40. Czy ty wszystkie problemy załatwiasz alkoholem?

Hejka, kochani!
Wiem, że kazałam wam długo czekać na rozdział... Niestety moja wena nie chce ostatnio do mnie wrócić, a do tego jestem chora. Wrzucam dzisiaj to co zdołałam napisać. Kiedy będzie kolejny rozdział... nie jestem w stanie wam powiedzieć.
Przepraszam 💜

Miłego czytania 💜

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ranpo zdecydowanie niepotrafił wytrzymać z informacją, o tym co się stało do rana. W środku nocy, mając kompletnie gdzieś to, że Tachihara może spać, zadzwonił do niego i opowiedział o wszystkim co się wydarzyło. Wiadomo, rudzielec wtedy przebywał w towarzystwie Gin, dlatego ona chcąc czy nie chcąc, usłyszała rozmowę chłopców. Zaraz po zakończeniu połączenia, jej kolega pobiegł do salonu przekazać informację jej bratu i Atsushiemu. Absolutnie nie spodziewał się, że zastanie ich w jednoznacznej sytuacji. Miał nawet ochotę się wycofać i im nie przeszkadzać, ale skoro czarnowłosy zapytał czego chce, to odpowiedział. Przekszał im wszystko, co powiedział mu Edogawa, mimo tego, że był spanikowany. Jego emocje potem podzieliło towarzystwo. Akutagawa momentalnie zadzwonił jeszcze raz do geniusza, aby wypytać o szczegóły, jednak ten powiedział mu tylko, że spotkają się rano w domu Nakahary.

Całą noc ani rodzeństwo Akutagawa, ani Atsushi oraz Tachihara, nie zmrużyli oka zmartwieni o Chuuyę i jego chłopaka. Nie mieli pojęcia w jakim para była stanie. Z opowieści Ranpo wynikało, że w nie najlepszym. Jednak dokładnych informacji nie mieli. Nie wiedzieli czy jest z nimi już lepiej, czy może jeszcze gorzej. Niewiedza była okropna. Najchętniej poszliby w środku nocy sprawdzić czy wszystko dobrze, choć zapewne tak nie było. Jednak nie chcieli ich męczyć o tak późnej porze. Postanowili pójść do nich o dziewiątej rano. Mieli nadzieję, że już nie śpią. Byli tak znerwicowani całą sprawą, że zapomnieli porozmawiać o tej z pocałunkiem w mieszkaniu rodzeństwa. Tachihara w ogólnie nie ruszał tego tematu, uznał, że jak para będzie chciała to sama powie. Gin uważała podobnie, a Atsushi i Ryuunosuke po prostu byli cicho.

- Na kogo ja Ci wyglądam, hę?! Na bezbronną, porcelanową laleczkę?! Nie dam się zastraszyć temu palantowi! - Tachihara wraz z resztą, weszli do domu Nakahary bez pukania. Prawdopodobnie okazało się to błędem, gdyż trafili na małą awanturę, którą zapewne by przerwał dzwonek do drzwi, gdyby go użyli. - Proszę bardzo, powiedz! Na kogo ci wyglądam?! - Donośle krzyczał rudzielec, zdenerwowany chodząc w zwykłej, czarnej, za dużej koszulce i bokserkach, nie zauważając przyjaciół w przejściu między przedpokojem a salonem.

- Na mojego przyszłego męża, aktualnie wkurwionego o to, że się martwię! - Osamu odpowiedział swojemu chłopakowi z kuchni, gdzie siedział na blacie. On w przeciwieństwie do, teraz intensywnie zawstydzonego oraz złagodniałego lazurowookiego, nie miał jak dostrzec grupy, która swoją drogą wydała się zdezorientowana wymianą zdań pary.

- Dupek! - Wrzasnął zarumieniony Chuuya, który najwidoczniej przez zmieszanie, zapomniał o co był przed chwilą zły na partnera. Tupnął nogą z irytacji, niczym małe dziecko i pobiegł do pokoju w celu przebrania się.

- Ale twój! - Odkrzyczał mu jeszcze rozbawiony Dazai, który teraz zapewne starał się przygotować śniadanie. Jego umiejętności kulinarne jednak nie istniały i wszyscy o tym wiedzieli, dlatego albo szykował coś na zimno albo już szukał gaśnicy.

Nikt z grupy w przedpokoju nie wiedział jak powinien się zachować w tej sytuacji. Spodziewali się raczej czegoś innego. Wyobrażali sobie, że zastaną parę na kanapie, rozmawiającą o tym co się wydarzyło. Byli przygotowani na płacz ze strony chociaż jednego z nich. Myśleli, że oboje będą przeżywać i gdybać. Dlatego zaskoczył ich fakt, że zachowywali się, jakby do próby gwałtu na Chuuyi nie doszło. Cholernie ich zdziwiło to, że zachowywali się... po prostu normalnie. Kłócili się, jakby nigdy nic. Tachihara nawet pomyślał, że jakimś cudem przenieśli się w czasie do momentu z przed całej akcji. Jednak tak nie było. Dazai i Nakahara, mimo tego jak wyglądali i funkcjonowali, nadal gdzieś z tyłu głowy mieli wspomnienie poprzedniego dnia. Tych wszystkich emocji, negatywnych uczuć i myśli. Tych wszystkich tworzonych scenariuszy "a co gdyby". Tylko... nie wracali do tego. Nie chcieli. Zwyczajnie starali się zapomnieć i iść do przodu.

- Hej, Dazai, wszystko w porządku? - Po chwili zawahania, Michizou w końcu postanowił pójść do kuchni, gdzie był jego przyjaciel... jak się okazało, stojący w podobnym zestawie, co uprzednio jego chłopak i siłujący się z opiekaczem.

- O, cześć wam! - Zawołał do grupy, kiedy dostrzegł resztę za rudowłosym drugoklasistą. - I odpowiadając na pytanie... nie. To urządzenie nie działa. - Fuknął jakby obrażony na sprzęt, niemalże nim rzucając o blat. Zaraz jednak spoważniał, ponownie zerkając na twarze przyjaciół. - Powiedział wam Ranpo czy Kunikida? - Dopytał nagle o wiadomą sprawę.

- Ranpo-san. - Cicho i z niepewnością, odpowiedział mu Atsushi, na co szatyn westchnął przeciągle. Spodziewał się, że prędzej czy później ktoś im wszystko powie. Jednak nie sądził, że tak szybko. Cóż... mówiło się trudno.

- Nie poruszajmy tego tematu. - Osamu już na wstępie, stanowczo zaznaczył, iż nie chce wspominać tego co się wydarzyło. Tak było łatwiej zapomnieć. Odsunąć na tył pamięci, aby z czasem samo zniknęło. - Chuuya mógł zostać skrzywdzony przez tego zboczeńca. Ani ja, ani on, nie chcemy do tego wracać. Jesteśmy cali. Nie martwcie się. - Dodał szybko, po czym wróciła do męczenia opiekacza. Doprawdy zaczynał nienawidzić tego urządzenia.

Przyjaciele Osamu tylko stali i obserwowali jego poczynania. Gin nawet postanowiła mu pomóc, co jej się udało. Z jej pomocą, udało się chłopakowi zrobić smaczne śniadanie, nie spalając przy tym kuchni. A chłopcy tylko stali, analizując słowa starszego. Jak mogli się nie martwić? To było awykonalne. To było jasne, że się martwili. Ich przyjaciel mimo tego, że nie został skrzywdzony fizycznie, całe zdarzenie na pewno odbiło się na jego psychice. Z resztą nie tylko na tej Chuuyi, gdyż Osamu mimo zapewnień, też nie wyglądał najlepiej. Na pewno dużo myślał. Udawał, że tego nie robi. Zapewne się też obwiniał i tworzył w głowie różne scenariusze. "A co gdyby...", "A co jeśli...". Jego przyjaciele byli o tym przekonani. I choć jego chłopaka widzieli tylko przez chwilę, wiedzieli, że on również nad wszystkim myślał. Odrzucał od siebie wizję ewentualności, w której by niepotrafił się sam obronić. Był świadomy, że skończyłby pokaleczony fizycznie oraz psychicznie, jak tamte dwie dziewczęta, które nie zdołały się obronić. Jednak lazurowooki starał się ukrywać swoje myśli. Próbował je zastąpić innymi.

- Osamu... moja ciotka wyszła, więc może byśmy tak.. O, mamy gości! - Zawołał nieco zaskoczony widokiem przyjaciół, stając za ich plecami. Momentalnie się zarumienił. Stał w samym, czarnym szlafroku, przystając z nogi na nogę, chcąc uniknąć nagimi stopami zimnych, podłogowych płytek. - Mogłeś mi powiedzieć, że przyszli. Ubrałbym się w coś innego. - Przeszedł między przyjaciółmi na palcach, po czym wskoczył na kuchenny blat, metr od opiekacza, aby uniknąć ewentualnego oparzenia.

- Wiesz... myślałem, że skoro idziesz się przebrać, to założysz strój składający się z kilku elementów a nie jednego. - Zachichotał cicho szatyn, zaraz stając przy ukochanym. Ten tylko zaczął się bawić jego ciemnymi lokami, niewzruszony obecnością przyjaciół. - Nie żeby mi to nie pasowało. - Dodał wyższy, posyłając rudzielcowi, conajmniej zadziorny uśmieszek. Chuuya skwitował go prychnięciem.

- Nakahara-san... wszystko dobrze? - Do rudzielca, nie zważając na nic, podszedł nadal, cholernie zmartwiony Atsushi. Osamu mówił, aby nie poruszali tematu wczorajszych wydarzeń, ale... nie mógł tego tak zostawić. Rudzielec się o niego martwił, kiedy ten miał gorsze momenty. On chciał się odwdzięczać tym samym.

- Atsushi-kun... - Szatyn chciał mu przerwać. Zatrzymać. Nie chciał, aby naruszał ten temat. Jednak jego z kolei powstrzymał przed tym lazurowooki, kładąc mu dłoń na ramieniu.

- W porządku, Dazai. - Chuuya ucałował swojego chłopaka w policzek, aby się nie przejmował, po czym wyciągnął ręce w stronę Nakajimy, chcąc, aby chłopak podszedł. - Wiem, że Ranpo wam powiedział, i że się martwicie. Zapewniam was, wszystko jest dobrze. Nic mi nie jest. Tylko mi groził. Dotknąć mnie nie zdążył jakoś znacznie. Miałem atak paniki, zamknąłem się na wszystko, ale już mi przeszło. To już minęło. - Nastolatek mówił bardzo spokojnie. Powoli. W ten sposób, chciał mieć pewność, że wszystko dotrze do jego przyjaciół. Nawet przytulił delikatnie Atsushiego, który mimo wszystko, zmartwiony, chciał być blisko niego. W ten sposób, starał się okazać starszemu wsparcie. - Dazai też miał atak, a mimo to pomógł mi. Jestem mu wdzięczny i już go przepraszałem kilka razy, za tę sytuację. Gdybym nie poszedł z tym zboczeńcem, zapewne ta cała akcja nie miałaby miejsca. Z drugiej strony, wyszło to na dobre. Odpowie za gwałt na dwóch uczennicach. Moja ciotka zadba, aby nie wyszedł z pierdla zbyt szybko. - Uśmiechnął się delikatnie do wszystkich. Szczerze zaskoczył ich swoim spokojem i opanowaniem w tej chwili. Mówił o zdarzeniu, jakby to była odległa przeszłość, a nie sytuacja z przed kilku godzin. Tylko jego chłopak wyczuł przejęcie w jego wypowiedzi oraz dostrzegł, iż zadrżała mu dłoń. Na to jednak szybko zareagował, łapiąc go za nią i składając czuły pocałunek na jej wewnętrznej części.

- Skoro twierdzisz, że wszystko w porządku... to... może się napijemy czegoś mocniejszego? Nic tak nie działa na zapominanie o problemach jak mocny alkohol. - Zaproponował Tachihara, chcąc złagodzić napięcie, które się pojawiło wraz z początkiem wypowiedzi lazurowookiego. Michizou doprawdy był mistrzem w swoim fachu, gdyż naprawdę wywołał swoim pytaniem uśmiechy na twarzach przyjaciół.

- Ty serio załatwiasz wszystkie problemy alkoholem... - Wtrącił Dazai z delikatnym uśmiechem, kręcąc głową z aprobatą. - Mówiłem Ci już, że jesteś zajebistym przyjacielem? - Zapytał nagle poważnym tonem, jakby zadał pytanie conajmniej na jakimś przesłuchaniu. Grupa spojrzała na niego nieco zaskoczona. Wahania nastrojów szatyna bywały straszne i tak twierdził nawet starszy Akutagawa.

- A mówiłem Ci już, że komplementy z twoich ust są creepy? - Odpowiedział pytaniem na pytanie Michizou, nieco wystraszony postawą przyjaciela. Czyżby mu się udzieliły emocje z poprzedniego dnia? Bardzo możliwe.

Dazai jednak cały czas się uśmiechał, najwyraźniej tłumiąc swoje emocje. Szczerze jego przyjaciele nie wiedzieli co było gorsze. To, że ukrywał swoje prawdziwe uczucia, czy opcja, że mógł wybuchnąć? W obu wersjach był straszny. A prawda była taka, że Osamu po prostu źle zmodelował ton, o czym w tej chwili wiedział tylko jego chłopak i śmiał się w duchu z towarzyszy. W mniemaniu Chuuyi, zabawny był fakt, iż ludzie tak się obawiali Osamu. Czekoladowooki nie był jakoś straszny, no chyba że rzucał mordercze lub obojętne spojrzenia. Rudzielec zakładał, że bardziej od jego wyglądu w danych momentach, bali się tego, co nastolatek może powiedzieć. Sposób argumentowania przez Dazaia stanowiska, albo chociażby objaśnianie czegokolwiek, potrafiły być dla ludzi przytłaczające. Do tego dochodził sam fakt, iż nie dało się z niego czytać, niczym z otwartej księgi. To dawało poczucie niepokoju, gdyż nigdy nie było wiadome, co chłopak zrobi. To rzeczywiście wzbudzało strach, jednak teraz jego przyjaciele niepowinni się go obawiać, gdyż Osamu nawet nie wiedział co tak właściwie zrobił, iż Tachihara aż się cofnął o krok. Jego mózg po prostu tego nie zarejestrował.

- To... ja zamiast alkoholu, poproszę soczek. - Gin weszła w przestrzeń między Osamu a Michizou. Chłopcy niemalże równocześnie przenieśli swoje spojrzenia na niczym niewzruszoną dziewczynę, która tylko ułożyła dłonie na biodrach, co wyglądało jakby krzyczała do chłopców "A tylko spróbujcie mnie zaatakować!".

- A ja inne ubranie. - Wtrącił Chuuya, którego policzki teraz przyozdobił intensywny rumieniec, gdyż przypomniał sobie w czym stoi. Momentalnie przestał obejmować, nieświadomego Atsushiego i rzucił swojemu chłopakowi jednoznaczne spojrzenie, na które ten zachichotał.

- Drodzy przyjaciele, idźcie do salonu. Tachihara wie gdzie jest alkohol. Gin-chan, soki są w lodówce. - Nagle ponownie odezwał się Dazai, zerkając nadal rozbawiony na ukochanego. - My zaraz do was dołączymy. - Jednym ruchem wziął Nakaharę na ręce, na co rudzielec zareagował cichym piśnięciem, gdyż się nie spodziewał, iż zostanie podniesiony. Szybko zamachał nogami. 

Michizou nie trzeba było dwa razy powtarzać. Kiedy tylko usłyszał hasło "alkohol" bez zastanowienia ani chwili zawahania, pognał do wskazanego pomieszczenia przez szatyna, gdzie w ułamku sekundy znalazł się przy barku z trunkami. Atsushi wraz z Ryuunosuke dość niepewnie poszli za nim, zostawiając młodszą Akutagawę w kuchni z parą. Ci bez słowa nalali jej do dwóch szklanek soku, pamiętając, iż jasnowłosy pierwszak stroni od alkoholi. Zaraz po tym, para udała się do pokoju rudzielca, aby szybko doprowadzić się do chociażby względnego pożądku. Oczywiście szałowo nie wyglądali. Ich włosy nadal pozostawione były w nieładzie po nocy, a ubrania, jakie na siebie wcisnęli, dalekie były od tych pokazywanych na paryskich wybiegach. Jednakże oni modelami nie byli oraz nigdzie dzisiaj wychodzić nie mieli zamiaru, dlatego bluzy i nieco poprzecierane spodnie, były idealne do noszenia w domu.

- Dlaczego wy zawsze musicie być idealnie do siebie dopasowani? I życiowo, i kiedy się ubieracie? - Wypalił Ryuunosuke, gdy tylko para odziana w, o dwa rozmiary, za duże, czarne bluzy i przetarte jeansy z dziurami na kolanach, po kilku minutach nieobecności, w końcu pojawiła się w salonie.

- Ponieważ, zazwyczaj widzimy się w szkole, gdzie obowiązkowy jest taki sam mundurek dla każdego, a żaden z nas w spódnicy od mundurka dla pań, chodzić nie będzie? - Osamu rzucił retoryczne pytanie, wywracając przy tym oczami. Doprawdy, to pytanie było według niego głupie.

- Bo zazwyczaj razem chodzimy na zakupy? - Kolejne zapytanie padło tym razem z ust lazurowookiego, który zaraz przeskoczył przez oparcie kanapy i rozsiadł się wygodnie obok młodszego chłopaka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie jest tak źle, jak się zapewne wszyscy spodziewali... nie mówię, że czegoś nie zrypię, a powoli zbliżamy się do końca tej opowieści. Przez okres, w którym byłam nieobecna zmieniłam scenariusz zakończenia. Tak oto to co zapowiadałam w komentarzach może zostać zastąpione lub zmienione. Kto wie... no w sumie tylko ja wiem hah.

Czy podobał wam się ten rozdział?

Jak myślicie, jaką ścieżką pójdę układając do końca dalszy los naszych kochanych bohaterów?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top