41. Edgarze, ja chcę coś słodkiego!

Heeeej, czy ktoś tu jeszcze jest?
Dawno mnie tu nie było... niestety nie mogę obiecać, że rozdziały będą się pojawiały tak często, jak zawsze. Wiadomo szkoła, praktyki i jeszcze zwykłe życie... Tęsknię za pisaniem i za wami, ale musicie mi wybaczyć, że tak mnie nie ma.

A teraz...

Miłego czytania 💜

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Edgarze, ja chcę coś słodkiego! - Wykrzyczał oparty o białą, korytarzową ścianę Ranpo, tupiąc przy tym nogą niczym trzylatek, chcący wymusić kupno nowej zabawki na rodzicu.

- T..teraz? Ale m..m..musimy j..już iść do..do.. Naka..Nakahary i D..Dazaia. K..Kunikida p..powiedział, że.. już też do ni..nich idą z..z Y..Yosano. - Poe najwyraźniej przez zachowanie swojego chłopaka, po prostu spanikował. Nie mieli teraz czasu na jego humorki, a były one porównywalne do tych, które czasem mają ciężarne kobiety. - Nie z..zdążę C..Ci niczego u..upiec a..an..ani kupić. - Stojąc przed ukochanym, rozglądał się w poszukiwaniu chociażby miski z cukierkami, jednakże ta stała pusta w salonie. Chłopak przeklnął w myślach, że musiał ją zostawić w tak łatwo dostępnym dla zielonookiego miejscu.

- Edgarze... mówiąc "coś słodkiego" mam na myśli twoje usta. - Nagle zakomunikował nieco rozbawiony paniką wyższego, Edogawa. Po prostu się nie zrozumieli i to dopiero po kilku sekundach dotarło do Allana.

- O..Och... - Tylko tyle zdołał z siebie wydusić w odpowiedzi. Momentalnie też się zarumienił oraz zawstydzony spuścił wzrok na swoje buty, na co zielonooki tylko cicho zachichotał.

Zbliżało się południe, a oni, umówieni z Doppo oraz Akiko, zamieżali pójść do domu Kouyou, gdzie poprzedniej nocy spał Chuuya ze swoim chłopakiem. Martwili się o parę. Wiedzieli, że ani rudzielec, ani szatyn, nie są stabilni psychicznie, a zdarzenie w szkole, mogło spowodować rany w ich psychikach. Chcieli ich wesprzeć. Jako przyjaciele pragnęli przy nich być i pocieszyć w razie potrzeby. Jasne, była opcja, iż z parą wszystko było dobrze, a jedynie zmartwili się wtedy o siebie nawzajem i teraz wszystko było w należytym porządku. Jednakże i tak grupa, która była obecna na komisariacie, chciała sprawdzić stan przyjaciół, gdyż poprzednio nie był on najlepszy. Jednak... jakoś od samego rana nie mogli dotrzeć do Dazaia ani Nakahary. Cały czas coś im przeszkadzało. A to obowiązki domowe lub inne... Szczerze Poe już wzdychał na słowa "Tak, już idziemy", gdyż zawsze po nich pojawiało się coś, co w tym przeszkadzało. Tym razem, był to Ranpo, któremu zebrało się na czułości przed samym wyjściem.

- A może pójdziemy do nich wieczorem, a teraz wrócimy do mojego pokoju i...? - Niższy chłopak objął rękami kark ukochanego, niemal się na nim uwieszając. Tym samym zmusił go do znacznego pochylenia się. Nie była to wygodna pozycja według Edgara, dlatego momentalnie złapał swojego chłopaka w pasie i go uniósł, przez co też przerwał jego wypowiedź, przy okazji wchodząc mu w słowo.

- K..kocha..kochanie... twój o..ojciec j..jest w do..mu. - Spanikował jeszcze bardziej, czując jak zielonooki owija nogami jego biodra. Szybko oparł jego plecy o ścianę, w obawie, iż przypadkiem geniusza upuści. - Wie..wieczorem wrócimy do..do tw..twojego p..p..pokoju. T..Teraz j..już musimy i..iść. - Obiecał, próbując zachować spokój, co zdecydowanie mu nie wyszło. Ranpo jedynie na to zachichotał.

- No dobrze... ale chociaż daj mi to buzi! - Edogawa, w przeciwieństwie do ukochanego, bawił się świetnie. Udało mu się go też jeszcze bardziej zawstydzić, co wyglądało w jego mniemaniu ślicznie. Czerwień na policzkach zdecydowanie dodawała Allanowi uroku.

- A..ale nie..nie krzycz. - Oczywiście na jego prośbę, Ranpo skinął głową i już się nie odzywał. Jedyne co zrobił to dziubek, na który Poe westchnął cicho zrezygnowany. Edogawa wygrał. Znowu.

Edgar kochał go całego. Jego nietypowe zachowania, śmiech, płacz, geniusz, a nawet zamiłowanie do słodyczy. Przez miłość do niego nie zawsze potrafił postawić na swoim, choć czasem to robił. Nie mógł mu powiedzieć, że go nie pocałuje, albo że go nie przytuli. Skoro Ranpo tego potrzebował, nie było powodu, aby mu odmawiał. Nawet jeśli byli już konkretnie spóźnieni, tak jak teraz. Jasne, mógł powiedzieć "nie" i potem znosić fochy zielonookiego, lecz nie chciał tego. Oczywiście, bardzo pragnął już iść na umówione spotkanie. W końcu mieli pójść do swoich przyjaciół, którzy potrzebowali ich wsparcia. Jednakże, są sprawy ważne i ważniejsze. Dla Allana zawsze na pierwszym miejscu był Ranpo oraz Karl. Dopiero później przyjaciele. Nawet jeśli waga danej sprawy się znacznie różniła.

Mimo pośpiechu, pocałunki na ustach swojego chłopaka, składał bardzo powoli. Z czułością i wyczuciem. Czuł presję i lekki strach przed gniewem Yosano lub Fukuzawy, który przecież mógł ich nakryć, gdyż znajdowali się w przedpokoju. Jednak dzięki czułością, odchodził w niepamięć. Edogawa doskonale wiedział, jak uspokoić  Allana. Od rozpoczęcia pieszczoty, gładził i delikatnie ciągnął jego przydługie kosmyki, ciemnych włosów opadających na kark. Tym sposobem skupiał jego uwagę na sobie. Sprawiał, iż ten chciał czuć jego dotyk, przez co jeszcze bardziej wczuwał się w pocałunki. Edogawa czuł, jak wyższy na niego napiera, przez co oparty plecami o ścianę, z każdą chwilą bardziej czuł jej chłód. Jednak skupiony na czułościach, ignorował zimno. Jedyne co zrobił to zdjął okulary, które miał na nosie, woląc uniknąć zrzucenia ich przez Allana, który już nie raz przypadkiem je trącił.

- Edgarze... musimy iść. - Ranpo widząc, iż chłopak się zdecydowanie zapomniał i przechodził do nieco bardziej namiętnych pocałunków, po chwili oderwał się od jego ust, przypominając mu o spotkaniu, na które tak się ciemnowłosemu śpieszyło.

- Pogrywasz sobie. - Mruknął najwyraźniej niezadowolony Poe, posyłając wymowne spojrzenie spod grzywki.

- Jeszcze nie. Lecz kiedy wrócimy, na pewno zacznę, a wtedy liczę na bardzo dobrą zabawę. - Niższy posłałał mu uśmiech, świadczącym o zadowoleniu z efektu, jaki osiągnął. Szatyn za to wywrócił oczami i jedyne co zrobił, to odstawił ukochanego na podłogę, już nie mając siły go trzymać. - A teraz obudź się z transu "chcę cię związać" i oddaj mi mojego, wstydliwego cukiereczka. - Nakazał, ponownie zmuszając ukochanego do pochylenia się. Złożył na jego ustach przelotny pocałunek.

- J..jesteś okrutny. - Wydukał zrezygnowany Allan, lecz mimo to uśmiechnął się do swojego chłopaka i zaraz po tym wyszedł z nim z domu Fukuzawy, który teraz miał za zadanie: opiekowanie się Karlem. Co prawda Ranpo nazwał to "opieką nad wnukiem", ale Poe nie chciał mężczyzny denerwować.

Chłopcy w końcu opuścili dom i ruszyli na umówione spotkanie. Jasnowłosy miał na reszcie ciszę, spokój oraz czas dla siebie... pomijając fakt, że czasem musiał skontrolować gdzie jest Karl oraz czy zjadł swój posiłek razem z kotem właściciela domu. Jednak wystarczyło skontrolowanie tego raz na jakiś czas. Dlatego uznał, iż ma chwilę dla siebie. Zamierzał ją poświęcić książce, którą niedawno wypożyczył z biblioteki lub filmowi, o którym niedawno słyszał dobre opinie. Jeszcze nie wybrał. Nie mógł się zdecydować pomiędzy "Atlasem kotów" a "Jak zostać kotem". Obydwa warianty wydawały się bardzo interesujące. Mężczyzna kochał koty, tak więc wybór był trudny. Jednakże po dłuższym namyśle, uznał iż zacznie od filmu, a gdy ten dobiegnie końca, skupi się na atlasie poświęconym swoim ulubieńcom.

- A może zaadoptuję drugiego kota..? - Zastanowił się na głos, w czasie gdy Ranpo i Allan, dotarli na spotkanie z Kunikidą i Yosano, która swoją drogą wydawała się zatroskana oraz zirytowana.

Czarnowłosa, przyszła pani doktor, wydawała się bardzo zmartwiona. Było to wynikiem wydarzeń z poprzedniego dnia, lecz Edogawa jakoś nie mógł stwierdzić skąd u dziewczyny wzięło się poirytowanie. Poe widząc jej stan aż miał ochotę zawrócić i uciec. Akiko momentami naprawdę przerażała, zwłaszcza, kiedy to spoglądała gniewniw prosto na niego. Zaczął rozważać dlaczego. Nic jej nie zrobił. Chyba, że chodziło o ich spóźnienie, które przecież było winą Ranpo. Jednakże zdawał sobie sprawę, iż dziewczyna o tym nie wiedziała.

- Gdzie wyście byli?! Czekliśmy na was ponad godzinę! Wy myślicie, że mamy cały dzień?! Co robiliście?! Pewnie się bzykaliście, nie myśląc o tym, że czekamy! A pomyśleliście o Dazaiu i Nakaharze?! Potrzebują teraz nas wszystkich! - Yosano ich zwyzywała. I zrobiła to na tyle głośno, że przechodzący obok ludzie zaczęli się oglądać, a niektórzy uciekać bojąc się,  iż im również się dostanie. Szczerze para, w której stronę były kierowane słowa przyjaciółki, również rozważyła podobną ucieczkę.

- Y..Yo..Yosa..Yosano... u..us..uspokój się, p..proszę. - Przerażony Poe spróbował się odezwać, jednakże dostrzegając iż czarnowłosa zaciska pięści, cofnął się i schował za swoim chłopakiem, który tylko obserwował dziewczynę starając się przewidzieć jej następny ruch.

- Mam byś spokojna?! Ja Ci kurwa, zaraz pokażę jak spokojna potrafię być! Mam przy sobie tasak kuchenny i uwierz mi, jestem w stanie cię nim wykastrować! - Wykrzyczała jeszcze bardziej rozjuszona. W jej oczach w kolorze fuksji znacznie pociemniały, a ona sama w oczach Allana zaczęła przypominać demona. Teraz naprawdę chłopak starał się wycofać.

- Po co Ci tasak? - W końcu odezwał się Doppo, wytrącając przyjaciółkę ze stanu złości i wpędzając w dezorientację. - Używasz go w szpitalu zamiast skalpela? Zastanów się, to bardzo ważne. Muszę to zanotować w swoim "Ideale". - Wytłumaczył ze spokojem, zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy ze złości czarnowłosej, która zaczęła się zastanawiać nad jego pytaniem. Jednak i z zamyślenia została wtrącona, tym razem przez śmiech Edogawy.

Ranpo się zaczął śmiać. Bardzo donośle i szczerze. Rozbawiła go scena, która się właśnie przed nim rozgrywała. Co najbardziej wywołało u niego śmiech? Ciężko było powiedzieć. W jego mniemaniu zabawne było zachowanie Edgara, złość Yosano, pytanie Kunikidy, które uspokoiło całą sprawę. Naprawdę nie dało się określić które z trzech, aż tak go rozśmieszyło. Ale to był Ranpo. Tylko on wiedział to, o czym inni nie mieli pojęcia. Jednak tym razem nie zwrócił uwagi na fakt, iż jego szczerą reakcja, wywołała uśmiechy na twarzach jego towarzyszy. Podzielili jego dziecięcą radość, jej prawdziwość. Uśmiechali się wiedząc, że to rozładowało atmosferę. Dzięki temu poczuli się lżej. Geniusz może i słynął ze specyficznych zachowań, ale je właśnie w nim kochali. Wściekłość oraz inne emocje, uleciały z Yosano, zastępując je spokojem. Strach Allana zdecydowanie zmalał, gdyż chłopak skupił się na śmiechu ukochanego. A Kunikida... On po prostu się uśmiechał, ciesząc się, iż ma za przyjaciela zielonookiego.

Geniusz może i często sprawiał wrażenie nie przejętego niczym. Prawda była inny. Bardzo się martwił o swoich przyjaciół, jednak nie okazywał tego. I nie miał tu na myśli tylko Dazaia oraz Nakaharay, a wszystkich. Bardzo nie chciał, aby się kłócili. Zwłaszcza teraz, gdy każdy z nich miał swoje problemy. Zdawał sobie sprawę o wielkości tej grupy. Wiedział, że zawsze będą pojawiały się sprzeczki. Jednak dopóki mógł, potrafił i był w stanie, chciał je odganiać. Kochał ich wszystkich. Miał tylko swoich przyjaciół, Allana oraz Fukuzawę. Nikogo innego nie miał na świecie. Był nastolatkiem porzuconym przez rodzinę, w której się urodził. Dlatego uznawał, że nie miał krewnych. Miał opiekuna i kochającego chłopaka oraz przyjaciół, którzy składali się na jego nową rodzinę. Nie chciał ich stracić. Bał się tego. Dlatego unikał kłótni. Robił wiele, aby ich nie było. Starał się je odganiać swoimi reakcjami. Szczerymi lub nie. Byle ich nie było.

- Ranpo-san, weź wdech. Ze śmiechu już zaczęły ci cieknąć łzy po policzkach. - Blondyn w okularach, mówił bardzo łagodnie, podając przyjacielowi chusteczki. Rozbawiony jego śmiechem, nawet nie pomyślał o tym, co za każdym razem przeżywał chłopak, kiedy w grupie były sprzeczki.

- Ko..ha..kocham was! - Edogawa starał się uspokić, w międzyczasie ocierając swoje policzki oraz nos, w czym pomógł mu Poe, który nieco zaniepokojony drżeniem ukochanego, delikatnie go objął. Zupełnie jakby bał się, iż coś mu zrobi.

- Wiesz, że my ciebie też. - Akiko, mimo lekkiego zmieszania tak nagłym wyznaniem ze strony mało wylewnego geniusza, mimo wszystko odpowiedziała mu zgodnie z prawdą i jedynie poprawiła spinkę w kształcie motylka, która służyła jej za ozdobę do włosów. Przez ten gest, wydała się Doppo jakby zawstydzona, co chłopak momentalnie zapisał w swoim "Idealne" zaraz obok kilku słów o tasaku, które wpisał bez odpowiedzi dziewczyny.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To tyle ode mnie jak na razie ^.^

Mam nadzieję, że teraz przerwa nie będzie aż tak długa jak ostatnio... chociaż różnie to bywa. Myślmy pozytywnie! Prędzej czy później i tak doprowadzę ten fanfic do końca!

Jak myślicie, co się będzie działo dalej?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top