🐍 Rozdział 37 🐍

🐍

— Ron!— Madeline gwałtownie podniosła się, słysząc krzyk Harry'ego. Nicky, który również uniósł głowę, popatrzył na Madeline sennymi oczyma.— Ginny żyje! Mam ją tutaj!

Z początku jedynie usłyszeli jego krzyk, jednak już po chwili zauważyli jego rozradowaną twarz wyglądającą przez dziurę, którą udało im się wygrzebać w gruzowisku.

— Ginny!— krzyknął ucieszony Ron, ciągnąc dziewczynę za ręce, a Madeline tylko odetchnęła z ulgą, że nikomu nic poważniejszego się nie stało.— Żyjesz! Nie mogę w to uwierzyć!

— Już po wszystkim...— wyszeptała z uśmiechem Madeline.— Skąd wziął się ten ptak?

— To ptak Dumbledore'a.— oznajmił Harry, przechodząc przez dziurę w kamieniach.

— I skąd masz ten miecz?— zauważył Nicky, marszcząc brwi, patrząc na błyszczący miecz w ręce Harry'ego.

— Nie teraz. Wyjaśnię, kiedy w końcu stąd wyjdziemy.— odpowiedział Harry, a Nicky tylko wzruszył ramionami.

Prowadzeni przez feniksa, którego szerokie szkarłatne skrzydła promieniowały złotą poświatą, wrócili do wylotu rury.

— Zastanawialiście się w ogóle, jak stąd wyjdziemy?— spytała Madeline, unosząc głowę do góry, a Nicky i Ron pokręcili głowami, jednak feniks Fawkes przemknął obok nich i unosił się teraz przed nimi; jego paciorkowate oczy migotały w ciemności. Nastroszył długie złote pióra w ogonie, a nastolatkowie przyglądali mu się niepewnie.

— Sprawia wrażenie, jakby chciał, żebyś go chwycił za ogon.— oznajmiła Madeline, marszcząc brwi.— Ale wydaje mi się, że jesteś trochę za ciężki, aby ptak cię uniósł.

— Ale Fawkes nie jest zwykłym ptakiem.— warknął Potter, mierząc ją wzrokiem.

— Może trochę grzeczniej?— wymamrotał Nicky poważnym tonem, również mierząc go swoim lodowatym wzrokiem.

— Przestańcie.— westchnęła Madeline.— Niech każdy złapie mocno drugiego. Może jakoś się uda.

Harry włożył za pas miecz i Tiarę Przydziału, Ron chwycił się jego szaty na plecach, a Harry zacisnął dłoń na dziwnie gorących piórach tworzących ogon feniksa, dokładnie tak samo, jak Nicky, którego Madeline się mocno trzymała.

Dziewczyna nagle poczuła się dziwnie lekka, a w następnej sekundzie świsnęło i cała piątka pomknęła w górę czarnym tunelem rury.

— Wow.— powiedziała ze śmiechem Madeline, opierając swoją głowę o klatkę piersiową bruneta, któremu zimne powietrze targało mu włosy i zanim zdążyli nacieszyć się tą niesamowitą jazdą, już się skończyła — cała piątka wpadła na mokrą podłogę łazienki Jęczącej Marty. Kiedy Madeline otrzepała swoje ubranie, umywalka ukrywająca wylot rury zasuwała się już na swoje miejsce. Marta zachichotała na ich widok.

— Żyjesz.— powiedziała w stronę Harry'ego.

— Nie widzę powodu do rozczarowania.— odpowiedział ponuro, wycierając swoje okulary z krwi i śluzu.

— Och... Ja tylko... Tak sobie myślałam... Że jeśli umrzesz, to... Będziesz mile widziany w mojej toalecie.— powiedziała Marta, rumieniąc się na srebrno.

— Wow!— krzyknął ze śmiechem Ron, kiedy opuścili łazienkę i znaleźli się w ciemnym, opustoszałym korytarzu.— Harry! Coś mi się wydaje, że Marta się w tobie zakochała! Ginny, masz rywalkę!

Popatrzył na swoją młodszą siostrę, jednak po jej policzkach spływały słone łzy, przez co Madeline zmierzyła Rona wzrokiem.

— Daj jej spokój.— odezwała się, a Ron tylko wywrócił oczami.— Dobra, załatwiłeś bazyliszka, więc mogę już wracać do siebie. A, wszystko opowiem Snape'owi, może dostaniemy jakieś punkty dodatkowe. Teraz was żegnam, chłopcy, Ginny.

Po czym odwróciła się i odeszła, jednak Nicky natychmiast poszedł za nią, nie chcąc zostawać z resztą chłopaków.

— Chciałaś mnie zostawić?— spytał Nicky, dotrzymując jej kroku, zerkając na nią z ukosa.

— Nie, po prostu jestem bardzo zmęczona.— oznajmiła, posyłając mu delikatny uśmiech.— To był bardzo emocjonujący dzień. Jeszcze muszę się spakować, w końcu koniec roku szkolnego.

— No tak... Totalnie wyleciało mi to z głowy...— wymamrotał Nicky, drapiąc się po karku.

— Wracasz do domu?— spytała zaintrygowana Madeline, unosząc jedną brew.

— Nie.— odpowiedział stanowczo Nicky, wzdychając ciężko.— Na pewno nie.

— Powinieneś.— wyszeptała zmartwiona Madeline, stając przed nim i głaszcząc go po policzku.

— Gdybym pojechał tam na wakacje, nie wróciłbym z tego żywy.— szepnął Nicky, a na samą myśl o tym chciał po prostu usiąść i się załamać, jednak zacisnął szczękę, próbując pozostać silnym.— Znasz mojego ojca, wiesz, jaki jest. Po takim czymś na pewno mi nie odpuści.

— Naprawdę byłoby lepiej, gdybyś wszystko sobie z nimi wyjaśnił.— stwierdziła Madeline.

— Nie.— warknął Nicky.— Wrócę do pradziadka, czy coś... Dam sobie radę.

— Zmieniłeś się, Nicky.— odezwała się Madeline.— Kiedyś byłeś radosny, szczęśliwy, uśmiech nie schodził ci z twarzy... A teraz? Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam twój uśmiech... Masz taki zimny wzrok i ton... Martwię się...

— Nie ma o co. Ludzie się zmieniają.— odpowiedział obojętnie Nicky.

— Mam dość twojej obojętności. Od teraz radź sobie sam.— odrzekła Madeline, idąc w swoją stronę, a Nicky oparł się o ścianę, wkładając twarz w dłonie.

Kiedy Madeline wróciła do swojej komnaty, zatrzasnęła drzwi mocno zdenerwowana, wyciągając różdżkę i lewitując swój kufer. Postawiła go na swoim łóżku, a następnie za pomocą magii, oczywiście, przeniosła swoje ubrania i resztę rzeczy do kufra, od razu go zamykając i ustawiając pod szafą.

Rzuciła się na łóżko, kiedy usłyszała dźwięk powiadomienia ze swojego telefonu, dlatego sięgnęła po niego, zauważając wiadomość od Nicky'ego na ekranie blokady. Jedyne, co jednak wiedziała, było to, że do niej napisał, gdyż cała wiadomość się nie pokazywała. Długo zastanawiała się, czy aby na pewno odpisywać na jego wiadomość, lecz w końcu postanowiła odblokować telefon i odpisać.

21:46
Od: Nicky 😻♥️💋
Przepraszam.

21:58
Od: Madeline 🌺💘
Przestań.
Po prostu martwię się jak głupia. Z każdym dniem Twój uśmiech coraz bardziej wygasa. Boję się o Ciebie, Nicky...

21:59
Od: Nicky 😻♥️💋
Nie ma czego się bać, naprawdę. Dam sobie ze wszystkim radę sam.

22:00
Od: Madeline 🌺💘
Jeżeli tak uważasz, to w porządku. Ale pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie ❤️
Może chciałbyś jednak pojechać do mnie na wakacje?

22:01
Od: Nicky 😻♥️💋
Szczerze? Czekałem, aż zapytasz 🥲

22:01
Od: Madeline 🌺💘
Super 🤣
Więc widzimy się jutro, padam na twarz. Dobranoc ❤️

22:02
Od: Nicky 😻♥️💋
Dobranoc 🥰 Kocham Cię

Madeline tylko odłożyła telefon na szafkę nocną i położyła się głową na poduszce, jednak po chwili gwałtownie się podniosła, marszcząc brwi.

— Co on napisał?— szepnęła sama do siebie, patrząc się w ciemność.

Następnego dnia o godzinie szesnastej zaczęło się zakończenie drugiego roku szkolnego. Oczywiście Dumbledore dużo gadał, a także o tym, co zrobił Potter, Weasley, Madeline i Nicky, przez co finalnie Slytherin znów wygrał — dziewiąty raz z rzędu.

O osiemnastej odjeżdżał Hogwart Express ze stacji Hogsmeade, dlatego już o siedemnastej czterdzieści pięć Nicky i Madeline siedzieli w pociągu.

— W końcu dwa miesiące wolnego.— powiedziała z uśmiechem dziewczyna, wykładając nogi na siedzenie naprzeciwko.

— Tak...— wymamrotał tylko Nicky, patrząc przez szybę gdzieś w dal.— Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top