Jamaica

Prokurator Wiktor Arsjeniewy był wściekły na Kowalskiego, który po raz czwarty w ciągu jednego tygodnia spóźnił się do pracy. Już dawno powinien skończyć analizę krwi faceta z kanałów, ale nie, on wolał hulać sobie po barach dla panów i domach publicznych, bo tam go ostatnio widziano. Niech będzie przeklęty dzień, w którym ten zasrany żigolo i nałogowy alkoholik w jednym został szefem laboratorium kryminalistycznego w Białymstoku. Naprawdę miał ochotę wywalić nierzetelnego pracownika na zbity pysk, niestety, nie on był jego zwierzchnikiem, a Nigor Zwłaszcza chyba jakoś się do tego nie kwapił. A żeby tego było mało, Wiktor podliczył swoje sprawy w rejestrze i wyszło ich prawie dwieście, z czego raptem osiemdziesiąt cztery były zamknięte, siedem czekało na wolny termin w sądzie, pięć było zawieszonych, co dawało sto cztery sprawy będące nadal w toku. Nie no, po prostu pięknie, jeśli wszystko pójdzie w miarę dobrze, to zostaną mu tylko sto trzy zarejestrowane sprawy. Sto pięć, jeśli Młodzianowski złoży odwołanie w imieniu Andersona, choć to nie powinno mieć miejsca, bo wszelkie dowody i inne tego typu poszlaki zostały przygotowane wręcz perfekcyjnie, według Wiktora wśród zeznań świadków i analiz Kowalskiego (wtedy jeszcze pracował normalnie) nie znajdowała się szpara nawet tak cienka, żeby można było wcisnąć w nią kartkę papieru, a co dopiero całe odwołanie z uzasadnieniem.

* * *

Anastazja Natallya Arsjeniewa czuła pustkę. Nie żal, nie ból, tylko i wyłącznie pustkę. Straciła osobę, którą kochała. Jej szansa na normalne życie u boku osoby, która odwzajemniała jej uczucia, została zmarnowana, ponieważ ta osoba była martwa. Nie wiedziala, co powinna ze sobą zrobić. Nie była pewna nawet tego czy po upadku się obudzi. Pływała w oceanie bezkresnego smutku, który powodował, że jej organonizm bronił się przed życiem. Gdyby strzeliła, gdyby się nie zawahała, wszystko potoczyło by się inaczej.

"WINNA! WINNA! WINNA!"

Gdyby dała radę... Gdyby nie bała się o ojca... Gdyby... Gdyby... Gdyby...

"WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA!"

Gdyby zauważyła niebezpieczeństwo, gdyby to ona rzuciła się na przód, gdyby nie pozwoliła Magnecie...

"WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA!"

Tak... Ona była winna śmierci gotki. Ona. Ona i tylko ona.

"WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA!"

Życie bez Magnety, to co to za życie?

"WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA!"

Gdyby tylko mogła... Popełniłaby samobójstwo. Ale tyle ludzi w nią wierzyło... Tyle ludzi wierzyło w to, że da radę zamknąć temat mafii Skobacha. Tyle ludzi wierzyło, że nawet po śmierci Magnety będzie funkcjonować normalnie...

"WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA!"

Niestety... Była nieprzytomna. Nie dałaby rady. Jej mózg i ciało nie chciały funkcjonować poprawnie, kooperować ze sobą. Jeszcze niedawno czytała i mówiła o jednostce centralnej jako o wszechpotężnej sile, teraz nie mogła zrobić nic. Tylko płacz i zgrzytanie zębów. Tyle jej zostało.

"WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA!"

Czując nadmiar oceniającej ją pustki, Anastazja Natallya Arsjeniewa zapadła się w ciemność, która niosła czasowe ukojenie, choć po wybudzeniu się z niej ból wracał ze zdwojoną siłą.

"WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA! WINNA!"

_____________________

Houk.

Rozdział krótki. I tyle w tym temacie. Przepraszam Was za opóźnienie, ale zbyt wiele spadło na mnie w jednej chwili.

Wasza na zawsze,
J.M.Vector.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top