" Zabierz mi wspomnienia"

Nie może być sam...

Nie może!

Ruszam biegiem za Fedirem, nie zważając na otoczenie. Nie interesuje mnie fakt, iż w bardzo niegrzeczny sposób odchodzę do pani Popow, ale liczę, że nie będzie miała mi tego za złe. W końcu sama kazała mi dbać o jej syna, a on nie może zostać teraz sam!

Dlaczego uciekł?

Kim jest kobieta, wyglądająca jak chodzący trup?

Dokąd pobiegł?

Co tu się dzieje?

Josephine, spokój i opanowanie.

SPOKÓJ!

Oddychaj. Na pewno go znajdziesz.

Lawiruję pomiędzy pomnikami, modląc się, by nie stracić równowagi. Cholerne buty... Zatrzymuję się przy wyjściu z cmentarza, opieram się o murek i ze złością zdejmuję kozaczki.

Są piękne, ale nie nadają się do biegania.

Jo! Pierdol te buty...Twój facet cię potrzebuje! I jeśli będzie trzeba zabijesz bladą francę, kimkolwiek jest!

Rozglądam się dookoła, by zlokalizować sylwetkę Fedira, ale zapadł się jak kamień w wodzie.

Szlag.

- Gdzie on jest? - podskakuję na głos Dmitra, mimowolnie chwytając się za serce.

- Nie wiem. - wypowiadam spanikowana.

- Chodź! - ujmuje mój nadgarstek i prowadzi mnie do zaparkowanego przy bramie czarnego Jeepa. - Wskakuj. Nie ma Land Rovera - rozgląda się dookoła. - Więc nie ma sensu szukać go pieszo. - bez zastanowienia sadowię tyłek na fotelu pasażera, a ciemnowłosy kilka sekund później już wycofuje z miejsca parkingowego.

- Kim była ta kobieta? -pytam wciąż spanikowana z lekką nutką zaciekawienia. Brat Fedira zerka na mnie z ukosa, a następnie zaciska szczękę. To znak, że od niego nie wyciągnę żadnej odpowiedzi.

Okej, Jo. Cierpliwości. Najwidoczniej tylko Fedir może udzielić odpowiedzi na wszystkie twoje pytania. Najpierw jednak go znajdź całego i zdrowego!

- A dokąd jedziemy?

- Do zamku. - gwałtownie skręca, przez co wpadam na jego ciało. Prędko jednak wracam na swoje siedzenie z mocno bijącym sercem. - Wybacz. - burczy. - Zapnij lepiej pasy.

Dwukrotnie nie trzeba mi powtarzać. Zapinam pas bezpieczeństwa, a ciemnowłosy wciska gaz do podłogi, a jego samochód mknie przez mało zatłoczone ulice Moskwy, łamiąc wszystkie przepisy ruchu drogowego.

- Dmitri! - piszczę. - Uważaj! - chwytam się podłokietnika. - Jest czerwone światło!

- To tylko sugestia. - mamrocze pod nosem. Zamykam oczy, modląc się o życie, w momencie gdy Jeep wjeżdża na skrzyżowanie, ignorując rozzłoszczone klaksony dochodzące z innych pojazdów. - Spierdalaj kutafonie! - krzyczy Dmitri przez otwarte okno. - Śpieszy mi się do brata, patafianie!

Serce bije mi z prędkością światła.

Josie, przesadzasz! Nawet nie wiesz ile wynosi prędkość światła, więc nie wyolbrzymiaj.

Ciemnowłosy ponownie gwałtownie skręca, aż słychać pisk opon, a mi robi się niedobrze.

Szlag.

Przykładam dłoń do ust, koncentrując swoje myśli na tym, by nie puścić pawia na tapicerkę w samochodzie brata mojego faceta.

- Jest! - krzyczy Dmitri, gdy docieramy do murów zamku. Przy bramie stoi zaparkowany, nie zgaszony, biały Land Rover, więc gdy tylko Dmitri zatrzymuje swojego Jeepa, wybiegam, ale prędko dociera do mnie, iż Fedira nie ma w samochodzie.

Nie zatrzymuję się, lecz gnę prosto przez dziedziniec, mijając zainteresowanych strażników.

- Siergiej! - wołam, gdy dostrzegam starszego mężczyznę, stojącego przy wieży wartowniczej.

- Tak panienko?

- Gdzie jest Fedir? - pytam, ledwie dysząc.

- Wbiegł do zamku. - nie czekam, aż powie coś jeszcze.

Jo, pamiętaj On nie może być sam. Kimkolwiek była ta kobieta, bał się jej. Znajdź go, bądź przy nim... Potrzebuje cię, więc biegnij ile sił w nogach! Zignoruj palące płuca...Mało kto od tego ginie!

Kieruję się prosto do jego części mieszkalnej. Liczę, że właśnie tam się ukrył mój wystraszony chłopczyk.

Cholera, cholera, cholera. Czy ja w ogóle mogę mu jakoś pomóc?

TAK, IDIOTKO! Nie zadawaj głupich pytań, bo pomyślę, że masz IQ poniżej zera...Świrnięta ameba z ciebie, Jo!

- O Boże! - wpadam do sypialni, gdzie zastaję Fedira klęczącego na środku pokoju, wpatrującego się w swoje dłonie.- Fedir! - klękam przy nim. - Spójrz na mnie. - kładę dłonie na jego umięśnione uda.

Jest przerażony.

Wygląda jakby był w transie. Odpycha moje dłonie, ale mam wrażenie, że robi to nieświadomie.

- Kochanie? - wypowiadam szeptem i tym razem dotykam jego twarzy. - Spójrz na mnie, proszę! - nie robi tego. Odnoszę wrażenie, że jego myśli są daleko stąd. Może nawet ogląda teraz film ułożony z jakiś wspomnień.

Myśl, Jo! Musisz go wybudzić z tego transu!

Nim zdążę pomyśleć, czy to dobry pomysł, całuję go. Gdy tylko nasze wargi, łączą się, ciało Fedira zaczyna się powoli rozluźniać.

- Josie? - wypowiada szeptem, ale błaganie w jego głosie jest namacalne. Jego dłonie wędrują na moje policzki.

- Tak?

- Zabierz mi wspomnienia, proszę...

- Jak mam to zrobić?

- Bądź ze mną. - składa pojedynczego buziaka na moich wargach. - Zabierz mi je. Inaczej mnie zabiją...

_____
Hej misie
Wiem, że ten rozdział jest bardzo krótki, ale nie miałam w planach jeszcze dziś dodawać, dlatego tak wyszło 🙈 Ale myślę, że oddaje to co chciałam pokazać 😁
Tym razem na pewno dobranoc!
Buziole

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top