22. Wyścig z czasem cz.1

Knock Out i Breakdown ostrożnie przemieszczali się korytarzami cybertrońskiego transportowca. Medyk uczulił przyjaciela, żeby starał się niczego nie dotykać i uważał pod nogi.

Bardzo szybko natknęli się na pierwsze zwłoki, a raczej endoszkielet leżący w pokaźnej kałuży Energonu, oleju i innych płynów znajdujących się w ciałach Cybertronian. Uważając, by niczego nie dotknąć, Knock Out przykucnął przy zwłokach, wyciągnął automatyczny zestaw do pobierania próbek, po czym zabrał się do pracy. Widząc w jakim stanie jest ciało, wysnuł swoją teorię, co zabiło podróżujące transportowcem mechy. Jeśli jego przypuszczenia się potwierdzą, Decepticony mogą znaleźć się w poważnych tarapatach.

- W czymś ci pomóc stary? - zaproponował Breakdown.

- Lepiej się do tego nie dotykaj. - odparł Knock Out pobierając próbki rozlanych cieczy.

- Masz jakieś podejrzenie co to za cholerstwo?

- Owszem i lepiej by było dla nas, gdybym się mylił.

- Jest aż tak źle?

- Na razie nie chcę wyciągać pochopnych wniosków. Najpierw muszę dowiedzieć się, czy mam rację. Myślę jednak, że na dziewięćdziesiąt procent wiem co zgasiło te Cony. - odparł Knock Out specjalnym chwytakiem próbując odciąć kawałek endoszkieletu.

Ku jego zdziwieniu fragment którego dotknął, rozsypał się w drobny pył.

- Podzielisz się swoją wiedzą?

- Podejrzewam wariozę.

- A co to takiego?

- Infekcja wywołana przez pasożyty zwane warionami.

- Taaa... Jakby coś mi to mówiło! Pamiętaj, że w przeciwieństwie do ciebie nie kończyłem medycyny. - westchnął Breakdown.

- Później przyjdzie czas na wyjaśnienia. Teraz muszę zbadać próbki. - Knock Out połączył się z centrum dowodzenia - Soundwave my już skończyliśmy. Przyślij nam most z łaski swojej.

Gdy wrócili na Nemesis, medyk natychmiast udał się do swojego laboratorium. Zachowując maksymalną ostrożność, wykonał preparaty z zabezpieczonego materiału i umieścił je pod mikroskopem. Gdy tylko zerknął w okular, od razu przekonał się, że jego przypuszczenia były trafne. W preparatach aż roiło się od prostokątnych nanobotów przypominających miniaturowe układy scalone.* Po obu ich bokach znajdowało się po osiem par odnóży, a maleńkie, kwadratowe główki zaopatrzone były w coś w rodzaju bardzo ostrych żuwaczek. Podręcznikowe wariony, w tej chwili pogrążone w stanie anabiozy.**

Knock Out postanowił czym prędzej powiadomić o tym odkryciu Megatrona. Nie mógł dopuścić do tego, żeby Vehicony miały kontakt z zainfekowanymi ciałami. Mało tego, musiał zarządzić kwarantannę dla Megatrona, Dreadwinga i Soundwave'a.

Natychmiast udał się do centrum dowodzenia, gdzie aktualnie przebywał lider Decepticonów. Na miejscu byli też Starscream, Soundwave i Breakdown.

- Lordzie Megatronie muszę zamienić z tobą parę słów. To ważne. - odezwał się Knock Out.

- O co chodzi?

- Właśnie skończyłem badać próbki pobrane na transportowcu. Wiem już co zgasiło jego załogę i nie jest to dla nas dobra wiadomość.

- Możesz mówić jaśniej? - zirytował się Megatron.

- Grozi nam epidemia wariozy.

- Kurwa Knock Out nikt z nas nie kończył medycyny! Mów po ludzku!

- Warioza to śmiertelna choroba wywołana przez pasożytnicze nanoboty zwane warionami. Do funkcjonowania nie potrzebują Energonu tak jak my. Żywią się Transformium i naszym CNA powodując powolny i bolesny rozkład ciała jeszcze za życia.

- Śmiertelna powiadasz? Ale chyba jest na nią jakieś lekarstwo? - spytał Megatron.

- Niestety nie. I to jest największy problem. Zarażenie wariozą to wyrok śmierci.

- A w jaki sposób można się tym cholerstwem zarazić? - chciał wiedzieć Starscream.

- Przez bezpośredni kontakt z zainfekowanym botem, bądź jego płynami. Wariony obecne w martwych ciałach znajdują się wprawdzie w stanie anabiozy, którą można by przyrównać do hibernacji, jednak są bardzo wyczulone na wydzielane przez nas ciepło. Gdy tylko je poczują, momentalnie się aktywują i wnikają do ciała żywiciela. Dostatek pożywienia sprawia, że zaczynają wytwarzać formy młodociane, które błyskawicznie dojrzewają.

Słuchając wywodu Knock Outa, Megatron wystraszył się nie na żarty. Przypomniał sobie, że będąc na transportowcu nieszczególnie uważał, gdzie stąpa i parę razy zdarzyło mu się wejść w rozlane po podłodze płyny. Soundwave i Dreadwing również mogli mieć z nimi kontakt. Miał nadzieję, że uśpione formy pasożytów nie zdążyły zareagować na ich ciepło. Ze zgrozą uświadomił sobie jeszcze jedną rzecz. Pierwsza, dziewięcioosobowa grupa Vehiconów rozpoczęła sprzątanie transportowca! Gdy Soundwave poinformował go, że Breakdown i Knock Out wrócili, natychmiast wydał odpowiedni rozkaz. Nie mógł dopuścić do tego, żeby klony wróciły na statek!

- Soundwave pod żadnym pozorem nie otwieraj mostu dla ekipy sprzątającej! - rozkazał.

- Wysłałeś Vehicony na transportowiec? - wystraszył się Knock Out.

- Powiedziałeś, że skończyliście, więc na co miałem czekać?

- Na wyniki badań! - medyk złapał się za głowę. - Te klony możemy już spisać na straty!

Megatron podszedł niebezpiecznie blisko do czerwonego mecha i wbił w niego swoje gniewne spojrzenie.

- Dlaczego nie uprzedziłeś, żeby wstrzymać się od działania?

- Bo nie przyszło mi do głowy, że tak się pospieszysz mój panie! Byłem pewien, że najpierw będziesz chciał wiedzieć, jaka była przyczyna śmierci załogi! - bronił się Knock Out. - W żadnym wypadku nie możemy ruszać tych zainfekowanych szczątków, bo skończymy jak tamte Cony! Musimy przenieść zapasy Energonu na Nemezis, najlepiej bezpośrednio mostem ziemnym, a sam transportowiec spalić na popiół.

- Soundwave przekaż ekipie porządkowej, że mają zostawić ciała na transportowcu! I niech na nim pozostaną do odwołania.

- Chcesz ich poświęcić Lordzie Megatronie? - spytał Breakdown - To przecież członkowie twojej armii!

- Nie mam innego wyjścia. Tych dziesięć klonów może zarazić nas wszystkich!

- Nie mamy przecież pewności, że są zainfekowani!

- Nie mamy też pewności, że nie są! A ja nie zamierzam ryzykować.

- W takim razie można im urządzić coś w rodzaju kwarantanny. Niech przeczekają na Ziemi. Jeśli nie wystąpią u nich objawy zakażenia, będą mogli wrócić na Nemesis. - podsunął pomysł Breakdown.

- To całkiem niegłupi pomysł! Tak właśnie zrobimy! Znajdziesz dla nich jakieś bezpieczne miejsce. Knock Out jak szybko pojawiają się pierwsze objawy tej...

- Wariozy. - podsunął medyk - To zależy ile osobników wniknie do ciała bota. Okres inkubacji, czyli bezobjawowego rozwijania się choroby może trwać od trzech do pięciu dni. Potem pojawiają się pierwsze objawy takie jak poczucie ogólnego rozbicia i osłabienie spowodowane utratą Energonu z naruszonych przez wariony przewodów. Ponieważ pasożyty namnażają się w błyskawicznym tempie, postęp choroby również jest bardzo szybki. Pojawiają się zmiany na karoserii do złudzenia przypominające korozję, pacjent zaczyna również odczuwać ból. Uszkodzenia czujników odpowiedzialnych za regulację temperatury powodują jej gwałtowne zmiany, co skutkuje niestabilnym działaniem podzespołów. Mogą pojawić się niekontrolowane drgawki lub paraliż. Postępująca degeneracja układów prowadzi do masywnej utraty Energonu, aż w końcu z braku energii procesor przestaje działać. Gdy wariony niszczą Komorę Iskry, następuje natychmiastowy zgon.

Słuchając wywodu Knock Outa, Megatron był coraz bardziej przerażony, choć niczego nie dawał po sobie poznać. Co na Unicrona podkusiło go, żeby sprawdzać ten cholerny transportowiec? Owszem, znalazł tam to, na czym mu zależało, ale jeśli będzie martwy, to na co mu Mroczny Energon? Minęły ponad dwie doby, odkąd pierwszy raz zetknął się z ciałami i jak dotąd czuł się dobrze. Miał ogromną nadzieję, że tak pozostanie.

- Jest jeszcze jedna sprawa mój panie. - z nieprzyjemnych rozmyślań wyrwał go Knock Out - Ponieważ ty, Dreadwing i Soundwave naraziliście się na ekspozycję, powinniście poddać się kwarantannie.

- Co takiego? - warknął Megatron - Wybij to sobie z procesora!

- Możecie rozsiewać to świństwo, choć nie zdajecie sobie z tego sprawy! Wtedy zgaśniemy wszyscy!

- Nie! Nie zgaśniemy, bo opracujesz skuteczne lekarstwo!

- Ja?

- Masz próbki do badań, laboratorium wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt i - taką mam przynajmniej nadzieję - potrafisz używać procesora. W razie potrzeby możesz poprosić o pomoc Shockwave'a.

- Lordzie Megatronie pokolenia tęgich umysłów nie zdołały stworzyć skutecznego lekarstwa na te pasożyty!

- Więc dokonasz niemożliwego! Bierz się do roboty! Oczekuję efektów!

- Jak każesz mój panie.

Knock Out skłonił się przed Megatronem i wyszedł z centrum dowodzenia. Breakdown poszedł w ślady przyjaciela.

- To cię Megs załatwił! - roześmiał się potężny mech, gdy znaleźli się w laboratorium.

- To nie jest śmieszne stary! - warknął Knock Out - Jak mam opracować lekarstwo, skoro najpotężniejsze umysły nie umiały tego dokonać?

- Musisz porządnie ruszyć procesorem! A jak ci się uda, zapiszesz się w kartach naszej historii!

- Pomożesz mi w badaniach?

- Jasne. Możesz na mnie liczyć. - Breakdown zerknął w okular mikroskopu - To jest to śmiertelnie groźne świństwo?

- W rzeczy samej.

- Takie maleństwa... Kto by pomyślał...

- Muszę pomyśleć w spokoju Break. Przejadę się.

- Do domu Carmen, co? - uśmiechnął się Breakdown.

- Nie, przy niej nie myślałbym o tym, o czym powinienem. - westchnął Knock Out - Poza tym niech porządnie wypocznie. Przeżyła dziś wystarczająco dużo stresu. Gdyby Megatron o mnie pytał, powiedz, że zbieram próbki ziemskich bakterii.

- A jak spyta mnie po co?

- Nie powiedziałem ci.

- W porządku. Możesz być spokojny.

Knock Out poprosił Soundwave'a o most i w trybie pojazdu wyjechał na ulice w okolicy Jasper. Przez jakiś czas pędził przed siebie, próbując jakoś uporządkować znane mu fakty odnośnie warionów i rozmyślając jaki mógłby być mechanizm działania leku. W końcu wjechał na wysoki klif i transformował się w robota. Usiadł na jego skraju i obserwował wschód słońca. Pomimo lęku wysokości uwielbiał przebywać w miejscach, z których roztaczał się widok na dużą przestrzeń. Jego fobia objawiała się dopiero wtedy, gdy nie miał gruntu pod stopami.

Podziwiając rozciągający się przed nim widok, próbował ułożyć sobie w głowie jakiś plan działania. Najpierw będzie musiał aktywować wariony. W tym celu zamierzał skropić zawierającą je zawiesiną jakąś część zapasową i wsadzić ją w szczelnym pojemniku do cieplarki nastawionej na 50*C - tyle bowiem wynosiła optymalna temperatura ciał Cybertronian. Potem po kolei sprawdzi, jaki wpływ na pasożyty mają rozmaite czynniki fizyczne i chemiczne. Miał nadzieję, że znajdzie wśród nich jakiś faktor szkodliwy dla warionów. Jeśli nie, będzie musiał zagłębić się w ich biomechanikę i spróbować jakoś zakłócić prawidłowe funkcjonowanie podzespołów pasożytów. Była to jednak długa i żmudna praca, a jeśli Megatron, Soundwave, Dreadwing czy Vehicony ulegli zakażeniu, to nie starczy mu czasu na opracowanie lekarstwa. Że też Megatron musiał natknąć się na ten przeklęty transportowiec!

Mając już opracowany plan działania, Knock Out postanowił wrócić na Nemesis. Perspektywa zapisania się w kartach historii jako wynalazca leku na wywołującą przerażenie chorobę była niezwykle kusząca. Miał nadzieję, że nagle wpadnie na jakiś genialny pomysł, który nikomu wcześniej nie przyszedł do procesora. Wiedział, że naukowcy zazwyczaj szukają bardzo skomplikowanych rozwiązań, podczas gdy często okazuje się, że najbardziej skuteczne są te najprostsze. Tyle, że rzadko kiedy są brane pod uwagę. Nakazując sobie myśleć prostymi kategoriami, poprosił Soundwave'a o most.

Transportowiec

- Na Unicrona! Jak my mamy przetransportować te szczątki na ziemię? Rozpadają się przy lekkim dotyku! - jeden z Vehiconów wyznaczonych do uprzątnięcia transportowca z niesmakiem wytarł o ścianę ubabrane ręce.

- Jakaś szufla by się nam przydała!

- I ścierki! Dlaczego nikt nas nie uprzedził, że te ciała są praktycznie w stanie płynnym?

- To się nazywa brudna robota!

Nagle z dowodzącym grupą Conem skontaktował się Soundwave.

~ VC 878 wasza misja jest odwołana. Zostawcie ciała na transportowcu. I nie ruszajcie się z niego do odwołania. To rozkaz Lorda Megatrona!

- Zrozumiałem.

- Co jest Exon? - pozostałe klony były ciekawe, jaki rozkaz otrzymał.

- Dobra nasza chłopaki! Nie musimy tu sprzątać!

- Świetnie! Jak tylko wrócimy na Nemesis, od razu idę do łaźni! Cały jestem ubabrany w tym świństwie!

- Nie ciesz się tak Dusty, bo nie wracamy na statek. Mamy tu zostać do odwołania.

- Że co? Po jaką cholerę?

- Tego mi niestety nie wyjaśniono.

- Może mamy strzec zapasów Energonu? - poddał pomysł kolejny klon.

- Nie sądzisz Sean, że wtedy wydano by nam jasne dyspozycje? A Soundwave kazał nam tu zostać do odwołania. Powiedział tylko, że to rozkaz Lorda Megatrona. Nic więcej.

- Nie podoba mi się to.

- Kyle tobie nigdy nic się nie podoba! - stwierdził Sean.

- Gdybyście ruszyli procesorami, zdalibyście sobie sprawę z tego, że coś tu jest mocno nie w porządku!

- Niby w jakim sensie?

- Najpierw każą nam tu sprzątać, a po chwili wycofują się z tej decyzji. Sami widzicie w jakim stanie są te ciała. Najpewniej wynika to z działania jakiegoś wirusa. A skoro zabronili nam wracać, to znaczy, że ten wirus musi być nadal aktywny i najprawdopodobniej zostaliśmy zainfekowani!

- Ty i te twoje teorie spiskowe!

- Niestety Jake... Obawiam się, że on ma rację. - poparł Kyle'a Exon - Słyszałem, że Knock Out miał pobierać próbki do badań. Pewnie wiedzą już, jaka była przyczyna zgaśnięcia załogi. I nie chcą, by to coś rozprzestrzeniło się na Nemesis.

- Więc zostawią nas na pastwę losu w tej latającej trumnie? - oburzył się Dusty.

- Na to wygląda.

- To po jaką cholerę Megatron trzyma Knock Outa? Dla ozdoby? Po co nam medyk, który umie się tylko polerować?

- Nawet tego dobrze nie potrafi. Zazwyczaj to Breakdown dba o jego nieskazitelny wygląd. - wtrącił Sean

- Mam to gdzieś! Nie dam się poświęcić!

- A może po prostu na tę zarazę nie ma lekarstwa? - odezwał się Exon.

- To po jaką cholerę nas tu w ogóle wysyłali? Na pewną śmierć?

- Pewnie jeszcze nie wiedzieli z czym mają do czynienia.

- Ja pierdolę! Exon łącz się z centrum dowodzenia! Niech natychmiast przyślą nam most! - krzyknął Dusty.

- Nie będę dyskutował z rozkazami Megatrona!

- Wpuścił nas na minę, a ty jesteś taki spokojny?

- Jeśli coś złapaliśmy, to i tak już za późno. Nie cofniemy czasu.

Nagle w korytarzu pojawił się most ziemny.

- A jednak wracamy! - ucieszył się Sean i bez zastanowienia wbiegł w otwarty portal.

Gdy zobaczył wyłaniającą się z jasności postać potężnego mecha, było już za późno, by dał radę wyhamować i z impetem grzmotnął o Breakdowna.

- A ty dokąd się wybierasz, co? - wielki bot odsunął go od siebie.

Ze zgrozą uświadomił sobie, że Vehicon upaprał go skażonymi płynami, w których był cały wymazany.

"To koniec! Już po mnie..." - pomyślał.

W jednej chwili ogarnęła go wściekłość za skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie Cona. Megatron wyraźnie rozkazał pozostać na transportowcu, a ten jakby nigdy nic włazi sobie do otwartego portalu!

- Wracaj skąd przyszedłeś! - warknął brutalnie popychając go do tyłu.

- Breakdown no co ty!

- Już!

Gdy znaleźli się z powrotem na pokładzie transportowca, portal zamknął się za nimi.

- Co się dzieje Breakdown? - spytał Exon - Czemu Megatron nie pozwala nam wracać na Nemesis?

- Ze względu na nieuleczalną zarazę. Nie chce, by rozniosła się po statku.

- Mówiłem? - krzyknął Kyle - To co? Jesteśmy j e s z c z e żywymi trupami? - zaakcentował słowo jeszcze.

- Nie koniecznie. Knock Out próbuje opracować skuteczne lekarstwo.

- No to już po nas!

- Trochę wiary w naszego medyka! Może i czasami udaje idiotę, ale kiedy jest taka potrzeba, potrafi ruszyć procesorem! - bronił przyjaciela Breakdown.

"Mam nadzieję, że i w tym przypadku tak będzie." - pomyślał.

- I do czasu ewentualnego wynalezienia lekarstwa mamy siedzieć w tym latającym grobowcu? - warknął Dusty.

- Transportowiec zostanie zniszczony. A wy tymczasowo przeniesiecie się na Ziemię.

- Jak mogliście wysłać nas na pewną śmierć?

- Megatron za bardzo się pospieszył. Jego błąd.

- Który my przypłacimy życiem!

- Nic jeszcze nie jest przesądzone. Musimy być dobrej myśli.

- My?

- Po zderzeniu z Seanem prawdopodobnie też jestem zarażony. Niewykluczone, że Megatron, Soundwave i Dreadwing również mogli złapać to świństwo przeczesując transportowiec. - wyjaśnił Breakdown, po czym poprosił o most.

Po chwili razem z Vehiconami stali w ogromnej hali o blaszanych ścianach. Pod nimi stało dziesięć łóżek przeniesionych z kwater Conów, a pośrodku stała piramida ułożona z kostek Energonu. W jednym z kątów stała prowizorycznie zmontowana kabina prysznica.

- Spędzicie tu kilka dni. Jeśli nic się nie będzie działo, wrócicie z powrotem na Nemesis. - Breakdown skontaktował się z Knock Outem - Jesteś już z powrotem na statku?

- Tak. A ty gdzie jesteś?

- W tymczasowej siedzibie Vehiconów. Mógłbyś mi tu podesłać łóżko?

- Niby po co?

- Miałem eee... mały wypadek. Zatrzymał się na mnie ubabrany w płynach Sean. Więc najprawdopodobniej też jestem zarażony.

- Breakdown! - w głosie Knock Outa słychać było zdenerwowanie wymieszane z troską - Po jaką cholerę żeś się tam w ogóle pchał?

- Żeby zaprowadzić ich do tymczasowej kwatery.

- Soundwave nie mógł wysłać im mostu ziemnego?

- Chciałem im wyjaśnić, co się dzieje.

- No to wyjaśniłeś! Stary! Dobrze wiesz, że na to nie ma lekarstwa!

- Jeszcze nie! Wierzę, że uda ci się je opracować. Jesteś naszą jedyną nadzieją.

- Pięknie, kurwa, pięknie! - na chwilę w komunikatorze zapadła cisza.

- Knock Out jesteś tam jeszcze?

- Jestem. Posłuchaj. Musisz jak najszybciej zmyć z siebie te skażone płyny. Najlepiej w lodowatej wodzie! I opuść tę wylęgarnię warionów! Jest cień szansy, że nic nie złapałeś! Przekaż Conom, żeby też się umyły!

- Dobra, zrozumiałem.

Breakdown rozłączył się i zastosował do poleceń Knock Outa. Następnie udał się na przejażdżkę by choć trochę ukoić skołatane nerwy. Bał się. Po raz pierwszy od bardzo dawna. Nie czuł strachu nawet ruszając do boju z przeważającymi siłami wroga. A teraz obawia się czegoś, czego nawet nie może zobaczyć! Była w tym jakaś ironia losu. On, olbrzymi robot, może zostać zgaszony przez mikroskopijne pasożyty! Nie chciał umierać, a przynajmniej nie w ten sposób!

"O Primusie! Zlituj się nade mną i pozwól mi zgasnąć w boju!" - pomyślał Breakdown, po czym poprosił Soundwave'a o most.

***

Carmen obudziła się około pierwszej. Knock Outa jeszcze nie było, domyśliła się więc, że pewnie nadal bada próbki pobrane z transportowca. Ponieważ nadal nie miała własnego komunikatora, nie miała możliwości się z nim skontaktować. Musiała czekać, aż sam się odezwie. Nie spiesząc się dokonała porannej - choć w jej przypadku raczej popołudniowej - toalety i zjadła śniadanie. Zadzwoniła również do rodziców, by dowiedzieć się, jak mijają im wakacje i zapewnić, że u niej wszystko dobrze. Około trzeciej przyjechała dostawa zamówionych poprzedniego dnia rzeczy, więc kolejne pół godziny dziewczyna zajęta była kierowaniem ekipą dostawczą. Dopiero gdy wszystko było wniesione do domu, dziewczyna zdała sobie sprawę z ogromu zakupów. W salonie praktycznie nie dało się ruszyć. Okazało się, że Knock Out nie poprzestał tylko na pościeli, ale kupił cztery duże łóżka. Carmen domyśliła się, że czwarte to prezent dla Megatrona. Jeszcze przy niej medyk zastanawiał się, czy nie zrobić niespodzianki lordowi Decepticonów.

Nagle w salonie pojawił się rozświetlony barwami zorzy polarnej portal, z którego wyszedł Breakdown. Carmen zdziwiła się widząc go zamiast Knock Outa, ale uznała, że widocznie medyk jest zbyt pochłonięty pracą, by po nią przyjść.

- Cześć Carmen. - przywitał ją - A co tu taki bałagan?

- Hejka Break! Właśnie dostarczono wasze zamówienie.

- A... No tak. Zapomniałem... - Breakdown zaczął przeciskać się pomiędzy łóżkami i pudłami porozstawianymi po pokoju.

Dziewczyna od razu zauważyła, że jest jakiś przygnębiony.

- Break czy coś się stało?

- Szkoda gadać... To zdecydowanie nie jest mój dzień.

- Ej! Wiesz, że mnie możesz powiedzieć! - zachęcała go Carmen.

- To wyrko... Najprawdopodobniej nigdy z niego nie skorzystam... - westchnął siadając na kanapie.

- Nie bardzo rozumiem, ale nie podoba mi się ten ton. - Carmen usiadła obok niego i delikatnie pogładziła po ramieniu - Co się dzieje Breakdown?

Masywny mech westchnął, po czym opowiedział jej o warionach, a także o tym, że najprawdopodobniej jest zarażony i zgaśnie, jeśli Knock Out w kilka dni nie opracuje skutecznego lekarstwa.

- Ale nie masz pewności, że jesteś zarażony? - spytała, gdy skończył.

- Nie, ale prawdopodobieństwo jest duże.

- Wiem, że łatwo mi tak mówić, bo to nie dotyczy mnie samej, ale musisz myśleć pozytywnie! Nic nie jest przesądzone, a nawet jeśli się zaraziłeś, to Knock Out ma kilka dni na badania. Dysponuje świetnie wyposażonym laboratorium z niezwykle zaawansowanym sprzętem, więc są duże szanse, że coś wymyśli! Poza tym ma silną motywację do pracy! Jestem pewna, że zrobi wszystko, by cię uratować! I wiesz co? Ja mu pomogę!

- Ty maleńka? - zdziwił się masywny mech - A znasz się na cybertrońskiej biologii?

- Nie, ale znam się na ziemskiej. A pewne mechanizmy funkcjonowania na pewno są uniwersalne. Poza tym studiuję biotechnologię, więc może wpadnę na jakiś pomysł, który Knock Outowi nie przyszedłby do procesora. Warto byłoby też zaangażować Shockwave'a. Z doświadczenia wiem, że połączenie różnych dziedzin daje nieraz zaskakujące rezultaty!

- Megatron też zasugerował takie rozwiązanie. On również może być zarażony. Podobnie jak Soundwave i Dreadwing.

- A to się porobiło! No dobra Break. Szkoda czasu! Trzeba pomóc Knock Outowi w pracy nad lekarstwem! Aha i jeszcze jedno. Na przyszłość, zanim otworzycie portal w moim salonie, raczcie łaskawie się ze mną skontaktować. Niewiele brakowało, a zobaczyłaby go ekipa wypakowująca zakupy!

- W sumie o tym nie pomyślałem, ale okej. W przyszłości upewnię się, że teren jest czysty.

W centrum dowodzenia byli tylko Soundwave i kilka Vehiconów.

- A gdzie Dreadwing i Megatron? - zainteresowała się Carmen.

- Nadzorują przeładunek Energonu z transportowca. Ze względu na obecność warionów, Knock Out zalecił zniszczyć statek, żeby nie dopuścić do rozwoju epidemii.

W laboratorium zastali medyka oglądającego preparaty pod mikroskopem.

- Przyprowadziłem ci gościa. - odezwał się Breakdown.

Knock Out spojrzał w ich kierunku i uśmiechnął się do Carmen.

- Cześć iskierko! Niestety nie mogę spędzić z tobą czasu. Mam bardzo pilne zadanie do wykonania.

- Wiem. I przyszłam ci pomóc. Może moja wiedza z zakresu biologii i chemii na coś się przyda! A ponieważ goni nas czas, proponowałabym ci zaprosić do współpracy Shockwave'a.

- Nie chciałabym się z nim dzielić sukcesem. - westchnął Knock Out.

- Nie sądzisz, że życie przyjaciela jest ważniejsze niż twoje wybujałe ambicje?

- Masz rację Carmen. W sumie sam nie posunąłem się zbyt daleko w badaniach... - Knock Out skontaktował się z Shockwave'em i poprosił go o przyjście do swojego laboratorium.

- Słuszna decyzja! Gdy będziecie działać razem, szanse na opracowanie lekarstwa znacznie wzrosną!

- Obyś się nie myliła... - westchnął mech patrząc na Breakdowna - Naprawdę chcę cię uratować stary!

- Wiem Knock Out.

Gdy do laboratorium wszedł Shockwave, medyk szybko nakreślił mu sytuację w jakiej się znajdują i poprosił go o pomoc.

- A co z moimi badaniami? - spytał naukowiec.

- Będą musiały poczekać. Opracowanie leku to dla nas sprawa priorytetowa. Sam Megatron zasugerował mi, abym włączył cię do projektu.

- W takim razie raportuj. Co do tej pory zrobiłeś i jaki masz plan działania? Jeśli w ogóle jakiś masz.

Knock Out wyjaśnił, co udało mu się zrobić i jakie testy dotychczas przeprowadził. Tak jak sobie wcześniej zaplanował, rozpoczął od badania wpływu rozmaitych czynników fizycznych na wariony. Przetestował już działanie wibracji, silnego pola magnetycznego i różnego rodzaju promieniowania. Okazało się, że promieniowanie mikrofalowe powoduje rozpad CNA, co w konsekwencji zabija pasożyty. Niestety, nie mógł tego zastosować na botach, ponieważ wystawienie ich na działanie mikrofal miało by dla nich równie zabójczy skutek. Kolejną fazą testów było sprawdzenie wpływu czynników chemicznych.

- Istotą działania chemii jest wpływ na metabolizm. Wiesz jak funkcjonują wariony? - spytała Carmen.

- Tak mniej więcej, ale mam fachową literaturę. Możesz sobie ją przestudiować. - Knock Out sięgnął po datapada, wyszukał odpowiedni plik i dostosował urządzenie do wielkości dziewczyny - Proszę. Delektuj się tą jakże pasjonującą lekturą!

Carmen wzięła datapada, usiadła na blacie i zaczęła czytać. Knock Out i Shockwave zaś zaczęli robić listę substancji, które mogłyby potencjalnie zaszkodzić warionom. W pewnym momencie do laboratorium wszedł Megatron.

- Widzę, że posłuchałeś mojej sugestii i zaprosiłeś do współpracy Shockwave'a. Bardzo dobrze. - pochwalił medyka - Jak idą badania?

- Na razie jesteśmy w fazie wstępnej. - odparł Knock Out - A jak ty się czujesz Lordzie Megatronie?

- W porządku. Nie zauważyłem żadnego z wymienionych przez ciebie objawów. Soundwave i Dreadwing też czują się dobrze, ale to nie znaczy, że masz się nie starać!

- Oczywiście! Tym bardziej, że Breakdown może być zarażony. Prawdopodobieństwo jest spore, bo miał bezpośredni kontakt z zakażonymi płynami.

- Z ciebie to faktycznie jest pocieszyciel! - wtrącił masywny mech.

- Breakdown jakim trzeba być debilem, żeby po tym co się dowiedziałeś, nie zachować maksymalnej ostrożności! - warknął Megatron.

- To był wypadek. Wpadł na mnie jeden z ubabranych Vehiconów!

- W takim razie twój partner ma dodatkową motywację do pracy! - wzrok Megatrona zatrzymał się na Carmen - A ty nie powinnaś być u siebie? Byłoby lepiej, żeby Knock Out całą swoją energię włożył w pracę!

- Wypraszam sobie jakieś insynuacje Megatronie! - odparła dziewczyna nie odrywając wzroku od datapada - A poza tym, staram się pomóc w opracowaniu lekarstwa!

- Ty? - zdziwił się lider - A co ty możesz wiedzieć o warionach?

- Właśnie uzupełniam swoją wiedzę. I próbuję coś wymyślić. Poza tym nie chcę nic mówić, ale w tej chwili to ty nas rozpraszasz wielki M.

- Dajesz mi do zrozumienia, że mam wyjść? - nie dowierzał lider.

- Bylibyśmy bardzo wdzięczni. - uśmiechnęła się Carmen - Presja nie sprzyja procesom twórczym.

- Nie wiem jakim cudem ci na tyle pozwalam... - mruknął Megatron wolnym krokiem podążając do wyjścia - Kontynuujcie pracę! Chcę widzieć szybkie efekty!

- Kompletny brak instynktu samozachowawczego. - podsumował Shockwave uważnie przyglądając się dziewczynie.

- Jak ty to robisz, że Megatron się na ciebie nie drze? - zdziwił się Breakdown - Gdyby ktoś z nas się na coś takiego odważył, przypuszczam, że na porządnym opierdolu by się nie skończyło!

- Po prostu nie daję sobie wejść na głowę. Gdybyście wy od początku nie dali mu się tak podporządkować, pewnie inaczej by was traktował.

- Ja i tak robię co mi się podoba. - uśmiechnął się Knock Out - Stwarzam tylko pozory posłuszeństwa dla świętego spokoju i dobra mojego lakieru.

- Wmawiaj to sobie stary! Wystarczy, że Megatron porządnie cię opieprzy i od razu chodzisz jak po sznureczku! - roześmiał się Breakdown, dając medykowi przyjacielskiego kuksańca w ramię.

Knock Out spiorunował przyjaciela wzrokiem.

- Breakdown radzę ci zacząć panować nad odruchami, bo gdy wystąpią u ciebie pierwsze objawy choroby, zaczniesz zarażać. A nie chcieliśmy tutaj epidemii wariozy.

- Dzięki za słowa otuchy. - westchnął Breakdown - Czyli jednak spisałeś mnie na straty?

- Przestań Break! - wtrąciła się Carmen - Nikt nikogo nie spisuje na straty! Opracujemy lekarstwo! Prawda chłopcy?

- Na pewno będziemy próbować. - odparł Knock Out.

- Czas nas goni. Lepiej skończmy te bezowocne rozmowy i bierzmy się ostro do pracy. - odezwał się Shockwave.

Razem z Knock Outem wrócili do planowania dalszych badań z użyciem rozmaitych substancji chemicznych, Carmen natomiast z powrotem zagłębiła się w lekturze. Breakdown, który czuł się jak piąte koło u wozu, postanowił wybrać się na przejażdżkę. Jeśli w najbliższym czasie miałby zgasnąć, to chciał jeszcze nacieszyć się pięknem świata, poczuć pęd powietrza owiewający jego karoserię... Zdał sobie sprawę, że dopiero stając w obliczu nieuchronnego końca, zaczyna się doceniać drobne przyjemności takie jak śpiew ptaków, piękno zachodzącego słońca, uczucie wyzwolenia towarzyszące szybkiej jeździe... Tak bardzo pragnął móc się tym cieszyć jeszcze przez długi czas.

"Knock Out mam nadzieję, że uda ci się nas wszystkich ocalić." - pomyślał podziwiając rozciągający się przed nim, górzysty krajobraz.

**********************************************************************

* Układy scalone mogą mieć różne kształty, ale wymyślone przeze mnie wariony wyglądają mniej więcej jak te:

** Anabioza to przejściowy stan krańcowego obniżenia funkcji życiowych organizmu, w odpowiedzi na wystąpienie niekorzystnych warunków środowiskowych.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top