, prostokątne ramiona , które ustawiły się po jej obu bokach. Shockwave włączył skanowanie i ramiona powoli zaczęły poruszać się wokół dziewczyny. Jednocześnie na monitorze zaczęły pojawiać się dokładne obrazy jej anatomii warstwa po warstwie, układ po układzie. Po niecałej minucie Shockwave wyłączył aparat.

- Pobiorę ci jeszcze próbkę krwi. - robot wziął do ręki dużą automatyczną strzykawkę używaną przez Transformery

- Próbkę? Wypompujesz mi tym z pół litra! - zaprotestowała dziewczyna

- Spokojnie, pobiorę tylko trochę. Daj rękę.

- Nie masz mniejszej igły? - spytała dziewczyna gdy robot dezynfekował miejsce wkłucia

- Ta jest najmniejsza jaką mam.

- To masz szczęście, że nie boję się pobierania krwi.

Shockwave wkuł się do żyły dziewczyny i pobrał próbkę.

- Jesteś już wolna Carmen. - oznajmił przelewając zawartość strzykawki do probówki.

- Mam pytanie. Po co chcesz się dowiedzieć jak zbudowani są ludzie?

- Moje badania są ściśle tajne. Nielogiczne byłoby dzielenie się informacjami z kimś, kto współpracuje z Autobotami.

- Nic im nie powiem!

- Przykro mi. Nie zaspokoję twojego głodu informacji.

- Chodź Carmen, idziemy do centrum dowodzenia. - Breakdown podniósł dziewczynę i posadził sobie na ramieniu

- Breakdown a może ty wiesz coś na temat badań Shocwave'a? - spytała gdy opuścili laboratorium

- Niestety nie. Właściwie po co ci ta wiedza? - spytał Breakdown

- Po prostu jestem ciekawa do czego właśnie przyłożyłam rękę. Nie wierzę, że Shockwave chce po prostu poznać ludzką anatomię dla samej wiedzy. Musi mieć w tym jakiś cel.

- Pewnie ma. Ale czemu się przejmujesz? Nie miałaś wyjścia. Musiałaś zgodzić się na skanowanie. - stwierdził Breakdown

- Może i masz rację. Czasami za dużo myślę.

Gdy Soundwave odesłał dziewczynę do domu, zadzwoniła do niej jej przyjaciółka Wiktoria.

- Cześć Carmen. Co się z tobą dzieje? Od samego rana próbuję się z tobą skontaktować i ciągle nie masz zasięgu!

- Przez przypadek włączyłam tryb samolotowy. - skłamała dziewczyna

Nie mogła przecież się przyznać, że przebywała w dobrze chronionych bazach olbrzymich robotów z kosmosu i dlatego nie miała zasięgu.

- Masz na dzisiaj jakieś plany? - spytała Wiktoria

- Właściwie to nie.

- To może wybierzemy się na małe zakupy?

- Czemu nie?

- Więc spotkajmy się za godzinę w centrum handlowym.

Choć Carmen i Wiktoria w szkole średniej bardzo się przyjaźniły, ich drogi trochę się rozeszły gdy dziewczyny poszły na studia. Carmen wybrała biotechnologię, natomiast Wiktoria poszła na weterynarię. Od tego czasu spotykały się wyłącznie podczas wakacji.

Gdy Carmen dotarła w umówione wcześniej miejsce, prawie nie poznała swojej przyjaciółki. Jeszcze w zeszłym roku dziewczyna ubierała się w gotyckim stylu, miała krótkie, ufarbowane na fioletowo włosy i nosiła ostry makijaż. Teraz Wiktoria miała długie, ciemnobrązowe, kręcone włosy a na nich mnóstwo pomarańczowych i złotych pasemek. Ubrana była w zwiewną letnią sukienkę w niebiesko-fioletowe kwiaty i miała delikatny makijaż.

- Co się stało z dawną Wiktorią? - zdziwiła się Carmen gdy przywitała się z przyjaciółką

- W życiu trzeba dokonywać zmian! - roześmiała się Wiktoria - Jestem teraz taka szczęśliwa!

- Jak mu na imię? - Carmen od razu zauważyła, że dziewczyna jest zakochana

- Skąd wiesz, że jest jakiś on?

- Promieniejesz. No więc?

- Brian. Poznaliśmy się na jednej ze studenckich imprez. Jesteśmy ze sobą od sześciu miesięcy i jest cudownie! A w przyszłym tygodniu wyjeżdżamy na Wyspy Kanaryjskie.

- To wspaniale. Cieszę się z twojego szczęścia!

- A co u ciebie? Widzę, że nic się nie zmieniłaś. Drapieżna jak zwykle.

Carmen bardzo by chciała opowiedzieć przyjaciółce o ostatnich wydarzeniach, ale przecież obiecała dochować tajemnicy.

- U mnie wszystko dobrze.

- Masz kogoś?

- Chwilowo nie.

"Wiktoria, gdybyś tylko wiedziała w jakim facecie się zakochałam!" - pomyślała Carmen

Nie mogła jednak zwierzyć się przyjaciółce i bardzo tego żałowała.

- Myślę, że ten stan nie potrwa długo. Na pewno jakiś facet zakręci się wokół ciebie.

- Wiesz, że właściwie to mi na tym nie zależy. Chcę trochę odpocząć od związków. Idziemy na te zakupy?

- Jasne!

Resztę dnia dziewczyny spędziły na chodzeniu po sklepach, w międzyczasie odwiedzając kilka kawiarni by porozmawiać przy kawie i dobrym ciastku. Po powrocie do domu Carmen skontaktowała się z Ratchetem i dowiedziała się, że Knock Out nadal jest w stanie hibernacji. Postanowiła więc, że tę noc spędzi w domu. Nie miała ochoty znowu spać na kanapie w bazie Autobotów. Będąc już w łóżku zaczęła rozmyślać nad tym, co połączyło ją i Knock Out'a. W tej chwili był dla niej najbliższą osobą. Już nie mogła się doczekać, kiedy znowu się zobaczą. Dziewczyna zaczęła wyobrażać sobie co mogłaby z nim robić, gdy będą sami i myśli te rozbudziły jej pożądanie. I pomyśleć, że poznała go przez czysty przypadek!  W tej chwili nie wyobrażała sobie życia bez niego. Carmen poczuła jak powoli ogarnia ją zmęczenie. Wyciszyła swoje myśli i w końcu udało jej się zapaść w sen.

***

Carmen miała właśnie dzwonić do Ratchet'a z prośbą o otwarcie mostu, gdy przez komunikator Decepticonów usłyszała gło Knock Out'a:

- Carmen wstałaś już, czy nadal się lenisz?

- Knock Out gdzie jesteś?

- Pod twoim domem.

- Już do ciebie idę.

Dziewczyna zamknęła dom i wsiadła do czerwonego samochodu zaparkowanego na podjeździe. Zwróciła uwagę na to, że na jego karoserii nie ma śladu po doznanych obrażeniach, a lakier jest jak zwykle perfekcyjnie wypolerowany.

- Już wydobrzałeś? - zdziwiła się

- Energon i odpoczynek potrafią zdziałać cuda. Muszę wracać na Nemesis. Chciałem cię zapytać, czy nie pojechałabyś ze mną?

- Pewnie! Nie mam żadnych planów na dziś.

- To jedziemy!

- Wiesz, że wczoraj byłam na waszym statku? - oznajmiła Carmen gdy ruszyli

- Po co?

- Wezwał mnie Megatron. Shockwave chciał zeskanować moje ciało, żeby poznać anatomię ludzi.

- Zgodziłaś się?

- Wasz szef nie dał mi wyboru. Zagroził, że nie wypuści mnie ze statku jeśli im nie pomogę. Jestem strasznie ciekawa po co Shockwave'owi ta wiedza. Może ty masz jakiś pomysł?

- Może będzie chciał tworzyć hybrydy ludzi z maszynami. Lub chce się dowiedzieć czy możliwe jest przekształcenie człowieka w Transformera.

- Niby w jaki sposób?

- Bo ja wiem? Przez wstrzyknięcie człowiekowi CNA? Pobierał ci krew?

- Tak.

- Pewnie chce zbadać strukturę waszego DNA i sprawdzić czy zareaguje z naszym nośnikiem genów. Nie ma co, Shockwave zawsze miał szalone pomysły.

- Gdyby dało się przemieniać ludzi, Megatron mógłby powiększyć swoją armię. Dla Autobotów to złe wieści.

- Nie martw się na zapas. Przecież tak naprawdę nie wiemy co kombinuje Shockwave.

Byli już daleko poza miastem i Knock Out poprosił o most. Gdy znaleźli się w centrum dowodzenia Nemesis, byli tam jedynie Soundwave i Megatron.

- Knock Out dobrze, że już wróciłeś. Musisz rozpocząć syntezę złotego Energonu. - rozkazał lider Decepticonów

- A nie może tego zrobić Shockwave?

- On zajmuje się innym projektem.

- Lordzie Megatronie myślałem, że jako twój zastępca będę miał inne obowiązki.

- Owszem, ale sprawa Energonu jest w tej chwili naszym priorytetem. Kiedy będziesz zajęty, armią pokieruje Breakdown.

- W porządku. Zrobię co każesz mój panie.

- Jeszcze jedno. Niech nie przyjdzie ci do głowy mścić się na Starscream'ie. Sam go ukarałem za to, że chciał zgasić twoją iskrę.

- Ale Lordzie Megatronie on odmawia wykonywania moich rozkazów. Pozwól mi nauczyć go posłuszeństwa. - poprosił Knock Out

- W porządku. Tylko pamiętaj, że Starscream ma przeżyć.

- Możesz być spokojny mój panie. Jako medyk wiem gdzie jest granica, której nie wolno przekroczyć.

- Możesz odejść.

Knock Out posadził Carmen na swoim ramieniu i podążył labiryntem korytarzy Nemesis.

- Idziemy do laboratorium? - spytała dziewczyna

- Później. Najpierw sprawdzę jak się miewa Starscream.

Weszli do pokoju medycznego, gdzie dawny komandor dochodził do siebie po karze Megatrona. Bot był już przytomny, lecz do różnych części jego ciała ciągle podłączone były grube kable aparatury medycznej. Na całej jego obudowie pełno było zadrapań i wgnieceń. Przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy. Wydawał się przerażony widząc Knock Out'a.

- Jak się czujesz Starscream? - medyk stanął przy stole, a na jego twarzy wykwitł diaboliczny uśmiech

- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknął Starscream.

W jego głosie słychać było panikę.

- Biedaku, jak ty wyglądasz... szkoda twojego pięknego lakieru... - przesunął pazurem po obudowie Starscream'a robiąc kolejną głęboką rysę z której popłynęła strużka Energonu.

- Knock Out przestań! - krzyknął przerażony bot

- Wiesz na co mam teraz wielką ochotę? - medyk spojrzał na jedną z ran na klatce piersiowej Starscream'a i mocno ją ucisnął sprawiając, że tamten zawył z bólu - Najchętniej pozbawiłbym cię iskry, tak jak ty chciałeś pozbawić mnie mojej. Podniosłeś rękę na niewłaściwego bota!

- Knock Out błagam! Nie zabijaj mnie! Ja nie wiedziałem co robię! - krzyknął Starscream

- Myślę, że doskonale wiedziałeś! Wierz mi, że gdyby nie Megatron, umierałbyś w męczarniach... - Knock Out przyłożył pazury do klatki piersiowej rannego bota i powolnym ruchem zrobił pięć głębokich nacięć, czemu towarzyszył skowyt bólu Starscream'a - Oj, tracisz zbyt dużo Energonu... - prawa dłoń medyka zmieniła się w palnik plazmowy, który przytknął do jednej ze świeżych ran - To, co za chwilę zrobię nazywa się kauteryzacją. - włączył palnik i zaczął przypalać otwarte przewody.

Obwody Starscream'a zostały przytłoczone potwornym bólem. Miało się wrażenie, że jego wrzaski słyszy cała załoga Nemesis

- Co tu się dzieje? - do sekcji medycznej wszedł Breakdown - Knock Out! Już wróciłeś?

- Breakdown błagam zabierz go ode mnie! - prosił Starscream

- Nie mieszam się do waszych porachunków. - Breakdown usiadł na fotelu z tyłu - Dopilnuję, żebyś się za bardzo nie rozkręcił. - zwrócił się do Knock Out'a

- Wszystko mam pod kontrolą. - medyk odwrócił się z powrotem do Starscream'a i kontynuował zabieg kauteryzacji.

- Knock Out błagam cię, przestań! Przepraszam z głębi mej iskry za to, że chciałem cię zabić!

Medyk wyłączył palnik i cofnął się od stołu.

- Będziesz mi posłuszny? - spytał

- Tak! Tylko nie męcz mnie więcej! - wydyszał Starscream

- Jak będziesz się do mnie zwracał?

- Komandorze Knock Out.

- Myślę, że dobrze zapamiętasz tę nauczkę. W razie kolejnej twojej niesubordynacji, powtórzymy lekcję pokory. - Knock Out posłał Starscream'owi złowieszczy uśmiech

- Już nigdy nie podniosę na ciebie ręki! Przysięgam!

- Doskonale wiem ile są warte twoje obietnice. Ale liczę na twój zdrowy rozsądek. Wierz mi, nie chciałbym być w twojej skórze jeśli znowu będziesz próbował się mnie pozbyć. To samo tyczy się Carmen! Spróbuj podnieść na nią rękę, a nie będę miał nad tobą litości! Zrozumiałeś?

- Tak komandorze Knock Out.

- Cieszę się. Breakdown zaaplikuj mu trochę Energonu. Jestem pewien, że po moich zabiegach potrzebuje wzmocnienia. - polecił Knock Out po czym wyszedł z pomieszczenia.

- Takiego cię nie znałam. Ty rzeczywiście masz sadystyczne zapędy. - odezwała się Carmen - Widziałam, że znęcanie się nad Starscream'em sprawiało ci frajdę.

- Mam nadzieję, że to cię do mnie nie zraziło.

- Absolutnie. Mówiłam ci, że lubię niebezpiecznych chłopców.

- Musiałem dać nauczkę temu dwulicowemu draniowi i wymóc na nim posłuszeństwo. Jako dowódca nie mogę sobie pozwolić na lekceważące traktowanie. Poza tym muszę mieć pewność, że ty będziesz tu bezpieczna. Starscream musi wiedzieć, że nie ma prawa cię tknąć!

- Zabrzmiało to dosyć dwuznacznie. - stwierdziła Carmen

- Albo ktoś ma niegrzeczne skojarzenia. - uśmiechnął się do niej Knock Out

- Przyłapałeś mnie.

- Z ciebie też nie jest taka znowu grzeczna dziewczynka.

- Żebyś wiedział!

- Podoba mi się to.

Kiedy doszli do laboratorium, w środku zastali Shockwave'a.

- Knock Out ty już na nogach? - przywitał go jednooki bot

- Jak widzisz. Megatron zlecił mi rozpocząć syntezę złotego Energonu. Będę potrzebował tego laboratorium.

- W porządku. Nie będziemy sobie przeszkadzać. Ja przenoszę się do mojej tajnej placówki. Będziesz mógł pracować w spokoju. - odparł Shockwave

- Skoro zmieniasz miejsce, to pewnie pracujesz nad czymś ważnym.

- Mój projekt jest priorytetem dla przyszłości Decepticonów.

- Nie wiem czy dasz radę zmienić węglowców w Transformery. - Knock Out postanowił strzelać w ciemno

Udało się. Shockwave był wyraźnie zaskoczony.

- Skąd masz informacje o moim projekcie? Megatron cię wtajemniczył?

- Domyśliłem się kiedy Carmen powiedziała mi, że nagle zapragnąłeś poznać ludzką anatomię i pobrałeś jej krew. Doskonale wiem, że nasza armia jest w opłakanym stanie. Wystarczyło skojarzyć pewne fakty.

- To nielogiczne, żeby rozmawiać o naszych planach przy tej dziewczynie. - odparł Shockwave - Od razu wygada wszystko Autobotom i stracimy element zaskoczenia.

- Hej, nie jestem szpiegiem! - wtrąciła się Carmen - Poza tym mam imię!

- Nie martw się, Carmen nic nie powie. - odezwał się Knock Out - Można jej zaufać.

- W porządku. Skoro już wiesz nad czym pracuję, to będziesz mógł mi trochę pomóc. Wiem, że przestudiowałeś sobie ludzką anatomię i fizjologię. Twoja wiedza może mi się przydać. Choć oczywiście nie unikniemy eksperymentów na ludziach.

- Jak tylko uruchomię syntezę złotego Energonu, chętnie ci pomogę. Nasze badania mogą dać ciekawe rezultaty.

- Moje badania Knock Out. - poprawił go Shockwave

- Jeśli mam ci pomagać, to chcę, aby Megatron wiedział, że jestem współtwórcą projektu. Nie pozwolę, żebyś przypisał sobie wszystkie zasługi. - odparł Knock Out

- Niech ci będzie. Soundwave ma namiary na moje tajne laboratorium. Jak będziesz wolny to zapraszam do współpracy. - Shockwave wyszedł z laboratorium.

- Sprytnie go podszedłeś! - uśmiechnęła się dziewczyna

- Carmen ale umawiamy się, że nie powiesz nic Autobotom. - odparł poważnie Knock Out.

- Bruździsz sobie! Myślałam, że mi ufasz.

- Bo ufam.

- Więc po co ta gadka doktorze?

- Hej, śliczna nie gniewaj się. Nie miałem nic złego na myśli.

- Wiem, wiem. Stare nawyki. Możesz być spokojny. Autoboty o niczym się nie dowiedzą.

- Muszę teraz trochę popracować. Złoty Energon nie zsyntetyzuje się sam. - Knock Out postawił Carmen na jednym ze stołów, a sam wyciągnął z przeszklonej szafki pojemnik ze świecącymi na żółto kryształami.

Podszedł do dużego urządzenia stojącego przy ścianie i włożył do niego złoty Energon. Następnie na pulpicie sterującym zaczął wprowadzać niezbędne ustawienia. Po chwili uruchomił aparat i w pomieszczeniu rozległ się cichy szum.

- Gotowe. - uśmiechnął się Knock Out

- Już? No to spracowałeś się, nie ma co! Całą robotę odwali za ciebie ta maszyna.

- Niech żyje nowoczesna technologia! To jest skraplacz Energonu. Za parę godzin z tych kryształów będziemy mieli gotowe do spożycia paliwo. Pozostanie mi tylko przenieść je do specjalnego powielacza, który zsyntetyzuje jego dowolną ilość. - wyjaśnił Knock Out - Tak więc mamy trochę wolnego czasu. Co robimy?

- Może zająłbyś się moim samochodem? - zaproponowała Carmen

- W porządku. Idziemy do Soundwave'a.

Portal otworzył się bezpośrednio w garażu Carmen. Podczas gdy bot zajmował się poprawianiem lakieru samochodu dziewczyny, ta skorzystała z okazji i poszła zrobić sobie coś do jedzenia. Kiedy wróciła, Knock Out oznajmił jej, że skończył. Carmen obejrzała samochód i z zadowoleniem stwierdziła, że po zadrapaniach nie ma nawet śladu.

- Mistrzowska robota! - stwierdziła - Zresztą spodziewałam się tego. W końcu zleciłam to zadanie profesjonaliście!

- Prawdziwym profesjonalistą jest Breakdown. - odpowiedział Knock Out

- Już nie udawaj takiego skromnego. - uśmiechnęła się dziewczyna

- To co teraz robimy? - spytał

- Chcesz obejrzeć mój dom? - zaproponowała Carmen

- Bardzo chętnie.

Knock Out transformował się do swojej mniejszej wersji i podążył za dziewczyną. Gdy pokazała mu już cały dom, usiedli na kanapie w salonie.

- Masz ochotę obejrzeć jakiś film? - spytała Carmen

Knock Out pokręcił głową i objął ją ramieniem.

- Mam ochotę na coś zupełnie innego. - uśmiechnął się przysuwając dziewczynę bliżej siebie.

Jego dłonie spoczęły na talii Carmen.

- Ciekawe na co? - drażniła się z nim, choć doskonale wiedziała o co mu chodzi.

- Już ty dobrze wiesz. Nie udawaj niewiniątka. - Knock Out posłał jej gorący uśmiech, po czym pochylił głowę i ustami lekko musnął szyję Carmen

Przez ciało dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz rozkoszy. Momentalnie poczuła wzbierające pożądanie. Wstała z kanapy i okrakiem usiadła na kolanach Knock Out'a, twarzą do niego. Patrząc mu w oczy delikatnie przesuwała dłonie po gładkiej i lśniącej obudowie jego klatki piersiowej. Medyk objął ją na plecach i przygarnął bliżej powoli przysuwając swoją twarz do jej. Serce dziewczyny zabiło mocniej, gdy w końcu pocałował ją. Carmen zarzuciła mu ręce na szyję , przytuliła się do niego mocniej i odwzajemniła pocałunek. Poczuła jak język Knock Out'a wślizguje się do jej ust i zaczęła go pieścić swoim. Trwali tak przez chwilę rozkoszując się swoją bliskością. W pewnym momencie medyk przerwał pocałunek, zsunął usta na szyję Carmen i zaczął delikatnie całować i lizać jej skórę sprawiając, że z gardła dziewczyny wyrwał się cichy jęk.

- Doktorze robisz to świetnie. - westchnęła

- Poczekaj, dopiero się rozkręcam.

Kontynuował pieszczotę, Carmen natomiast przesuwała dłonie po obudowie jego klatki piersiowej. Zsuwała ręce coraz niżej, aż w końcu spoczęły na obudowie jego podwozia. Zaczęła ją delikatnie pocierać, powodując, że Knock Out jęknął z rozkoszy. Stopniowo zwiększała nacisk i tempo, aż obudowa rozsunęła się uwalniając prężący się generator przyjemności bota. Carmen wyswobodziła się z objęć medyka, usiadła na łóżku i objęła dłonią jego przyrodzenie powoli przesuwając ją w górę i w dół. Jednocześnie zaczęła całować i ssać wrażliwą końcówkę. Gdy wzięła ją do ust, z gardła Knock Out'a wyrwał się jęk rozkoszy. Jego procesor zalała fala niesamowicie przyjemnych doznań. Dziewczyna powoli zwiększała tempo ruchów i językiem drażniła wrażliwą główkę generatora przyjemności bota. Z każdą chwilą jego narząd robił się coraz większy, twardszy i sztywniejszy, a ze szczeliny na jego końcu zaczął wypływać błękitny lubrykant.

- Carmen jesteś niesamowita... - jęknął - Nie przestawaj...

Dziewczyna uśmiechnęła się do niego figlarnie, delikatnie oblizała napęczniałego penisa medyka, po czym włożyła go sobie do ust. Knock Out krzyknął i naprężył się podczas gdy Carmen miarowo poruszała głową wsuwając i wysuwając z ust jego wrażliwy narząd. Przez wszystkie obwody bota przepływały impulsy cudownej rozkoszy, czuł, że za chwilę nastąpi rozładowanie tego rozkosznego napięcia. Dziewczyna wyjęła z ust jego generator przyjemności i językiem pieściła ociekającą lubrykantem szczelinę na jego napęczniałej główce. Jednocześnie rytmicznie przesuwała dłoń na całej długości gładkiego narządu. Tego już było Knock Out'owi za wiele. Poczuł jak przez wszystkie jego obwody przepływa gwałtowna fala niesamowitej rozkoszy, jego ciałem wstrząsnął niekontrolowany spazm a z gardła wyrwał się głośny krzyk. Carmen odsunęła się gdy z końca penisa wytrysnął błękitny płyn. Knock Out opadł na kanapę, a jego wentylatory pracowały na podwójnych obrotach próbując schłodzić przegrzane podzespoły.

- To było... niesamowite... - wydyszał przytulając Carmen - Maleńka jesteś cudowna... teraz moja kolej, żeby sprawić ci przyjemność. - uśmiechnął się i położył dziewczynę na łóżku.

Nachylił się nad nią i zaczął całować jej szyję i dekolt, jednocześnie podwijając koszulkę na ramiączka, w którą ubrana była Carmen. Dziewczyna pomogła mu ją zdjąć, a następnie pozbyła się spodenek pozostając w czerwonych, koronkowych majteczkach. Knock Out pochylił się nad nią i zaczął całować i ssać sutki dziewczyny, jednocześnie delikatnie ugniatając piersi. Jego usta powoli zaczęły przesuwać się niżej, na brzuch Carmen, a potem jeszcze niżej. Medyk zszedł z łóżka i uklęknął na podłodze, po czym delikatnie przesunął dziewczynę na jego brzeg. Rozsunął jej nogi i niespiesznie całował i lizał wewnętrzną stronę ud. Carmen czuła narastające pożądanie, pragnęła poczuć język Knock Out'a w swoich najwrażliwszych zakątkach, jednak on powolutku dawkował pieszczoty. Gdy już miała nadzieję, że spełni jej pragnienie, wycofywał się z powrotem na uda. To powolne tempo doprowadzało dziewczynę do szaleństwa. Knock Out chyba to wyczuł, bo w końcu umieścił palce na majteczkach i zaczął delikatnie pocierać jej szparkę, jednocześnie liżąc pachwiny. Carmen przymknęła oczy rozkoszując się jego dotykiem. Poczuła jak medyk ściąga z niej bieliznę i z niecierpliwością wyczekiwała jego dalszych pieszczot. Knock Out szerzej rozsunął jej nogi i poczuła jak jego język wślizguje się w jej wilgotną kobiecość poruszając się na wszystkie strony. Dziewczyna wydała ciche westchnienie rozkoszy, podczas gdy medyk rozchylił jej wargi sromowe i językiem pieścił odsłoniętą łechtaczkę. Z początku robił to powoli i delikatnie, lecz widząc, że Carmen coraz bardziej się rozpala, zwiększał tempo i nacisk.

- O tak Knock Out... - jęknęła - Nie przestawaj...

W dole brzucha czuła przyjemne pulsowanie, z każdą chwilą dotyk medyka dostarczał jej coraz więcej przyjemności. Dziewczyna zapragnęła poczuć w sobie jego generator rozkoszy.

- Knock Out chcę ciebie... - wyszeptała

Medyk popatrzył na nią i uśmiechnął się.

- Z przyjemnością spełnię twoje pragnienie maleńka.

Usiadł na kanapie, a Carmen stanęła nad nim okrakiem i powoli opuściła się mu na kolana czując jak jego sztywny i twardy generator przyjemności powoli ją wypełnia. Knock Out jęknął z rozkoszy, gdy jego męskość została otoczona przez ciepłą wilgoć. Dziewczyna powoli unosiła się i opadała czując niezwykle przyjemne doznania gdy penis medyka przesuwał się wewnątrz niej drażniąc jednocześnie wszystkie najczulsze punkty. Knock Out objął ją na biodrach, jednocześnie pochylając się i całując jej szyję i piersi. Dziewczyna natomiast pieściła dłońmi obudowę na jego klatce piersiowej. W miarę jak Carmen zwiększała tempo ruchów, przyjemne doznania obojga stawały się coraz bardziej intensywne. Czując zbliżający się orgazm, dziewczyna jeszcze bardziej przyspieszyła sprawiając, że Knock Out jęknął z rozkoszy gdy jego procesor zalała niezwykle silna fala przyjemności.

- O tak, maleńka... - dyszał - Jesteś cudowna, kocham cię!

- Ja ciebie też kocham! - odparła, gwałtownie zagłębiając w sobie jego generator przyjemności.

Poczuła jak w dole brzucha rozlewa się przyjemne ciepło, a fala intensywnej rozkoszy przebiega przez całe jej ciało by po chwili wybuchnąć uczuciem niesamowitej ekstazy. Wstrząsnęły nią niekontrolowane skurcze, a z gardła wyrwał się krzyk. Gdy mięśnie Carmen zacisnęły się mocniej na generatorze przyjemności Knock Out'a dostarczając mu niezwykle przyjemnych bodźców, bot również osiągnął szczyt rozkoszy. Wyczerpany opadł na oparcie, a Carmen oparła się o niego. Medyk przytulił dziewczynę i delikatnie głaskał jej nagie plecy.

- To było... nie do opisania... - wysapał

- O tak... - westchnęła Carmen - Było mi z tobą cudownie Knock Out...

- Mnie z tobą też. - Medyk pocałował ją czule - Przed nami jeszcze wiele takich chwil. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię poznałem ty moja iskierko.

- I vice versa. Jesteś znakomitym kochankiem...

Po tym pierwszym zbliżeniu oboje czuli, że przynależą do siebie zarówno w sensie psychicznym i fizycznym. Łącząca ich więź znacznie się pogłębiła. Byli szczęśliwi, że los zetknął ich ze sobą.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top