3.

Zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu, pozwoliła, żeby pieścił ustami jej szyję, sama też dotykała jego ciała śmielej, wiedząc, że będzie tego żałować, ale nie liczyło się dla niej teraz nic poza jego ciałem. On sam wiedział, że ta kobieta przysporzy mu jeszcze problemów, ale dla niego tak samo, jak dla niej nie liczyło się nic innego w tej chwili poza jej cichym jęczeniem, kiedy pieścił jej skórę swoimi chłodnymi ustami. Spojrzał na nią i patrzył w zielony odcień jej oczu.

- Loki to się źle skończy - wyszeptała, zamykając oczy.

- Oboje tego chcemy to, czemu ma być źle? - otworzyła oczy i patrzyła na niego niepewnie.

- Nie wiem, prawie wcale Cię nie znam - z obawą w głosie odpowiedziała mężczyźnie, który wpatrywał się w nią bez cienia uśmiechu.

- To poznasz - przybliżył swoja twarz do niej i patrzył w oczy, szukając w nich sprzeciwu, ale nic takiego nie znalazł, dopiero teraz poczuł, jak bardzo pożądanie do tej kobiety odbiera mu rozsądek.

Ich usta dzieliły milimetry, złączył je w pocałunku, który był namiętnym wołaniem o chwilę bliskości. Popchnął ją ostrożnie do tyłu tak, że upadła plecami na kanapę, a sam znalazł się miedzy jej nogami. Jej dłonie wplątały się w jego czarne włosy, a usta pieściły każdy milimetr jego ust. Ciche westchnięcia obojga sprawiały, że pragnęli się oboje, w pośpiechu zaczęli rozbierać się wzajemnie do końca, starając się nie odrywać swoich ust od siebie. Jego wargi pieściły teraz delikatnie piersi dziewczyny, która jęczała, zaciskając swoje palce mocniej na jego włosach. Mężczyzna między pocałunkami odganiał od siebie myśl, że z nikim jeszcze nie było mu tak dobrze, nie chciał żadnej bliskości z tą kobietą, poza bliskością fizyczną. Pragnął jej całym ciałem i tylko ciałem. Wrócił do pieszczenia jej ust, a kiedy blondynka zaplotła swoje ręce na jego szyi, za pomocą magii przeniósł ich do jej sypialni, gdzie opadli nadzy w miękką pościel.

Jej ciche wzdychanie do jego ucha tylko potęgowało jego podniecenie, kiedy łączył ich ciała. Chciał dać jej przyjemność, co nie było normalne, bo nigdy nie dbał o przyjemność kobiet, z którymi sypiał. Tym razem było inaczej, oboje pragnęli się w równym stopniu tak samo. Blondynka złapała Boga mocniej za szyję i schowała głowę w jego ramionach, kiedy dochodziła, co wywołało u czarnowłosego przyjemne doznanie, był zadowolony z siebie, że dostarczył jej przyjemności. Wymówiła jego imię i położyła rękę na jego policzku, błogo uśmiechając się do niego. Pocałował jej dłoń i patrzył w jej radosne i zmęczone oczy, sam po dłuższej chwili opadł na kobietę odprężony. Patrzyła na niego, jak dochodzi, jak czerpie przyjemność z tego zbliżenia i jedyne co mogłaby oglądać to jego radosny uśmiech, kiedy podniósł głowę, żeby po chwili złączyć ich usta w spokojnym i delikatnym pocałunku.

Blondynka zasnęła niemal od razu, nie czuła, jak Bożek dotykał jeszcze jej nagich pleców z chytrym uśmiechem, po czym sam zasnął niedługo po niej.

***

Kiedy się obudziłam, Lokiego nie było, leżałam jeszcze chwilę w pustym łóżku, wspominając minioną noc. Na wspomnienie jego uśmiechu, czułam, że mięknę, a nie tak to miało wyglądać. Ten facet nie miał wywołać we mnie takich uczuć. Uśmiechnęłam się sama do sobie. Oj głupia. On zaraz ucieknie do tego swojego Asgardu, a Ty będziesz tęsknić. Wyszłam z łóżka, założyłam szlafrok i zaczęłam iść po schodach, kiedy usłyszałam, jak Loki z kimś rozmawia.

- Thor to nie tak jak myślisz - podniesiony głos Bożka wskazywał na zdenerwowanie niezapowiedzianą wizytą brata.

- Loki wykorzystałeś ją i to, że była pijana.

- Nieprawda. Sama tego chciała. Poza tym jest dobra w tym, a mi jako mężczyźnie przydała się chwila relaksu.

- Bracie wiem, jakie masz do niej zamiary i tak, nigdy nie wrócisz do Asgardu.

- Nic o mnie nie wiesz i przestań mówić, że ją wykorzystałem. Sama chciała, ja tylko skorzystałem z okazji.

- Nic się nie zmieniłeś. Powodzenia Loki.

Słyszałam, jak drzwi trzaskają. A więc to tak. Wykorzystał mnie, bo byłam pod ręką, a on miał ochotę. Wiedziałam, że tego pożałuję.

- Penny? - zauważył mnie i zaczął iść w moją stronę.

Wstałam wściekła ze schodów i uciekłam zamknąć się w łazience. Usiadłam na rogu wanny i zastanawiałam się, jak mogłam tak dać się podejść, wykorzystał mnie i to w najbardziej perfidny sposób.

- Penny, otwórz drzwi - ton jego głosu wskazywał, że jest tak samo zły, jak ja.

- Spieprzaj. Nie chce Cię tu więcej widzieć!- krzyczałam do zamkniętych drzwi.

- Przecież sama tego chciałaś, nie zmusiłem Cię do niczego - rozbawiony mówił to, a we mnie krew się gotowała.

Otworzyłam drzwi i z całej siły, jaką miałam, uderzyłam go w twarz.

- Wykorzystałeś mnie, bo akurat byłam pod ręką, a Ty miałeś ochotę. Spieprzaj stąd, nie chce Cię więcej widzieć - patrzyłam gniewnie na niego i przysięgam, zaraz złapię pierwszą lepszą rzecz i roztrzaskam mu na tej ślicznej twarzy.

- Kotku, chyba nie myślałaś, że to z sympatii do Ciebie? Myślałaś? Mówiłem, że Wy ludzie to durna rasa - zaczął śmiać mi się w twarz, na co dostał kolejny raz w policzek.

- Spieprzaj. Nie chce Cię nigdy więcej widzieć.

- Jak sobie chcesz. Takich jak Ty są miliony - odwrócił się i wyszedł. Słyszałam, jak zamyka za sobą drzwi, rzuciłam się biegiem, żeby je zamknąć.

Pełna złości usiadłam na kanapie i dopiero teraz z nadmiaru tego wszystkiego czułam, że łzy lecą mi do oczu, starałam się nie płakać, bo jak można płakać przez kogoś takiego jak on, ale to chyba był jedyny sposób, żeby się uspokoić. Po wieczności, jaka minęła, zanim przestałam łzy przestały lecieć, doszłam do wniosku, że jeśli kiedyś znów go spotkam, to go zabiję. Położyłam się na kanapie i oparłam głowę na poduszce, pierwsze co poczułam to zapach Lokiego, którym przeszła poduszka, na powrót wściekła wzięłam ją i rzuciłam w stronę drzwi, orientując się, że trafiłam w Boga.

- Thor - może kiedyś by mnie to zdziwiło, ale teraz jestem zwyczajnie zła, dwóch Bogów w ciągu doby to o dwóch za dużo. - Co tu robisz? Lokiego nie ma.

- Wiem. Przyszedłem do Ciebie - usiadł koło mnie na kanapie i dopiero teraz mogłam zobaczyć jaki on jest ogromny, to jedna, wielka kupa mięśni.

- W czym mogę Ci pomóc? O ile nie chodzi o Twojego pierdolniętego brata.

- Niestety chodzi. Przepraszam Cię za niego. Loki zawsze taki był, potrafił wykorzystywać ludzi dla własnych korzyści - słychać było, że jemu naprawdę jest przykro z powodu zachowania tego idioty.

- Dziękuję, ale nie pociesza mnie ani trochę to, co mówisz.

- Penny, wiem, że mu zaufałaś, ale to wszystko było przez alkohol.

- Ponownie, nie pomagasz. Uwierz mi, że nienawidzę Twojego brata w tej chwili bardziej od siebie.

- Przykro mi, że trafiło akurat na Ciebie. Może masz ochotę wyjść do moich przyjaciół na kolację? - widać było, że stara się mnie pocieszyć, jak oni mogą być braćmi?

- W zasadzie to, czemu nie? O której?

- Bądź o szóstej w Stark Tower.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top