the colors in her hair don't seem to fade
Allison naprawdę nie chciała pokazywać się tego dnia w szkole. Była niewyspana, bo spała niecałe trzy godziny przez nocną zmianę w pracy, a rano poplamiła swoją ulubioną koszulkę keczupem. Przyszła jednak do szkoły, bo obiecała swojej mamie, że skończy szkołę z dobrymi wynikami i dobrą frekwencją. Gdyby nie ta obietnica to pewnie już dawno rzuciłaby szkołę, żeby całkowicie poświęcić się pracowaniu. Dotarła do swojej szafki i miała ochotę uderzyć głową o drzwiczki, tak bardzo chciało jej się spać. Wzięła łyka kawy z papierowego kubeczka, którą udało jej się kupić w kawiarni koło szkoły. Wrzuciła do środka książki, zabierając tylko tą, z której lekcja miała się za chwilę zacząć. Miała się spotkać ze swoją koleżanką - Brooke, od której pożyczyła notatki z nauk społecznych.
- Hej - Allison usłyszała za sobą jakiś nieznajomy głos. Zamknęła szafkę i odwróciła się. Przed sobą zobaczyła chłopaka, którego kojarzyła tylko z widzenia. Był troszkę wyższy od niej, miał dłuższe włosy, na których spoczywała pomarańczowa beanie. Trzymał dłonie w kieszeniach i uśmiechnął się, a Allison musiała przyznać, że jego uśmiech był całkiem uroczy.
- Hej. - odpowiedziała i oparła się o szafkę, trzymając w dłoniach podręcznik do matematyki - Znamy się?
Chłopak wyrwał się z osłupienia i wyglądał jakby trochę się speszył. Allison pogładziła materiał swoich jasnoniebieskich jeansów, otrzepując je z paprochów.
- Nie - odwrócił się, spoglądając na trzech chłopaków stojących kawałek za nim, którzy pokazywali kciuki do góry i robili dziwne miny. Allison zmarszczyła brwi, ale postanowiła nie pytać - ale możemy się poznać eh - uśmiechnął się niezręcznie i podrapał po głowie.
- Czy to do czegoś zmierza? - zapytała niepewnie, bo była umówiona z koleżanką, ale musiała przyznać, że cała ta sytuacja, z tym chłopakiem, który nieudolnie starał się do niej zagadać, ją rozbawiła.
- Tak, ja oh, nawet się nie przedstawiłem. Tak w ogóle, jestem Luke.
- Allison, - uśmiechnęła się do niego - mamy razem jakieś lekcje?
- Um, nauki społeczne tak właściwie - znowu podrapał się po głowie.
- Bardzo możliwe - przyznała, bo niezbyt go kojarzyła z tamtych zajęć.
- Tak właściwie to chciałem cię zaprosić na koncert mojego zespołu. Gramy w piątek wieczorem, jeśli chciałabyś wpaść - dodał.
- Um, nie wiem czy jestem wolna w piątek, ale jeszcze zobaczę. - uśmiechnęła się i zaczęła grzebać w swojej torebce w poszukiwaniu długopisu. W końcu znalazła jakiś samotny czarny marker i złapała Luke'a za nadgarstek - To mój numer do domu, zadzwoń przed piątkiem żeby podać szczegóły.
Powiedziała to i napisała chłopakowi na przedramieniu numer razem z małym uśmieszkiem. Luke w tamtym momencie pomyślał, że chyba już nigdy nie zmyje tego z ręki. Był bardzo zestresowany rozmawianiem z Allison, bo od jakiegoś czasu bardzo mu się podobała. Pierwszy raz jakaś dziewczyna konkurowała z tym co kochał najbardziej, czyli muzyką. Allison Nelson wydawała mu się taka niedostępna. Miał wrażenie, że wcale nie przejmowała się swoimi ocenami i była blisko całkowitego rzucenia szkoły, a jednak jej oceny były dobre, a frekwencja nienaganna, doskonale to wiedział, ponieważ codziennie szukał jej wzrokiem po szkole. I zawsze w porze obiadowej widział jej brązowe włosy z pasemkami, których kolor zmieniał się średnio co miesiąc.
- Może do zobaczenia, Luke - znowu się uśmiechnęła i odeszła od rozanielonego chłopaka.
Patterson odwrócił się do swoich kumpli i wskazał prawą ręką na swoje lewe przedramię, na którym widniał numer telefonu.
- Widzieliście to?
- Niestety tak. - odezwał się Bobby - Nie wiem jakim cudem laska cię nie spławiła.
- Nie poszło aż tak źle, skoro zostawiła numer - zauważył Reggie i szturchnął Wilsona.
- Wzdychasz do niej już czwarty miesiąc, a my musimy tego słuchać. - mruknął zirytowany Bobby - Zaproś ją do kina albo na spacer, a nie tylko na nasz mały koncercik.
- Zaproszę, - spojrzał na kierunek, w którym odeszła wręcz z wytęsknieniem - ale jeszcze nie teraz.
***
Następnego dnia po szkole Luke krążył wokół ich domowego telefonu niczym satelita, w dłoni ściskając karteczkę z zapisanym numerem do Allison. Uwadze Emily nie uszło, że jej syn zachowywał się nad wyraz dziwnie.
- Zamierzasz zadzwonić czy nadal będziesz tak krążyć wokół tego telefonu? - zapytała, nie odrywając wzroku od swojej robótki.
Luke zatrzymał się nagle i oderwał wzrok od telefonu, kierując go na swoją matkę. Kobieta nadal niczym nie wzruszona, dziergała na drutach kolejny sweter dla swojego syna.
- Jeżeli chcesz do niej zadzwonić to zrób to - dodała.
- „Do niej"? - powtórzył zdziwiony Luke.
- Nie masz problemu żeby zadzwonić do Alexa, Reggiego czy Bobbiego. Zgaduję, że musi chodzić o dziewczynę - wyjaśniła, a Luke spojrzał na karteczkę z numerem telefonu, którą trzymał w dłoni. To był ten moment. Musiał się przełamać i do niej zadzwonić żeby podać jej szczegóły koncertu, a potem modlić się żeby się na nim pojawiła. Potem wszystko powinno pójść z górki.
Podszedł do telefonu i podniósł słuchawkę, położył ją na ramieniu jednocześnie przyciskając policzkiem. Wykręcił numer i usłyszał sygnały oznaczające wykonywane połączenie. Jego serce łomotało jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej.
- Halo? - odezwał się w końcu głos po drugiej stronie.
- Dzień dobry, pani Nelson. Nazywam się Luke Patterson. Czy Allison jest w domu? - przedstawił się i zapytał. Emily słysząc do kogo dzwoni odwróciła się na swoim fotelu i przerwała dzierganie, żeby uważniej przysłuchiwać się rozmowie swojego syna.
- Allison przed chwilą wróciła. - odezwała się ciepłym głosem kobieta - Zaraz ją zawołam.
Gdzieś z oddali Luke usłyszał jak kobieta woła dziewczynę. Po chwili chłopak usłyszał jak kobieta, która odebrała podaje słuchawkę kogoś innemu ze słowami „twój kolega dzwoni".
- Luke? - odezwała się Allison po drugiej stronie.
- Cześć, Allison. - odpowiedział nadal zdenerwowany Luke - Dzwonię żeby ci podać szczegóły jutrzejszego koncertu.
- Oh tak, faktycznie.
- Zaczynamy o 19, w Klubie Studio na Lexington Avenue. Chciałbym żebyś przyszła - nie zdążył ugryźć się w język przy ostatnim zdaniu, ale z jakiegoś powodu miał wrażenie, że Allison się uśmiecha.
- Nie spodziewałam się, że aż tak zależy ci na mojej obecności. - odpowiedziała - Zobaczę co da się zrobić.
- No wiesz, nie musisz jeśli nie chcesz, ale byłoby miło i chłopcy też by się cieszyli - zaczął plątać się w tym co mówił. Potarł czoło dłonią i kątem oka dostrzegł swoją mamę, która śmiała się pod nosem.
- To naprawdę miłe. - powiedziała Allison - Muszę kończyć. Do zobaczenia, Luke.
- Do zobaczenia, Allie - odpowiedział i usłyszał jednostajny sygnał, który oznaczał zakończenie rozmowy. Luke spojrzał na swoją mamę. Nie miał ochoty się jej zwierzać ani tłumaczyć, ale wiedział, że nie odpuści, szczególnie gdy dowiedziała się o kogo chodzi - Nawet nic nie mów, mamo - rzucił i od razu udał się do swojego pokoju.
- Byłeś uroczy, Lulu - zawołała za nim.
- Nie mów do mnie „Lulu" - odkrzyknął i trzasnął drzwiami do swojego pokoju.
***
Skończyli grać pierwszą piosenkę, a Luke przez cały czas nie mógł się skupić na słowach, które śpiewał. Usilnie starał się odnaleźć w tłumie jedną konkretną osobę. Zaczynali grać kolejny kawałek kiedy ją zobaczył. Stanęła w pierwszym rzędzie na przeciwko Luke'a. Miał na nią idealny widok. Przyszła na jego występ. Sama, z własnej woli. To tylko dodało mu energii kiedy zaczęli grać Crooked Teeth. Co chwilę zerkał na dziewczynę, która bujała się do ich muzyki z uśmieszkiem na ustach. Po zakończonym występie Luke momentalnie odłożył gitarę, pogratulował chłopakom i pobiegł pod scenę, starając się znaleźć Allison. Szybko ją dostrzegł. Dziewczyna stała i uważnie zlustrowała całkowicie spoconego Pattersona, jakby tylko na niego czekała. Zauważyła, że na jego ramieniu przewiązany jest kawałek materiału. Allison nie wiedziała co to takiego, ale wolała nie pytać.
- Przyszłaś - zauważył chłopak, a Allison uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
- Tak wyszło. - odpowiedziała i odgarnęła włosy, a Luke zauważył jej nowe granatowe pasemka - Nieźli jesteście.
- Fajnie i dzięki, - mruknął i podrapał się po szyi - właściwie to chciałem cię zapytać czy nie chciałabyś iść ze mną do kina?
- Czy to oficjalnie randka? - zapytała i uniosła brwi.
- Tak, randka - potwierdził i niepewnie stąpał z jednej na drugą nogę.
- Zazwyczaj bardziej podobają mi się perkusiści, ale skoro twój kolega jest gejem. Zaryzykuję. - puściła mu oczko - Widzimy się w szkole - odwróciła się z zamiarem wyjścia z klubu.
- Skąd wiedziałaś, że Alex jest gejem? - zapytał Luke, a Allison odwróciła się i posłała Luke'owi uśmiech, od którego zmiękły mu kolana.
- Zrobiłam swój research, Patterson - zostawiła go z tymi słowami i zaczęła się oddalać.
- To było tak czy nie? - zawołał za nią, starając się przekrzyczeć otaczający ich tłum, ale Allison mimo, że usłyszała to nie odwróciła się. Tylko z uśmiechem na ustach wyszła na zewnątrz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top