~ Potyczka ~

Eleanor i Harry opuścili przyjęcie w celu odszukania Malfoy'a.

— Naprawdę nie mam pojęcia Harry, jakim cudem udało mu się umknąć — tłumaczyła się Ślizgonka — Powiedział, że idzie po coś do picia...

— Spokojnie, Ell. To nie Twoja wina... — Harry przerwał, ponieważ nagle usłyszeli odgłosy rozmowy. I z tego co dało się usłyszeć, była to bardzo nerwowa wymiana zdań.

— Daj mi spokój!

— Obiecałem Cię chronić!

— Nie potrzebuje pomocy!

— Nie jesteś w stanie wypełnić tego zadania! Jesteś zbyt słaby.

— Nie jestem słaby!

— Złożyłem Wieczystą Przysięgę. Czy tego chcesz czy nie, muszę Ci pomagać.

Nagle Eleanor zamarła, co nie uszło uwadze Harry'ego

— Co jest? — zapytał szeptem chłopak

— Wieczysta Przysięga. Czy Ty wiesz co to oznacza?

— Nie za bardzo... — odparł lekko skrępowany Harry.

— Jeżeli złamiesz tą przysięgę... Umierasz.

W tym momencie oboje zdali sobie sprawe z powagi sytuacji. Malfoy był w niezłych tarapatach, a Snape wcale nie był tym, za kogo wszyscy go uważali.

Oczywiście Ron i Hermiona w dalszym ciągu nie byli do końca przekonani co do Snape'a, uważali, że jeżeli Dumbledore mu ufa, to oni również powinni.

Pov. Eleanor:

Siedziałam samotnie, jedząc śniadanie i rozmyślając nad tym co usłyszałam poprzedniej nocy. Czułam się bezsilna. Tak bardzo chciałam pomóc Draconowi ale nie wiedziałam jak.

Nagle moją uwagę przykuła scena, która właśnie rozgrywała się na środku Wielkiej Sali.
W jednej chwili Harry rozmawiał z Katie Bell (która najwyraźniej opuściła już Skrzydło szpitalne), a w drugiej ruszył biegiem za Draconem, który widząc Harry'ego i Katie, postanowił szybko opuścić pomieszczenie.

Ruszyłam w pogoń na chłopakami z nadzieją, że nie zdążą zrobić żadnej głupoty. Biegnąc korytarzami przeklinałam w myślach Malfoy'a, że był taki głupi i prawie zabił Katie. Dla mnie oczywiste było, że to właśnie on był sprawcą całego zamieszania.

Stanęłam na korytarzu nie wiedząc, w którą stronę się udali. Nagle usłyszałam odgłosy walki oraz krzyki Jęczącej Marty:

— Łazienka!

Pognałam przed siebie po czym wpadłam do łazienki.

PROTEGO! — ledwo zdążyłam odbić zaklęcie, które wcale nie było celowane we mnie.

Draco i Harry rzucali zaklęciami robiąc przy tym wiele szkód.

— USPOKÓJCIE! — krzyczałam nie widząc co innego mogę zrobić. Zaczęłam odbijać ich zaklęcia, by nie zrobili sobie nawzajem krzywdy .

Wtedy dostrzegł mnie Draco.

— Wynoś się stąd ,Eleanor! Natychmiast!

Depulso! — zaklęciem odbiłam kawałki szkła, lecące w moją stronę.

Wszędzie było pełno wody, rozbitego szkła oraz gruzu.

Niestety w tym momencie moja czujność zawiodła. Usłyszałam zaklęcie i nim się obejrzałam coś twardego i dużego trafiło mnie w głowę. Zaczęłam tracić przytomność. Ostatnie co usłyszałam było nieznane mi zaklęcie "sectumsempra" , a jedyne co widziałam to leżący Draco w kałuży własnej krwi. Ledwo zdążyłam się do niego doczołgać, kiedy całkowicie straciłam przytomność.

Obudziłam się w Skrzydle szpitalnym z bandaże​m na pół głowy i cholernie uciążliwą migreną.

Znowu tutaj...

Spodziewam się, że obok na łóżku zobaczę Draco ale nigdzie go nie było. Wtedy serce mi zamarło. A co jeśli on... nie przeżył?

W moich oczach momentalnie stanęły łzy. Zaczęłam łkać.

— Eleanor! — do pomieszczenia wpadli Harry, Ron i Hermiona.

— Na Merlina, Ell... — westchnęła Gryfonka, widząc w jakim fatalnym stanie się znajduje.

— Tak mi przykro, tak strasznie mi przykro — zaczął Harry — Nie wiem , kogo zaklęcie spowodowało eksplozję, która Cię ugodziła...

— W porządku, Harry — przerwałam chłopakowi — Już w porządku.

Postanowiłam zadać mu pytanie, na które tak bardzo bałam się usłyszeć odpowiedź:

— A co z Draco? Czy on...

— Nic mu nie jest — Zapewnił szybko Harry, widząc moją zmartwioną minę — Snape go uratował.

Nie wnikałam w szczegóły, nie interesowało mnie skąd Harry znał takie zaklęcie. Najważniejsze, że Draco przeżył.

Trzy dni później, pozwolono mi opuścić Skrzydło Szpitalne. Głowa już nie bolała ale paskudne rozcięcie na czole nie zdążylo się jeszcze zagoić.

Mimo całego zajścia, dalej kontynuowaliśmy dochodzenie w sprawie Malfoy'a, który po tamtym feralnym dniu, starał się mnie unikać.

Dumbledore wezwał mnie i Pottera do swojego gabinetu. Okazało się, że podczas kiedy ja leżałam w skrzydle szpitalnym, Harry zdobył potrzebne nam wspomnienie od Horacego Slughorna.

W myślodsiewni ujrzeliśmy podobne wspomnienie co podczas ostatniego spotkania. Tyle, że tym razem poznaliśmy straszną prawdę.

Voldemort planował stworzyć horkrusy, nie dwa, nie trzy a siedem! Dumbledore wytłumaczył nam na czym to polega. Byłam przerażona.

Zostało nam jedno... Znaleźć te horkrusy i je zniszczyć. Niestety w tej części wyprawy nie pozwolono mi wziąć udziału. Dyrektor poprosił mnie, bym nikomu nie powiedziała co tutaj zaszło oraz czego się dowiedzieliśmy. Zapowiedział również, że niedługo poprosi nas o ostatnią przysługę.

Ciekawa byłam tego co niebawem miało się wydarzyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top