10.Trudne dzieciństwo
Wreszcie udało mi się dokończyć kolejny rozdział! Uwielbiam weekendy, bo można skupić się na czymś przyjemniejszym niż praca :)
Zapraszam do czytania i życzę przyjemnej lektury :)
*********************************************************************
- Fireshot zobacz, jaki on jest do ciebie podobny! - audioreceptory Knock Out'a zarejestrowały czyjś dźwięczny głos - Wykapany tatuś!
Gdy otworzył oczy, ujrzał tylko jakieś rozmazane plamy. Jego układ optyczny szybko wyregulował ostrość widzenia i maleńki bot dostrzegł trzy pochylające się nad nim mechy.
- Trzeba przyznać Darkstar, że udały nam się dzieci. - uśmiechnął się największy z nich
Miał harmonijną budowę i wypielęgnowany, metaliczny, czerwony lakier.
- Darkfire co myślisz o nowym braciszku? - zgrabna fembotka o czarnym lakierze z neonowymi, błękitnymi i zielonymi wykończeniami zwróciła się do najmniejszego mecha
- Mam go gdzieś.
- Darkfire! - ofuknął go duży bot - Czy chcesz, czy nie, musisz zaakceptować nową sytuację!
- Kochanie, ja wiem, że pojawienie się brata to dla ciebie ogromna rewolucja w życiu, ale chciałabym, żebyś wiedział, że bez względu na wszystko nigdy z tatusiem nie przestaniemy cię kochać. - Darkstar uśmiechnęła się do mniejszego bota
- I dalej będziecie poświęcać mi tyle czasu, co kiedyś?
- Na pewno postaramy się zrobić wszystko, żebyś nie czuł się odsunięty na boczny tor. Ale musisz zdawać sobie sprawę z tego, że Knock Out będzie teraz potrzebował więcej uwagi niż ty.
- Wiedziałem, że tak będzie! Idę do siebie! - Darkfire odwrócił się i odszedł
Choć Knock Out jeszcze niewiele rozumiał, to podświadomie wyczuł, że mały bot go nie lubi. Wówczas jeszcze nie mógł wiedzieć, jaki los w przyszłości zgotuje mu starszy brat.
***
Dwuletni (według cybertrońskiego systemu miary czasu) Knock Out siedział w salonie ze swoim ojcem, który opowiadał mu o misjach, które wykonywał dla lidera Decepticonów. Mały bot słuchał Fireshot'a z wielkim zainteresowaniem. Ojciec bardzo mu imponował.
- Jak dorosnę, chciałbym być taki jak ty tato. - wyznał, gdy dorosły mech skończył opowiadać o kolejnej misji.
Fireshot uśmiechnął się ciepło do syna.
- Całe życie przed tobą Knock Out. Możesz zostać kim tylko zechcesz. Pamiętaj, że nie musisz nikogo naśladować. Po prostu bądź sobą.
- A kiedy będę mógł przystąpić do Decepticonów?
- Jak dorośniesz i skończysz szkołę. Pamiętaj, że wykształcenie to podstawa. Bez niego nie masz szans zdobyć dobrej pozycji.
- Ale Megatron nie kończył żadnej szkoły. Był gladiatorem, a teraz jest przywódcą Decepticonów.
- Megatron to zupełnie co innego. Jest silnym, sprawnym wojownikiem i ma wyjątkową charyzmę. Z tym połączeniem cech nie musi mieć wykształcenia, by zajmować wysoką pozycję.
Nagle do pokoju wszedł Darkfire.
- Tato poćwiczymy jakieś nowe chwyty? - spytał
- Z przyjemnością, synu.
- Ale obiecałeś mi, że opowiesz jak poznałeś Megatrona! - zaprotestował Knock Out, na co Darkfire rzucił mu mordercze spojrzenie
- Rzeczywiście, obiecałem. Darkfire możemy poćwiczyć trochę później?
- Później to ja lecę do Darkwing'a! - warknął mały bot - Naprawdę nie możesz poświęcić mi chwili?
- Knock Out musi wiedzieć, że obietnic trzeba dotrzymywać.
- Mam go w dyszy! - krzyknął Darkfire - I ciebie też! Prawie wcale nie ma cię w domu, a kiedy już się pojawiasz, cały swój wolny czas poświęcasz temu gówniarzowi!
- Nie tym tonem młody! - ostrzegł Fireshot
- A co, nie mówię prawdy? Odkąd pojawił się Knock Out ani ty ani mama ciągle nie macie dla mnie czasu! Kiedy czegoś od was chcę, zawsze muszę czekać, bo on jest na pierwszym miejscu!
- Darkfire jesteś starszy i mieliśmy nadzieję, że zrozumiesz pewne rzeczy. - cierpliwie tłumaczył Fireshot - Małe boty wymagają większej uwagi. Kiedy ty byłeś w wieku Knock Out'a poświęcaliśmy ci dokładnie tyle samo czasu co jemu.
- No właśnie! I obiecaliście, że to się nie zmieni!
- Niczego takiego nie mówiliśmy. Obiecaliśmy tylko, że postaramy się, abyś nie czuł się zepchnięty na dalszy plan, a to co innego.
- Obietnic trzeba dotrzymywać, tak? - warknął Darkfire - Więc wy swojej nie dotrzymaliście, bo ja widzę, że jestem dla was mniej ważny niż ten gnojek! - rzucił młodszemu bratu pełne nienawiści spojrzenie
- Darkfire, to nie tak! Jesteś dla nas tak samo ważny i kochamy cię równie mocno jak Knock Out'a.
- Nie czuję tego. Najlepiej by było, gdyby ten gówniarz zniknął z naszego życia! - rozeźlony bot odwrócił się i wyszedł z pokoju, nim Fireshot zdążył w jakikolwiek sposób zareagować.
- Tato dlaczego Darkfire tak mnie nienawidzi? - spytał Knock Out
- Jest rozżalony, że poświęcamy mu nieco mniej czasu niż kiedyś. Nie przejmuj się tym, co powiedział. Był zdenerwowany, a wtedy mówi się różne rzeczy, których tak naprawdę się nie myśli.
Mimo zapewnień ojca, Knock Out był przekonany, że Darkfire powiedział dokładnie to, co myśli. Wkrótce miał okazję przekonać się o tym na własnej karoserii.
Dwa lata później
Knock Out siedział na fotelu oglądając film w tablecie. Od czasu do czasu z niepokojem zerkał na Darkstar, która najwyraźniej szykowała się do wyjścia. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co będzie się działo, gdy tylko matka wyjdzie z domu. Jego starszy o cztery lata brat wrócił już ze szkoły. Odkąd Knock Out sięgał pamięcią, Darkfire go nienawidził i bardzo dobitnie dawał mu to do zrozumienia. Gdy rodzice nie widzieli, bił go i wyzywał. Najgorzej było, gdy zostawali sami w domu. Wówczas Darkfire wyżywał się na nim do woli. Knock Out nic nie mówił rodzicom, gdyż starszy brat zagroził mu, że jeśli piśnie choć słowo, to zabierze go z domu i zabije na jakimś pustkowiu. Mały bot wierzył, że Darkfire jest do tego zdolny, wolał więc zachować milczenie. Nie mógł się tylko doczekać, kiedy stanie się silniejszy i będzie mógł jakoś obronić się przed bratem. Tymczasem słowa, które usłyszał, były dla niego jak wyrok.
- Darkfire muszę wyjść coś załatwić na mieście. Zajmij się swoim bratem.
- Miałem lecieć do Darkwing'a! - zaprotestował mały bot
- Spotkasz się z nim jak wrócę. To nie potrwa długo.
- Nie prosiłem was, żebyście robili mi brata! Jak wam się zachciało drugiego bota, to teraz się nim zajmujcie, a nie mnie w to mieszacie!
- Nie mów do mnie tym tonem! Coś mi się zdaje, że z ojcem zbytnio ci pobłażaliśmy. Jak wróci z misji, poważnie sobie z tobą porozmawia! I zapomnij o spotkaniu z Darkwing'iem. Masz dzisiaj szlaban.
- Ale dlaczego?
- Bo tak postanowiłam. - Darkstar odwróciła się i wyszła.
Knock Out czym prędzej chciał zniknąć z pola widzenia rozwścieczonego brata, lecz nie zdążył nawet się podnieść, a Darkfire był już przy nim.
- Przez ciebie gówniarzu dostałem szlaban! - krzyknął podnosząc mniejszego bota do góry, po czym cisnął nim o ścianę - Nawet bronić się nie potrafisz! - prychnął, gdy Knock Out wylądował na podłodze - Mogę się założyć, że w przyszłości dołączysz do tych oferm Autobotów! Bo porządnym Decepticonem z pewnością nie zostaniesz! Taki mięczak jak ty nadawałby się co najwyżej na mięso armatnie!
- A właśnie że będę Decepticonem! - odparł Knock Out podnosząc się z podłogi - I poczekaj aż urosnę, to wtedy odwdzięczę ci się za to, jak mnie teraz traktujesz!
- Odszczekujesz mi się? - Darkfire zamachnął się i ponownie uderzył brata na tyle mocno, że na jego karoserii powstało wgniecenie.
Starszy bot trochę się przestraszył. Był pewien, że rodzice na pewno zainteresują się, skąd wzięło się to uszkodzenie. Zawsze bardzo uważał, żeby nie zostawić żadnych śladów. Chwycił Knock Out'a za szyję i podniósł na wysokość swojej twarzy.
- To wgniecenie zrobiłeś sobie sam, gdy rozpędzony wpadłeś na stół, rozumiesz gówniarzu?
- Puszczaj mnie! - mały bot rozpaczliwie próbował się wyrwać, lecz Darkfire trzymał go zbyt mocno.
- DOTARŁO DO CIEBIE CO POWIEDZIAŁEM? - Darkfire potrząsnął małym botem
- Tak! - ucisk szyi spowodował zmniejszenie ilości Energonu dopływającego do procesora Knock Out'a i bot stopniowo zaczął tracić świadomość.
Gdy był już prawie całkiem nieprzytomny, Darkfire rozluźnił uchwyt i Knock Out bezwładnie runął na podłogę. Przez chwilę dochodził do siebie, a jego brat stał nad nim ze złowieszczym uśmiechem.
- Co ja ci zrobiłem, że mnie tak nienawidzisz? - spytał mały bot
- Przyszedłeś na świat. - odparł Darkfire - Od kiedy się pojawiłeś, rodzice mają mnie gdzieś! Ciągle zajmują się tobą, a dla mnie nie mają tyle czasu co kiedyś! Nie rozumiem po co chcieli cię mieć, skoro mieli mnie! A teraz jeszcze każą mi się tobą opiekować!
- Nie musisz tego robić. Doskonale poradzę sobie sam, a ty możesz lecieć do Darkwing'a. - Knock Out próbował pozbyć się brata z domu.
Dzięki temu miałby trochę spokoju.
- Nie mogę, bo przez ciebie mam szlaban!
- A od kiedy ty się taki posłuszny zrobiłeś? Zazwyczaj nie przejmujesz się zakazami rodziców. - podpuszczał Knock Out
- Może rzeczywiście oleję ten szlaban? - zastanawiał się głośno Darkfire
Szybko podjął decyzję, że jednak wyjdzie z domu. Gdy opuścił mieszkanie, Knock Out odetchnął z ulgą. Tym razem udało mu się pozbyć swojego dręczyciela. Miał nadzieję, że Darkfire szybko nie wróci. Bardzo źle czuł się w roli bezbronnej ofiary, lecz doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dopóki nie dorośnie, nie jest w stanie przeciwstawić się bratu. Mógł jedynie starać się schodzić mu z drogi. Ale kiedyś, w przyszłości, Darkfire zapłaci mu za wszystko!
***
- Darkfire wszystko w porządku? - zainteresował się Fireshot, gdy młody bot zatoczył się wchodząc do pokoju
- Tak. Nic mi nie jest. - odparł opadając na fotel
Tak naprawdę czuł się bardzo osłabiony, ale doskonale wiedział, jaka jest tego przyczyna. Wiedział również, że szybko odzyska siły, gdy tylko zażyje Energon. Darkstar siedząca przy stole z Knock Out'em i pomagająca mu w nauce pisania z niepokojem spojrzała na syna.
- Uzupełniałeś dziś Energon?
- Za chwilę to zrobię. Muszę najpierw trochę odpocząć.
- Posiedź sobie, a ja przyniosę ci porcję. - Darkstar opuściła pomieszczenie.
Po chwili wróciła niosąc pojemnik wypełniony niebieskim płynem i podała go Darkfire'owi. Młody bot błyskawicznie wypił życiodajny Energon i od razu poczuł się lepiej. Osłabienie i zawroty głowy minęły jak ręką odjął.
- Późno wróciłeś. - zauważył Fireshot - Możemy się dowiedzieć, gdzie byłeś?
- U Darkwing'a. Ćwiczyliśmy techniki walki. Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł wybrać sobie broń i wstąpić w szeregi Decepticonów!
- Na to jeszcze musisz poczekać, aż będziesz pełnoletni. - uśmiechnął się dorosły bot - Poza tym nie spiesz się tak do wojny. Tak naprawdę to nic przyjemnego.
- A ja uważam, że gaszenie iskier Autobotów musi być bardzo przyjemne! - stwierdził Darkfire - Jak dorosnę, chcę zostać łowcą! Byłoby cudownie, gdyby udało mi się dostać w pobliże Lorda Megatrona! Zrobiłbym wszystko, by awansował mnie na swojego zastępcę!
- To nie takie proste jak ci się wydaje, synu. Trzeba mieć ponadprzeciętne zasługi, by zostać docenionym przez Megatrona.
- Jeśli tobie się udało, to mnie też się uda! Zobaczysz, że kiedyś będę prawą ręką Lorda Megatrona!
- Najpierw musiałbyś wygryźć Starscream'a, a to nie lada wyczyn. - uśmiechnęła się Darkstar - Ale kto wie, czego dokonasz w życiu? To, jak się ono potoczy zależy wyłącznie od ciebie.
- Zobaczycie, że będę kimś wielkim!
- Oboje z mamą ci tego życzymy Darkfire. - uśmiechnął się Fireshot - A teraz pora przejść w stan hibernacji.
Pod pretekstem dokończenia pisania Knock Out poczekał, aż Darkfire zniknie w swoim pokoju i dopiero potem poszedł do swojego. Położył się do łóżka i wprowadził w stan hibernacji.
Zupełnie niespodziewanie wybudził się ze stanu uśpienia. Czuł się jakoś dziwnie. Cały pokój zdawał się wirować w szalonym tempie. Jego obwody były rozgrzane do granic możliwości mimo, że wentylatory pracowały na pełnych obrotach, by przywrócić optymalną temperaturę przegrzanym podzespołom. Mały bot doskonale zdawał sobie sprawę, że dzieje się nim coś złego. Postanowił pójść do rodziców i wówczas ze zgrozą uświadomił sobie, że nie może wykonać żadnego ruchu. Był sparaliżowany! Jedyne co mu pozostało, to skontaktować się z rodzicami drogą radiową. Po chwili oboje byli w jego pokoju.
- Co się dzieje Knocky? - spytała Darkstar siadając na łóżku obok niego - Na Energon! Jaki ty jesteś gorący!
- Bardzo źle się czuję i nie mogę się ruszać. - odparł mały bot
- Natychmiast zabieramy cię do szpitala! - zadecydowała fembotka
- Nie chcę do szpitala!
- Tam sprawdzą co jest z tobą nie tak i pomogą ci. - Darkstar wzięła Knock Out'a na ręce, po czym razem z Fireshot'em wyszli z jego pokoju. Na korytarzu stał Darkfire.
- Co się dzieje? - spytał
- Knock Out bardzo źle się czuje. Zabieramy go do szpitala. Ty zostań w domu. - odparł Fireshot
- W porządku.
Na zewnątrz bot transformował się w cybertroński, sportowy samochód, a Darkstar delikatnie ułożyła Knock Out'a na jego tylnym siedzeniu.
- Widzimy się w decepticońskim szpitalu. - botka zamknęła drzwi i Fireshot ruszył z piskiem opon.
Darkstar transformowała się w odrzutowiec i poleciała w kierunku szpitala.
Knock Out był przerażony. Nigdy jeszcze nie czuł się tak źle jak w tej chwili. Podczas jazdy odczuwał coraz silniejsze zawroty głowy, coś dziwnego działo się też z jego układem optycznym. Pomimo prób wyostrzenia obrazu, widział świat w postaci rozmazanych pikseli.
- Jak się czujesz synku? - usłyszał pytanie Fireshot'a
Gdy chciał na nie odpowiedzieć, okazało się, że nie potrafi złożyć żadnego zdania, zupełnie jakby zapomniał słów. Choć tak nie było. Przecież rozumiał, co ojciec do niego mówi. Nie był jednak w stanie odpowiedzieć.
- Knock Out?
Mały bot zdołał wydać z siebie tylko niezrozumiały jęk. Fireshot dodał gazu, by jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Na miejscu od razu skierowali się na ostry dyżur. Mieli szczęście w nieszczęściu, ponieważ chwilowo w ich okolicy nie toczyły się żadne walki i poczekalnia była prawie pusta. Fireshot użył swoich wpływów, by dyżurujący medyk natychmiast zajął się małym pacjentem.
- Fizycznie wszystko jest w porządku... - odezwał się lekarz po przeskanowaniu ciała Knock Out'a - Skąd więc to przegrzanie i paraliż? - zastanawiał się na głos - Takie objawy daje... - medyk przerwał w pół zdania i sięgnął po strzykawkę. Następnie pobrał próbkę Energonu od małego bota.
Po kolorze pobranego płynu wiedział już, że jego przypuszczenia były słuszne. Aby mieć całkowitą pewność, wprowadził próbkę do automatycznego analizatora. Po chwili miał już wynik.
- Państwa syn ma poważne zatrucie Tox-En'em.
Tox-En był jedną z odmian Energonu. Dla Cybertronian był niezwykle trujący. Kontakt z nim powodował ogólne osłabienie, zawroty głowy, zaburzenia widzenia. Dłuższa ekspozycja mogła doprowadzić do paraliżu, a w końcu do zgaszenia iskry.
- Co takiego? - przeraziła się Darkstar - Gdzie on mógł się zetknąć z tym świństwem? Przed zapadnięciem w stan hibernacji czuł się dobrze.
- Sądząc po nasileniu objawów prawdopodobnie ktoś musiał mu wstrzyknąć tę truciznę.
Darkstar i Fireshot wymienili przerażone spojrzenia. Kto mógłby zrobić coś takiego? Przecież na pewno nikt z domowników. Knock Out też nie miał dostępu do trucizny, bo w domu nie trzymali Tox-En'u.
- Panie doktorze, on przeżyje, prawda? - Darkstar spojrzała na ledwo przytomnego bota
- Zrobimy co w naszej mocy. Najpierw musimy wypompować z niego cały skażony Energon i zastąpić go czystym. Potem podamy antidotum, które zniweluje działanie Tox-En'u. Proszę poczekać na zewnątrz.
- Trzymaj się syneczku. - Darkstar pogłaskała Knock Out'a po głowie, po czym razem z Fireshot'em wyszli z gabinetu.
Lekarz niezwłocznie przystąpił do pracy. Podłączył małego bota do specjalnej pompy, która zaczęła tłoczyć Energon do jego przewodów, jednocześnie wypompowując ten skażony. W miarę usuwania Tox-En'u stan Knock Out'a powoli zaczął się poprawiać. Wróciła mu zdolność prawidłowego widzenia, temperatura zaczęła wracać do normy, a zawroty głowy stopniowo ustępowały. Nadal jednak nie mógł się poruszyć. Dopiero gdy lekarz wstrzyknął mu jakiś jasnożółty płyn, powróciła mu zdolność ruchowa.
- Czujesz się lepiej? - spytał medyk
- Tak. Dziękuję panu. - mały bot uśmiechnął się do niego
- Powiedz mi tak szczerze, co się wydarzyło? Czy ktoś coś ci dzisiaj wstrzykiwał?
- Nie. Wprowadziłem się w stan hibernacji, a kiedy się wybudziłem, czułem się bardzo źle. - odpowiedział Knock Out
- Rozumiem. Miałeś dużo szczęścia, że twoi rodzice tak szybko cię tu przywieźli. - uśmiechnął się lekarz - Niewiele brakowało i nie byłoby cię już z nami. Na szczęście Decepticony opracowały antidotum na działanie Tox-En'u.
- Będę mógł wrócić do domu?
- Tak. Nie ma potrzeby, żebyś tu zostawał. Zawołam twoich rodziców.
Gdy Darkstar i Fireshot weszli do gabinetu, od razu odetchnęli z ulgą widząc, że Knock Out jest w o wiele lepszym stanie.
- Jak wrócicie do domu, proszę podać synowi jeszcze jedną dawkę Energonu. - wydał dyspozycję medyk
- Dziękujemy panie doktorze. - uśmiechnęła się Darkstar - Nawet nie wie pan jak bardzo jesteśmy panu wdzięczni!
- To moja praca. Proszę jednak zastanowić się, w jaki sposób trucizna znalazła się w ciele państwa syna. Wygląda to tak, jakby ktoś wstrzyknął mu ją, gdy był w stanie hibernacji.
Darkstar i Fireshot spojrzeli na siebie. Nasuwało im się tylko jedno wytłumaczenie, ale nie chcieli w nie uwierzyć. Czyżby stał za tym Darkfire?
- Dobrze panie doktorze.
Szybko opuścili szpital i wrócili do domu. Na miejscu Darkstar wypełniła zalecenie medyka i kazała Knock Out'owi ponownie wprowadzić się w stan hibernacji. Gdy tylko wyszła z pokoju, mały bot po cichu podszedł do drzwi i zaczął podsłuchiwać rozmowę rodziców. Jeśli ktoś chciał go otruć, to mógł to być tylko Darkfire. Mały bot zaczął poważnie obawiać się starszego brata.
- Fireshot myślisz, że to Darkfire wstrzyknął Knock Out'owi Tox-En?
- Tylko takie wytłumaczenie przychodzi mi do głowy. Pamiętasz jak się zachwiał wchodząc do pokoju? Był wyraźnie osłabiony, a to efekt ekspozycji na tę truciznę. - odparł bot
- Ale jak wszedł w jej posiadanie?
- Ojciec Darkwing'a pracuje w laboratorium. Na pewno ma dostęp do Tox-En'u.
- Nie mogę w to uwierzyć, że Darkfire chciał zgasić iskrę swojego brata!
- Musimy koniecznie z nim porozmawiać.
- Teraz?
- To zbyt poważna sprawa, żeby odkładać ją na później. Przyprowadź go do salonu.
Knock Out słyszał jak Darkstar wyprowadza Darkfire'a z jego pokoju. Zaczekał aż przejdą do salonu i poszedł za nimi. Dobrze ukryty za ścianą kontynuował podsłuchiwanie.
- Dlaczego mnie wybudziliście? - starszy bot był wyraźnie niezadowolony.
- Nie martwiłeś się o brata? - spytał Fireshot
- Wiedziałem, że w szpitalu na pewno otrzyma fachową pomoc. - odparł spokojnie Darkfire
- Knock Out tak źle się poczuł, ponieważ ktoś wstrzyknął mu Tox-En. Czy wiesz coś na ten temat?
- A niby skąd mam wiedzieć? Ja tego nie zrobiłem. - odparł Darkfire
- To dlaczego jak wróciłeś do domu, byłeś taki słaby? To klasyczny objaw kontaktu z Tox-En'em.
- Jak w ogóle mogliście pomyśleć, że mógłbym zrobić coś takiego? - oburzył się młody bot
- Nie ukrywasz tego, że nie przepadasz za swoim młodszym bratem. - odezwała się Darkstar
- Ale to nie znaczy, że chciałem go zabić!
- Darkfire nie kłam! Albo w tej chwili powiesz nam całą prawdę, albo zabiorę cię do laboratorium Shockwave'a i użyjemy na tobie łącza psycho-korowego! - zagroził Fireshot
Darkfire wystraszył się nie na żarty. Wiele słyszał o wynalazku głównego inżyniera Decepticonów. Dzięki niemu można było wejrzeć do czyjegoś umysłu, poznać wszystkie myśli, wspomnienia i motywacje. Nie mógł pozwolić na to, by ojciec użył na nim tego urządzenia, gdyż wówczas wyszłoby na jaw, w jaki sposób traktował Knock Out'a. Bot obawiał się, że spotkałaby go za to naprawdę sroga kara.
- No więc? Powiesz nam jak to było z tym Tox-En'em? - Fireshot ponowił pytanie
- Dobra, podałem mu to jak był w stanie hibernacji! - przyznał się Darkfire.
- Jak mogłeś?! - krzyknęła Darkstar
- Ja nie wiedziałem, że to Tox-En! - bronił się Darkfire - Darkwing twierdził, że to substancja przyspieszająca dorastanie!
- A po co chciałeś przyspieszać dorastanie Knock Out'a?
- Żebym nie musiał się nim więcej zajmować!
- I na pewno nie wiedziałeś, że to Tox-En? - spytała Darkstar
- Przysięgam!
- A nie zastanowiło cię, czemu po kontakcie z tą substancją tak bardzo osłabłeś? - drążył temat Fireshot
Najwyraźniej nie do końca wierzył w wersję starszego syna.
- Myślałem, że to z powodu niedoboru Energonu. Ja naprawdę nie chciałem zgasić iskry Knock Out'a!
- W porządku. Możesz wracać do siebie. Ale niech nigdy więcej nie przyjdzie ci do głowy podawać czegokolwiek swojemu bratu, w przeciwnym razie poniesiesz surowe konsekwencje. Czy to jest dla ciebie zrozumiałe? - spytał Fireshot
- Tak tato.
Knock Out szybko wrócił do swojego pokoju nie chcąc być zauważonym przez starszego brata. Nie wierzył, że Darkfire nie wiedział o tym, iż ma do czynienia z Tox-En'em. Wszystko wskazywało na to, że właśnie z premedytacją próbował się go pozbyć.
Dwa lata później
Fireshot i Knock Out stali przed dużym gmachem elitarnej szkoły dla Decepticonów.
- Od dzisiaj to miejsce będzie twoim drugim domem. - odezwał się dorosły mech - Denerwujesz się?
- Tylko trochę.
- Chcesz, żebym odprowadził cię do klasy?
- Nie trzeba. Poradzę sobie.
- W takim razie udanego pierwszego dnia w szkole. - uśmiechnął się Fireshot
- Dzięki.
Knock Out skierował się do głównego wejścia. Ogrom budynku trochę go przytłaczał. Poprzednia lekcja musiała jeszcze trwać, ponieważ korytarze były kompletnie opustoszałe. Mały bot przez chwilę błądził po szkole szukając swojej klasy, gdy nagle drogę zastąpił mu Darkfire. Był w towarzystwie trzech swoich najlepszych kolegów. Z całego towarzystwa Knock Out kojarzył jedynie Darkwing'a, który czasami bywał u nich w domu. Przeważającym kolorem mecha, podobnie jak u Darkfire'a była czerń. Jego neonowe wykończenia świeciły jednak na czerwono. Dwa pozostałe boty były stalowoszare. Jeden z nich miał czarno-białe wykończenie, a drugi fioletowo-czerwone. Wszyscy trzej, podobnie jak brat Knock Out'a transformowali się w samoloty.
- A któż to zawitał do naszej szkoły? - uśmiechnął się złowrogo Darkfire - Knockuś, urządzę ci tu prawdziwe piekło! Tak jak wszystkim ofiarom losu, które tu chodzą.
Knock Out zaczął się cofać, ale dwa srebrne boty stanęły za nim, blokując mu drogę odwrotu.
- A ty dokąd się wybierasz? - spytał ten z czarno-białymi wykończeniami - Darkfire nie przedstawisz nas swojemu braciszkowi?
- Racja Silvermoon! Gdzie się podziały moje maniery? - roześmiał się Darkfire - Knockuś poznaj Silvermoon'a i Hurricane'a. - wskazał na mecha z fioletowo-czerwonym wykończeniem - Obaj są postrachem wszystkich nowicjuszy w tej szkole!
- Myślę, że dość często będziemy się widywać. - uśmiechnął się Hurricane prezentując Knock Out'owi swoje imponujące szpony - Na dobre rozpoczęcie roku szkolnego proponuję mały chrzest!
- Nie tutaj! - warknął Darkfire, po czym dał znać ręką, by podążyli za nim.
Hurricane i Silvermoon chwycili Knock Out'a za ramiona i siłą prowadzili korytarzem. Gdy mały bot próbował im się wyrwać, Silvermoon wbił mu w ramię swoje ostre szpony na tyle głęboko, że Knock Out poczuł przeszywający ból, a z głębokich nacięć zaczął płynąć Energon.
- Lepiej bądź grzeczny gówniarzu, w przeciwnym razie pokaleczę cię o wiele bardziej!
- Zostawcie mnie w spokoju! - krzyknął Knock Out, na co Hurricane zareagował zatykając mu usta dłonią.
Mały bot był przerażony. Nie miał pojęcia, co zamierzają z nim zrobić Darkfire i jego koledzy, ale na pewno nie będzie to nic przyjemnego. Darkfire zaprowadził ich do piwnicy. Gdy znalazł miejsce odpowiednio ukryte przed wzrokiem innych, uśmiechnął się złowieszczo.
- Może to i lepiej, że nie udało mi się ciebie pozbyć za pomocą Tox-En'u? Przynajmniej teraz mogę w inny sposób uprzykrzyć ci życie! A tak, nie byłoby zabawy! - podszedł bliżej do Knock Out'a, przystawił swoje ostre pazury do jego karoserii i zrobił kilka płytkich rys - Widziałem, ile czasu spędziłeś na pielęgnowaniu tego swojego lakieru! Myślisz, że upodabnianie się do naszego ojca sprawi, że osiągniesz w życiu tyle, co on?
- Już wiem, dlaczego mnie tak nienawidzisz! - odezwał się Knock Out - Bo jestem taki do niego podobny i mam z nim lepszy kontakt niż ty!
- Patrzcie go, jaki bohater! Jeszcze ci się stawia! - odezwał się Silvermoon
- Po dzisiejszym chrzcie ani trochę nie będziesz go przypominał! - roześmiał się Darkfire robiąc zamach i uderzając brata w twarz. Jego ostre pazury pozostawiły po sobie głębokie bruzdy na policzku mniejszego bota.
- Czy ja też mogę trochę go upiększyć? - spytał Darkwing
- Nie krępuj się! Niech żaden z was się nie krępuje! Tylko nie przesadźcie, żeby nam się tu nie przekręcił z nadmiernej utraty Energonu! - odparł Darkfire
W jego spojrzeniu Knock Out widział jakąś fanatyczną nienawiść. Następne chwile okazały się jednymi z najgorszych, jakie spotkały go w jego niedługim życiu. Darkfire i jego kumple otoczyli go ze wszystkich stron i ostrymi pazurami zaczęli rysować jego karoserię, jednocześnie obrzucając go stekiem wyzwisk i naigrawając się z niego.
- Ten nawoskowany laluś nawet nie próbuje się bronić! - śmiał się Darkwing robiąc kilka kolejnych rys na poszyciu Knock Out'a
- Założę się, że z tego strachu zaraz popuści olej! - szydził Silvermoon
- Darkfire wytłumacz nam, jak twoi rodzice mogli stworzyć taką niedoróbkę? - dodał Hurricane
- Laleczko jak podrośniesz, na pewno staniesz się erotyczną zabawką dla żołnierzy Megatrona! - śmiał się Darkwing
- Do niczego innego nie będzie się nadawał! - stwierdził Darkfire - Nie widziałem jeszcze większej ofiary losu!
Słysząc te wszystkie inwektywy pod swoim adresem Knock Out poczuł się nic nie wart. Może rzeczywiście nie powinien pojawiać się na tym świecie? W końcu co on sobą reprezentował? Nawet nie wiedział, kim chciałby zostać w przyszłości. Nie ciągnęło go do walki, tak jak jego brata. W jaki sposób mógłby więc przysłużyć się Decepticonom?
- Hej! Ofiaro mówię do ciebie! - z nieprzyjemnych rozmyślań wyrwał go krzyk Darkfire'a
Knock Out spojrzał na brata.
- Jeśli komukolwiek powiesz, że to my cię tak urządziliśmy, to przysięgam, że własnoręcznie zgaszę twoją iskrę! Zrozumiałeś?
- Tak.
- Dobra, zostawcie go chłopaki. - zakomenderował Darkfire
- Do zobaczenia następnym razem, gnojku! - rzucił na odchodnym Silvermoon
Gdy Knock Out został sam, usiadł skulony pod ścianą. Tak bardzo cieszył się na ten pierwszy dzień szkoły! Miał nadzieję, że pozna nowych przyjaciół. Chciał zrobić jak najlepsze wrażenie, a tymczasem po interwencji Darkfire'a i jego kumpli wyglądał jak chodzące nieszczęście... kto będzie chciał zaprzyjaźnić się z taką ofiarą losu jak on? Mały bot zapragnął znaleźć się w swoim pokoju i odciąć od tego okropnego świata. Wiedział jednak, że nie może tego zrobić. Musiał iść na lekcje. Doskonale pamiętał radę ojca, że musi zdobyć wykształcenie, aby w przyszłości móc coś osiągnąć. Knock Out zebrał się w sobie i wyszedł z piwnicy. Jęknął w duchu, gdy okazało się, że trafił na przerwę pomiędzy zajęciami. Idąc korytarzem widział, jak inne boty przyglądają mu się z ciekawością lub politowaniem. Niektórzy pokazywali go sobie palcami i śmiali się z tego, jak wyglądał. Knock Out pragnął zapaść się pod ziemię. Transformował się w cybertroński samochód wyścigowy i pognał zatłoczonymi korytarzami. Chciał jak najszybciej znaleźć się w klasie poza zasięgiem wzroku całej szkoły. Gdy wreszcie udało mu się znaleźć właściwą salę, usiadł w kącie na samym końcu pomieszczenia. Nie chciał rzucać się w oczy. Gdy dźwiękowy alarm obwieścił koniec przerwy, do klasy zaczęli wchodzić jego rówieśnicy. Choć Knock Out robił wszystko, by pozostać niezauważonym, jak na złość wzrok wszystkich skupił się właśnie na nim. Podeszli do kąta, w którym siedział i otoczyli go.
- Co ci się stało? - spytał jeden z botów.
Miał naziemny tryb alternatywny podobnie jak Knock Out. Jego lakier był ciemnofioletowy.
- Nic takiego.
- A mnie się wydaje, że spotkałeś bandę Darkfire'a. Mam rację?
- Skąd wiesz? - zdziwił się Knock Out
- Wszystkie pierwszaki go znają. Jeśli weźmie sobie kogoś na celownik, ten ktoś nie ma w szkole życia!
- Dzięki za pocieszenie.
- Darkfire czepia się jedynie frajerów! Wygląda więc na to, że jesteś właśnie kimś takim! - stwierdził stalowoszary bot z biało-granatowym wykończeniem. Jego trybem alternatywnym był samolot.
- Nie prawda!
- Słuchajcie! Mamy w klasie frajera!
Pozostałe boty roześmiały się. Jedynie ten, który pierwszy zagadnął Knock Out'a pozostał poważny.
- Co to za zbiegowisko? - do klasy wszedł dorosły mech.
Miał metaliczny, granatowy lakier i naziemny alt-mode. Widząc nauczyciela wszyscy pospiesznie zajęli swoje miejsca. Spojrzenie bota natychmiast powędrowało w stronę Knock Out'a.
- Na Energon! Kto cię tak urządził? - spytał podchodząc do małego bota
- Nie znam tych botów. - odparł Knock Out - Dzisiaj jestem pierwszy raz w szkole.
- Nie kryj tych chuliganów. Jeśli powiesz mi kim oni są, obiecuję, że szybko załatwię sprawę.
- Ale ja naprawdę ich nie znam proszę pana.
- W porządku. Jak masz na imię?
- Knock Out.
- Ja jestem Headstorm. Wychowawca tej klasy. Gdybyś chciał porozmawiać, wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dobrze. Dziękuję panu.
Przez całą lekcję Knock Out nie mógł się skupić. Widział jak jego koledzy ciągle rzucali mu ukradkowe spojrzenia i szeptali coś do siebie śmiejąc się. W tej chwili jedyne czego pragnął, to jak najszybciej wrócić do domu. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie szkołę.
Przerwa okazała się jeszcze większym koszmarem. Gdy tylko nauczyciel opuścił klasę, pozostałe boty podeszły do Knock Out'a i zaczęły mu dokuczać i naśmiewać się z niego. W końcu mały mech nie wytrzymał.
- Odpierdolcie się wszyscy ode mnie! - krzyknął uderzając pięściami w blat stołu, po czym odepchnął najbliżej stojących rówieśników, transformował się i na pełnym gazie opuścił klasę.
Kierował się w stronę głównego wyjścia ze szkoły. Nie miał siły dłużej w niej przebywać. Nie po tym, co przeszedł. Jedyne, czego teraz pragnął, to znaleźć się w domu. Na miejscu poszedł do swojego pokoju, zablokował drzwi, żeby nikt mu nie przeszkadzał, rzucił się na łóżko i rozpłakał.
Sześć lat później
Knock Out powoli szedł do szkoły zastanawiając się jakie to nowe „atrakcje" czekają go tam tym razem. Darkfire i jego banda przydupasów nie zmarnowali żadnej okazji, aby mu dokuczyć. Rówieśnicy z klasy również mu nie odpuszczali. Po fatalnym pierwszym dniu szkoły Knock Out poprosił rodziców, żeby przenieśli go do innej placówki. Niestety, nie było to możliwe, ponieważ w najbliższej okolicy nie było innej szkoły dla Decepticonów. Mały bot musiał więc nauczyć sobie radzić z prześladowaniami. Fireshot i Darkstar próbowali dowiedzieć się, kto tak pastwi się nad ich synem, lecz Knock Out pamiętając groźbę Darkfire'a uparcie milczał. Pierwsze miesiące szkoły były dla niego prawdziwą udręką. Po powrocie do domu zamykał się w swoim pokoju i wypłakiwał cały ból i samotność. Stawał się coraz bardziej zamknięty w sobie i całkowicie stracił poczucie własnej wartości. W miarę upływu czasu Knock Out stopniowo przyzwyczajał się do nowej sytuacji. Szukając pocieszenia w sieci nawiązał kilka znajomości z botami, które były w podobnej sytuacji jak on. To dzięki ich wsparciu nauczył się mieć olewczy stosunek do tego, co mówią o nim inni i powoli odbudowywał mocno nadszarpnięte poczucie własnej wartości. Szkołę traktował jedynie jako miejsce, w którym musi zdobyć niezbędne wykształcenie. Dużo się uczył i miał najlepsze oceny w klasie. Z wielkim zacięciem ćwiczył także sztuki walki. Już nie mógł się doczekać, kiedy dorośnie i pokaże innym na co tak naprawdę go stać! Szczególnie swojemu największemu dręczycielowi Darkfire'owi. Zamierzał zrobić wszystko, by w szeregach Decepticonów mieć wyższe stanowisko niż on.
Poprawianie zniszczonego lakieru stało się dla Knock Out'a codzienną normą. Mimo, że bardzo się starał unikać starszego brata i jego bandy, oni zawsze go dopadli. Byli przy tym na tyle sprytni, że nigdy nie dali złapać się na gorącym uczynku i pozostawali bezkarni. W miarę jak bot dorastał, dojrzewała również w nim złość na Darkfire'a. Miał coraz większą ochotę, by się mu wreszcie postawić, ale zdrowy rozsądek powstrzymywał go od tego. Knock Out wiedział, że nie ma szans w starciu z czterema większymi od siebie przeciwnikami.
- Hej frajerze! - aż za bardzo znajomy głos wyrwał młodego bota z bolesnych wspomnień.
Przed nim stał Darkfire na czele swojej bandy.
- Pora na udekorowanie twojego lakieru! - odezwał się Darkwing
- Jesteście bardzo monotematyczni. Może wymyślicie wreszcie jakieś inne teksty? - odezwał się Knock Out
- Monotematyczni powiadasz? - warknął Darkfire - To dzisiaj potraktujemy cię inaczej niż zwykle! Bierzcie go chłopaki!
Silvermoon i Hurricane unieruchomili młodszego bota i zaprowadzili go za szkolny budynek.
- Knockuś zaczyna nam się stawiać? - uśmiechnął się Darkfire - Za chwilę wybijemy ci z głowy takie zachowanie! - zamachnął się i uderzył Knock Out'a z prawego sierpowego - Co tak stoicie? - zwrócił się do kolegów - Na niego!
Darkwing, Hurricane i Silvermoon ochoczo przystąpili do ataku. Przewrócili Knock Out'a na ziemię i zaczęli na ślepo zadawać ciosy. Knock Out skulił się usiłując ochronić głowę i brzuch przed bolesnymi razami.
- Co się kulisz jak panienka? Nawet bić się nie potrafisz! - drwił Darkfire wymierzając kolejnego kopniaka
- Czterech na jednego? Ładnie to tak? - usłyszeli jakiś obcy głos
Darkwing, Silvermoon Hurricane i Darkfire natychmiast zostawili Knock Out'a i spojrzeli w stronę źródła głosu. Zobaczyli potężnie zbudowanego mecha.
- A ty czego się wtrącasz? - warknął Darkfire
- Bo nie lubię jak ktoś znęca się nad mniejszymi! - odparł tamten - Natychmiast zostawcie tego bota w spokoju!
- A jak nie, to co nam zrobisz? - prychnął Hurricane
- Chcesz się przekonać? - masywny mech transformował prawą rękę w potężny młot i powoli zaczął iść w ich kierunku
Darkfire i jego banda od razu stracili swój rezon.
- Zjeżdżajcie stąd, pókim dobry!
- Ej, wyluzuj koleś! - Darkfire zaczął się powoli wycofywać.
Jego kumple zrobili to samo.
- Jeśli dowiem się, że jeszcze raz tknęliście tego bota, to obiecuję wam, że przerobię was na części zamienne! Zrozumiano?!
- Tak. Idziemy chłopaki.
Gdy prześladowcy Knock Out'a zniknęli za rogiem, wielki bot pomógł mu wstać.
- Wszystko w porządku? Nic ci nie uszkodzili? - spytał
- Chyba nie. Dzięki za pomoc.
- Drobiazg. Jak masz na imię?
- Knock Out.
- Ja jestem Breakdown. Słuchaj, jeśli jeszcze raz któryś z tych dupków podniesie na ciebie rękę, od razu mi o tym powiedz. Urządzę ich tak, że popamiętają mnie do końca swego życia!
- Chętnie bym to zobaczył. - uśmiechnął się Knock Out
- Dam ci do siebie namiary. Gdyby coś złego się działo, wal do mnie jak w dym.
- Dzięki, że się za mną wstawiłeś.
- Chcesz wybrać się na małą przejażdżkę i pogadać?
- Chętnie, ale zaraz mam zajęcia. Choć z drugiej strony nic się nie stanie jak raz je sobie odpuszczę.
- To jedziemy.
Podczas przejażdżki Knock Out opowiedział Breakdown'owi o swoich problemach z bratem, a także o trudnej sytuacji w szkole. Tamten słuchał go uważnie, po czym zaproponował mu swoją przyjaźń.
- Zawsze jest łatwiej, jak masz się komu wyżalić. - stwierdził - I nie przejmuj się tymi debilami z twojej klasy. Nie akceptują cię? Ich strata. Jeszcze parę lat się przemęczysz, a potem pójdziesz na studia i zmienisz środowisko. Tam na pewno znajdziesz jakichś przyjaciół. Nie daj tylko sobie wmówić, że jesteś kimś gorszym!
- Tak, wiem. Zdążyłem się już tego nauczyć przez te wszystkie lata.
- A myślałeś już, co chcesz robić w życiu?
- Właściwie nie zastanawiałem się nad tym. Ale chciałbym być blisko Megatrona.
- Przypadkiem wiem, że bardzo potrzebuje medyków.
- Medycyna? Właściwie to czemu nie? Dobrze się uczę, więc miałbym szanse się tam dostać. Pomyślę nad tym.
- Nie spiesz się z podejmowaniem decyzji. Masz jeszcze sporo czasu!
***
- I w ten właśnie sposób poznałem Breakdown'a. - dokończył Knock Out
- Nie miałam pojęcia, że jest starszy od ciebie. - odparła Carmen, po czym przytuliła bota - Teraz już rozumiem, czemu pojawienie się twojego brata tak bardzo wyprowadziło cię z równowagi. Zniszczył ci całe dzieciństwo!
- Razem z nim wróciły wszystkie złe wspomnienia. - Knock Out mocniej objął dziewczynę - Ale miałaś rację. Trochę mi lepiej, gdy wyrzuciłem to wszystko z siebie. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mam ciebie ty moja iskierko. - uśmiechnął się ciepło do Carmen
- A wiesz z czego ja się cieszę?
- No z czego?
- Że po tym wszystkim, co przeżyłeś, nie masz spaczonej psychiki!
- Taki całkiem normalny to ja nie jestem. - uśmiechnął się Knock Out
- Każdy ma jakieś odchyły od normy. Teraz przynajmniej rozumiem, skąd u ciebie ta obsesja na punkcie lakieru! Ale wiesz co ci powiem? Podziwiam twoją wewnętrzną siłę. Większość załamałaby się przechodząc przez to, co ty. A ty nie tylko się nie dałeś, ale osiągnąłeś też swój cel w życiu. Jesteś wyżej w hierarchii niż twój popaprany brat!
- Obawiam się, że dopiero teraz mogą zacząć się dla mnie prawdziwe kłopoty. Jestem pewien, że Darkfire zrobi wszystko, aby wygryźć mnie ze stanowiska. A jeśli skuma się ze Starscream'em to już naprawdę będę miał przerąbane. - odparł Knock Out
- Nie martw się na zapas Knocky! Masz coś, czego oni dwaj nie mają. - uśmiechnęła się Carmen
- A mianowicie?
- Inteligencję. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. A teraz proponuję trochę się zrelaksować!
- Jestem absolutnie za! To jedziemy do ciebie, maleńka! - uśmiechnął się Knock Out
- Jasne, że do mnie. Muszę wziąć samochód. Przypadkiem wiem, że dzisiaj organizowany jest wyścig.
- A! To taki relaks miałaś na myśli!
- A ty o czym sobie pomyślałeś? - uśmiechnęła się dziewczyna - Widzę, że zdecydowanie poprawił ci się humor!
- Przy takiej optymistce jak ty nie może być inaczej! - Knock Out wstał i transformował się z powrotem w samochód - Wskakuj mała! Jedziemy pokazać twoim ziomkom króla szos!
Carmen wsiadła do auta i Knock Out ruszył z piskiem opon. Dziewczyna miała jednak świetny pomysł. Drogowe współzawodnictwo było tym, czego w tej chwili bardzo potrzebował. Postanowił pójść za radą Carmen i nie przejmować się Darkfire'em i Starscream'em. Niech tylko spróbują kopać pod nim dołki, to odpowiednio się nimi zajmie! Knock Out uśmiechnął się w myślach wyobrażając sobie, co mógłby zrobić Darkfire'owi. Następnym razem nie skapituluje nawet pod groźbą porysowania lakieru. W końcu zawsze może go sobie poprawić. Przez całe dzieciństwo marzył o zemście na swoim starszym bracie. Teraz nadszedł czas wyrównania rachunków.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top