~ Niespodziewane Spotkanie ~
Krążyłam po Ulicy Pokątnej, dowiadując się coraz więcej ciekawych informacji.
Snape został dyrektorem Hogwartu, wytwórca różdżek o imieniu Gregorowicz został zamordowany, a miecz Gryffindora znajduje się w skarbcu Bellatrix Lestrange. Usłyszałam to od dwóch Szmalcowników, którzy przechwalali się, że pomagali jej go tam ukryć.
Szybko poinformowałam o tym Harry'ego przez magiczną monetę Gwardii po czym postanowiłam wracać do przyjaciół.
Idąc w stronę Dziurawego Kotła wpadłam na jakąś postać. Kaptur zsunął mi się z głowy, gdy zostałam mocno szarpnięta w stronę najbliższego zaułka.
— Co Ty tu robisz, Eleanor? — wycedziła przez zęby Narcyza Malfoy.
— Ja...
— Nie wystarczy, że zamordowali Twoich rodziców? Nie daj im się złapać. — kobieta mówiła szybko, rozglądając się po ulicy.
— Ja musiałam coś sprawdzić...
— Eleanor, powinnaś jak najszybciej... — Narcyza nie dokończyła.
— Hej! Co to za dziewucha? — zbliżał się do nas Szmalcownik z butelką Ognistej Whisky w ręku.
— Nikt istotny — odparła szybko matka Malfoy'a.
— A czy ona nie powinna być teraz z Hogwarcie? — mężczyzna nie odpuszczał.
Stałam tam, starając się nie podnosić wzroku.
— To rodzina, dostała przepustkę z Hogwartu, musiała dokupić kilka rzeczy na eliksiry.
— Pozwól, że odstawię ją bezpiecznie do szkoły — zaczął Szmalcownik przyglądając mi się wnikliwie.
— Nie ma takiej potrzeby. — przerwała mu ostro Narcyza.
Chwyciła mnie za ręke po czym nas deportowała. Prosto do Hogwartu...
— Nie — Szepnęłam patrząc na górujący nad nami Zamek.
— Eleanor, posłuchaj — zaczęła Narcyza — Hogwart to teraz dla Ciebie najbezpieczniejsze miejsce. Jeśli Szmalcownicy lub Śmierciożercy znajdą Cię gdziekolwiek indziej, trafisz do Ministerstwa lub przed oblicze samego Sama- Wiesz -Kogo!
— Ale...
— Żadne ale! Nie pozwól by Twoi rodzice zginęli na marne. Zamordowano ich bo chcieli Cię chronić.
Czułam jak łzy ponownie wypełniają moje oczy.
Niechętnie kiwnęłam głową, zerkając smutno w stronę szkoły.
— Bądź dzielna, Eleanor. Nadchodzi wojna, trzymaj się blisko przyjaciół i nie buntuj się na lekcjach bo słono za to zapłacisz. Powiadomię Severusa o Twoim przybyciu.
Kobieta spojrzała na mnie z góry i dodała:
— Tak mi przykro... — Po tych słowach zniknęła.
Stałam przed bramą Hogwartu z towarzyszącym mi dziwnym uczuciem. Zawsze odliczałam dni by móc tu wrócić po wakacjach, uwielbiałam to miejsce. Teraz zaś, widok zamku wywoływał u mnie niepokój.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top