22.
Laughing Jack przyglądał się swojemy pudełku z ponurą miną. Nie mógł zrozumieć, co planuje Slenderman. Skoro chciał zabić tę całą Bouviere, to na co czekał? Ilu z nich jeszcze zamierzał poświęcić? Dziwka przyczyniła się do śmierci wielu im podobnych. Jeff, Nina, Liu, Vanill, Smiley, Bloody Painter, Clockwork... Zabiła nawet tych, którzy uchodzili za nieśmiertelnych. Jack pamiętał wydarzenia sprzed dziesięciu lat, kiedy to młodzi mordercy zbuntowali się przeciwko Slenderowi. Jack razem z Jasonem i Puppetem stanął do walki przeciwko Slenderowi, dając dzieciakom szansę na ucieczkę. Tylko oni trzej mieli szansę w walce z nieśmiertelnym potworem. A teraz dwaj jego towarzysze nie żyli. Zabiła ich jakaś zwykła, śmiertelna dziewucha.
Klaun warknął wściekle i wstał. Ukrył swoje pudełko w bezpiecznej skrytce. Miał dość rozkazów Slendera. Sprzymierzył się z nim tylko po to, żeby pomścić przyjaciół. Skoro Slender nie chce dac mu okazji do zemsty, to wszelkie ich układy są już nieważne. Sam zapoluje na cholerną Lily Bouviere i trochę się z nią zabawi. Na szczęście wiedział, dzięki Slenderowi, gdzie ma szukać tej zdziry. Klaun teleportował się ze swojej kryjówki.
Lily okrążyła budynek szpitala, szukając tylnego wejścia. Musiała dostać się do jednej z pacjentek. Kilka dni temu do szpitala trafiła młoda dziewczyna, której usunięto nerkę. Dziewczyna przeżyła, tylko dlatego, że znalazła ją przypadkowo para nastolatków, szukająca ustronnego miejsca na schadzkę.
Jakiś wewnętrzny głos podpowiadał Lily, że była o krok od upolowania Eyeless Jacka. Dwaj dranie, którzy przyczynili się do zniszczenia jej życia, już dawno gryźli ziemię. Został jeszcze ten jeden, który wciąż jej się wymykał. Ale czuła, że już niedługo dopełni obietnicy złożonej na grobie rodziny.
Dziewczyna znalazła w końcu wejście do kotłowni. Miała farta, gdyż drzwi były tylko przymknięte, a nie zamknięte na klucz. Lily rozejrzała się, czy na pewno nikt jej nie widzi, po czym weszła do budynku. Przekradła się przez piwnice i kotłownię, po czym weszła na oddział. Los widocznie postanowił jej sprzyjać, gdyż dyżurka lekarska była pusta, a na wieszaku wisiał kitel. Lily chętnie go pożyczyła. Pewnym krokiem ruszyła przez szpitalne korytarze. Wiedziała, w której sali leży Patricia, dzięki relacji telewizyjnej. Brutalny napad w małym, sennym miasteczku, zelektryzował miejscowych dziennikarzy, którzy w ekspresowym tempie zjawili się w szpitalu z kamerami. Lily uśmiechnęła się lekko, gdy stanęła pod drzwiami sali nr 213. Po cichu wślizgnęła się do środka. Mrok rozpraszało światło księżyca wpadajace przez okno. Ciszę zakłócał jdynie szum aparatury, do której podłączona była Patricia. Lily zbliżyla się do łóżka śpiącej dziewczyny. Patricia jęknęła przez sen i otworzyła oczy. Zobaczywszy nad sobą nieznajomą twarz chciała już krzyknąć, ale Lily zakryła jej usta.
- Ciii! Nie krzycz. Nic ci nie zrobię, tylko chcę zadać ci kilka pytań. Zrozumiałaś? - spytała Lily, a Patricia pokiwała głową.
- Kim jesteś? - wyszeptała dziewczyna.
- To nie jest ważne. Ale prawdopodobnie coś nas łączy. Wiele lat temu zostałam napadnięta, jak ty. I tak jak tobie usunięto mi nerkę. Podejrzewam, że zrobił to ten sam człowiek. Powiedz, jak wyglądał ten, który ci to zrobił?
- Nie widziałam jego twarzy - Patricia spuściła wzrok - Miał maskę, chyba niebieską. Był dość wysoki. Ubrany w bluzę z kapturem i ciemne spodnie. Miał jeszcze przewieszony przez ramię pas z nożami i skalpelami.
- Gdzie cię napadł?
- W okolicach nieczynnej stacji kolejowej. Uczę się w szkole fotograficznej i chciałam zrobić tam kilka zdjęć. Wszystko działo się tak nagle. Ktoś mnie zaatakował i zaciagnął starego domu dróżnika. A potem... - głos dziewczyny się załamał.
- Wyciął ci nerkę - dokończyła bez emocji Lily - Wiem, przeżyłam to samo. Ale ty miałaś więcej szczęścia ode mnie. Dziękuję, to wszystko, co chciałam wiedzieć.
- Czekaj, co zamierzasz? - krzyknęła Patricia do wychodzącej Lily.
- Nie chcesz tego wiedzieć - Lily uśmiechnęła się blado - I nie mów nikomu o mojej wizycie. Powodzenia. Wracaj do zdrowia.
Lily jak gdyby nigdy nic wyszła ze szpitala, przez nikogo nie zatrzymywana. Owiało ją chłodne, nocne powietrze. W głowie kłębiły jej się setki myśli. Po tak długim czasie, była w końcu tylko o krok od złapania Eyeless Jacka. W końcu będzie mogła odpłacić mu się za krzywdy, jakich doznała.
Laughing Jack cierpliwie czekał na powrót Lily. Gdy przybył do jej domu, dziewczyny nie było. Nie zniechęciło to klauna. Wiedział, że w końcu wróci, a on będzie mógł się zabawić. W końcu usłyszał kroki. Uśmiechnął się szeroko, wyszczerzając ostre zęby. Klaun stał się niewidzialny, żeby zrobić większą niespodziankę swojej przeciwniczce.
Lily weszła do swojego mieszkania i poczuła niepokój. Coś było nie tak, choć nie wiedziała co. Zaczęła przeszukiwać lokum, ale nie znalazła nic, co powinno ją zaniepokoić. Nagle usłyszała za sobą coś jakby nucenie. Wsłuchała się w dżwięki. Z przerażeniem rozpoznała melodie "Pop goes the weasel".
- Pobawimy się Lily? - usłyszała za sobą.
Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Laughing Jackiem. Klaun szczerzył się do niej w przerażającym uśmiechu. Lily ledwo uskoczyła przed szponami Jacka. Dziewczyna dobyła nóż przypięty do paska. Klaun atakował ją pazurami z zawrotną prędkością. Lily ledwo dawała radę osłaniać się przed ciosami. W pewnym momencie spróbowała dźgnąć go nożem, Roześmiany jednak zdołał wytrącić dziewczynie broń z ręki, rozcinając przy tym szponami jej ramię. Klaun wybuchnął demonicznym śmiechem i chwycił Lily za gardło. Dziewczyna ledwo mogła oddychać, tak mocny był uścisk. Czuła, jak szpony potwora wbijaja się w jej skórę.
- Nie masz ochoty na zabawę? - wysyczał klaun - Bo ja bardzo chętnie się tobą pobawię.
W tym samym czasie Slenderman obracał w dłoniach pudełko Laughing Jacka, w którym zaklęte było życie klauna.
- NIE POSŁUCHAŁEŚ MOICH ROZKAZÓW, JACK. A JA NIE LUBIE NIEPOSŁUSZNYCH WSPÓŁPRACOWNIKÓW. ZABRONIŁEM CI ZABIJAĆ LILY BOUVIERE, A TY I TAK POSZEDŁEŚ DO JEJ DOMU. DZIEWCZYNA ZGINIE DOPIERO WTEDY, GDY UZNAM, ŻE NIE JEST MI JUŻ POTRZEBNA DO REALIZACJI MOICH PLANÓW - mówiąc to, zacisnął dłoń na zabawce. Stare drewno z łatwością pękło na drobne kawałki.
- To oko chyba już nie będzie ci potrzebne - zachichotał klaun, zbliżając szpony do twarzy przerażonej Lily - AAAAAAAAARRRGHH!
Klaun zawył z bólu i puścił swoją ofiarę. Lily upadła na ziemię i odczołgała się pod ścianę. Z lekkim szokiem przyglądała się jak Laughing Jack rzuca się w konwulsjach, by następnie rozwiać się w powietrzu w postaci czarnego dymu.
Dziewczyna podniosła się z podłogi i na chwiejących się nogach ruszyła do łazienki, żeby opatrzeć zranioną rękę. Nie miała pojęcia, co właśnie się wydarzyło, ale podświadomie czuła, że Laughing Jack właśnie przestał być jej problemem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top