4.
Kobieta wysiadła z taksówki, a na miejscu czekał już na nią brat niesfornego Boga. Blondynka nie wiedziała, w zasadzie czego powinna się spodziewać, chciała jedynie zapomnieć o wydarzeniu z dzisiejszego poranka. Gromowładny radośnie przywitał się z Penny i wprowadził do wieżowca.
- Thor czy Twoi znajomi nie mają nic przeciwko, że mnie przyprowadzisz?
- Nie, to ich pomysł. Powiedziałem im o tym, co zrobił Loki. Będziecie mogli wspólnie na niego ponarzekać - uśmiechnął się szczerze, mając nadzieję, że poprawi tym humor kobiecie, co niestety nie przyniosło pożądanego efektu.
- Cudownie - burknęła i w myślach już wiedziała, że będzie musiała odreagować w domu to spotkanie z butelką wina.
Kiedy drzwi windy się otworzyły, pierwsze co rzuciło się w oczy kobiecie, był ogromny salon i ściana cała ze szkła. Blondynka nerwowo rozglądała się po pomieszczeniu i choć kojarzyła wszystkich zebranych głównie z gazet, to czuła się odrobinę nieswojo. Pierwszy podszedł do kobiety właściciel przybytku, w którym się znajdowali.
- Witaj Aniele. Jestem Tony Stark. Właściciel tego budynku, a także geniusz, miliarder, filantrop i w wolnej chwili Iron Man - mężczyzna z błyskiem w oku i wrodzonym urokiem osobistym ucałował rękę kobiety.
- Witaj Tony. Jestem Penny Cooper, a nie Anioł - kobieta uśmiechnęła się zawadiacko i puściła miliarderowi oczko.
- Steve Rogers - podszedł do kobiety dobrze zbudowany, wysoki blondyn i uśmiechnął się. Niebieskimi oczami zauroczył kobietę, choć przez chwilę w jej głowie całkiem inny kolor oczu doszedł do głosu.
- Cześć Steve, mam nadzieję, że udało Ci się już przyzwyczaić do tego pokręconego świata. Osobiście zazdroszczę Ci, że dane było Ci żyć w czasach, gdzie ludzie mieli inne wartości niż pieniądze - blondynka szczerze była zainteresowana Kapitanem, z troską na twarzy patrzyła na niego.
- Ej pieniądze są wspaniałe - krzyknął Stark, pijąc whisky.
- Dziękuję, jeszcze dochodzę do siebie, ale nie jest źle - odpowiedział blondyn i zaprowadził Penny do dużej kanapy, gdzie sam usiadł koło niej i przedstawił jej resztę drużyny.
Kobieta patrzyła na wszystkich i o dziwo nie czuła się obco, wszyscy byli tak naturalnie mili, że od razu odnalazła się w ich towarzystwie. Obserwowała Clinta, który bawił się strzałą i opowiadał o jednej z misji, na której był z Natashą. Wszyscy byli tacy prawdziwi i zwyczajni, swoboda, z jaką rozmawiali z kobietą, dziwiła nawet ich. Gromowładny siedział z uśmiechem na twarzy, widząc, jak kobieta szybko nawiązała przyjacielskie relacje z Kapitanem. Twórca Iron Mana usiadł koło blondynki i podał jej szklankę z whisky, zaczął rozmowę o Bożku, o którym udało jej się, chociaż na chwilę zapomnieć, ale przynajmniej dowiedziała się, dlaczego Tony nazywa go Jelonkiem.
Kolacja minęła im bardzo miło i zdecydowanie za szybko według kobiety. Miliarder zaproponował jeszcze kilka kolejek whisky, a blondynka podziwiała na głos wynalazek, jakim jest JARVIS. Była zachwycona, mogąc na żywo zobaczyć geniusz miliardera. Po kilku następnych szklankach trunku siedziała i prowadziła swobodną rozmowę z uroczym i dobrze wychowanym Kapitanem.
- Penny mogę się zapytać, jak to właściwie się stało, że Loki był u Ciebie? - zaczął niepewny, czy powinien poruszać ten temat z kobietą.
- Potrąciłam go samochodem, a później chciałam mu pomóc. Dopiero w domu dowiedziałam się, kim jest, ale był ranny, nie mogłam go tak zostawić, a on to perfidnie wykorzystał.
- Thor mówił nam, że Loki Cię wykorzystał, jednak nie powiedział w jaki sposób.
- Upiliśmy się, a on skorzystał z okazji i zaciągnął mnie do łóżka - zawstydzona kobieta mówiła cicho i starała się unikać niebieskich oczu swojego rozmówcy.
- Przykro mi, że Cię to spotkało - mężczyzna przytulił do siebie kobietę i choć zaciągała się zapachem perfum mężczyzny, to przez sekundę czuła zapach kogoś innego, kogoś, kogo nigdy nie powinna spotkać.
- Muszę iść do łazienki - blondynka musiała na chwilę zostać sama, bo jej myśli uporczywie zaprzątał ktoś inny.
Weszła do łazienki i podeszła do lustra, zaczęła się sobie przyglądać i im dłużej patrzyła na siebie, tym bardziej dochodziła do wniosku, że albo wariuje, albo jest już wystarczająco pijana, bo z każdą sekundą zapach Bożka był coraz bardziej intensywny i miała wrażenie, że nie jest sama w pomieszczeniu, mimo że nikogo z nią nie było.
- Widzę, że świetnie się bawisz - miała ochotę zetrzeć mu z twarzy ten cwany uśmieszek, ale na ruch jej ręki, postać przed nią rozmyła się.
- Co tu robisz? - kobietę coraz bardziej przerażał fakt tego, że nie wariuje, a Bożek naprawdę tu jest, choć teraz mówiła swoje słowa dosłownie do ściany.
- Magia kochanie - poczuła jego zimny oddech na swojej szyi i cała zesztywniała, nie wiedziała czego spodziewać się po Lokim, w końcu jest zdolny zabić ją bez żadnych skrupułów
- Zaraz wszystkim powiem, że tu jesteś - w przypływie pewności siebie zaczęła iść do drzwi, kiedy on zablokował jej wyjście i przyparł swoim ciałem do drzwi.
- Nic nikomu nie powiesz - szepnął jej do ucha i przyprawił tym o dreszcz strachu - Mam ochotę powtórzyć ostatnią noc, jesteś taka namiętna - mówiąc to, przejechał palcem po jej policzku i wyszczerzył się wrednie.
- Wykorzystałeś mnie, wynoś się stąd - blondynka usilnie starała się ukryć swój strach przed Bogiem, ale on doskonale wiedział, że się go boi, co sprawiało mu niemałą radość.
- Myślałem, że było Ci miło - dalej patrzył z wrednym uśmiechem na jej oczy, które wyrażały strach i nienawiść.
- Owszem, ale nie mam zamiaru znowu dać Ci tej satysfakcji - kobieta odepchnęła go i otworzyła drzwi, rozbawiony Bożek wyszedł za nią i w ciągu jednej chwili już stał przy niej, trzymając ją w talii.
Zaczęła krzyczeć i wyrywać się, czym zwróciła uwagę Avengers, wszyscy od razu pojawili się przy wyjściu z salonu i patrzyli, jak Loki trzyma Penny, która z całych sił stara mu się wyrwać.
- No proszę, banda przygłupów na czele z moim braciszkiem - z uśmiechem triumfu patrzył na nich, jak na nędzne robaki.
- Puść Penny - zaczął mówić Gromowładny, na co Loki tylko uśmiechnął się szerzej i wyszeptał do kobiety
- Pożegnaj się ze znajomymi, szybko ich nie zobaczysz.
Bożek przeniósł ich do jakiegoś domu, kobieta upadła na kolana i potrzebowała chwili, żeby dojść do siebie, natomiast Bóg przyglądał się jej z kamiennym wyrazem twarzy, czekając, aż kobieta doprowadzi się do porządku.
- Ty idioto! Czego Ty ode mnie chcesz? Gdzie my jesteśmy? - kobieta rzuciła się na Lokiego i zaczęła płakać, uderzając pięściami w jego tors. Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem, wiedział już, że kobieta jest tak słaba, że zgodzi się na wszystko.
- Potrzebuje Cię do mojego planu powrotu do Asgardu - niewzruszony płaczem kobiety Bożek, stał i patrzył na nią z góry, nie chciał przyznać sam przed sobą, że właśnie miał obrazy z zeszłej nocy przed oczyma.
- Zapomnij, że w czymkolwiek Ci pomogę, odstaw mnie do domu. Natychmiast.
- Kotku, Było Ci przyjemnie ze mną - mówiąc to, zaczął całować szyję kobiety - pomyśl, że mój plan opiera się też na tym - dotykał swoimi zimnymi wargami obojczyków kobiety, powoli palcami zaczął zsuwać jej sukienkę z ramion.- Przypomnij sobie, jak dobrze Ci było, a teraz możemy to powtórzyć - sunął swoimi dłońmi po ciele kobiety i ostrożnie powoli rozpinał suwak sukienki.
Blondynka stała nieruchomo, chciała z całych sił odepchnąć go i krzyczeć Nie, jednak coś ją paraliżowało, może to jego usta na jej ramionach, może to dłonie na jej ciele. Za wszelką cenę chciała znaleźć w sobie siłę, żeby mu się oprzeć.
- Nie - głos kobiety przeszył powietrze i była ona chyba bardziej zaskoczona od mężczyzny, który nie chciał pokazać po sobie zdziwienia.
- I tak mi się nie oprzesz, chcesz tego - z pewnym siebie uśmiechem patrzył na kobietę.
- Nie chce! Nic mi nie zrobisz, jeśli się nie zgodzę - teraz to kobieta była pewna siebie, skoro chciał jej pomocy, to znaczy, że nie może jej nić zrobić.
- Zabiję Cię - wysyczał i ścisnął gardło blondynki, która ledwo mogła złapać powietrze.
- Zabij - wycedziła kobieta, zanim straciła przytomność.
Kobieta bezwładnie opadła na Boga, który wściekły zaniósł ją do jednej z sypialni w starym domu. Nie był zachwycony tą rozmową, liczył na inną reakcję ze strony kobiety i nie sądził, że będzie w stanie mu odmówić. Zniesmaczony rozebrał ją i zostawił w samej bieliźnie pod kocem. Bóg jeszcze przez kilka minut przyglądał się na szyję kobiety, gdzie widniał wyraźny ślad po jego kościstych palcach, zły na siebie trzasnął drzwiami i poszedł napić się w spokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top