31. Chytry plan Arcee.
To kolejny rozdział wrzucony na spontanie ;) Następny powinien pojawić się szybciej niż zwykle, ponieważ jest już rozpoczęty, a poza tym mam wolny i wyjątkowo długi weekend majowy (całe osiem dni laby!), więc będę miała w końcu więcej czasu na pisanie ;)
Miłego czytania życzę i standardowo zachęcam do komentowania ;)
**************************************************
Smokescreen zamierzał właśnie wprowadzić się w stan hibernacji, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Kiedy je otworzył, na korytarzu zobaczył Arcee.
- Możemy porozmawiać? - spytała.
- Jasne. Wejdź. - odsunął się i wpuścił botkę do środka - Chyba nawet się domyślam, o czym chcesz pogadać.
- Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. To, co się stało na imprezie, to była jednorazowa akcja. Nie byłam sobą, a ty i Wheeljack perfidnie to wykorzystaliście.
- Arcee to nie tak. Nie zrobiliśmy tego, żeby rozwalić twój związek z Cliffem. Byliśmy pijani, a ty zachowywałaś się bardzo prowokacyjnie i... po prostu nas poniosło.
- Byłam pod wpływem jakiejś chemii. Jestem pewna, że to ta mała zdzira Knock Outa dosypała mi coś do Energonu.
- To nie zupełnie tak wyglądało. Owszem, wypiłaś Energon doprawiony antydepresantami, ale tę mieszankę zrobił Knock Out.
- Skąd wiesz?
- Carmen przesłała mi zapis imprezy na datapada. - Smokescreen wyciągnął urządzenie i razem z Arcee usiedli na jego łóżku.
Mech odnalazł fragment, w którym przyciśnięty przez Megatrona medyk Decepticonów przyznaje się do wzbogacenia Stężonego Energonu lekami i puścił go botce. Chwilę potem Arcee dowiedziała się, że pomysłodawczynią całej akcji była Carmen. Więc jednak nie myliła się! Dziewczyna celowo spoiła ją doprawionym Energonem!
- Prześlesz mi ten film? - poprosiła botka - W wolnej chwili chcę zobaczyć, co takiego wyprawiałam.
- Bawiłaś się na całego! - uśmiechnął się Smokescreen, jednak szybko spoważniał, gdy zobaczył mordercze spojrzenie, którym zmierzyła go Arcee - Jasne, że ci prześlę.
- A teraz chcę ci wyjaśnić, po co tak naprawdę do ciebie przyszłam.
- Zamieniam się w słuch.
- Mam pewien plan, jak zemścić się na tej rudej szmacie. Do jego realizacji potrzebuję twojej pomocy.
- No nie wiem Arcee, czy zemsta to dobry pomysł. Carmen chciała tylko rozruszać sztywne towarzystwo. Nie wiedziała, że sporządzona przez Knock Outa mieszanka podziała w taki, a nie inny sposób. Chciała jedynie ośmieszyć Starscreama i Darkfire'a, nie ciebie. - Smokescreen próbował odwieść botkę od jej zamiarów.
- A ty co jej tak bronisz? Nie mów mi, że lubisz tą małą zdzirę?
- No... lubię ją.
- Smokescreen serio? - prychnęła Arcee - Ale obiekt westchnień żeś sobie znalazł...
- Ej! To, że ty jej nie lubisz, nie znaczy, że wszyscy muszą podzielać twoje zdanie!
- Dobra, nie spinaj tłoków! Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że dopóki ta mała larwa jest z Knock Outem, nie zwróci na ciebie uwagi?
- Nie jestem głupi! Doskonale o tym wiem.
- Mój plan może sprawić, że to się zmieni. - Arcee uśmiechnęła się chytrze.
- Co masz na myśli?
- Że dostaniesz swoją szansę.
Botka pokrótce opowiedziała Smokescreenowi o swoich zamiarach. Jej plan z jednej strony go odstręczał, mech już dawno nie widział takiej podłości, lecz z drugiej strony to faktycznie mogła być jego szansa na zdobycie serca Carmen. Tylko jakim kosztem? Autobot miał poważne wątpliwości, czy zdecydować się na pomoc w realizacji iście szatańskiego planu Arcee. Nie spodziewał się po niej takiej zawziętości i... perfidii. Jeśli wszystko się uda, Carmen będzie strasznie cierpieć. A wtedy on może stać się tym, który pomoże jej ukoić ból i zapomnieć... Było bardzo prawdopodobne, że wówczas dziewczyna zacznie postrzegać go w zupełnie nowym świetle... Ta ostatnia wizja pomogła podjąć mu ostateczną decyzję.
- W porządku Arcee. Pomogę ci.
***
Starscream miał ochotę zapaść się pod ziemię. Właśnie skończył oglądać zapis imprezy. Czy ten cholerny Soundwave nie ma nic innego do roboty, niż wszystko rejestrować? Primusie, ale przypał! Co on odpierdalał na tej imprezie! A wszystko przez Knock Outa i jego węglowca! Nie spodziewał się, że dziewczyna okaże się taka mściwa! Chciała upokorzyć jego i Darkfire'a i... kurwa udało jej się koncertowo! Jak on się teraz pokaże na Nemesis? I jeszcze te komentarze pod filmem! Naśmiewały się z niego zwykłe Vehicony! Choć Knock Out i Breakdown też go nie oszczędzali. Nawet Dreadwing i Megatron dodali coś od siebie. Jak on nisko upadł? Gdy był komandorem, nikt nie ośmieliłby się traktować go w ten sposób! No, może z wyjątkiem samego lorda Decepticonów, ale jemu wolno było wszystko. A teraz? Głupie klony naśmiewają się z niego! Ale nadejdzie dzień, gdy wszyscy słono zapłacą za znieważenie go! W dniu, gdy obejmie władzę nad Decepticonami, na kolanach będą błagać go o litość!
***
Smokescreen miał dość bezczynnego siedzenia w przydzielonej mu kwaterze. W końcu ileż można przeglądać Internet? Postanowił, że odwiedzi Carmen. Tym bardziej, że od momentu, gdy przejrzał cały zapis z imprezy, chciał z nią porozmawiać. Ponieważ nie zastał dziewczyny w jej kwaterze, postanowił sprawdzić, czy nie ma jej w pokoju medycznym. Po drodze spotkał Breakdowna.
- A ty dokąd się wybierasz? - chciał wiedzieć masywny Con.
- Chcę porozmawiać z Carmen. A ponieważ nie zastałem jej u siebie, pomyślałem, że może być w pracowni Knock Outa.
- Najprawdopodobniej tak jest. Też do niego idę.
Gdy znaleźli się pod drzwiami zabiegówki, usłyszeli zadowolony głos medyka:
- Bardzo dobrze Carmen... właśnie tak... powolutku i delikatnie...
- Knock Out ręce mnie już bolą!
- Wytrzymaj jeszcze chwilę... o tak dobrze... trochę niżej... o właśnie...
- Czy oni nie mają za grosz przyzwoitości? Tak w biały dzień? - odezwał się Breakdown.
- Zaczekamy aż skończą?
- Wbijamy! Może to ich oduczy zabawiania się w ogólnodostępnych miejscach! - potężny mech wpisał kod i drzwi rozsunęły się - A co wy tu... - przerwał w połowie zdania, zaskoczony niespodziewanym widokiem.
Knock Out siedział na stole operacyjnym, a za nim stała Carmen z włączoną polerką. Oboje patrzyli na niego i Smokescreena jak na idiotów.
- Co robimy? Chyba widać, nie? - odezwał się medyk - Udało mi się namówić Carmen na małe polerowanko.
- Małe? Za chwilę ręce mi odpadną! - dziewczyna z ulgą odłożyła dość duże jak na nią urządzenie - Na przyszłość wybierz jakiś model przystosowany do mojej wielkości, bo nie zamierzam wyrabiać sobie bicepsów!
- Chyba nie było tak źle Iskierko. Poza tym odwdzięczę ci się za to wspaniałym, relaksującym masażem! - uśmiechnął się Knock Out posyłając triumfujące spojrzenie Smokescreenowi - A ty młody co tu robisz?
- Chcę porozmawiać z Carmen.
- Więc rozmawiaj!
- Na osobności.
- Jeszcze czego! Widziałem, co wczoraj wyrabiałeś z Arcee napaleńcu!
- A ty znowu zaczynasz? - westchnęła Carmen - Rozmawialiśmy już na ten temat!
- No dobrze. Idź z nim. Ufam ci maleńka. A ty - Knock Out transformował dłoń w piłę i sugestywnie zbliżył ją do klatki piersiowej Smokescreena - Nie próbuj jej podrywać, bo będziesz miał ze mną do czynienia!
- A co? Wydziergasz mi jakiś ładny wzorek?
- Biegnący prosto do twojej Iskry!
- Skończyliście? - przerwała im Carmen - Idziemy Smoke.
Mech delikatnie podniósł dziewczynę i posadził sobie na ramieniu, po czym opuścił pokój medyczny.
- To słucham. O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - spytała Carmen.
- Przede wszystkim chciałem ci wyjaśnić, że to, co zaszło pomiędzy mną, a Arcee to nic nie znaczący incydent.
- Ale nie musisz mi się tłumaczyć. Jesteś wolny. Możesz robić co chcesz i z kim chcesz. - uśmiechnęła się dziewczyna.
Smokescreena bardzo zabolały jej słowa, ale nie dał niczego po sobie poznać.
- Wiem, ale nie chciałem, żebyś myślała, że jestem z tych, którym zależy tylko na dobrej zabawie.
- Wcale tak nie myślę. Ale... czy tylko to mi chciałeś powiedzieć?
- Nie. Przejrzałem sobie ten film z imprezy, który nagrał Soundwave.
- Ja też go oglądałam.
- Więc już wiesz, że Knock Out bajerował laski, aż miło?
- Wiem. Rozmawiałam z nim na ten temat i wszystko mi wytłumaczył.
- Pewnie nawciskał ci jakichś romantycznych kitów, co?
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo nadal z nim jesteś.
- Nie bardzo rozumiem, do czego zmierza ta rozmowa.
- Chcę cię tylko ostrzec. Nie powinnaś mu ufać. Skoro kiedyś był w stanie bez mrugnięcia okiem kręcić z kilkoma botkami na raz, zapewniam cię, że gdyby tylko miał okazję, nie zawahałby się zrobić tego znowu. Takie typy się nie zmieniają. Bardzo cię proszę, abyś dobrze przemyślała sobie moje słowa.
- Doceniam twoją troskę, ale ufam Knock Outowi. Wiem, że mnie kocha i za nic by mnie nie skrzywdził.
- Wybacz, że to powiem, ale jesteś bardzo naiwna, skoro nabrałaś się na jego czułe słówka.
- Czy to wszystko, co masz mi do powiedzenia?
- W zasadzie tak.
- W takim razie wracam do Knock Outa.
- Jak chcesz.
Smokescreen westchnął zrezygnowany i odstawił dziewczynę na podłogę, po czym oddalił się. Carmen szła z powrotem do zatoki medycznej, gdy nagle na korytarzu pojawił się około sześciometrowy, nieznajomy mech w czarno-białych barwach. Od razu domyśliła się, że to Barricade. Gdy tylko robot ją dostrzegł, jednym susem doskoczył do dziewczyny i chwycił ją w swoją szponiastą dłoń.
- Co tu robisz nędzny robaku? - spytał unosząc ją na wysokość swojej twarzy.
- Mieszkam. - odparła bez mrugnięcia okiem.
- Uważaj, bo ci uwierzę! Gadaj! Jakim cudem się tu dostałeś insekcie! - warknął ściskając ją mocniej.
- Mostem ziemnym debilu! Należę do Decepticonów!
- A co to za hałasy? - na korytarz wyjrzał Breakdown - Barricade! Widzę, że poznałeś już Carmen.
- Trzymacie insekty na pokładzie?
- Wypraszam sobie!
- Dziewczyna jest pełnoprawnym Decepticonem. Sam Megatron przyjął ją w nasze szeregi. - wyjaśnił Breakdown.
- Co takiego?
- To, co słyszałeś! I przestań mnie tak mocno ściskać! To boli!
- To dobrze, że boli! - Na twarzy Barricade'a pojawił się sadystyczny uśmieszek - Ból potrafi sprawić dużo przyjemności... Temu, kto go zadaje, rzecz jasna!
- Kiedy tylko o tobie usłyszałam, wiedziałam, że jesteś jakimś psycholem! - prychnęła Carmen.
- Zaraz ci pokażę psychola! - warknął mech zaciskając mocniej dłoń.
Dziewczyna czuła się, jak w imadle. Narastający ucisk sprawił, że trudno jej było złapać oddech i miała wrażenie, że za chwilę usłyszy trzask łamanych żeber. Że też ona nigdy nie potrafi trzymać języka za zębami! Zdecydowanie nie powinna prowokować tego świrusa!
- No co tak zamilkłaś? - drwił Barricade - Dotarło do ciebie, że ze mną nie ma żartów?
- Cade w tej chwili wypuść Carmen! - odezwał się Breakdown.
- Mówisz i masz! - roześmiał się mech gwałtownie rozluźniając uścisk.
- Ty skurwielu, nie! - krzyknęła dziewczyna, w duchu szykując się na bardzo twarde lądowanie.
Nim jednak grzmotnęła o podłogę, poczuła, jak wokół niej ponownie zaciska się potężna dłoń, tym razem Breakdowna.
- Mam cię mała!
- Niezły refleks!
- To nie było ani trochę śmieszne! Mogłeś ją zabić!
- Niewielka strata!
- Cade ja mówię całkowicie poważnie. Carmen jest jedną z nas i masz traktować ją z należytym szacunkiem! Sam Megatron wziął ją pod swoją ochronę, więc jeśli nie chcesz mieć kłopotów, zostaw dziewczynę w spokoju.
- Megatronowi to się chyba już w procesorze poprzewracało od tego Mrocznego Energonu! - prychnął Barricade - Zamiast podbić tę planetę, brata się z zamieszkującymi ją, nędznymi formami życia?
- Ta, jak to określiłeś, nędzna forma życia bardzo przysłużyła się Decepticonom i samemu Megatronowi.
- Takie chucherko? A co to to może?
- W przeciwieństwie do niektórych przerośniętych troglodytów potrafię używać mózgu, wiesz? - prychnęła Carmen.
- Breakdown co tak długo? - z zabiegówki wyszedł Knock Out.
- Wy się chyba jeszcze nie znacie. Cade poznaj Knock Outa. Medyka i komandora w jednym.
Barricade zmierzył mecha krytycznym spojrzeniem, po czym wyciągnął do niego rękę.
- Barricade.
- Knock Out.
Wymienili krótki uścisk dłoni.
- Myślałem, że zastępcą Megatrona jest Starscream. - odezwał się Barricade.
- Trochę się u nas pozmieniało. - stwierdził Breakdown.
- Właśnie widzę. I to wcale nie na lepsze.
- Co to miało znaczyć? - najeżył się Knock Out.
- Nie ważne. Tak tylko sobie głośno myślę. - Barricade zlustrował Carmen wzrokiem - Ziemski insekt Decepticonem! Świat się kończy!
Odwrócił się i powoli oddalił się korytarzem mrucząc jeszcze coś do siebie.
- Nie ma co, mała! Ty umiesz przysparzać sobie wrogów! - roześmiał się Breakdown, gdy wrócili do zabiegówki Knock Outa.
- To on zaczął! Nie pozwolę się obrażać! Nawet wielkiemu robotowi z kosmosu!
- Może jednak powinnaś nauczyć się trochę panować nad tym, co mówisz? Bo kiedyś może zdarzyć się sytuacja, że nie będzie w pobliżu nikogo, kto przyszedłby ci z pomocą. Co wtedy zrobisz?
- Mam nadzieję, że wówczas będę miała jakąś broń. Nie wiesz, czy Shockwave już coś wykombinował? - Carmen zwróciła się do Knock Outa.
- Podobno ma już pomysł na mały gadżet dla ciebie.
- Super! Wiesz, co to będzie?
- Nie zdradził mi żadnych szczegółów, ale stwierdził, że na pewno będziesz zadowolona.
- Mam nadzieję, że to będzie coś takiego, że ani Darkfire, ani Barricade nie będą mi w stanie podskoczyć!
- Ale do tego czasu musisz być ostrożniejsza. Powinnaś poprosić Smokescreena, żeby po rozmowie odprowadził cię do nas, a nie zostawiał samą na korytarzu. - poradził Breakdown.
- A właściwie czego chciał od ciebie ten szczyl? - zainteresował się Knock Out.
- Nic ważnego.
- Macie przede mną tajemnice?
- Ma kaca moralnego, że na imprezie przespał się z Arcee. Chciał wyjaśnić mi całą sytuację, to wszystko. - Carmen postanowiła nie mówić o tym, że Autobot ostrzegał ją przed medykiem.
Nie chciała jeszcze bardziej zaostrzać konfliktu pomiędzy obydwoma mechami.
- A co ty masz do jego romansów?
- No właśnie nic! Powiedziałam mu, że jest wolny i nie musi mi się z niczego tłumaczyć.
- Gówniarz nie odpuszcza! Chyba będę musiał inaczej sobie z nim porozmawiać! - warknął Knock Out.
- Daj mu już spokój. Mając takiego zajebistego faceta jak ty, nie mogłabym się zainteresować kimś innym. - uśmiechnęła się Carmen - Ile razy mam ci to powtarzać, żebyś skończył z tą swoją zazdrością?
- On specjalnie cię podpuszcza, żeby usłyszeć komplementy! - roześmiał się Breakdown.
- Wcale nie!
- Dobra dobra! Już ja wiem swoje!
- Stary odczep się ode mnie!
- Prawda boli, co?
- Może pójdziesz do siebie sprawdzić, czy cię tam nie ma, co?
- Rozumiem, chcecie zostać sami! A o mnie to nikt nie pomyśli... - Breakdown teatralnym gestem otarł nieistniejącą łzę.
- Mam lepszy pomysł. Chodźmy wszyscy do mnie i obejrzyjmy jakiś film. Co wy na to? - zaproponowała Carmen.
- Mnie to jak najbardziej pasuje! - ucieszył się Breakdown.
- Mnie w sumie też. - przytaknął Knock Out.
- No to chodźcie! Zapraszam w moje skromne progi!
Cała trójka opuściła pokój medyczny i udali się do dziewczyny. Żadne z nich nie zauważyło przyczajonej w ciemnym zaułku korytarza, drobnej postaci.
***
Wiedząc, że Knock Out zajęty jest operowaniem Vehicona, którego przygniotła ściana w kopalni, Smokescreen postanowił wykorzystać okazję, by pobyć z Carmen sam na sam. Udał się więc do jej kwatery i zaproponował przejażdżkę. Ponieważ dziewczyna nie miała nic lepszego do roboty, szybko przystała na jego zaproszenie. Wyścigowy alt-mode Smokescreena gwarantował radość z szybkiej jazdy. Podczas gdy oboje rozkoszowali się prędkością, Arcee udała się do kwatery Knock Outa. Z ogromną radością przekonała się, że medyk nie ma w zwyczaju blokować drzwi. Ten fakt bardzo ułatwił jej zadanie. Ponieważ Smokescreen wyciągnął Carmen na przejażdżkę, miała nadzieję, że po skończonym zabiegu Decepticon wróci do siebie. Wcześniej odwiedziła sobie jego pracownię i zaopatrzyła się w paralizator, oraz przydatne medykamenty, które pomogą jej zrealizować plan zemsty. Nie był on może zbyt oryginalny, ale jeśli wszystko pójdzie tak, jak sobie obmyśliła, to ta ruda żmija Knock Outa z pewnością będzie bardzo cierpieć!
Arcee uśmiechnęła się na samą myśl o reakcji Carmen na to, co zobaczy, kiedy Smokescreen przyprowadzi ją do kwatery medyka. Jedynym minusem całego przedsięwzięcia był fakt, że ona sama będzie musiała bardzo się poświęcić, ale widok cierpienia tej małej dziwki był tego wart!
Rozmyślania Arcee przerwał odgłos rozsuwających się drzwi. Po chwili do pomieszczenia wszedł Knock Out. Botka błyskawicznie doskoczyła do niego i poczęstowała ładunkiem z paralizatora. Oszołomiony mech bezwładnie osunął się na podłogę. Nie tracąc czasu, Arcee zaczęła ciągnąć go w stronę łóżka. Z ogromnym trudem udało jej się na nie wtargać o wiele większego od siebie mecha. Ledwo to zrobiła, jak Knock Out odzyskał przytomność.
- Co do... - nie zdążył skończyć, bo Arcee ponownie użyła paralizatora.
- Zobacz jak to jest fajnie oberwać tym cholerstwem! - prychnęła.
Następnie wyciągnęła strzykawkę wypełnioną silnym lekiem uspokajającym i wstrzyknęła go medykowi. Z paralizatorem w gotowości czekała, aż mech ponownie odzyska świadomość. Gdy się przebudził, wyglądał na kompletnie zdezorientowanego. Botka nachyliła się nad nim, by sprawdzić, czy dawka, którą mu podała, wystarczy. Knock Out spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem i... w żaden sposób nie zareagował. Po prostu patrzył gdzieś przed siebie, zupełnie nieobecny. Arcee bała się, że trochę przesadziła z doborem dawki, lecz nie zamierzała rezygnować ze swoich planów. Wzięła kolejną strzykawkę z lekiem wzmagającym popęd seksualny i wtłoczyła jej zawartość do przewodów medyka. Następnie usiadła na nim okrakiem i powolnymi ruchami zaczęła pieścić jego klatkę piersiową.
- Jesteś taki seksowny doktorze... - komplementowała - Mam na ciebie ogromną ochotę. - pochyliła się i delikatnie musnęła jego usta.
Pomimo zerowej reakcji ze strony Knock Outa, Arcee nie zniechęcała się. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że podany specyfik może zadziałać z lekkim opóźnieniem. O ile oczywiście nie przesadziła ze środkiem uspokajającym.
Delikatnie masowała ramiona i klatkę piersiową mecha, ocierając się zmysłowo o jego podbrzusze. Zauważyła, że nieobecne spojrzenie medyka momentalnie zmieniło się na pełne pożądania, a kiedy po raz kolejny pocałowała go, z wielką namiętnością odwzajemnił pieszczotę. Nie przerywając gorącego pocałunku, zmienił pozycję w taki sposób, by się nad nią znaleźć.
Po przebudzeniu Knock Out nie bardzo wiedział, co się dzieje. Znajdował się w stanie błogiej nieświadomości. Niby rejestrował obraz otoczenia, ale otępiały procesor nie był w stanie przetwarzać żadnych informacji. Widział pochylającą się nad nim femme, poczuł także ukłucie w rękę, lecz nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Wszystko wydawało mu się nierealne. Widział, jak botka siada na nim okrakiem i zaczyna pieścić obudowę jego klatki piersiowej, lecz było mu to zupełnie obojętne. Gdy jednak femme zaczęła delikatnie go masować i ocierać się o jego krocze, dziwne otępienie nagle ustąpiło miejsca innemu odczuciu, które sprawiło, że zapragnął posiąść botkę tu i teraz. Czyste, niepohamowane pożądanie owładnęło jego procesorem, a gwałtownie rozpalone ciało domagało się rozładowania niemożliwego do zniesienia napięcia. Nie myślał o tym, co robi, tylko dał się ponieść rozbudzonemu popędowi. Po krótkiej chwili razem z Arcee przeżywał bardzo gorącą chwilę zapomnienia.
***
Smokescreen oczekiwał umówionego sygnału od Arcee. Zarówno on, jak i femme na czas pobytu na Nemesis dostali własne komunikatory Decepticonów. W pewnym momencie usłyszał trzy sygnały, które oznaczały, że czas najwyższy odstawić Carmen do kwatery Knock Outa.
- Musimy wracać na Nemesis. - oznajmił dziewczynie - Pan Wiaderko mnie wzywa.
- Pan Wiaderko?
- Nie zauważyłaś, że głowa Megatrona wygląda jak wiadro?
- Jakoś nie wpadłam na takie porównanie! - roześmiała się Carmen - Ale faktycznie coś w tym jest!
Smokescreen poprosił o most ziemny i po chwili oboje byli na Nemesis.
- Pewnie chcesz, żebym zawiózł cię do twojego zazdrośnika?
- Gdybyś był tak miły, nie miałabym nic przeciwko temu.
Autobot skierował się w stronę kwatery Knock Outa. Gdy dziewczyna wysiadła, transformował się.
- To dziękuję za przyjemnie spędzony czas! Mam nadzieję, że wkrótce znowu się przejedziemy?
- Szybkiej jazdy nigdy dość! - uśmiechnęła się do niego dziewczyna.
- To ja będę już leciał. Jestem bardzo ciekaw, czego chce ode mnie Wiadrogłowy!
- Przestań, bo jak znam życie przypomni mi się to, jak tylko go zobaczę! A powstrzymywanie śmiechu kiepsko mi wychodzi!
- Śmiech to zdrowie, więc nie żałuj sobie! - uśmiechnął się Smokescreen - No dobra, ja śmigam na audiencję do Zakutego Łba!
- Uważaj z wymyślaniem tych ksywek, bo nic, co dzieje się na tym statku, nie ujdzie uwadze Megatrona! - ostrzegła Carmen.
- Będę pamiętał! Narka!
Smokescreen oddalił się, a Carmen weszła do kwatery Knock Outa. To, co tam zobaczyła, sprawiło, że przeżyła prawdziwy szok. Medyk w najlepsze zabawiał się w łóżku z Arcee. Femme jęczała z rozkoszy, podczas gdy Knock Out wbijał się w nią gwałtownymi pchnięciami. W pewnej chwili botka spojrzała prosto na dziewczynę. Na jej twarzy Carmen dostrzegła triumfujący uśmieszek.
„To nie może być prawda! Niech to będzie jakiś popieprzony sen!" - krzyczała w duchu czując, jak jej serce rozpada się na milion małych kawałeczków.
Nie mogła tu dłużej zostać. Nie potrafiła patrzeć, jak jej ukochany zabawia się z inną. I to jeszcze z tą pierdoloną suką! Szok, niedowierzanie, ból, rozpacz i gniew jednocześnie owładnęły zdruzgotaną dziewczynę. Próbując powstrzymać łzy napływające jej do oczu, Carmen wybiegła z kwatery Knock Outa. Wyciągnęła komunikator i skontaktowała się z Breakdownem.
- Co tam mała?
- Czy mógłbyś podrzucić mnie do mojej kwatery?
- No jasne. A gdzie jesteś?
- Pod pokojem Knock Outa.
- Nie ma go u siebie?
- Jest, ale nie chcę go widzieć na oczy!
- Uuuu! Pokłóciliście się?
- Nie ważne. Nie chcę teraz o tym mówić. Po prostu zabierz mnie stąd jak najszybciej!
- Już jadę.
Czekając na Breakdowna, Carmen usiadła pod ścianą, podkuliła nogi pod brodę i ukryła w nich twarz. Jej ciałem wstrząsnął gwałtowny szloch, gdy usłyszała krzyk rozkoszy Arcee. Jak Knock Out mógł jej coś takiego zrobić? Dopiero co wyznawał jej miłość, a kiedy tylko nadarzyła się okazja, przeleciał tę skurwiałą sukę! To oznaczało definitywny koniec ich związku. Była taka szczęśliwa z tym draniem, wierzyła, że kocha ją tak samo, jak ona jego. Niestety, okazało się, że była dla niego wyłącznie zabawką, którą omamił pięknymi słówkami i urokiem osobistym. Jak ona mogła dać się tak podejść? Czemu mu uwierzyła? Jednak wszyscy faceci to świnie, bez względu na rasę!
Ze smutnych rozmyślań wyrwał ją warkot silnika. Po chwili zza zakrętu wyjechał Breakdown. Zatrzymał się naprzeciwko dziewczyny i otworzył drzwi. Carmen bez słowa wsiadła do środka i ruszyli.
- Carmen czemu płaczesz? Co się stało? - spytał Breakdown.
- Mówiłam ci, że nie chcę o tym mówić.
- Wyżal się, na pewno będzie ci po tym lżej.
- Lżej by mi było, gdybym nigdy nie spotkała tego debila!
- Aż tak ostro się poprztykaliście?
- Nie było żadnej kłótni!
- To co się stało?
- Knock Out zdradził mnie z tą zimną suką! - Carmen wybuchła głośnym płaczem.
- Co takiego? Nie wierzę!
- Widziałam na własne oczy, jak pieprzy się z nią w swojej kwaterze! To koniec! Nie chcę tego chuja widzieć więcej na oczy!
- To nie możliwe...
- Kurwa! Wiem, co widziałam!
- No już, uspokój się. Myślę, że na pewno da się to jakoś wytłumaczyć. - Breakdown zatrzymał się pod drzwiami kwatery Carmen.
Gdy dziewczyna wysiadła, transformował się do swojej mniejszej wersji.
- O z pewnością! Tym, że grę na kilka frontów ma w Energonie! - prychnęła Carmen odblokowując drzwi do swojego prywatnego kąta na Nemesis.
Weszła do środka, a Breakdown za nią. Iskra mu się krajała, gdy widział dziewczynę w takim stanie. Nie mógł pozwolić, aby w tej chwili była sama. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak bolesne są rozstania i wiedział, co w tej chwili przeżywa Carmen. Poszedł za nią do części sypialnej i usiadł obok niej na łóżku.
- Carmen ja wiem, co teraz czujesz. - zaczął, obejmując dziewczynę ramieniem - Chciałabyś się obudzić i stwierdzić, że to tylko jakiś koszmar.
- Tak. Ale niestety, to nie sen. Nakryłam ich na gorącym uczynku! Breakdown dlaczego on mi to zrobił? Myślałam, że naprawdę mnie kocha! - dziewczyna ponownie wybuchnęła płaczem.
- Bo kocha! Sam mi to powiedział. - mech przytulił dziewczynę, chcąc dodać jej otuchy - Jestem pewien, że wszystko da się jakoś wyjaśnić. Knock Outa nigdy nie interesowała Arcee. Tak kiedyś gdybaliśmy sobie, co by było, gdyby udało się wziąć ją jako jeńca. Zapytałem go, czy chciałby skorzystać z okazji i ją przelecieć. Powiedział mi wówczas, że nie jest dla niego ani trochę pociągająca i że by mu nie stanął.
- A jednak mu stanął!
- Tym bardziej mnie to zastanawia, czy był do końca świadomy, co robi. Pamiętasz w jaki podły sposób załatwił mnie Bulkhead?
- Myślisz, że Arcee zrobiła podobnie? - w sercu Carmen wykiełkowała nadzieja, że jednak Knock Out jej nie zdradził. A w każdym razie nie w psychicznym sensie.
- Ta opcja wydaje mi się bardzo prawdopodobna. Przypuszczam, że chciała się na tobie zemścić za to, że z premedytacją spoiłaś ją doprawionym Energonem, po którym zaczęła świrować. A że wiedziała, co najbardziej cię zaboli, uknuła jakiś chory plan, dzięki któremu chciała rozwalić związek twój i Knock Outa.
- To by miało sens! - Carmen była coraz bardziej przekonana, że Breakdown ma rację.
- Najlepiej będzie, jak od razu pójdziemy to sprawdzić. Jeśli Knock Out jest pod wpływem jakiejś chemii, z pewnością to zauważymy.
- Daj mi chwilę na doprowadzenie się do porządku. Nie chcę, żeby ta dwukołowa szmata widziała, że płakałam. Nie dam jej tej satysfakcji!
***
Arcee uśmiechała się w myślach na wspomnienie miny Carmen, gdy zobaczyła swojego ukochanego biorącego ją w swoje posiadanie. Chciała zapamiętać ten widok na zawsze! Mimo, że aby dokonać swojej zemsty, musiała oddać się Conowi, było warto! Ta mała zdzira pewnie wypłakuje sobie teraz oczy w samotności. Dobrze jej tak!
Dobry nastrój i gwałtowne pchnięcia medyka sprawiły, że botka zaczęła odczuwać coraz większą przyjemność. Nie dość, że dokonała swojej zemsty, to jeszcze zyska seksualną satysfakcję! Życie czasami jest piękne!
Po przyjemnym finale, zamierzała opuścić pokój medyka, ale on nadal był mocno pobudzony i nie chciał jej wypuścić. Widocznie trochę przesadziła z dawką leku. Widząc, że Knock Out próbuje ponownie w nią wejść, zaczęła mu się wyrywać.
- Dostałeś, co chciałeś, a teraz puszczaj mnie! - warknęła.
- Chcę więcej!
Arcee popatrzyła w jego przepełnione dziką żądzą optyki. Widać było, że w tej chwili interesuje go tylko jedno i nie odpuści, dopóki tego nie dostanie!
„Powinnam pomyśleć o tym wcześniej, że działanie leku nie ustanie tak szybko..." - pomyślała femme.
Nie miała jednak ochoty na kolejny numerek. Gorączkowo zaczęła się zastanawiać, jak wybrnąć z tej niekomfortowej sytuacji.
- Może teraz zamienimy się miejscami? - zaproponowała.
Knock Out puścił ją, a kiedy odsunął się na chwilę, błyskawicznie wykorzystała sytuację, zerwała się z łóżka i chwyciła paralizator, po czym poraziła prądem próbującego ją dopaść mecha.
- Nie znaczy nie napaleńcu! - prychnęła opuszczając kwaterę medyka. Na korytarzu natknęła się na Breakdowna i Carmen.
- Powiem ci, że nawet ci zazdroszczę! - botka posłała dziewczynie triumfujący uśmiech - Twój facet wie, jak zaspokoić kobietę!
- Lepiej powiedz, czym go naćpałaś, skoro połasił się na twoje wątpliwe wdzięki! - warknęła Carmen.
- Do niczego go nie zmuszałam! Sam chciał!
- Twój facet cię już nie zadowala, skoro lecisz do innych niedoruchana suko? Wsadź sobie na stałe wibrator, to może staniesz się bardziej znośna!
- Uważaj na słowa ty mała dziwko! - warknęła Arcee.
- I kto to mówi? Ja trzymam się jednego faceta, a nie daję wszystkim po kolei!
- Przegięłaś szmato! - Arcee transformowała rękę w blaster - Zaraz przysmażę ci tą niewyparzoną gębę!
Breakdown natychmiast zasłonił dziewczynę ręką, po czym zrobił krok w kierunku femme.
- Schowaj blaster, albo będziesz miała ze mną do czynienia! I nie będę zwracał uwagi na to, że jesteś kobietą! - zagroził.
- Nie zlęknę się ciebie bezmózgi osiłku!
- Daj spokój Break! Szkoda czasu na tę wredną zdzirę! - odezwała się Carmen - Chodźmy lepiej zobaczyć, co z Knock Outem.
Breakdown rzucił Arcee pogardliwe spojrzenie i wszedł do kwatery medyka. Mech leżał nieprzytomny na łóżku, a obok niego porzucony paralizator. Breakdown rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając śladów, które wskazywałyby na zastosowanie jakichś chemicznych substancji.
- Bingo! - schylił się, podnosząc z podłogi dwie strzykawki - Ciekaw jestem, co takiego Arcee podała Knock Outowi, ale to z łatwością sprawdzimy w laboratorium - postawił Carmen na łóżku, a sam pobrał próbkę Energonu medyka.
- A więc jednak go czymś naćpała!
- Wszystko na to wskazuje. Za chwilę dowiemy się, czym.
Wziął dziewczynę i podążył do laboratorium. Pobraną przed chwilą próbkę przelał do automatycznego analizatora, by oznaczyć jej skład chemiczny. Po krótkiej chwili na ekranie komputera pojawił się wynik. Ponieważ wzory przedstawione przez komputer nic nie mówiły Breakdownowi, wydał polecenie programowi, by określił działanie tajemniczych substancji. Chwilę potem miał już gotową odpowiedź.
- Tak, jak przypuszczałem. Arcee podała Knock Outowi silny środek uspokajający, który ma otępiające działanie i dodatkowo lek zwiększający libido. Po takiej mieszance nie był w stanie myśleć, ani kontrolować swojej żądzy. W tym przypadku nie ma mowy o zdradzie. Wątpię, czy w ogóle będzie coś z tego pamiętał. - Breakdown przedstawił dziewczynie wynik analizy.
- Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło. - westchnęła Carmen - Ale ta wredna zdzira zapłaci mi za to! I już nawet wiem jak! Zadarła z niewłaściwą osobą!
- Co chcesz zrobić? - zainteresował się Breakdown.
- Muszę pogadać z Darkfire'em!
- Dobrze kombinuję, że zamierzasz napuścić go na Arcee?
W odpowiedzi Carmen uśmiechnęła się diabolicznie.
- Nareszcie ten chory psychol na coś się przyda!
- Nie chciałbym mieć w tobie wroga, mała! - uśmiechnął się mech.
- Akurat ty jesteś moim przyjacielem! Nawet nie wiesz, jak jestem ci wdzięczna za to, że tak szybko skojarzyłeś pewne fakty! Uratowałeś nasz związek. Dziękuję!
- Cieszę się, że moje trudne doświadczenia komuś wyszły na dobre! Plan Arcee mógłby wypalić, gdybym na własnej karoserii nie przekonał się o potędze chemii.
- No to teraz pora na moją zemstę! Ta suka pożałuje, że ośmieliła się wejść mi w drogę! - Carmen skontaktowała się z bratem Knock Outa - Mógłbyś przyjść do laboratorium?
- Trochę dziwne miejsce na ostry seks, ale mnie to nie będzie przeszkadzać!
- Marz sobie dalej! Nie po to chcę się z tobą widzieć! - Już pierwsze słowa mecha sprawiły, że Carmen poczuła gniew.
Wiedziała jednak, że musi się opanować, bo potrzebowała pomocy tego zboczonego świrusa.
- Skoro tak, to nie będę się do ciebie fatygował! - padła odpowiedź.
- Przyjdź. Mam dla ciebie pewną propozycję. Nie pożałujesz!
- Zaintrygowałaś mnie tą propozycją. Ostatecznie mogę dowiedzieć się, czego ode mnie chcesz. - Darkfire rozłączył się, a chwilę potem był już w laboratorium.
Wydawał się nieco zdziwiony widząc Carmen w towarzystwie Breakdowna.
- Czyżbyś zdążyła wymienić mojego braciszka na... większy model? - spytał z uśmiechem.
- Nic z tych rzeczy!
- Wspomniałaś o jakiejś propozycji.
- Właściwie to prośba. Chciałabym, abyś odpowiednio zajął się Arcee. Jeśli łapiesz, co mam na myśli.
- Mam ją zgwałcić?
- Widzę, że się rozumiemy. Daj jej porządnie popalić. Dokładnie tak, jak odgrażałeś się na imprezie.
- Kusząca propozycja. Tylko powiedz mi, co ja będę z tego miał?
- Satysfakcję!
Darkfire zastanawiał się przez chwilę.
- To za mało. Zrobię, o co mnie prosisz, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Dasz mi się przelecieć.
- Zgoda!
- Carmen oszalałaś? - zdziwił się Breakdown.
- Spokojnie. Wiem, co robię. - szepnęła tak, że tylko on mógł ją usłyszeć.
- Coś za łatwo się zgodziłaś! Ty chyba coś kombinujesz! - Darkfire nie dał się nabrać.
- A może pragnę zemsty na tej wstrętnej zdzirze tak bardzo, że jestem gotowa na bardzo duże poświęcenie? Nie pomyślałeś o tym?
- W porządku. Umowa stoi! Wiedz tylko, że nie wywiniesz mi się!
- Nie mam takiego zamiaru. Tylko daj porządnie popalić tej szmacie!
- Z wielką przyjemnością! Możesz być pewna, że tego, co z nią zrobię, nie zapomni do końca życia!
***
Knock Out obudził się totalnie skołowany. Leżał na łóżku w swojej kwaterze, ale kompletnie nie pamiętał, jak się tam znalazł. Kojarzył jedynie, że po skończonym zabiegu wrócił do siebie, a potem nagle wspomnienia się urwały. Głowa pulsowała mu silnym bólem, zupełnie jakby brał udział w nielichej pijatyce. Jak to jednak możliwe, że kompletnie nic nie pamiętał?
- Nareszcie! Ileż można hibernować? - tuż obok siebie usłyszał głos Carmen.
Obrócił głowę i zobaczył leżącą obok niego dziewczynę.
- Iskierko co się stało? Jak ja się tu znalazłem?
- Nic nie pamiętasz?
- Kompletnie nic. Wiem tylko, że przyszedłem tutaj, gdy powiedziałaś mi o swoim wypadzie z tym autobockim szczawikiem. A potem urwał mi się film.
Carmen pokrótce streściła mu wydarzenia poprzedniego dnia. Słuchając jej, medyk był w kompletnym szoku. Był niezwykle wdzięczny Breakdownowi, że wpadł na pomysł, jak wytłumaczyć jego rzekomą zdradę. Całe szczęście, że Carmen skontaktowała się właśnie z nim! W przeciwnym razie nie wytłumaczyłby się dziewczynie, która nakryła go w łóżku z Arcee. Z drugiej strony nigdy nie podejrzewałby, że ta niepozorna dwukółka, opracuje tak chytry plan! Niewiele brakowało, a udałoby jej się rozwalić jego związek z Carmen. Cieszył się także z tego, że dziewczyna rozumiała, że działanie pod wpływem chemii nie ma nic wspólnego ze zdradą. Gdyby myślała bardziej zasadniczo, zapewne nie dałaby mu żadnych szans.
- Nawet nie wiesz Iskierko, jak bardzo się cieszę, że nie jesteś na mnie zła za zaistniałą sytuację... Ja naprawdę nie byłem niczego świadomy. Jeśli chcesz, dam się zbadać łączem psychokorowym, by dać ci dowód na to, że nawet w najmniejszym stopniu nie jestem zainteresowany Arcee.
- Nie musisz. Wierzę ci. A co do Arcee... poniesie srogą karę za to, że w tak perfidny sposób próbowała nas rozdzielić!
- Coś ty znowu wymyśliła?
- No cóż... myślę, że ta zimna suka na zawsze zapamięta wczasy na Nemesis. - na ustach Carmen pojawił się mściwy uśmieszek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top