16. W bezpośredniej konfrontacji węglowcy są bez szans
- NIEEEEE!!! TY JEBANY SKURWIELU ZABIŁEŚ GO!!!
Carmen obudziła się słysząc własny krzyk. Ciężko oddychała, jakby przed chwilą przebiegła maraton, serce waliło jej jak oszalałe, a twarz miała mokrą od łez.
„To był sen... to był tylko zły sen..." – powtarzała sobie próbując się uspokoić.
Zamknęła oczy, wtuliła twarz w materac, na którym leżała i starała się wyrównać oddech.
„Zaraz, zaraz! Materac? To gdzie ja właściwie jestem?" - dziewczyna natychmiast usiadła i rozejrzała się po pomieszczeniu.
Znajdowała się w niewielkim, pozbawionym okien pomieszczeniu o szarych, betonowych ścianach. Światło pochodziło od gołej żarówki smętnie zwisającej z sufitu. Nad wzmacnianymi, metalowymi drzwiami zauważyła zainstalowaną kamerę.
Jej mózg niczym błyskawica przeszyły wspomnienia wydarzeń z wąwozu. Carmen jęknęła w duchu. Wszystko wskazywało na to, że wraz z Knock Out'em i Breakdown'em znajdują się w bazie MECH-u, a to oznaczało, że koszmar, który przed chwilą śniła, może stać się rzeczywistością! A może już się stał? W końcu nie miała pojęcia ile czasu była nieprzytomna. Odwróciła się na materacu i wówczas jej dłoń natrafiła na znajomy kształt. Wprost nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Nie zabrano jej torebki! Z bijącym szybko sercem dziewczyna wyciągnęła komórkę. Radość Carmen natychmiast zgasła, gdy okazało się, że nie ma zasięgu. Właściwie to powinna się tego spodziewać... przynajmniej mogła sprawdzić ile czasu spędziła kompletnie wylogowana z tego świata. Była druga nad ranem, a całe zdarzenie miało miejsce gdzieś pomiędzy godziną osiemnastą a dziewiętnastą. Minęło prawie dziewięc godzin! Serce dziewczyny zadrżało, gdy uświadomiła sobie, co mogło się wydarzyć przez ten czas! Chwyciła torebkę i zaczęła ją przetrząsać w poszukiwaniu komunikatora Decepticonów. Może dzięki niemu uda jej się skontaktować z Nemesis i poprosić o wsparcie? Wprawdzie nie było tu zasięgu, ale miała nadzieję, że nie będzie to dotyczyło pozaziemskiej technologii łączności. Niestety, po komunikatorze nie było śladu. Ludzie MECH-u musieli go zarekwirować.
Dziwiło ją trochę, że tak długo była nieprzytomna po oszałamiającym ciosie w szyję. Gdy zaczęła się nad tym zastanawiać, jej pamięć zaczęła podsuwać jakieś niewyraźne obrazy i zasłyszaną rozmowę:
„- Pułkowniku Silas, wszystko przygotowane do transportu.
- Znakomicie! Zatem bierzemy ich do naszej bazy. Tylko uważajcie na tego dużego. Gdyby odzyskał świadomość, na powrót sparaliżować!
- Tak jest! Czy po powrocie do bazy od razu mamy rozpocząć demontaż?
- Nie! Najpierw musimy wyciągnąć z nich informacje dotyczące teleportów!
„Mostów ziemnych" – poprawiła go w myślach dziewczyna.
- A co z tą małą? Zabieramy ją ze sobą?
Przez półprzymknięte powieki Carmen ujrzała pochylającą się nad nią, poznaczoną bliznami twarz, którą później widziała w swoim śnie.
- Ona może nam się przydać, gdyby obcy nie chcieli z nami współpracować. – mężczyzna przyjrzał jej się dokładanie – Zdaje się, że odzyskuje przytomność. Podajcie jej coś na sen. Nie mam ochoty wysłuchiwać jakichś histerii...
Dziewczyna poczuła lekkie ukłucie w ramię, a powrót pochłonęła ją ciemność. „
„No to teraz wszystko jasne! – pomyślała – Tak długo spałam, bo te mendy coś mi wstrzyknęły! Pewnie też stąd wziął się ten niezwykle realistyczny koszmar!".
Wspomnienie snu sprawiło, że Carmen na powrót zaczęła zastanawiać się, co się dzieje z Knock Out'em I Breakdown'em. A co jeśli właśnie w tej chwili MECH rozbiera ich na części? Ta niepewność była okropna! Dziewczyna postanowiła ściągnąć kogoś do celi. Stanęła przed kamerą i odezwała się:
- Czy ktoś mógłby tu przyjść i wyjaśnić mi co się do cholery dzieje? Dlaczego jestem zamknięta? Nie zrobiłam nic złego!
Ponieważ przez dłuższą chwilę nic się nie działo, Carmen usiadła z powrotem na materacu i starała się uspokoić nieprzyjemne myśli, a jednocześnie opracować jakiś plan działania, który pomógłby jej uwolnić przyjaciół z Cybertronu.
Statek Nemesis
Soundwave otworzył most ziemny Breakdown'owi i cierpliwie czekał na prośbę ponownego otwarcia portalu. Gdy upłynęła dłuższa chwila i nie było żadnego odzewu ze strony Knock Out'a ani Breakdown'a, bot postanowił sprawdzić, co się dzieje. Wysłał więc Laserbeak'a do ostatniej wybieranej lokalizacji. Po chwili Mini-Con przekazał mu obraz z wąwozu. Breakdown leżał nieruchomo na ziemi, a wokół niego kręcili się ubrani w skórzane kombinezony, zamaskowani węglowcy. Tuż obok kilku tkankowców pchało będącego w trybie pojazdu Knock Out'a do wnętrza opancerzonego kontenera. Zobaczył też nieprzytomną Carmen, którą jeden z mężczyzn niósł w stronę wojskowego pojazdu.
Soundwave nakazał Laserbeak'owi obserwować konwój, sam natomiast wezwał Starscream'a.
- Co jest Soundwave? – spytał Seeker gdy tylko wkroczył do centrum dowodzenia
Ciemny bot bez słowa wskazał mu monitor, na którym widniał podgląd tego, co działo się w wąwozie.
- Jakim cudem te ofermy dały się złapać węglowcom? – warknął Starscream
Soundwave szponem wskazującym zwrócił jego uwagę na zaopatrzone w działa helikoptery.
- Czyżby to robactwo dysponowało czymś w rodzaju promienia paraliżującego?
~ Na to wygląda.*
- Szykować akcję ratunkową?
~ Jak będą w bazie. Laserbeak poda współrzędne.
- W takim razie daj znać, jak znajdą się na miejscu. – Starscream wyszedł z centrum dowodzenia.
Najchętniej zostawiłby Knock Out'a i Breakdown'a na pastwę węglowców, ale obawiał się, że jakimś cudem uda im się wyjść cało z tej opresji, a wówczas medyk na pewno nie darowałby mu siedzenia z założonymi rękami. Poza tym liczył na to, że przychodząc im z pomocą, zostanie ich dłużnikiem, co przy dobrych układach pomoże mu ugrać coś dla siebie... zresztą on i tak nie będzie zbytnio narażał swojego lakieru. Ma od tego armię klonów. Vehicony odwalą całą brudną robotę, a on będzie się pławił w szczycie chwały jako Starscream – Wybawiciel!
Knock Out
Nagły wstrząs sprawił, że bot odzyskał przytomność. Przez krótką chwilę dochodził do siebie po przeżytym porażeniu. Gdy jego obwody wróciły do pełni sprawności, postanowił zorientować się w swoim położeniu. Pierwsze co zauważył, to otaczająca go ciemność. Włączył reflektory i ostrożnie poruszył lusterkami, by sprawdzić gdzie właściwie się znajduje. Wszystko wskazywało na to, że jest zamknięty w jakimś opancerzonym kontenerze. Stał tyłem do drzwi, więc transformował się do trybu robota, by zmienić swoją pozycję. Ledwo się zmieścił na tej niedużej przestrzeni i musiał się zdrowo nagimnastykować, by odwrócić się przodem do drzwi. Nie chcąc tkwić w wyjątkowo niewygodnej, skulonej pozycji, z powrotem zmienił się w Astona Martina.
„Głupi tkankowcy! Nawet nie założyli mi blokad na koła!" – pomyślał – „W sumie, chwała im za to!".
Był bardzo zaskoczony, że węglowcom tak łatwo udało się dopaść jego i Breakdown'a. Ale żaden z nich nie przypuszczał, że ludzie mogą dysponować promieniem paraliżującym. Z drugiej strony Carmen ostrzegała go, że tak zwani wojskowi mogą stanowić zagrożenie nawet dla botów o ich gabarytach. Teraz zaczął żałować, że nie brał słów dziewczyny na poważnie. A właśnie... co się stało z Carmen? Była z nim w momencie trafienia strumieniem energii. Miał nadzieję, że nic jej nie jest. Spróbował nawiązać połączenie z jej komunikatorem, ale przewożący go samochód musiał posiadać systemy blokujące sygnały, ponieważ w eterze panowała głucha cisza. Z Nemesis też nie mógł się skontaktować. Nagle drzwi kontenera drgnęły, by po chwili otworzyć się na oścież. Knock Out'a zalało bardzo jasne światło. Po czasie spędzonym w całkowitej ciemności, chwilę zajęło by jego układ optyczny dostosował się do nowych warunków.
- Czy on nie był zaparkowany tyłem do drzwi? – usłyszał zdziwiony głos dochodzący z zewnątrz.
- Cholera, tak!
Knock Out nie zamierzał dłużej zwlekać. Uruchomił silnik, dodał gazu i dosłownie wyskoczył z kontenera. Znalazł się w jakiejś ogromnej hali zastawionej całym mnóstwem sprzętu elektronicznego. Niemal na wszystkich ścianach znajdowały się liczne monitory. Pośrodku pomieszczenia przytwierdzony był niski, ogromny, metalowy stół, na którym dostrzegł pozbawionego przytomności Breakdown'a. Jego wszystkie kończyny unieruchomione były za pomocą masywnych, stalowych klamr przykręconych do stołu wielkimi śrubami. Obok niego Knock Out dostrzegł przyszykowany następny zestaw klamr mocujących.
„To pewnie dla mnie. Ich niedoczekanie!" – pomyślał dodając gazu.
Wokół siebie słyszał podniesione głosy zgromadzonych w pomieszczeniu węglowców.
- Nie dajcie mu zwiać!
- Ogłuszyć go do cholery!
W hali rozległy się huki wystrzałów z broni automatycznej. Kilka monitorów, obok których właśnie przejeżdżał, w spektakularny sposób zakończyło swój żywot. Pozostały po nich jedynie iskrzące, dymiące resztki.
- Nie strzelać! Zniszczycie bazę! – dało się słyszeć rozkaz – Przyprowadzić tu dziewczynę, tylko szybko!
Knock Out zatrzymał się przy jednej ze ścian hali, zastanawiając się jaką ona może mieć grubość. Być może udałoby mu się ją staranować. We wstecznych lusterkach dostrzegł zbliżających się do niego węglowców. Jeden z zamaskowanych żołnierzy trzymał coś na wzór niedużej wyrzutni rakiet, którą nakierował prosto w niego. Niewiele myśląc medyk transformował się, jednym susem dopadł do mężczyzny nim ten zdążył wystrzelić i wyrwał mu broń z ręki. W jego kierunku natychmiast pomknął grad kul z karabinów maszynowych. Knock Out zamachnął się i dosłownie zmiótł ostrzeliwujących go węglowców z podłogi. Zatrzymali się dopiero na najbliższej ścianie.
- Brawo Knocky! Pokaż im! – z góry usłyszał głos Carmen
Natychmiast spojrzał w tamtym kierunku. Dziewczyna stała na wysoko umieszczonej platformie przytrzymywana przez potężnie zbudowanego mężczyznę, który jako jedyny nie miał na twarzy maski.
- Czerwony radzę ci się natychmiast uspokoić! – odezwał się
- A jak nie to co mi zrobisz? – zadrwił Knock Out niby od niechcenia przyglądając się wyrzutni, którą wyrwał żołnierzowi
- Nie zapominaj, że mamy twojego kumpla i ziemską koleżankę! – mężczyzna wyciągnął z kabury niewielki pistolet i przystawił go Carmen do skroni.
Knock Out natychmiast znieruchomiał.
- Bardzo ładnie! – na twarzy szantażysty pojawił się złowrogi uśmiech – Widzę, że zależy ci na życiu tej małej. W takim razie teraz grzecznie położysz się na przygotowanym przez nas miejscu na stole.
- Silas ty chuju niemyty zostaw ich w spokoju! – krzyknęła Carmen
Medyk gorączkowo zastanawiał się, jakby tu wybrnąć z tej sytuacji. Wprawdzie mógłby wykorzystać swoją najnowszą broń do obezwładnienia tego całego Silasa, lecz bał się, że przez przypadek może trafić Carmen.
Ogłuszający huk dobiegający z zewnątrz przerwał jego rozmyślania. Po nim nastąpiły następne, a w bazie rozległ się głośny sygnał alarmowy.
- Pułkiwniku Silas zostaliśmy zaatakowani! – na ogromnym monitorze pojawił się obraz żołnierza MECH-u.
W tle dało się dostrzec sylwetki samolotów, które ostrzeliwały teren. Knock Out natychmiast odetchnął z ulgą rozpoznając Vehicony. A na ich czele leciał...
- Starscream? - medyk był totalnie zaskoczony, że to właśnie Seeker udał im się na ratunek.
Prędzej spodziewałby się Soundwave'a, lub nawet Shockwave'a. Zresztą nie było ważne, kto przybył. Liczyło się jedynie to, że za chwilę on i Breakdown odzyskają wolność.
- Puszczaj mnie skurwysynu! – do audio receptorów Knock Out'a dotarł krzyk Carmen.
Zobaczył jak Silas ciągnie szarpiącą się dziewczynę w kierunku wyjścia.
- Jak będzie trzeba, rozwalcie go! – usłyszał rozkaz mężczyzny.
Pozostali w hali żołnierze natychmiast otworzyli ogień do Knock Out'a. Ten niewiele myśląc transformował się z powrotem do trybu pojazdu i na pełnym gazie ruszył prosto na węglowców. Usłyszał głuche uderzenia ciał o jego maskę, gdy z impetem wpadł na strzelających do niego tkankowców. Gwałtownie skręcił, potrącając kolejną grupę. Potem zawrócił i ponowił atak na tych, którym wcześniej udało się odskoczyć z toru jego jazdy.
- Jak wam się podoba rozwalanie? – spytał zatrzymując się.
Mężczyźni, którzy uniknęli spotkania z rozjuszonym samochodem próbowali uciec na platformę, na której wcześniej stał Silas. Knock Out transformował się w robota i jednym machnięciem ręki strącił ich wszystkich na dół. Upadli na podłogę z głuchym łoskotem i tam już pozostali. Medyk rozejrzał się po pomieszczeniu by upewnić się, że nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Po jego interwencji podłoga stanowiła swoistą mozaikę martwych, porozrzucanych niczym popsute kukiełki ciał, krwi i dogorywających tkankowców. Krzyki i jęki rannych i konających zlewały się z odgłosem alarmu i hukami eksplozji na zewnątrz. W czasie tego całego zamieszania Breakdown odzyskał przytomność. Medyk podszedł do stołu, na którym unieruchomiony był jego przyjaciel.
- Knock Out! Jak ci się udało uwolnić?
- Nie zdążyli mnie przypiąć, tak jak ciebie. – odparł czerwony bot próbując oderwać pierwszą z brzegu klamrę mocującą
- Co ty masz na sobie? – ruchem optyk Breakdown wskazał na czerwone plamy na karoserii medyka
- Krew węglowców. – mimo, że Knock Out ciągnął z całych sił, nie udało mu się nawet lekko wygiąć grubej klamry.
- Możesz się pospieszyć z łaski swojej? Siłowniki mi się zastały! – ponaglał Breakdown
- Jak jesteś taki mądry, to czemu sam się nie uwolnisz, cwaniaczku? – medyk rozejrzał się w poszukiwaniu jakichś narzędzi.
Obok stołu zobaczył porzuconą wkrętarkę. Wziął do ręki urządzenie i z jego pomocą zaczął wykręcać masywne śruby. Jakieś pięć minut później Breakdown był wolny. Wielki bot ze zdziwieniem rozejrzał się po hali.
- Niezła jatka! – skwitował – To twoja robota?
- Mieli chęć mnie rozwalić, więc ja zrobiłem to pierwszy. – odparł Knock Out
- Stary rozkręcasz się! – roześmiał się Breakdown dając mu przyjacielskiego kuksańca w ramię – To co, zbieramy się stąd?
- Musimy jeszcze znaleźć Carmen.
- Ona też tu jest?
- Ten skurwiel Silas zabrał ją ze sobą. Problem w tym, że nie wiem gdzie!
- Ja wiem! – Breakdown wskazał na monitor pokazujący obraz z zewnątrz.
Zobaczyli Carmen siedzącą wewnątrz śmigłowca razem z Silasem. Przelatujące obok nich Vehicony chyba rozpoznały dziewczynę, bo żaden z nich nie otwierał ognia do helikoptera.
- A to się kutas zabezpieczył... - warknął Knock Out – Chodź Break! Najwyższy czas zrobić małą demolkę!
- To lubię! – Breakdown transformował rękę w wielki młot i ruszył prosto na ścianę.
Jedno potężne uderzenie wielkiego mecha wystarczyło, by ta rozsypała się jak gdyby była zrobiona z klocków lego, a nie solidnych, betonowych pustaków. Widząc grubość ściany, Knock Out dziękował Primusowi, że sam nie próbował się przez nią przebijać.
„Na klepaniu z pewnością by się nie skończyło!" – pomyślał.
Gdy z Breakdown'em znaleźli się na zewnątrz, ich optykom ukazało się najprawdziwsze pole walki. Vehicony i Starscream bezustannie strzelały do krążących po placu Humvee. Pojazdy wyposażone były w granatniki, wielkokalibrowe karabiny maszynowe i wyrzutnie rakiet, toteż wymiana ognia pomiędzy ziemią a powietrzem trwała w najlepsze. Nad tym wszystkim krążył helikopter, w którym siedzieli Carmen i Silas. Mężczyzna próbował nakierować promień paraliżujący na Vehicony, lecz one były zbyt szybkie, by udało mu się któregoś trafić. Nagle na niebie pojawiło się pięć myśliwców F-16 Fighting Falcon. Natychmiast otworzyły ogień do decepticońskich lotników.
- Robi się nieciekawie... - westchnął Knock Out
- Ty wymyśl jak przechwycić Carmen, a ja sobie trochę porozwalam! – odparł Breakdown i biegiem ruszył na plac boju.
- Uważaj na promień! – krzyknął za nim medyk
Breakdown był już jednak w swoim żywiole. Zupełnie nic sobie nie robiąc z gradu kul, którym przywitali go węglowcy, uderzył młotem w pierwszego z brzegu Humvee. Masywny samochód wystrzelił w powietrze, następnie z łoskotem upadł na ziemię, koziołkując kilka razy. Breakdown wymierzył swoje działo w unieruchomiony samochód i wystrzelił. Potężna eksplozja wstrząsnęła ziemią, gdy pojazd zniknął w jasnożółtej kuli ognia. Z tyłu do wielkiego mecha zbliżały się dwa kolejne Hummery zaopatrzone w granatniki. Breakdown podniósł jeden z samochodów i cisnął nim w drugi. Koziołkujące Humvee po drodze „zgarnęły" jeszcze trzeci pojazd.
- Kto następny? – niebieski mech rozglądał się dookoła szukając kolejnego celu.
Knock Out uśmiechnął się tylko widząc jak dobrze bawi się jego przyjaciel. Próbował skupić się na wymyśleniu, w jaki sposób uwolnić Carmen z łap Silasa. Zestrzelenie śmigłowca nie wchodziło w grę, ponieważ dziewczyna najprawdopodobniej by tego nie przeżyła.
„Knocky rusz tym swoim procesorem!" – dopingował się w myślach.
- Knock Out co tak sterczysz? – skomunikował się z nim Starscream – Jesteś dowódcą, czy nie? Mów, co mamy robić!
- Widzę, że doskonale sobie radzisz Star! – odparł medyk – Nie chcę odbierać ci tej satysfakcji z dowodzenia akcją ratunkową! Zezwalam na samodzielne podejmowanie decyzji. Ja chwilowo mam inny problem do rozwiązania.
- Niby jaki?
- Muszę wydostać Carmen z helikoptera.
- Zestrzelić go?
- Zgłupiałeś?! Chcę ją wydostać żywą!
- Niech skacze!
- Starscream jakbyś nie wiedział... ludzie nie latają!
- Masz dobry refleks?
- Nie najgorszy.
- Więc wykorzystaj go!
Knock Out natychmiast pojął, na czym miał polegać plan Starscream'a. Wprawdzie uważał go za szalony i bardzo ryzykowny, ale sam nie wymyślił nic lepszego, więc nie miał zbyt wielkiego wyboru. Postanowił spróbować. Jego rozmyślania przerwał potężny huk, po którym na niebie pojawiła się ognista kula. To jeden z ludzkich myśliwców eksplodował w powietrzu trafiony pociskiem Vehicona. Płonące fragmenty maszyny zaścieliły ziemię w promieniu wielu metrów. Chwilę potem następny wybuch rozświetlił nocne niebo. Tym razem to ludzie zestrzelili jednego z decepticońskich lotników.
- Starscream rozwal te ludzkie samoloty w drobny mak! – zakomenderował medyk
- Ja?!
- A kto? Jesteś szybszy i zwinniejszy od naszych lotników!
- Zobaczę, co da się zrobić.
Nagle medyk zobaczył wojskowy pojazd lecący w jego stronę. Gwałtownie odskoczył, w ostatniej chwili unikając bolesnego zderzenia.
- Breakdown uważaj w którą stronę rzucasz!
- Sorki Knock Out! Wymsknął mi się! – w komunikatorze usłyszał głos przyjaciela.
W tym momencie dostrzegł, że pilotowany przez Silasa śmigłowiec ustawia się w pozycji dogodnej do oddania strzału w kierunku potężnego bota.
- Break za tobą! – ostrzegł
W tej samej chwili z działa wystrzelił promień paraliżujący. Breakdown rzucił się w bok o mały włos unikając trafienia, a następnie strzelił do helikoptera, trafiając maszynę prosto w wirnik. Na jego twarzy pojawił się wyraz przerażenia, gdy zorientował się, co właśnie zrobił.
- Breakdown! – wydarł się Knock Out
- Ja nie chciałem... to był odruch...
- Nie stercz tak i ratuj Carmen!
Breakdown rzucił się w kierunku spadającego śmigłowca i złapał go.
- Cześć mała! – uśmiechnął się do dziewczyny, która była blada jak ściana.
Zauważył, że jest przywiązana do fotela mocnymi pasami. Siedzący obok niej Silas błyskawicznie wyciągnął broń i przystawił ją do głowy Carmen.
- Odstaw nas na ziemię, a nic jej się nie stanie! – warknął dowódca MECH-u
Breakdown westchnął i posłusznie wykonał jego polecenie.
Silas rozciął pasy krępujące dziewczynę i wysiadł ze śmigłowca ciągnąc ją za sobą.
- Puszczaj mnie ty kutasie! – wrzasnęła próbując mu się wyrwać.
Knock Out i Breakdown natychmiast ruszyli w ich stronę.
- Nie ruszać się, albo ją zabiję! – dowódca MECH-u ponownie przystawił pistolet do głowy dziewczyny.
Oba boty natychmiast zastygły w bezruchu.
- Na co czekacie? Sparaliżować obu! – Silas wydał rozkaz swoim ludziom.
- Nie! Tylko nie to! – krzyknęła Carmen widząc, jak z jednego z Hummerów wysiada mężczyzna uzbrojony w sporych rozmiarów wyrzutnię.
Wtem kilka rzeczy wydarzyło się niemal jednocześnie. Tuż za Silas'em w powietrzu transformował się Starscream, chwycił rękę, w której dowódca MECH-u trzymał broń i wykręcił mu ją do tyłu, jednocześnie przystawiając swój najostrzejszy szpon do szyi mężczyzny.
- W tej chwili puść dziewczynę! – rozkazał.
W tym samym momencie żołnierz MECH-u wycelował broń w stronę Seeker'a i oddał strzał. Sporych rozmiarów pocisk trafił prosto w pierś Starscream'a uwalniając zgromadzoną w sobie energię. Przez ciało bota przepłynął ogromny ładunek elektryczny, paraliżując go, a przy okazji także Silas'a i Carmen.
Nie zważając na ostrzał z karabinów maszynowych, Breakdown dopadł do mężczyzny trzymającego broń i uderzył w niego swoim młotem. Żołnierz przeleciał kilkadziesiąt metrów w powietrzu, po czym upadł na ziemię z roztrzaskaną głową. Knock Out natomiast podbiegł do nieprzytomnej Carmen i błyskawicznie ocenił jej funkcje życiowe. Bał się, że ładunek mógł spowodować zatrzymanie krążenia. Na szczęście dziewczyna oddychała. Delikatnie podniósł ją z ziemi i transformował się, zamykając bezpiecznie w swoim wnętrzu. Następnie poprosił Soundwave'a o most. Gdy pojawił się portal, natychmiast ruszył w jego kierunku, nie zważając na silny ostrzał.
- Wycofujemy się! – zakomenderował ciągle walczącym Vehiconom – Breakdown bierz Starscream'a i zwijaj się stąd!
- A nie możemy go tu zostawić?
- Nie tym razem, Break. No rusz się stary!
Knock Out zniknął we wnętrzu portalu, a Breakdown podbiegł do nieprzytomnego Seeker'a, podniósł go z ziemi, przerzucił sobie przez ramię i skierował swoje kroki w stronę mostu ziemnego. Grad pocisków odbijał się od jego pancerza nie wyrządzając mu jednak żadnych szkód. Bez większych trudności dotarł do aktywnego portalu i zniknął w jego wnętrzu.
___________________________________________________________
* Modulowane wypowiedzi Soundwave'a postanowiłam zaznaczać tym symbolem ~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top