28 lipca; 22:47 - wieczór przed

Leżę na łóżku polowym w namiocie. Noc ciepła, lekki śpiwór wystarczy. Nade mną przeleciał właśnie samolot, słucham jak się oddala.

Jutro ten WIELKI DZIEŃ! Czekałam na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie odkąd papież Franciszek ogłosił kiedy odbędą się następne. Byłam przeszczęśliwa! Od początku chciałam na nie pojechać. Odbywają się w Polsce - z tego cieszę się chyba najbardziej!

Spotkam się tam z moimi przyjaciółmi i na pewno poznam wielu młodych ludzi z całego świata!

Nie wiem gdzie będę spać, podobno u jakiejś rodziny, której zresztą nie znam. Nie wiem w jakim sektorze będę. Nie wiem co tam będę robić. Wiem tylko to: będzie extra! Czyli chyba jadę w ciemno. Ale co to za przygoda bez niewiadomych? Bez dreszczyka emocji?

Zresztą o nic nie musze się martwić! Bóg mi wszystko zapewni! W to wierzę nieustannie!

Psalm16, 5: Pan częścią dziedzictwa i kielicha mego: To właśnie Ty mój los zabezpieczasz.

***

Jest już dość późno, więc chociaż postaram się zasnąć. Trochę się trzęsę z przejęcia, albo że szczęścia, albo i z tego i z tego.

Długo wyczekiwany czas jest już za progiem...

Sen przychodzi sam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top