🐍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟔 🐍
🐍
Następnego ranka Nicky obudził się pierwszy, dlatego zszedł na dół w samych bokserkach i długiej, zielonej bluzie z herbem Slytherinu, aby się czegoś napić. Zszedł po schodach, wchodząc do kuchni, zauważając ojca Madeline siedzącego na wysokim stołku przy wyspie, pijącego kawę.
— Dzień dobry, panie Smith.— powiedział brunet z grzeczności, kiedy tylko go zauważył.
— Dzień dobry, Nicholasie. Chciałbym przeprosić cię za moje wczorajsze zachowanie.— oznajmił, posyłając mu sztuczny uśmiech.— Nie powinienem tak reagować, wybacz.
— Powiedzmy, że nic się nie stało.— odpowiedział, a po chwili wpadł na pomysł, nalewając sobie wody.— Nikt się o tym nie dowie, jeżeli ja dowiem się, co było za tymi drzwiami. To nie był normalny pokój.
— Och, Nicholas, od małego uczysz się, jak się ustawić w życiu. Już za niedługo się przekonasz.— prychnął ze śmiechem, patrząc na niego poważnie.
— O czym pan mówi?— spytał Nicky, marszcząc brwi, również się mu przyglądając.
— Doskonale wiesz, kim są twoi rodzice.— odpowiedział, prychając, a Nicky westchnął.
— Wiem. I co w związku z tym?— spytał Nicky, zakładając ręce na krzyż.
— Ty też nim będziesz. Całkiem niedługo.— odpowiedział, opierając się o oparcie krzesła, a Nicky prawie zakrztusił się wodą.
— Dlaczego miałbym? Jego nie ma i nie będzie.— stwierdził, siadając naprzeciwko niego.
— On wróci, a ty będziesz jednym z jego popleczników.— zniżył głos do szeptu, pochylając się nad nim.
— Kiedy? I co by się stało, gdybym odmówił?— wymamrotał, wkładając twarz w dłonie.
— Przed czwartym rokiem.— oznajmił, a Nicky popatrzył na niego szerokimi oczami.
— C–co?— spytał szeptem, kręcąc głową z niedowierzaniem.
— Bądź jak facet i nie jąkaj się jak głupi.— odpowiedział Albert, wstając i podchodząc do okna.— To nic strasznego. Zostaniesz śmierciożercą tuż przed czwartym rokiem, i tyle. Madeline nie może się dowiedzieć. Nie może wiedzieć, to bardzo niebezpieczne, a mi najbardziej zależy na jej bezpieczeństwie. Rozumiemy się?
— Mhm.— wymamrotał Nicky, zakładając ręce na krzyż.— Ona już podejrzewa jego powrót. Quirrell dziwnie się zachowuje, tak samo, jak Snape, dlatego Madeline coś podejrzewa. Quirrell jest śmierciożercą, prawda?
— Lepiej.— odpowiedział, uśmiechając się pod nosem.— Nie możesz wiedzieć. Jeszcze nie teraz. Masz trzymać ją z daleka od tego. I lepiej, żebyś to zrobił, bo nie ręczę za siebie.
— Wszystko zrozumiałem. Byłbym głupi, gdybym powiedział jej, że będę tym potworem. Co na to starzy?— spytał, prychając.
— Sami cię zaproponowali.— odparł, chichocząc cicho pod nosem.— I twoje rodzeństwo też nie może wiedzieć. Oni nie będą jego poplecznikami, bo na to nie zasługują.
— Ta. Dzięki, mamo, dzięki, tato za zniszczenie życia.— wymamrotał sam do siebie, wstając z krzesła i idąc na górę. Musiał sobie to wszystko poukładać w głowie.
— Już nie śpisz?— spytała Madeline zaspanym głosem, przeciągając się, kiedy Nicky wszedł do pokoju.— Jeju, wyglądasz, jakbyś ducha zobaczył...
— Wiem.— wyszeptał, podchodząc do łóżka, rzucając się na nie. Włożył głowę pod poduszkę, przyciskając ją do twarzy.
— Wszystko w porządku?— spytała zmartwiona, nachylając się nad nim i głaszcząc po plecach.
— Tak, tak, jasne.— odpowiedział szybko, ściągając poduszkę z głowy i podnosząc się do pozycji siedzącej, przecierając twarz.
— Podejrzanie się zachowujesz.— stwierdziła poważnie, patrząc na niego, a Nicky wzruszył ramionami.— Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć?
— Wiem, ale nic takiego się nie stało. Po prostu trochę tęsknię za rodzicami.— skłamał szybko, a Madeline mocno go przytuliła. W ogóle nie tęsknił za rodzicami i nie chciał ich widzieć, jednak teraz musiał, aby wszystkiego się dowiedzieć.
— Możemy ich dzisiaj odwiedzić. Co ty na to?— spytała z uśmiechem, głaszcząc go po włosach, a Nicky uśmiechnął się pod nosem, czego nie zauważyła.
— Jasne. Możemy ich odwiedzić.— odpowiedział, a Madeline pokiwała głową, całując jego czoło.
Po ogarnięciu się i śniadaniu cała rodzina Smith za pomocą kominka dostała się do dworu Harperów, oczywiście wcześniej ich o tym informując.
— Dzień dobry, Harperowie.— powiedział ojciec Madeline z uśmiechem, a Madeline zerknęła na Nicky'ego, któremu chyba się pogorszyło, widząc rodziców.
— No idź się przytulić.— szepnęła w jego stronę, a Nicky zmarszczył nos, totalnie zdziwiony, również na nią patrząc.
— No chyba nie.— odpowiedział, a Madeline westchnęła, pchając go w stronę rodziców. Ten wpadł w ich ramiona, a jego ojciec go objął.
— Co kombinujesz?— spytał szeptem, mocno go ściskając.
— Chodźmy porozmawiać gdzie indziej.— odpowiedział Nicky szeptem.— Jeju, jak bardzo za wami tęskniłem!
Dodał, żeby nikt nic nie podejrzewał, a następnie z rodzicami poszedł na górę do ich gabinetu. Skrzaty domowe zajęły się rodzicami Madeline, która po cichu przemknęła na górę, aby podsłuchać ich rozmowę, bo wiedziała, że Nicky ją oszukuje.
— Silencio.— wyszeptał Nicky z uniesioną różdżką, aby nikt z zewnątrz nie podsłuchał ich rozmowy. Wiedział, że Madeline nie odpuści za żadną cenę.— Dlaczego to zrobiliście?!
— Zrobiliśmy – co?— spytał jego ojciec, prychając, podchodząc do okna, a Anne usiadła na fotelu, gdy Nicky chodził po całym pomieszczeniu.
— Podaliście mnie jak na tacy Sami–Wiecie–Komu, który się odradza!— krzyknął, rozkładając ramiona.
— Po pierwsze, nie podnoś na mnie i na matkę głosu, gówniarzu, a po drugie, nie obchodzi nas to.— odpowiedział obojętnie jego ojciec, a Nicky westchnął.— Skąd wiesz?
— Jeśli myśleliście, że się nie dowiem, to naprawdę nie wiem, co macie z głową.— odpowiedział ze śmiechem Nicky, a Tom go spoliczkował.
— Jeszcze jeden taki tekst, a nie ręczę za siebie.— wymamrotał jego ojciec, łapiąc go mocno za ramię, kiedy ten potarł swój policzek.
— Agresor z ciebie niezły.— odpowiedział, odchodząc trochę i opierając się o drzwi.— Dlaczego ja?
— Bo jesteś wyjątkowy dla Czarnego Pana.— stwierdziła jego matka, a Nicky pokręcił głową, totalnie nic z tego nie rozumiejąc.
— Niby dlaczego? Po co mu ja? Wy naprawdę nie rozumiecie, że zniszczycie mi w ten sposób życie? Zapomnieliście o tym, jak ścigało was Ministerstwo Magii?— spytał, patrząc to na matkę, to na ojca.
— Tym razem tak nie będzie. Czarny Pan rośnie w siłę. Zabije tych, którzy nie zgodzą się być śmierciożercami.— odpowiedział Tom.— Dlatego na początku swojego czwartego roku zostaniesz śmierciożercą i będziesz miał znak, który musisz ukrywać przed wszystkimi.
— Równie dobrze mogę iść do Dumbledore'a.— stwierdził, wzruszając ramionami, a jego ojciec podszedł do niego.
— Jak cię widzę, to nóż w kieszeni sam mi się otwiera, bachorze.— warknął, jakby chcąc go znów uderzyć, jednak po prostu trzymał rękę w górze.
— No proszę, zabij mnie.— odpowiedział, rozkładając ramiona, jednak matka Nicky'ego odciągnęła Toma od chłopaka.— Wynoszę się stąd.
Dodał, wyszedł z gabinetu, a następnie pobiegł do swojego pokoju. Wyczarował walizkę, a później zaczął pakować do niej wszystkie swoje rzeczy.
— Nicky, co robisz?— spytała zmartwiona Madeline, wchodząc do jego pokoju. Podeszła do łóżka, na którym trzymał walizkę, siadając na zielonej pościeli.
— Wyprowadzam się.— oznajmił, zrzucając z półek wszystkie zdjęcia jego, rodziców i rodzeństwa, przez co rozbiły się, upadając na podłogę.
— Dokąd?— spytała, marszcząc brwi, podchodząc do niego i kładąc ręce na jego ramionach.
— Nie mam zielonego pojęcia. Ale jak najdalej stąd. Nienawidzę tych ludzi.— wyszeptał, patrząc głęboko w oczy dziewczyny.
— Moi rodzice na pewno pozwolą ci mieszkać z nami, ale proszę, uspokój się.— wyszeptała, mocno go przytulając, a ten wtulił się w nią. Nie potrafił opanować już emocji.— Nicky...
— Przepraszam.— odszepnął, odsuwając się.— Nie chcę sprawiać twoim rodzicom problemu.
— Daj spokój. Nie będziesz sprawiał żadnego problemu. I tak już prawie u nas mieszkasz.— stwierdziła i zachichotała cicho.— Zrobimy ci twój własny pokój i będzie cudownie. Co ty na to?
— Raczej co na to twoi rodzice?— spytał, dopakowywując ostatnie rzeczy. Madeline ucałowała jego czoło i wyszła z pokoju, zamykając drzwi. Nicky spojrzał na zdjęcie swoje i rodziców sprzed kilku lat, a po chwili po prostu je zdeptał, później podpalając zaklęciem. Rzucił się na łóżko, próbując opanować swoje emocje, które już od bardzo dawna w nim buzowały.
— Mamo, tato, mam pytanie.— oznajmiła cicho Madeline, siadając pomiędzy rodzicami na kanapie, kiedy ci rozmawiali z Harperami i pili herbatę. Ci spojrzeli na nią, dając jej do zrozumienia, że ją słuchają.— Czy Nicky mógłby zamieszkać z nami?
— Jasne, skarbie.— odpowiedziała niemal od razu jej matka, uśmiechając się w jej stronę. Uśmiech Madeline się poszerzył, a ona oparła bardziej o zagłówek kanapy.
— Już jestem.— oznajmił Nicky, lewitując swoją walizkę, kładąc ją przy wyjściu.— Naprawdę chciałem dobrze, ale to wy zawiniliście.
— Zostajesz tutaj.— oznajmił poważnie ojciec Nicky'ego, wstając z fotela.
— Tom.— powiedziała cicho Anne, chcąc go powstrzymać, choć sama się go bała.
— Odłóż tę walizkę do swojego pokoju. Nigdzie się nie wybierasz.— oznajmił ostrym tonem, a Nicky nawet nie chciał się kłócić, bo wiedział, że pewnie znowu zostanie uderzony.
— Skoro tak chcesz...— wzruszył ramionami, wchodząc z powrotem na górę. Wszedł do swojego pokoju, wziął miotłę, wyszedł przez okno i poleciał w tylko jemu znane miejsce, aby pobyć całkiem sam i pomyśleć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top