Rozdział 7. Sesja na ławce

-Magda Kamińska-

W spokoju piłam kawę i przeglądałam Tik Toka, gdy nagle zadzwonił dzwonek. Zdziwiona podniosłam się z krzesła i podeszłam do drzwi. W normalnym przypadku to Wice zostawiłabym otwarcie ich, lecz akurat nie było jej w mieszkaniu. Koło jedenastej pojechała razem z Przemkiem nagrywać coś na mieście. Jakie było moje zdziwienie, gdy po drugiej stornie zobaczyłam Bartka.

—Cześć — powiedział, a ja przesunęłam się, żeby wszedł do środka.

—Cześć — odpowiedziałam. — Nie miałeś być koło piętnastej? — zapytałam wciąż zaskoczona tym, że chłopak przyjechał tutaj chwilę przed czternastą.

—Miałem, ale plany się trochę zmieniły — westchnął. — Muszę podjechać na chwilę do domu Genzie i po prostu obawiałem się, że mogę nie zdążyć przyjechać po ciebie. — Zobaczyłam jak szatyn mierzy mnie wzrokiem. — Widzę, że nie spodziewałaś się mnie tak szybko — zaśmiał się, a ja poczułam jak moje policzki robią się ciepłe. Fakt, miałam w planach zacząć się szykować dopiero za jakieś pół godziny. Aktualnie mam na sobie szare dresy oraz znoszoną błękitną koszulkę.

—Nie — westchnęłam. — Dasz mi piętnaście minut? — zapytałam z nadzieją, że chłopak się zgodzi. — Szybko się przebiorę i pomaluję — obiecałam.

—Jasne. — Uśmiechnął się i zobaczyłam jak ściąga kurtkę. Odwzajemniłam gest i szybkim krokiem poszłam do salonu po przygotowane wcześniej ubrania. Następnie skierowałam się go łazienki, gdzie od razu zabrałam się za makijaż. Nie malowałam się jakoś długo, bo moja szpachla na twarzy nie była zbytnio skomplikowana. Zazwyczaj korzystałam tylko z korektora i tuszu do rzęs, pozostałych kosmetyków używałam od święta, czyli po prostu wtedy, gdy miałam chęć zaszaleć. To szaleństwo w moim rozumieniu było używane jako kreski, ewentualne cienie do powiek i rozświetlacz w kącikach oczu.

Nucąc pod nosem piosenkę, która bardzo często przewijała się w moim Dla Ciebie, zabrałam się za malowanie. Równomiernie rozłożyłam korektor na twarzy, po czym rozprowadziłam go gąbeczką. Stwierdziłam, że nie będę dzisiaj szaleć, bo po pierwsze idę tylko oglądać mieszkanie, a po drugie czeka na mnie Bartek. Gdy równe dziesięć minut później wyszłam gotowa z łazienki, szatyn patrzył na mnie zdziwiony.

—Nie sądziłem, że faktycznie uda ci się wyrobić w kwadrans — powiedział z uznaniem, wstając z krzesła.

—No widzisz? — zaśmiałam się i ruszyłam na korytarz, aby założyć buty oraz kurtkę. — Jak mówię, że wyrobię się w dziesięć minut to faktycznie się w nie wyrabiam — powiedziałam. — Jak mówię, że będę za dziesięć minut to znaczy, że będę przy dobrych wiatrach za trzydzieści — parsknęłam.

—Ej, wydawało mi się, że jesteś wyższa powiedział zdziwiony chłopak, gdy chwilę później stanął obok mnie gotowy do wyjścia.

—Miałam wyższe buty ostatnio — zaśmiałam się. Wyszliśmy na klatkę, a ja oczywiście zamknęłam mieszkanie. Weszliśmy do windy i zjechaliśmy na dół.

—O której mamy być na miejscu? — zapytał Bartek, gdy wsiadaliśmy do jego samochodu.

—O 15:40 jestem umówiona z agentką, która będzie mi pokazywać mieszkanie — odpowiedziałam, zapinając pas.

—Wyrobimy się — stwierdził. — Do domu Genzie stąd jest dwadzieścia minut, ja tam będę maksymalnie dziesięć, więc na spokojnie damy radę dojechać. — Uśmiechnął się chłopak.

Ruszyliśmy w drogę. W jej czasie bardzo dobrze nam się rozmawiało.

—Zaraz wracam — powiedział chłopak, gdy dojechaliśmy do miejsca docelowego. Wysiadł i ruszył w kierunku domu. Dosłownie po tym jak wyszedł usłyszałam ze swojego telefonu powiadomienie.

Alexy💞: Wylądowaliśmy, jedziemy na stację.

Uśmiechnęłam się, widząc wiadomość od kuzynki.

Ja: Cudownie, o której macie pociąg?

Alexy💞: 16 z minutami.

Ja: Miłej podróży :*

Alexy💞: A ty kiedy zawitasz do Wrocławia?

Ja: Nie mam pojęcia, mam aktualnie sporo na głowie.

Alexy💞: Matko, Magda, ile mogło się wydarzyło przez półtora tygodnia, gdy nie było mnie w Polsce?

Ja: Uwierz mi, że bardzo dużo.

Alexy💞: Z Tobą to człowiek się nigdy nie nudzi.
Opowiadaj.

Ja: Pogadamy jutro wieczorem.
Przekaż Hubertowi, że jesteś zarezerwowana ;D

Alexy💞: Miałyśmy nie ciągnąć tego tematu!

Ja: Też Cię kocham, Olcia <3

Alexy💞: MAGDA!
A czemu dopiero jutro wieczorem?

Kocham spóźniony zapłon mojej kuzynki.

Ja: Po pierwsze będziecie w domu gdzieś około 23 + jesteście po podróży, więc na pewno będziesz zmęczona.
A po drugie nie mam dzisiaj czasu.

Alexy💞: Czyżby randka z mężem?

Zabolało...

Ja: Pogadamy jutro, Alex.

Alexy💞: Maddy, wszystko w porządku?

Ja: Tak.

Do usłyszenia jutro.

Po ostatniej wysłanej wiadomości wyciszyłam telefon i oparłam głowę o zagłówek. Ta wiadomość o randce mnie zabolała... chociaż wiem, że nie powinna. Zapomniałam już o nim... Nie no, kogo ja próbuję oszukać? Nie dam rady w przeciągu tygodnia zapomnieć o relacji trwającej tyle lat. Otwarcie drzwi z mojej strony przerwało mnie z rozmyślań.

—Wyskakuj — powiedział Bartek i kiwnął zachęcająco głową. — Zejdzie mi trochę dłużej niż myślałem, więc nie pozwolę ci marznąć w samochodzie — wyjaśnił.

—Co? — wykrztusiłam zdziwiona. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam.

—No chodź, mała. — Chłopak przewrócił oczami i nachylił się nade mną, aby odpiąć mi pas. Z tej odległości idealnie wyczuwałam zapach jego perfum. — Mam pomóc ci wyjść? — zapytał ze śmiechem, gdy już się wyprostował.

—Dam sobie radę, jestem dużą dziewczynką — prychnęłam. Byłam ciekawa czy wyłapał aluzję dotyczącą jego wcześniejszego nazwania mnie małą. Bartek uśmiechnął się lekko i ruszył w stronę domu.

—Nie rozbieraj się — rzucił po wejściu do środka. Przeprowadził mnie do salonu. — Siadaj. — Wskazał kanapę. — Jak coś to reszta wie, że jesteś, więc się nie przejmuj tym. — Posłał mi szeroki uśmiech i tyle go widziałam.

Tak jak już wspominałam wcześniej byłam w tym domu tylko raz – na urodzinach Wiki. Nie zamierzam ukrywać, że bawiłam się wyśmienicie. Poznałam praktycznie wszystkich z Genzie i Ekipy i muszę przyznać, że dogadywałam się z nimi. Wyjęłam z kieszeni telefon, aby spojrzeć na zdjęcia zrobione tamtego dnia.

—Cześć, ty jesteś Magda, prawda? — Do salonu weszła uśmiechnięta blondynka. Kojarzyłam ją, ale kompletnie nie wiedziałam jak ma na imię. Problem rozwiązał się chwilę później, gdy podała mi dłoń i powiedziała: — Hania. Nie miałyśmy okazji się poznać.

—Cześć — odpowiedziałam na jej uśmiech tym samym — tak to ja — zaśmiałam się. — Miło mi poznać.

—Mi również. — Dziewczyna usiadła obok mnie. — Bartek mnie wysłał, żebym przekazała ci, że zaraz kończy — parsknęła. — Nagrywa lektora do jednego z odcinków — dodała. — A ty czym się zajmujesz? — zapytała.

—Jestem fotografką — odpowiedziałam. — Mam studio tutaj w Krakowie — dopowiedziałam.

—O kurde, serio? — spytała blondynka, a gdy ja kiwnęłam stwierdziła: — Ale sztos! Długo się tym zajmujesz?

—Studio otworzyłam niecałe trzy lata temu, a działam w tym od 2017.

—To już kawałek czasu — zauważyła.

—Fakt. — Wolałam się nie przyznawać, że ucieczka do aparatu była formą mojej terapii po mojej małej, ale jednak dużej tragedii, która wydarzyła się rok przed tym. Nigdy nie zapomnę słów, które wtedy usłyszałam... Rozmawiałam z Hanią jeszcze kilka minut, a sama rozmowa była bardzo przyjemna.

—Jestem! — Do pokoju wszedł Bartek. — Jeśli pojedziemy teraz to może uda nam się ominąć korki — westchnął, spoglądając na mnie. Kiwnęłam głową i wstałam z kanapy.

—A gdzie to się wybieracie? — zapytała dziewczyna, podkreślając ostatnie słowo.

—Magda szuka nowego mieszkania i z racji, że Wika nie może jej towarzyszyć to stwierdziłem, że ja mogę to zrobić — wyjaśnił chłopak.

—Mówisz, że ruszyłeś dziewczynie na pomoc? — Blondynka uśmiechnęła się jednym kącikiem ust.

—Tak — potwierdził. — Magda, idziemy? — Spojrzał na mnie.

—Jasne.

Pożegnaliśmy się z Hanią i wyszliśmy z domu.

—Jak stoimy z czasem? — zapytał Bartek, zapinając pas.

—Mamy godzinkę — odpowiedziałam z uśmiechem.

✩✩✩

—Dzień dobry — powiedziałam, przekraczając próg kawiarni znajdującej się kilka minut od osiedla, na którym znajdowało się moje prawdopodobne mieszkanie. Dojechaliśmy tutaj w niecałe pół godziny, więc razem z Bartkiem postanowiliśmy wstąpić na kawę.

—Dzień dobry — odpowiedziała z uśmiechem blondynka stojąca za ladą. Stanęliśmy kawałek od niej, aby na spokojnie zastanowić się co chcemy wypić bądź zjeść. Po chwili namysłu oboje wzięliśmy po zwykłej kawie. Oczywiście ja z mlekiem, a Bartek bez.

—Dalej nie mogę uwierzyć jak możesz pić taką zwykłą, czarną kawę — mruknęłam po tym jak po zapłaceniu opuściliśmy lokal. Mówiąc to usiadłam na ławce i otworzyłam wieczko wziętego na wynos napoju. Przełamałam dwie torebeczki z cukrem, który poleciał prosto do kubeczka.

—Mocniej kopie — zaśmiał się szatyn i upił kilka łyków ze swojego kubka. Pokręciłam z rozbawieniem głową, zamieszałam mieszadełkiem w moim napoju, zamknęłam go i napiłam się.

—Jezu, jak ja kocham kawę — powiedziałam uśmiechnięta. — Niechlubnie się przyznam, że nawet w nocy potrafię ją wypić — westchnęłam. — No ale właśnie takie są uroki obrabiania zdjęć po nocach. — Wzruszyłam ramionami.

—Oj Madzia, Madzia... — Szatyn pokręcił głową. — Idziemy? — zapytał. Kiwnęłam głową, ponieważ akurat przyłożyłam kubek do ust. Poszliśmy.

Pod blokiem, w którym znajdowało się mieszkanie byliśmy kilka minut przed czasem. Postanowiłam napisać do właścicielki.

Ja: Dzień dobry, jestem już na miejscu.

Nieznany: Dzień dobry, z tego co wiem agentka zaraz przyjedzie.
Ja za dwie minuty zejdę, żeby mogła Pani na spokojnie obejrzeć mieszkanie.

Ja: Dobrze, dziękuję za informację.

—Agentka już jedzie, właścicielka zaraz wyjdzie — poinformowałam Bartka.

—No to na spokojnie możemy usiąść i dopić kawę — stwierdził, siadając na ławce przed blokiem. Rozłożył ramiona na oparciu i spojrzał na mnie. — Co tam, mała? — rzucił i upił kilka łyków z kubka. — Często tutaj jesteś? — zapytał. Przekręciłam oczami.

—Przechodzę pierwszy raz. — Mimo wszystko postanowiłam grać w jego grę. — Ale kto wie, może będę tutaj częściej. — Uśmiechnęłam się.

—To może ja też się tutaj jeszcze zjawię — stwierdził, po czym zaśmiał się. Spojrzał w bok i zapatrzył się w jeden punkt. W tym właśnie momencie odpalił się mój szósty fotograficzny zmysł. Postawiłam swój kubeczek na chodniku i wyjęłam telefon. Włączyłam aparat i po odpowiednim szybkim wykadrowaniu cyknęłam chłopakowi kilka fotek.

—Widzę to, Madzia — zaśmiał się.

—No sorry, widziałam, że dobre zdjęcia wyjdą — westchnęłam. — Wyślę ci je — powiedziałam.

—No ja mam nadzieję — stwierdził chłopak. Po tych słowach usłyszałam jak drzwi od klatki, pod którą się znajdowaliśmy otworzyły się.

—Dzień dobry, pani była umówiona na oglądanie mieszkania? — zapytała od razu kobieta, która wyszła z bloku.

—Tak — odpowiedziałam z uśmiechem. — Magda Kamińska — przedstawiłam się i poczułam ukłucie w sercu, gdy wypowiadałam swoje nazwisko.

Jeszcze niecałe dwa miesiące...

—Ewa Sarnecka — przedstawiła się blondynka. — Przekazałam agentce zapasowe klucze, więc spokojnie będzie mogła pani wejść — poinformowała.

—Dobrze.

Zamieniłyśmy jeszcze kilka zdań, po czym właścicielka ruszyła do swojego samochodu.

✩✩✩

—I co, podpiszesz umowę? — zapytał Bartek, gdy po oglądaniu mieszkania postanowiliśmy udać się na krótki spacer po okolicy.

—Jeszcze nie wiem —westchnęłam. — Mieszkanie wydaje się być spoko i ogólnie ma wszystko na czym mi zależało, ale czy na pewno nie znajdę nic lepszego? Co prawda to mieszkanie to jest totalnie mój klimat, ale wiesz...

—Idź za głosem serca, Madzia — poradził. — Ja myślę, że skoro poczułaś jego klimat to powinnaś je brać. Nie znalazłaś nic innego odpowiadającego twoim wymaganiom, prawda? — zapytał. Kiwnęłam głową intensywnie się nad czymś zastanawiając. — No właśnie.

—Dziękuję Bartek — powiedziałam nagle. — Dziękuję za to, że tak bardzo mi w tym wszystkim pomagasz — kontynuowałam. — Praktycznie się nie znamy, a ty tak po prostu robisz dla mnie to wszystko. Najpierw wyprowadzka, teraz to... — ciągnęłam. — Naprawdę jestem ci wdzięczna. — Z uśmiechem spojrzałam na twarz chłopaka.

—To naprawdę drobiazg, Magda — odpowiedział. Zobaczyłam, że zaczął wyciągać rękę w moją stronę, ale po chwili ją cofnął. Czyżby wahał się czy może mnie przytulić? Postanowiłam rozwiać jego ewentualne wątpliwości i objęłam go.

—Dziękuję — szepnęłam. — Naprawdę ci dziękuję — powtórzyłam jeszcze raz.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top