17. Powrót Megatrona (18+)



Breakdown zanieś Starscream'a do zatoki medycznej i wróć po Carmen. – zarządził Knock Out, gdy znaleźli się w centrum dowodzenia.

- Robi się.

Medyk nie chciał się transformować z nieprzytomną dziewczyną w środku, by nie narazić jej na dodatkowe wstrząsy. Nie miał pojęcia czy ładunek, którym oberwała nie wyrządził jej jakiejś większej szkody. Miał nadzieję, że Carmen wkrótce odzyska przytomność. Jeśli przez tych cholernych węglowców stało jej się coś złego, to już on dopilnuje, żeby gorzko tego pożałowali! Gdy Breakdown wrócił, delikatnie wziął dziewczynę do ręki, a Knock Out transformował się.

- Połóż Carmen w izolatce i zostań tam z nią. – poprosił.

- A ty?

- Muszę zamienić parę słów z Soundwave'em.

Breakdown wyszedł, Knock Out natomiast podszedł do wysokiego bota, który zupełnie nie zwracając uwagi na otoczenie, pochłonięty był pracą.

- Soundwave jak nas znaleźliście?

Ciemnogranatowy bot odwrócił się w stronę medyka i wskazał na drona spoczywającego na jego klatce piersiowej.

- Zawsze uważałem cię za pracoholika, ale po dzisiejszej akcji cieszę się, że mamy w drużynie kogoś takiego jak ty. – uśmiechnął się do niego Knock Out – Dziękuję, że nie zostawiłeś nas na pastwę tych węglowców. Gdybyś nie przysłał wsparcia, Primus jeden wie, jak to wszystko by się skończyło.

~ Drobiazg.

- Musimy doprowadzić sprawę do końca. Przenieś Nemesis nad bazę MECH-u. Pokażemy tym węglowcom potęgę Decepticonów!

Soundwave tylko skinął głową i odwrócił się do pulpitu sterującego. Knock Out tymczasem zwrócił się do obecnych w centrum dowodzenia Vehiconów.

- Aktywować nasze działo neutronowe i zrównać z ziemią oznaczony przez Soundwave'a cel! Jeśli w jego pobliżu będą węglowcy, nie miejcie nad nimi litości!

- Tak jest Lordzie Knock Out!

- Soundwave jak skończycie, zrób sobie wreszcie wolne. Zasłużyłeś na odpoczynek.

~ Praca to odpoczynek. – odparł Soundwave

- Skoro tak twierdzisz? – Knock Out przewrócił optykami - Nie będę cię uszczęśliwiał na siłę, ale pamiętaj, że dobrze jest czasem dać odpocząć podzespołom.

~ Zapamiętam.

Medyk opuścił centrum dowodzenia i skierował się do swojej pracowni. Pod zatoką medyczną czekały już na niego ranne Vehicony biorące udział w misji ratunkowej. Na szczęście stan żadnego z nich nie zagrażał zgaśnięciem Iskry.

- Za chwilę się wami zajmę. – oznajmił Knock Out i wszedł do sali zabiegowej.

- Jak długo jeszcze mam tu leżeć unieruchomiony? – przywitał go Darkfire.

- Tak długo, jak będę chciał! – odparł medyk podchodząc do nieprzytomnego Starscream'a.

Po sprawdzeniu jego stanu ogólnego nie stwierdził żadnych uszkodzeń. Trzeba było po prostu poczekać aż Seeker się ocknie. Następnie skierował swoje kroki do izolatki. W środku Breakdown próbował ocucić Carmen delikatnym poklepywaniem po twarzy.

- Nie reaguje. – odezwał się widząc Knock Out'a.

Poważnie zaniepokojony bot pochylił się nad dziewczyną.

- Carmen! Iskierko słyszysz mnie? – odezwał się kontynuując poklepywanie – No dalej słoneczko! Budzimy się!

Nadal żadnej reakcji.

- Może powinieneś zawieść ją do szpitala?

- Tylko ciekawe jak dostarczyłbym ją na izbę przyjęć? Wjechałbym głównym wejściem? Breakdown pomyśl czasem, zanim coś powiesz! To naprawdę nie boli! – warknął medyk.

Bardzo martwił go fakt, że Carmen nie odzyskuje przytomności, co wywołało u niego również rozdrażnienie.

- Tak się składa mądralo, że właśnie pomyślałem! Mógłby nam pomóc najstarszy pupilek Autobotów. Carmen na pewno ma do niego numer! – odparł nieco urażony Breakdown

- Nie fatygujcie go... – usłyszeli głos dziewczyny.

Otworzyła oczy i powoli usiadła na łóżku.

- Knock Out naprawdę! Jesteś teraz głównodowodzącym i mógłbyś wreszcie coś zrobić z tą klimatyzacją! – westchnęła obejmując dłońmi zmarznięte ramiona.

- Znaczy się, wszystko z nią w porządku! – roześmiał się Breakdown

- Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem iskierko! – Knock Out usiadł obok dziewczyny i gestem wskazał, by przysunęła się do niego bliżej – Dobrze się czujesz?

- Po takiej dawce energii jaką otrzymałam, powinnam śmigać jak króliczek Duracell'a. – uśmiechnęła się Carmen ochoczo opierając się o kratę wylotową, z której wydostawało się ciepłe powietrze.

- Humorek dopisuje, więc chyba wszystko z tobą w porządku! – skomentował Breakdown.

- W jak najlepszym. Cieszę się, że udało wam się wyrwać z łap MECH-u.

- Gdyby nie interwencja Soundwave'a mogłoby się to różnie skończyć. To on namierzył lokalizację bazy węglowców. – odparł Knock Out.

- Ale że Starscream chciał mi pomóc... o właśnie. Co z nim?

- Nic mu nie będzie. Po prostu na jakiś czas wylogował się z rzeczywistości. A co do pomocy, jestem pewien, że nie zrobił tego bezinteresownie. Na pewno liczy na jakieś profity za wzięcie udziału w misji ratunkowej.

- Bezinteresownie czy nie, to jednak pomógł. Więc chyba jakoś mu to wynagrodzisz?

- Wystarczającą nagrodą dla niego będzie możliwość przebywania w towarzystwie elity. - uśmiechnął się medyk.

- Masz na myśli siebie i Breakdown'a?

- Nie inaczej!

- Wiesz co Knocky? Gdyby twoje ego miało skrzydła, to latałbyś wyżej od Starscream'a! - roześmiała się Carmen.

- Z jego lękiem wysokości to nie możliwe! - wtrącił Breakdown.

- Masz lęk wysokości? - zdziwiła się dziewczyna - Nigdy mi o tym nie wspomniałeś.

- Nie widziałem potrzeby chwalić się swoją słabością.

- Daj spokój! Każdy ma jakieś słabe punkty. Nie ma się czego wstydzić!

- Wcale się tego nie wstydzę. Po prostu temat nigdy nie wypłynął. - uśmiechnął się Knock Out - A jak ci się podobał lot helikopterem?

- Gdyby nie towarzystwo, to byłoby super! I jeszcze patrzenie jak Break robi rozpierduchę! Coś wspaniałego!

- Lubię się czasem porządnie wyżyć! - roześmiał się niebieski mech - A rozwalanie to mój żywioł!

- Tylko mógłbyś czasem trochę pomyśleć zanim zadziałasz! - ofuknął go Knock Out - Przez twój o d r u c h - wymawiając to słowo zrobił gest "widełek" - Carmen mogła zginąć!

- Tak, wiem. Przepraszam mała. - Breakdown uśmiechnął się do dziewczyny.

- Luzik! Ostatecznie nic się nie stało. - Carmen odwzajemniła uśmiech - A ty mój grzejniczku masz całkiem dobry refleks! Ten unik, przed Humvee, którym rzucił w twoją stronę Breakdown to było mistrzostwo! - zwróciła się do medyka.

- Nie zrobiłem tego celowo! Wymsknął mi się skubany! - skomentował wielki mech na co Carmen wybuchła głośnym śmiechem.

- Knock Out jednak miał rację! - odezwała się gdy trochę się uspokoiła.

- Rację z czym? - chciał wiedzieć Breakdown

- Że jesteś słodki!

Nagle usłyszeli głośny huk, a statek zadrżał nieznacznie.

- Co to było? - zaniepokoiła się Carmen.

- Baza MECH-u przeszła właśnie do historii. - uśmiechnął się Knock Out.

- Rozwaliliście ją? Cudownie! A co z tym chujem Silasem?

- Mam nadzieję, że był w środku.

Nagle drzwi do izolatki rozsunęły się i stanął w nich jeden z Vehiconów.

- Lordzie Knock Out rozkaz wykonany! - oznajmił.

- Znakomicie! Przekaż załodze, że wszyscy mają dziś wolne. Rozerwijcie się trochę. W końcu nie samą pracą się żyje! Możecie wziąć z magazynu Stężony Energon.

- Tak jest! - Vehicon zasalutował i opuścił pomieszczenie.

- Co to jest ten Stężony Energon? - zainteresowała się Carmen.

- To taki odpowiednik waszej wódki. Nieźle wali po procesorze. - wyjaśnił Knock Out.

- Skoro zarządziłeś imprezkę, to lepiej bierzmy się do roboty! Też chciałbym się trochę rozerwać! - wtrącił Breakdown

- Masz rację. Nie oblaliśmy jeszcze naszego awansu! - przytaknął mu medyk - Połatamy rannych, doprowadzimy się do porządku i możemy poimprezować.

- W takim razie ja muszę wrócić do domu. - oznajmiła Carmen.

Knock Out spojrzał na nią zdziwiony.

- Nie będziesz świętować z nami?

- Żartujesz? Czego jak czego, ale imprezy sobie nie odpuszczę! - uśmiechnęła się dziewczyna - Po prostu muszę się trochę ogarnąć!

- Coś czuję, że jak się ogarniesz, to nie będę w stanie ci się oprzeć, maleńka. - uśmiechnął się bot delikatnie przesuwając wierzchem palca po ramieniu Carmen - Zresztą cały czas mam z tym problem!

- Knock Out! – upomniała go Carmen wskazując głową na Breakdown'a.

- Spokojnie iskierko. On wie, że jesteśmy parą.

- Co nie zmienia faktu, że nie mam ochoty przyglądać się jak ze sobą flirtujecie. - odezwał się wielki mech.

- A co, zazdrościsz? - spytał Knock Out.

- Też coś! Mnie nie w głowie tego typu pierdoły!

- Inaczej byś mówił, gdybyś się zakochał. - stwierdziła Carmen, na co Breakdown odwrócił wzrok.

- Miłość jest stanowczo przereklamowana. - odezwał się po chwili patrząc w podłogę.

Carmen od razu wyczuła jakąś bolesną historię, ale nie zamierzała o nic wypytywać Breakdown'a. Zamiast tego, postanowiła zmienić temat.

- No dobra! My tu gadu gadu, a czas ucieka! Czy któryś z was podrzuci mnie do Soundwave'a?

- Ja mogę. - zaproponował Breakdown. - A Knock Out w tym czasie zajmie się pacjentami.

- Tylko później nie mam jak wezwać mostu ziemnego. Ci goście z MECH-u zabrali mi komunikator.

- Tym się nie przejmuj. Skołuję ci nowy. Break każ Soundwave'owi sprawdzić czy nasz komunikator nadal wysyła sygnały. Jeśli tak, niech aktywuje procedurę jego autodestrukcji. Nie możemy ryzykować, że węglowcy namierzą nasz statek. - polecił Knock Out.

- Zrobi się. Chodź mała! - Breakdown podniósł dziewczynę i posadził sobie na ramieniu.

- Jak będę gotowy to przyjadę po ciebie iskierko! - obiecał medyk.

- W takim razie będę czekać!

Kiedy opuścili izolatkę, Knock Out przeszedł do zabiegówki i wezwał pierwszego poszkodowanego w walce Vehicona. Na szczęście pacjentów nie było wielu i mieli tylko powierzchowne obrażenia, więc miał nadzieję, że z pomocą Breakdown'a szybko się uwiną z obowiązkami. Po dość nieprzyjemnych przejściach potrzebował porządnie odreagować stres. Między innymi dlatego postanowił zezwolić załodze na zrobienie imprezy. Drugim z powodów była chęć pozyskania sympatii i poparcia Decepticonów. Megatron zawsze sprawował władzę twardą ręką, a on chciał pokazać, że zależy mu na dobrym samopoczuciu podwładnych. Może dzięki tej strategii rzeczywiście udałoby mu się utrzymać władzę nawet po powrocie Megatrona? Gdyby wszystkie Decepticony stanęły po jego stronie, nawet potężny Lord nie miałby żadnych szans! Był pewien, że mając do wyboru wiecznie wkurzonego tyrana, a wyluzowanego imprezowicza, Cony na pewno wybrałyby właśnie jego. Pomysł utrzymania się przy władzy coraz bardziej podobał się Knock Out'owi. A najlepsze było to, że istniały spore szanse na to, by go zrealizować. Pochłonięty przyjemnymi marzeniami, Knock Out zabrał się za opatrywanie rannego Vehicona.

***

Wyszykowana na imprezę Carmen nie mogła nigdzie sobie znaleźć miejsca. Nigdy nie lubiła czekać. Zwłaszcza, gdy nie wiedziała ile czasu zajmie to oczekiwanie. Nie potrafiła się niczym zająć, ponieważ świadomość, że będzie musiała przerwać daną czynność w zupełnie niespodziewanym momencie, skutecznie zniechęcała ją do robienia czegokolwiek i bardzo rozpraszała jej uwagę. Dziewczyna zdążyła się najeść i naszykować wódkę, sok pomarańczowy i lód do drinków. Skoro Knock Out i Breakdown zamierzali dzisiaj pić coś mocniejszego, to i ona nie zamierzała pozostawać w tyle. Poza tym wódka rozgrzewała ją, przynajmniej na początku*. Liczyła na to, że mocniejsze drinki pomogą jej znieść niekomfortową temperaturę na Nemesis. Tym bardziej, że była ubrana dość skąpo. Miała na sobie krótką, obcisłą sukienkę na ramiączka w kolorze głębokiego fioletu. Przy dekolcie w kształcie litery V naszyte były drobne cyrkonie, które mieniły się wszystkimi kolorami tęczy. Skaleczenie na szyi Carmen ukryła pod czarną, skórzaną "obrożą", która również wysadzana była cyrkoniami. Czarne szpilki, wyrazisty makijaż i drapieżna fryzura sprawiły, że dziewczyna wyglądała jak wamp. Całości dopełniały kolczyki z kryształami Svarowskiego o barwie heliotrop, które idealnie pasowały do sukienki.

Carmen była pewna, że ta jej odsłona bardzo spodoba się Knock Out'owi.

Znudzona bezczynnym czekaniem dziewczyna postanowiła pooglądać telewizję. Akurat natrafiła na wydanie wiadomości. Dziennikarz informował, że w lesie w pobliżu Jasper znaleziono kilka rozszarpanych, pozbawionych głów zwłok. Przestrzegał, aby do czasu wyjaśnienia sprawy nie zapuszczać się w tamte tereny.

- Co oglądasz iskierko?

Carmen podskoczyła na kanapie przestraszona, czemu towarzyszył wybuch śmiechu Breakdown'a. Dziewczyna stwierdziła w duchu, że to jej "wyłączanie" się na bodźce zewnętrzne kiedyś przyprawi ją o zawał serca.

- Przestaniesz mnie straszyć? - prychnęła do Knock Out'a.

- Zwracaj większą uwagę na otoczenie, to więcej nie wezmę cię z zaskoczenia maleńka! - uśmiechnął się medyk - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że przyprowadziłem ze sobą Breakdown'a. Bardzo chciał zobaczyć jak mieszkacie.

- Jasne, że nie. Dopóki nie wrócą moi rodzice, obaj możecie się tu czuć jak u siebie. - odparła dziewczyna wstając.

Gdy pokazała się w całej krasie, Knock Out aż zagwizdał z podziwu.

- Wyglądasz olśniewająco iskierko!

- To prawda! - potwierdził Breakdown - Nigdy bym nie przypuszczał, że węglowiec może być atrakcyjny, a...

- Lepiej nie kończ stary! - przerwał mu Knock Out - Prawienie komplementów słabo ci wychodzi!

- Twoja szczerość jest rozbrajająca! - Carmen uśmiechnęła się do niebieskiego mecha - Chodź. Oprowadzę cię po mieszkaniu.

- Bardzo tu u ciebie przytulnie. – stwierdził Breakdown gdy dziewczyna pokazała mu cały dom.

"Zwiedzanie" zakończyli w jej pokoju.

- A jak wygodnie! - Knock Out wskazał kumplowi łóżko - Chcesz wypróbować?

- To może ja wyjdę, co? - uśmiechnęła się Carmen

Knock Out przygarnął ją do siebie i zamknął w mocnym uścisku.

- Uwielbiam te twoje sprośne myśli, maleńka! - uśmiechnął się zawadiacko - Ale uwierz, że zdecydowanie nie taki test miałem na myśli!

Breakdown tylko przewrócił złotymi optykami i z całym impetem grzmotnął na łóżko. Carmen skrzywiła się, słysząc jak rama zatrzeszczała pod jego ciężarem.

- Ostrożnie! Nie rozwal mi łóżka! Nie stać mnie w tej chwili na nowe! - krzyknęła.

- Hej! Tu naprawdę jest bardzo wygodnie! - Breakdown wyciągnął się na posłaniu - Też chcę mieć takie wyrko!

- No właśnie, w końcu nie kupiłaś mi tej pościeli! - przypomniał Knock Out.

- Zamówię ci przez internet. Ty też byś chciał? - zwróciła się do Breakdown'a

- A co to ta pościel?

- To na czym teraz leżysz i twierdzisz, że jest takie wygodne. - wyjaśniła Carmen.

- To chcę!

- Hej! Ani słowa o pieniądzach? - oburzył się medyk - A do mnie od razu wyjechałaś z tekstem o zapłacie!

- No chyba nie chcesz, żeby Break użył tej samej waluty co ty! - roześmiała się dziewczyna.

- Niech by tylko spróbował!

- O czym wy do cholery mówicie? - zainteresował się niebieski mech.

- To nasza słodka tajemnica! - odparł Knock Out - To co, idziemy świętować?

- No jasne!

Medyk wezwał most ziemny i będąc we wnętrzu portalu zarówno on jak i Breakdown transformowali się do normalnych rozmiarów. Carmen trochę się obawiała przebywania na Nemesis w towarzystwie wielu niezbyt trzeźwych, olbrzymich robotów. Będzie musiała bardzo uważać, aby któryś z nich na nią przypadkiem nie nadepnął.

Gdy znaleźli się w centrum dowodzenia, dziewczyna była bardzo zaskoczona panującym tam zamieszaniem. Zazwyczaj opustoszałe i ciche pomieszczenie teraz tętniło życiem. Gdzie nie spojrzała, widziała grupki pozbawionych masek Vehiconów popijających ciemnoniebieski Energon, śmiejących się i rozmawiających. Niektórzy zajęci byli przeglądaniem filmików z ludzkiego Internetu i widać było, że sprawia im to mnóstwo frajdy. Dziewczyna po raz pierwszy mogła przyjrzeć się ich twarzom. Choć w maskach wszystkie klony wydawały się identyczne, to po ich zdjęciu natychmiast ujawniały się ich cechy indywidualne jak choćby wyraz twarzy, czy blizny po przebytych urazach.

- Węglowiec na statku! - krzyknął jeden z Vehiconów transformując rękę w blaster i nakierowując go na Carmen.

Dziewczyna zamarła w bezruchu widząc jak wnętrze trójkątnej lufy rozjarza się czerwonym blaskiem.

- Odjebało ci? - warknął Knock Out błyskawicznie odpychając rękę Vehicona - Ona jest z nami! Nawet nie waż się jej tknąć, bo będziesz miał ze mną do czynienia!

- Ja nie wiedziałem... - speszony Con natychmiast schował blaster.

- Jak nie wiedziałeś? Mówiłem wam, że dziewczyna będzie odwiedzała nasz statek!

- Nie słyszałem tego. Prawie nie wychodzę z kopalni!

- To teraz już wiesz. Dla was Carmen jest nietykalna, zrozumiano?

- No to... Ten... Tego... - wyraźnie zakłopotany Con spojrzał na Carmen - Eee... Przepraszam, czy coś?

- Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się do niego dziewczyna. - Koniec końców nic mi się nie stało.

Vehicon oddalił się, Carmen natomiast zwróciła się do Knock Out'a:

- Odkąd cię poznałam, zaczynam przyzwyczajać się do tego, że dzień bez stresu, to dzień stracony.

- Myślałem, że lubisz silne wrażenia!

- Nie aż tak silne.

- Gwarantuję ci iskierko, że dzisiaj porządnie się odstresujesz! - uśmiechnął się medyk delikatnie podnosząc Carmen i sadzając sobie na ramieniu - Idziemy do loży dla V.I.P.-ów.

- Serio macie tu coś takiego? - zdziwiła się dziewczyna.

- Knock Out kazał trochę przebudować mostek. - wyjaśnił Breakdown robiąc cudzysłów przy słowie przebudować.

Carmen odruchowo zerknęła na miejsce, które zwykle zajmował Megatron. Nowoczesny ekran i konsola sterująca były na swoim miejscu, lecz za nimi ustawione było coś w rodzaju dużego boksu o ścianach z czarnego, lustrzanego szkła. Siedzący wewnątrz mogli swobodnie obserwować, co dzieje się w centrum dowodzenia, choć sami pozostawali niewidoczni.

- Z zewnątrz nie wygląda zbyt imponująco, ale w środku jest bardzo przytulnie. - uśmiechnął się medyk.

- Szalejesz Knock Out! - roześmiała się Carmen - Loży dla V.I.P.-ów ci się zachciało!

- W końcu Break i ja jesteśmy teraz elitą! - uśmiechnął się medyk - Możemy pozwolić sobie na odrobinę luksusu!

Knock Out otworzył szklane drzwi i oczom Carmen ukazało się wnętrze loży. Znajdowały się w niej cztery duże kanapy ustawione wokół stolika zastawionego butelkami z ciemnoniebieskim płynem. Pomieszczenie oświetlone było drobnymi diodami LED biegnącymi wzdłuż łączeń szklanych paneli. Lampki powoli zmieniały swoją barwę przechodząc przez pełne spektrum kolorów. Na jednej ze ścian wisiał ogromny ekran, a w rogach ustawione były głośniki.

- I jak się podoba? - spytał Knock Out odstawiając dziewczynę na podłogę.

Następnie razem z Breakdown'em transformowali się do mniejszych postaci.

- Zajebiście tu jest! A to oświetlenie... Po prostu cudeńko!

- Wiedziałem, że ci się spodoba. - uśmiechnął się medyk. - Wybrałem takie specjalnie dla ciebie. Wiem jak bardzo lubisz wszelkiego rodzaju świecidełka.

- Jesteś kochany! - Carmen przytuliła się do niego i dała mu przelotnego całusa.

- Ej! Tylko bez miziania! - zaprotestował Breakdown.

- Wyluzuj Breaky! - Knock Out i Carmen odsunęli się od siebie.

- Ciekawi mnie jedna rzecz. A mianowicie skąd ty to wszystko wytrzasnąłeś? - spytała dziewczyna.

- Potęga internetowych zakupów.

- Chwila! Mówiłeś, że nie masz kasy! - odparła dziewczyna siadając na kanapie.

Breakdown i Knock Out poszli w jej ślady. Medyk zajął miejsce obok Carmen, Breakdown zaś usiadł naprzeciwko nich.

- Soundwave założył nam konto w banku i przelał na nie pieniądze z paru innych.

- Wiesz, że to się nazywa kradzież?

- Biednym nie zabrał, nie martw się.

- A jak odebraliście zamówienie?

- Kazaliśmy dostarczyć w wyznaczone miejsce i odebraliśmy jak dostawca odjechał.

- Powiedz mi jedno Knocky. Skoro macie swoją kasę, to czemu sam nie zamówisz pościeli dla siebie i Breakdown'a ?

- Bo wtedy nie musiałbym spłacać ci długu. - Knock Out posłał dziewczynie zawadiacki uśmieszek.

- Dobrze wiesz, że z długiem czy nie i tak będziemy... No wiesz co robić. Poza tym nie głupio ci, że będzie cię sponsorować dziewczyna? - podpuszczała Carmen.

- W sumie masz rację. No dobra, wygrałaś! Możesz czuć się zwolniona z obowiązku polepszenia standardów naszych kwater! - uśmiechnął się medyk.

- Nie wiedziałam, że to mój obowiązek! Uważaj, bo bruździsz sobie! - ostrzegła dziewczyna, choć na jej twarzy błąkał się lekki uśmiech. - Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że MOGĘ wyświadczyć wam przysługę, ale nic NIE MUSZĘ.

- W porządku iskierko! - Knock Out uniósł ręce w geście kapitulacji - Tylko mi się tu nie fochaj!

- Niezły charakterek! - skomentował Breakdown polewając Energon.

- Żałuj, że nie widziałeś jej w akcji! Puściła taką wiąchę Darkfire'owi, że normalnie audio receptory więdły! - roześmiał się medyk.

- Nawet mi nie przypominaj o tamtej nocy! - odparła Carmen robiąc sobie drinka.

- Wygrałaś w końcu ten wyścig? - Knock Out postanowił zmienić temat.

- A jak! Vince'owi szczęka opadła jak wysiadłam na mecie!

- Kto to jest ten Vince? - zainteresował się czerwony mech.

- Taki cwaniaczek z kompleksem wyższości. Jego męskie ego nieźle dostało po tyłku! - roześmiała się Carmen.

- W takim razie wypijmy za to! - Knock Out chwycił szklankę Energonu.

- O nie! Pijemy za wasz awans! - dziewczyna wzniosła swojego drinka - Lordzie Knock Out, komandorze Breakdown wasze zdrowie!

- Twoje też maleńka!

Stuknęli się szklankami i wypili ich zawartość. Breakdown natychmiast polał drugą kolejkę.

- Ej zwolnijcie trochę! - zaprotestowała Carmen - Nie zamierzam od razu się upić! Mamy dużo czasu na świętowanie!

- Wypijemy trzy kolejki i zwolnimy! - zarządził Breakdown.

- Chyba cię pogięło!

- Nie pękaj mała! Musimy zapodać sobie małą dawkę uderzeniową! - roześmiał się wielki bot wznosząc szklankę.

- Dobrze, że nie chcesz pić Kamikadze!

- A co to jest?

- Lepiej żebyś nie wiedział!

Tak jak obiecał Breakdown, po trzech kolejkach trochę przystopowali. Rozparci wygodnie na kanapach żartowali, wspominali wspólnie przeżyte przygody i obserwowali co dzieje się w centrum dowodzenia. Już jakiś czas temu do Vehiconów dołączył Starscream. Były komandor chyba chciał porządnie odreagować swoją degradację, ponieważ nie szczędził sobie stężonego Energonu. Widać już po nim było działanie mocnego trunku. Seeker zachowywał się głośniej niż zwykle i przytulał się z równie podchmielonymi Vehiconami. Miał również problem z utrzymaniem równowagi i momentami komicznie się zataczał. W pewnym momencie podszedł do ekranu, na którym kilka Conów oglądało filmiki z ludzkiego Internetu. Akurat wyświetlał się teledysk Freefall. Starscream przez chwilę obserwował dość charakterystyczny taniec, po czym ku wielkiej uciesze Vehiconów zaczął swoje własne, szalone pląsy. W pewnym momencie stracił równowagę i wylądował tyłkiem na podłodze, czemu towarzyszyły głośne śmiechy zgromadzonych wokół niego Conów. Gdy próbował wstać, niezwykle potężna siła grawitacji za każdym razem ciągnęła go w dół. W końcu jeden z Vehiconów zlitował się nad nim i pomógł mu się podnieść do pionu.

- Nigdy nie widziałem Screamer'a w takim stanie! - śmiał się Knock Out - Cudowny widok!

- Mamy takie określenie na pijanych "Najebany jak Messerschmitt". W przypadku Starscream'a można by użyć zwrotu "Najebany jak F-16!". - stwierdziła Carmen.

- Albo najebany jak Starscream! Już mi się to podoba! Poproszę Soundwave'a żeby zgrał mi ten kawałek na datapada! Będę miał z tego niezły ubaw! - śmiał się Breakdown.

- O! Ja też chcę! Będę mu pokazywał to nagranie przy każdej nadarzającej się okazji! - Knock Out uśmiechnął się złośliwie.

- Ej! On do nas idzie! - Breakdown ruchem głowy wskazał na zbliżającego się chwiejnym krokiem Starscream'a.

Po chwili Seeker wszedł do środka i transformował się do mniejszych rozmiarów.

- Urządziliście sobie niezłe gniazdko! - stwierdził rozglądając się po pomieszczeniu - Idealnie pasuje do naszego team'u!

- Że co proszę? - zdziwił się Knock Out.

- No przecież gramy w jednej drużynie, co nie? Mogę usiąść?

Nie czekając na odpowiedź, Starscream zajął wolną kanapę.

- Ty jednak wiesz co to luksus! - zwrócił się do medyka nalewając sobie Energon. - Napijecie się ze mną?

- Jeszcze ci mało? Na twoim miejscu bym trochę przystopował. - ostrzegał Knock Out.

- Ej! No ze mną się nie napijecie?

Słysząc ten tekst Carmen roześmiała się.

- A ciebie mała co tak bawi? - Starscream utkwił w niej swoje spojrzenie.

- Najlepszy pijacki tekst ever! Aha. I mam imię.

- Carmel, tak?

- Carmen. Chyba bym się pochlastała, gdybym nazywała się jak ta przesłodzona, kleista substancja.

- Dlaczego? Pasowałoby do ciebie. – uśmiechnął się Knock Out.

- No chyba sobie żartujesz!

- Przecież ty jesteś słodka!

- Jak nie przestaniesz, to ostrzegam cię, że zaraz puszczę pawia na twój perfekcyjnie wypolerowany lakier!

- Serio uważasz, że jest perfekcyjny?

- Jak cały ty! – zaśmiała się dziewczyna doskonale zdając sobie sprawę, jak wielką przyjemność sprawi mu ten komentarz.

- Mów mi tak jeszcze słonko!

- Knock Out masz najpiękniejszy lakier w całym wszechświecie! A teraz napijmy się wreszcie! – zniecierpliwił się Starscream.

- Chcesz schlać się na sztywno? – spytał Breakdown polewając Energon sobie i medykowi.

- A co innego mi pozostaje? Megatron mnie zdegradował i dał moje stanowisko zwykłemu medykowi... Wszyscy mnie nienawidzą, nie mam nawet z kim porozmawiać... - żalił się Starscream.

- Nie sądzisz, że sam sobie na to wszystko zapracowałeś? Jak możesz być lubiany, skoro pod każdym próbujesz kopać dołki? Jesteś podstępny, wredny, arogancki i strasznie się wywyższasz. Nic dziwnego, że nie masz przyjaciół. – Knock Out był bezlitosny i otwarcie powiedział, co większość Conów sądzi o byłym komandorze.

Carmen była pewna, że Starscream zareaguje agresją. Seeker jednak spuścił tylko głowę i wymamrotał:

- Kiedyś taki nie byłem...

Dziewczynie nagle zrobiło się go bardzo żal. Poznała go jako bezwzględnego, łasego na władzę sukinsyna, lecz okazało się, że w głębi iskry Starscream posiada jeszcze tę drugą, lepszą stronę, która uwidoczniła się dopiero po spożyciu przez niego sporej dawki napoju wyskokowego. Wyglądało na to, że pomimo maski, którą przywdział, tak naprawdę jest bardzo nieszczęśliwy.

Ku wielkiemu niezadowoleniu Knock Out'a Carmen wstała z kanapy, usiadła obok Starscream'a i położyła mu dłoń na ramieniu. Zdziwiony mech spojrzał jej prosto w oczy.

- Wiesz, że każdy zasługuje na drugą szansę? – odezwała się – Czasami w życiu dokonujemy złych wyborów, ale wszystko można naprawić. Jeśli się tylko tego chce.

- Byłem dla ciebie taki paskudny, a ty mnie pocieszasz? – niedowierzał Seeker.

- Byłeś paskudny, to fakt. Ale również próbowałeś uwolnić mnie z łap tego chuja Silasa.

- Żeby wszystko było jasne. Nie robiłem tego dla ciebie, tylko dla własnej korzyści.

- Zdziwiłabym się, gdybyś chciał mi pomóc ze względu na mnie samą. W końcu nie łączą nas żadne relacje. Ale jeśli chcesz, to może się zmienić. Chętnie zostanę twoją pierwszą przyjaciółką, której będziesz mógł wyżalić się w ciężkich chwilach.

- Carmen odbiło ci? – Knock Out nie mógł uwierzyć swoim audio receptorom.

- Przyjaźniłabyś się z kimś takim jak ja? – zdziwił się Starscream.

- Jeśli obiecasz, że spróbujesz się zmienić, to tak.

- Dobrze, spróbuję. – na twarzy Seeker'a wykwitł nieśmiały uśmiech.

- Wy dwaj też pomożecie, prawda? – dziewczyna zwróciła się do Knock Out'a i Breakdown'a.

Zauważyła, że oba mechy wymieniły porozumiewawcze spojrzenia między sobą.

- Nie sądzę, żeby to się udało, ale zgoda. – odezwał się Knock Out – Zobaczymy, co z tego wyniknie.

- W takim razie wypijmy za całkiem nowego Star'a! – Carmen wróciła na swoje miejsce i zaczęła przygotowywać sobie kolejnego drinka.

- Iskierko zwariowałaś? – szepnął jej na ucho czerwony mech – Starscream nigdy się nie zmieni!

- Skąd wiesz? Masz dar jasnowidzenia? – odpowiedziała również szeptem.

- Znam go o wiele lepiej niż ty! To pewnie kolejna z jego gierek!

- A może nie?

- Jestem pewien, że mam rację. Przekonasz się o tym szybciej, niż myślisz.

- Nie wiecie, że w towarzystwie nie ma tajemnic? – przerwał im Starscream – Pijemy, czy nie?

- Twoje zdrowie Gwiazdeczko! – Knock Out uniósł szklankę z Energonem. – Abyś miał siłę walczyć z tym swoim wrednym charakterkiem!

Kilka kolejek później, Stężony Energon tak uderzył Starscream'owi do procesora, że mech nie był w stanie ani normalnie mówić, ani samodzielnie się podnieść. Breakdown postanowił odprowadzić go do kwatery, by mógł zapaść w stan hibernacji i mógł spokojnie dojść do siebie. Gdy Knock Out i Carmen zostali sami, medyk natychmiast przygarnął dziewczynę do siebie.

- Odprowadzenie Star'a do jego kwatery zajmie Breakdown'owi trochę czasu. Może więc wykorzystamy tę chwilę w jakiś przyjemny sposób? – uśmiechnął się obejmując ją na biodrach.

- Szybkiego numerka ci się zachciało? – dziewczyna posłała mu figlarny uśmiech.

- Tym razem akurat miałem na myśli gorący taniec ty moja mała zbereźnico! – roześmiał się Knock Out – Choć nie powiem, twój pomysł bardziej mi się podoba!

- Zapomnij! Nie w miejscu, do którego ktoś w każdej chwili może wejść!

- No więc jednak taniec?

- Zdecydowanie!

Knock Out uruchomił sprzęt i z playlisty wybrał utwór Flesh Simona Curtisa.

- Marzyłem, by zatańczyć z tobą ten kawałek. – uśmiechnął się wstając i pociągając Carmen za sobą.

- Uwielbiam go! – ucieszyła się dziewczyna.

- Chyba nawet wiem dlaczego! – uśmiechnął się medyk przyciągając ją do siebie i zamykając w swoich ramionach.

- No, dlaczego mądralo? – spytała Carmen zarzucając mu dłonie na szyję.

- Za ten gorący tekst.

- Zbyt dobrze mnie znasz ty mój kochany grzejniczku! – uśmiechnęła się dziewczyna mocniej przytulając się do niego.

Poruszali się w powolnym, zmysłowym rytmie. Carmen poczuła, że dłonie Knock Out'a powoli przesuwają się w dół jej pleców, by finalnie spocząć na pośladkach. Przycisnął ją do siebie mocniej, tak, że brzuchem ocierała o jego podwozie. Patrząc prosto w piękne, rozjarzone czerwonym blaskiem optyki bota, Carmen delikatnie pieściła wrażliwe przewody na jego szyi. Bliskość medyka sprawiła, że dziewczynę ogarnęło gorące pożądanie. Knock Out pochylił głowę i zaczął ją całować. Robił to delikatnie i powoli, lecz gdy tylko dziewczyna odwzajemniła pieszczotę, stał się bardziej namiętny. Ich języki wykonywały swój własny, erotyczny taniec. Dotyk i gorące pocałunki Carmen sprawiły, że medyk poczuł wzbierające podniecenie. Zapragnął posiąść dziewczynę tu i teraz. Fakt, że w każdej chwili może wrócić Breakdown, nie miał dla niego żadnego znaczenia. Najwyżej zaczeka na zewnątrz, aż skończą.

Nie przerywając pocałunku Knock Out delikatnie popchnął dziewczynę pod szklaną taflę. Gdy Carmen poczuła na plecach zimną powierzchnię, odsunęła od siebie jego twarz.

- Knocky co ty wyprawiasz? – spytała.

- To ja powinienem spytać, co ty ze mną robisz iskierko! – uśmiechnął się łobuzersko – Przy tobie tracę kontrolę...

Przycisnął dziewczynę do szklanej ściany, jednocześnie unieruchamiając jej ręce nad głową.

- Chcę ciebie maleńka... Zróbmy to tu i teraz... - wymruczał Knock Out, po czym zaczął całować szyję Carmen.

Jego dominująca postawa bardzo spodobała się dziewczynie. Należała do tego typu kobiet, które lubią jak w sytuacjach intymnych to mężczyzna przejmuje kontrolę. Alkohol krążący w jej żyłach sprawił, że przestała przejmować się "pierdołami" typu "Ktoś może tu wejść i nas zobaczyć." Postanowiła iść na żywioł. Całkowicie poddała się woli Knock Out'a. Ulegle stała pod ścianą i rozkoszowała się gorącymi pocałunkami w szyję. Przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz, gdy poczuła jak ostre szpony medyka delikatnie przesuwają się po jej unieruchomionych rękach. Po chwili dłoń Knock Out'a powolutku powędrowała na wewnętrzną stronę ud. Ostro zakończone palce delikatnie drażniły jej skórę sprawiając, że momentalnie zrobiła się wilgotna w środku. Jęknęła cicho, gdy poczuła jak medyk wsunął dłoń pod bieliznę i powolnymi ruchami zaczął pieścić jej rozgrzany kwiat kobiecości. Przymknęła oczy rozkoszując się niezwykle przyjemnymi doznaniami. Nagle Knock Out uwolnił jej ręce, po czym rozsunął obudowę chroniącą jego męskość. Uwadze dziewczyny nie uszedł fakt, że bot był w pełnej gotowości do dalszych manewrów, niczym stojący na baczność żołnierz. Nim się zorientowała, medyk sprawnym ruchem zerwał z niej bieliznę, uniósł ją i wsunął swoje przyrodzenie w jej mokrą , rozgrzaną kobiecość. Carmen jęknęła z rozkoszy oplatając nogami biodra Knock Out'a. Zarzuciła mu ręce na szyję i pieściła jego wrażliwe kable, podczas gdy medyk rytmicznie poruszał się wewnątrz niej dostarczając dziewczynie niezwykle przyjemnych doznań. Ich usta ponownie się spotkały w bardzo namiętnym pocałunku. Czując zbliżający się orgazm, bot zwiększył tempo ruchów, sprawiając że Carmen poczuła gwałtownie wzbierającą falę rozkoszy.

- O tak! Lordzie Knock Out! Mocniej! – wydyszała rytmicznie poruszając biodrami, by jak najbardziej zintensyfikować niezwykle przyjemne doznania.

Niezwykle silne pchnięcie sprawiło, że poczuła, jak fala niesamowitej ekstazy rozchodzi się po jej zakończeniach nerwowych, finalnie przekształcając się w niezwykle intensywny orgazm. W euforii krzyczała imię Knock Out'a, który również osiągnął spełnienie.

Przez chwilę stał opierając się o Carmen i próbując wyrównać temperaturę rozgrzanych podzespołów. Dziewczyna słyszała głośny szum jego wentylatorów, a przez materiał sukienki czuła buchające na nią gorące powietrze. Akurat w tej chwili nie potrzebowała dodatkowego grzejnika, lecz spokojnie czekała, aż medyk dojdzie do siebie po niezwykle intensywnym doznaniu.

- To dopiero było coś! – uśmiechnął się opuszczając Carmen na podłogę.

- Dobrze, że nie nakrył nas Breakdown. – odparła dziewczyna z powrotem zakładając bieliznę.

- Już? Skończyliście? – do pomieszczenia wszedł niebieski mech.

- Niby co? - Knock Out postanowił udawać niewiniątko.

- Już wy dobrze wiecie co! Wszystkie szyby aż drgały, kiedy zabawialiście się ze sobą. – odparł Breakdown.

- Ale nic nie widziałeś, prawda? – spytała zarumieniona Carmen.

- Tylko trochę, jak na pewniaka wbiłem do loży. Nie chciałem wam przerywać tej chwili zapomnienia, więc postanowiłem zaczekać na zewnątrz.

- Dzięki za wyrozumiałość, stary. – uśmiechnął się Knock Out.

Zauważył, że w centrum dowodzenia pojawił się most ziemny. Zastanawiał się, po co on komu, gdy nagle z jego wnętrza wyszedł Megatron w towarzystwie niewiele ustępującego mu wzrostem mecha.

Lider Decepticonów przez chwilę rozglądał się po pomieszczeniu, a jego mina świadczyła o tym, że bardzo nie podoba mu się to, co widzi. Potężny głos Lorda usłyszała by chyba cała załoga Nemesis, gdyby akurat wszyscy nie byli zgromadzeni w jednym miejscu.

- KNOCK OUT!!! CO TU SIĘ WYRABIA DO JASNEJ CHOLERY???

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top