Rozdział 6. Nawet nie waż się zaprzeczać

—No dzień dobry moje drogie! Stara wróciła z mlekiem! — powiedziałam z uśmiechem, gdy we wtorek pół godziny przed ósmą przekroczyłam próg studia fotograficznego.

—Magda, no w końcu! — zaśmiała się Ania i wstała, aby mnie przytulić. — Miło cię widzieć po prawie tygodniu — stwierdziła. — Mamy dla ciebie porcję świeżych ploteczek — powiedziała.

—Ja też muszę wam coś ogłosić — westchnęłam i weszłam na zaplecze.

—O kto to wrócił! — Uśmiechnęła się Zuza. Nasze zaplecze nie było zbyt duże, ale funkcjonalności nie można było mu odebrać. Pod jedną ścianą znajdował się kawałek blatu ze zlewem kuchennym, czajnikiem oraz mikrofalówką, w której dziewczyny często odgrzewały sobie cateringi i mała lodówka, pod drugą stał stół, przy którym w piątkę piłyśmy poranną kawę lub herbatę i siedziałyśmy, gdy akurat miałyśmy wolną godzinę. W rogu pomieszczenia stały dwa wieszaki na ubrania. Na ścianie znajdującej się naprzeciwko wejścia znajdowały się dwie pary drzwi – jedne prowadziły do łazienki, a drugie do pomieszczenia, w którym trzymałyśmy cały sprzęt.

—Zapraszamy w nasze skromne progi, panią szefową. — Sara puściła mi oczko i odsunęła krzesło.

—Zaraz z wami usiądę. — Uśmiechnęłam się do dziewczyn i zdjęłam kurtkę. Po tym jak powiesiłam ją na wieszak, podeszłam do blatu. — Dawno gotowałyście wodę? — zapytałam.

—Jakieś dwie minuty temu skończyła się gotować.

—Bosko — stwierdziłam i wyciągnęłam z szafki swój czarny kubek w białe koty. Definitywnie należałam do kociar. Z tej samej szafki wyjęłam słoik z kawą rozpuszczalną i cukier, a potem otworzyłam lodówkę, aby wyjąć mleko. Zrobiłam swój napój i usiadłam do stołu. — Ania! — krzyknęłam. — Zamknij drzwi, zgaś światło i chodź do nas!

—Już idę! — odkrzyknęła dziewczyna i po chwili weszła do pomieszczenia.

—Słyszałam, że macie dla mnie porcję świeżych plotek — zaśmiałam się. — Tak się składa, że ja też mam wam coś do powiedzenia, ale wy możecie zacząć pierwsze. Słucham, co się wydarzyło pod moją nieobecność? — Spojrzałam wyczekująco na przyjaciółki.

—To może ja zacznę — odchrząknęła Zuzia — i powiem wam o czymś co czekało na twój powrót, Maddy. — Brunetka uśmiechnęła się do mnie. — W środę jak wróciłam do domu to czekała mnie miła niespodzianka — zaczęła rozmarzona. — Filip zorganizował kolację na łódce — zapiszczała z radości. — No i jak już zjedliśmy i siedzieliśmy sobie z tyłu i rozmawialiśmy to pach! — powiedziała i wystawiła prawą dłoń nad stół. Na serdecznym palcu błyszczał się pierścionek.

—OŚWIADCZYŁ CI SIĘ?! — krzyknęła Sara i złapała dłoń dziewczyny. — O MÓJ BOŻE, GRATULACJE!

—Będzie trzecia mężatka w naszym gronie — zaśmiała się Ania i spojrzała porozumiewawczo na mnie. Brunetka również była już po ślubie. Ona i jej mąż Dawid pobrali się w październiku zeszłego roku. To była piękna ceremonia z jeszcze lepszym weselem. Niestety musiałam przebić tę piękną bańkę wytworzoną przez nią.

—Druga — powiedziałam cicho.

—Jak druga? — Spojrzała na mnie. — Przecież ty masz męża — wskazała na mnie — ja — wskazała na siebie — no i teraz Zuza się zaręczyła. — Wskazała na dziewczynę. Wzrok moich przyjaciółek skupił się na mnie.

—No cóż — odetchnęłam — niektórzy w walentynki się zaręczają, a niektórzy dostają od męża papiery rozwodowe — westchnęłam.

—Żartujesz sobie — stwierdziła Klaudia i popatrzyła na mnie przerażona. Pokręciłam głową.

—Michał ma romans od listopada — powiedziałam. — Odkryłam to właśnie w środę. Powiedział mi, że miałam dowiedzieć się kiedy indziej — prychnęłam z pogardą. — Oczywiście ja spakowałam walizkę i pojechałam do Wiki.

—Dlatego cię nie było — zrozumiała dziewczyna. Kiwnęłam głową.

—Czemu nic nie mówiłaś? — zapytała Sara, a potem podeszła do mnie i mnie przytuliła. Reszta dziewczyn od razu poszła w jej ślady.

—Jak coś to zawsze możesz na nas liczyć — powiedziała cicho Ania. Moje przyjaciółki to potwierdziły.

—Dziękuję wam — szepnęłam i w pomieszczeniu nastała cisza. — Dobra — odezwałam się po chwili — wszystko na sesje gotowe? — zapytałam. — Ile dzisiaj osób przychodzi?

—Dzisiaj cztery osoby i jedna grupa — powiedziała Ania, która miała cały plan dnia w głowie. — Z czego jedna z tych osób jest wtedy co grupa — dodała.

—Jakie to mają być sesje?

—Grupa jest rodzinna, dwie są ciążowe, a reszta do naszej dyspozycji.

—Biorę ciążową — powiedziałam. — Mam teraz takie wahania nastrojów jak niejedna kobieta w ciąży — mruknęłam. — Do roboty — zarządziłam. Dziewczyny wyszły z pomieszczenia. Tylko Klaudia dalej stała.

—Czemu nic nie mówiłaś? — zapytała, siadając na krześle naprzeciwko mnie.

—Już pytałyście — zauważyłam.

—Ale nie odpowiedziałaś.

—Cholera, dobra jesteś — mruknęłam. — Nie chciałam was martwić — powiedziałam cicho.

—Oj Magda. — Blondynka pogładziła mnie po kolanie. — Wczoraj załatwiałaś coś związanego z rozwodem, prawda? — zapytała.

—Skąd ty... — zaczęłam, ale przypomniało mi się spotkanie w Biedronce. — Sobota — mruknęłam, a dziewczyna kiwnęła głową. — Tak, byliśmy na spotkaniu z prawnikiem. Prawdopodobnie uda się przeprowadzić rozwód na jednej rozprawie — powiedziałam. — Czaisz, że mam do nauczenia się odpowiedzi na dwadzieścia parę pytań? — zapytałam retorycznie.

—Dasz radę. — Uśmiechnęła się. — A wtedy w sobotę wracałaś z...?

—Przed tobą nic nie ukryję — mruknęłam. — Wracałam z magazynu, w którym mam swoje rzeczy. Tak jak mówiłam na razie pomieszkuję u Wiki, ale już zaczęłam szukać czegoś swojego. Jak o tym mowa — przypomniało mi się coś —jutro też mnie nie będzie — powiedziałam. — Jadę oglądać mieszkanie — wyjaśniłam.

—O super. — Blondynka uśmiechnęła się. — Pojechać z tobą? — zapytała.

—Wiktoria ze mną jedzie. —Posłałam jej przepraszający uśmiech.

—Rozumiem — powiedziała. — Na pewno dajesz sobie radę? — spytała z troską.

—Tak, jest dobrze. Już pogodziłam się z tym, że ponownie będę singielką.

—Jesteś cholernie silna — stwierdziła, wstając. — Każda kobieta spędziłaby miesiąc nie wychodząc z łóżka, a ty? Zachowujesz się jakby nic się nie stało — powiedziała z podziwem.

—Jak ja to mówię – życie mnie nie lubi i już się przyzwyczaiłam do ciągłych kłód pod nogami. — Uśmiechnęłam się smutno. Klaudia westchnęła i wyszła.

✩✩✩

—Jestem! — krzyknęła Wika, gdy chwilę przed dziewiętnastą weszła do mieszkania.

—Ja też! — odkrzyknęłam ze śmiechem. Czerwonowłosa chwilę później przyszła do pokoju. Zmęczona usiadła na kanapie.

—Wygrałam trzy stówki! — oznajmiła triumfalnie. Zaśmiałam się.

—Brawo, stara. Dużo dzisiaj nagrywaliście? — zapytałam.

—Jedną szybką kanapówkę, a potem inny odcinek — odpowiedziała. — Ogólnie to nie wiem czy ci mówiłam, ale o dwudziestej przyjeżdżają Przemek, Bartek, Julita i Patryk.

—Po pierwsze to nie, nie mówiłaś mi, a po drugie – Patryk? — zdziwiłam się.

—Qry w sensie — wyjaśniła. — Od jakiegoś czasu robimy sobie takie spotkania w piątkę — powiedziała. — Wiesz, Trzech Króli i ich królowe jak to lubią określać chłopaki — zaśmiała się.

—A okej. To ja się gdzieś ulotnie na ten czas. — Uśmiechnęłam się.

—Nigdzie nie idziesz, zostajesz tutaj — zarządziła.

—Wiczka, nie będę wam przeszkadzać przecież — westchnęłam.

—Nie będziesz — powiedziała pewnie. — Już się ich pytałam i jak najbardziej są za tym, żebyś była.

—Na pewno? — spytałam. Dziewczyna kiwnęła głową. Nagle wstała i poszła na korytarz.

—Idę na krótki spacer z Gengarem, idziesz ze mną? — rzuciła chwilę później. Piesek od razu do niej podbiegł.

—Jasne! — Uśmiechnęłam się szeroko na tę propozycję. — Tylko pójdę się przebrać w coś bardziej reprezentacyjnego — powiedziałam, wstając z kanapy. Na sobie miałam czarne dresy i zwykły biały t-shirt.

—Oj daj spokój, na dworze jest ciemno jak w dupie, nikt cię nie zobaczy — zaśmiała się. — Ja sama właśnie idę się wcisnąć w dresy — powiedziała i zniknęła w korytarzu. Gdy wróciła chwilę później faktycznie była ubrana inaczej. Zamiast czarnych cargo miała szare dresy, a czerwony top zmienił się na czarną bluzę ze sklepu Genzie. — Idziemy? — zapytała. — Gengar już się nie może doczekać — zaśmiała się, obserwując jak jej pupil biega wkoło niej.

—Jasne. — Poszłam do przedpokoju, aby ubrać buty i kurtkę. Gdy moja przyjaciółka również była gotowa, wyszłyśmy z mieszkania. Dziewczyna zamknęła drzwi i weszłyśmy do windy. Jeszcze zanim wyszłyśmy z bloku, Wiktoria przypięła do szelek Gengarka smycz. Po wyjściu skierowałyśmy się do pobliskiego parku.

—Pamiętam jak powiedziałaś mi, że przeprowadzasz się do Krakowa — odezwałam się nagle. — Wpadłam wtedy w taką euforię, że Alex przez całe trzy dni, które tutaj była musiała mnie uspokajać — zaśmiałam się.

—Jeszcze wtedy nie powiedziałam ci, że będę w projekcie — powiedziała z uśmiechem. — No ale chyba rozumiesz dlaczego. — Spojrzała na mnie.

—Jasne, że tak — westchnęłam.

—A pamiętasz jak przyjechałam specjalnie na otwarcie twojego studia? — zapytała. — To był szalony dzień — stwierdziła.

—Pamiętam, nigdy nie zrobiłaś mi większej niespodzianki — powiedziałam. — W ogóle ty dużo dla mnie zrobiłaś — stwierdziłam. — Od tamtego dnia, gdy powiedziałaś tamtym pacanom, że mają nie komentować mojego wyglądu, przez całą szkołę i studia, aż do dzisiaj. — Dziękuję ci Wiczka. — Zatrzymałam się, a gdy dziewczyna zrobiła to samo, przytuliłam ją. — Jesteś najlepszą przyjaciółką jaką tylko mogłam mieć.

—Ja tobie też dziękuję, Lena. — Odwzajemniła uścisk. — Też ci zawdzięczam bardzo dużo. — Pogładziła moje plecy. Po tej naszej chwili czułości ruszyłyśmy dalej. Przeszłyśmy się wkoło stawu, który znajdował się w parku i postanowiłyśmy wracać. Nie wiem jak moja przyjaciółka, ale ja z ulgą weszłam do ciepłego mieszkania.

—Zrobić ci herbaty, Magda? — zapytała, gdy przeszłyśmy już do salonu.

—Poproszę. — Uśmiechnęłam się z wdzięcznością. — Pomóc ci coś przygotować? — spytałam.

—Możesz przynieść jakieś przekąski ode mnie z pokoju — powiedziała, nalewając wody do czajnika. — Paluszki, chipsy... wybieraj co chcesz.

—Jasne. — Poszłam do jej sypialni, a za mną podreptał Gengar. — Co bierzemy, młody? — Kucnęłam przy pudełku i spojrzałam na psiaka, który położył się obok mnie. Wyjęłam z kartonu dwie paczki chipsów, opakowanie paluszków i pudełko piegusków, które zarówno ja jak i Wiktoria kocham. Po powrocie do pokoju wyjęłam z szafki dwie szklane miski, talerzyk i szklankę. Do dwóch pierwszych wsypałam chipsy, na drugim ułożyłam ciastka, a do trzeciej włożyłam paluszki.

—Dwie słodzisz? — zapytała Wika, a ja kiwnęłam głową. — O jak ładnie! — powiedziała z uśmiechem, gdy zobaczyła jak przyszykowałam stół. — Dziękuję Madzia... Magda! — zreflektowała się od razu. — Sorry.

—Powiedzmy, że nic się nie stało — powiedziałam niby poważnie, ale jednak kącik ust poszedł mi lekko do góry. Wyjęłam z kieszeni telefon i postanowiłam wstawić post na Instagrama.

magda.lenka

Night walks...🌕⭐

❤klaudia_00 i inni
💬:

sara_marczyk
Ale piękna pani 🤩
↪ magda.lenka widzisz mnie od tyłu 😂
↪ sara_marczyk ale i tak wiem, że jesteś piękna 😘

klaudia_00
Piękna pani szefowa 💖🥰
↪ magda.lenka kolejna się podlizuje 🙄❤
↪ klaudia_00 ja akurat nie muszę, Lena 😘

lily_photos
THAT'S MY BEAUTIFUL FRIEND! 🔥
↪ magda.lenka Ania, wyjdź z pracowniczego konta XD
↪ lily_photos CHOLERA ZNOWU?

Z uśmiechem przeglądałam komentarze, które w ciągu kilku minut się pojawiły. Nie powiem, że miałam dużo obserwujących, ale również nie mogę stwierdzić, że nikt mnie nie kojarzył. W przeciągu niecałych trzech lat od otwarcia studia na mój prywatny profil przybyło blisko piętnaście tysięcy nowych obserwujących. Byłam dumna z tej małej rodzinki, która się u mnie wytworzyła.

—Widzę, że ktoś wstawił post — zaśmiała się Wika, trzymająca w dłoni telefon. Posłałam jej buziaka i zaczęłam przeglądać stronę główną. Wtem zadzwonił domofon. Zostały dwie minuty do dwudziestej. — Kurczaki idą! — powiedziała z uśmiechem. Spojrzałam na nią zdziwiona, ale wolałam nie wnikać. Sprawa rozwiązała się, gdy dwie minuty później do mieszkania Wiktorii weszli Julita i Qry.

—Hejka! — powiedziała z uśmiechem blondynka, gdy razem ze swoim chłopakiem weszli do salonu. Przytuliła mnie na powitanie.

—Siemka. — Chłopak zachował większy dystans i przybił mi piątkę.

—Cześć. — Uśmiechnęłam się delikatnie i ponownie usiadłam na krześle.

—Chcecie czegoś do picia? — zapytała czerwonowłosa. Para zgodnie powiedziała, że napiliby się wody. — Przemek idzie — zaśmiała się, gdy w korytarzu rozległ się pisk domofonu. Faktycznie chwilę później dołączył do nas Przemek.

—Siema! — krzyknął i po zdjęciu butów oraz kurtki wszedł do salono-kuchni. Najpierw cmoknął Wikę w usta, potem zbił pionę z Patrykiem, potem nachylił się Julity i ją przytulił, a potem to samo zrobił ze mną.

—Jak zawsze czekamy na Bartuśkę — zaśmiała się blondynka. Wszyscy również to zrobili, lecz ja tylko lekko się uśmiechnęłam. Ekran mojego telefonu zaświecił się i po szybkim rzuceniu okiem wiedziałam, że muszę odpisać.

Nieznany numer: Dobry wieczór, czy jutrzejsze oglądanie mieszkania aktualne?

Ja: O ile dalej Pani pasuje to oczywiście.

Nieznany numer: Pewnie, że tak.
Do zobaczenia o 13:00.

Ja: Do zobaczenia.

—Wika — spojrzałam na przyjaciółkę — to z mieszkaniem dalej aktualnie. — Uśmiechnęłam się.

—Mówiłam ci, że możesz zostać tutaj tak długo jak chcesz, ale oczywiście ty, uparta oślico, jak zawsze robisz swoje — westchnęła.

—A ja za to mówiłam ci, że nie chcę ci ciągle wchodzić na głowę — przypomniałam.

—Przeprowadzasz się? — Julita tym pytaniem uratowała mnie i Wiktorię od sprzeczki.

—Tak — westchnęłam. Zaczęliśmy rozmawiać na jakieś luźne tematy. Nie będę kłamać – polubiłam towarzystwo Julity i Patryka, a zwłaszcza teksty dziewczyny i jej śmiech. Już się nie dziwię dlaczego to właśnie z nią na urodzinach Wiktorii złapałam najlepszy vibe. Po piętnastu minutach rozmów i żartów zadzwonił domofon.

—No w końcu! — zaśmiała się Wika i wstała, aby otworzyć. Kilka minut później do mieszkania przyszedł Bartek we własnej osobie.

—Kto to się pojawił! — zawołał Przemek, gdy zobaczył przyjaciela. — Następne spotkanie robimy u ciebie — stwierdził. — Wtedy spóźnienia nie będzie — zaśmiał się.

—Uważaj, bo jeszcze się okaże, że Bartek się nawet do siebie spóźni — powiedział Patryk, witając się z przyjacielem. Julita i Wika otrzymały od szatyna po przytulasie, ja również należałam do tych szczęśliwców.

—Bardzo śmieszne — stwierdził, przewracając oczami i siadając na ostatnim wolnym krześle, które znajdowało się obok mnie. Bartek włączył się do rozmowy.

—A u ciebie jak tam, Magda? — zapytał w pewnym momencie i spojrzał na mnie.

—W porządku, a jak ma być?

—Jak po wczoraj? Wiesz coś więcej? — Patrzył na mnie czujnie. Kątem oka zauważyłam jak mina Julity zmienia się na zdziwioną. Westchnęłam.

—Dostałam listę pytań, które będą nam zadawać na sali i dowiedziałam się, że muszę przygotować jakieś argumenty, czyli ogólnie opowiedzieć co takiego się wydarzyło, że decyduję się na rozstanie — odpowiedziałam.

—Jakiś sekret wyczuwam — zaśmiała się Julita.

—I bardzo dobrze — powiedziała Wika z wrednym uśmiechem. — Wiecie, że nasz Bartuś ostatnio rzucił się na pomoc Magdzie z wyprowadzką? — zapytała. Gdyby moje spojrzenie mogło zabijać, dziewczyna już by nie żyła.

—Nie rzuciłem się na pomoc — chłopak od razu zaczął się tłumaczyć — tylko... no... zgodziłem się pomóc — powiedział. — To było tak, że to Wika miała pomóc Madzi, ale z racji, że zapomniała o nagrywkach z Faustyną to napisała do mnie z pytaniem czy mógłbym to zrobić za nią. Ja, z racji, że jestem dobrym chłopakiem i damie pomocy nie odmówię — spojrzał na mnie krótko — to się zgodziłem — wyjaśnił i patrzył na osłupiałe towarzystwo. Zobaczyłam, że ekran mojego telefonu znowu się podświetla. Wzięłam go do ręki z myślą, że to znowu pani, od której mam kupić mieszkanie. Jednak to nie ona była nadawcą wiadomości.

Michał: Rozprawa jest 19 kwietnia o 12:00.

Poczułam jak robi mi się gorąco. Złapałam się blatu stołu, aby nie zsunąć się na podłogę.

—Wika — powiedziałam cichutko. Dziewczyna spojrzała na mnie — jest data rozprawy — dokończyłam. Przyjaciółka od razu się do mnie przysunęła.

—Kiedy? — zapytała.

—19 kwietnia — wydusiłam i drżąc odpisałam.

Ja: Dzięki.

—Dwa miesiące — powiedziała — szybko. Kiwnęłam głową. Przypomniało mi się, że moja przyjaciółka nie jest jedyną osobą znajdującą się w mieszkaniu i wyprostowałam się po czym odłożyłam telefon na stół.

—Sorki. — Uśmiechnęłam się słabo.

—Okej... O co chodzi? — zapytała Julita. — Najpierw mówisz coś o rozstaniu, potem o rozprawie...

—Rozwodzę się — powiedziałam szybko. I cyk, kolejne dwie osoby, które dowiedziały się przed moją kuzynką.

—O... — Mina blondynki szybko się zmieniła. — Przykro mi.

—Nie trzeba — parsknęłam. — Chuj mnie zdradził. — Zacisnęłam usta, gdy ekran znowu się zaświecił. Bardzo nie lubiłam korzystać z telefonu będąc w towarzystwie, ale to była na tyle ważna sprawa, że po raz trzeci złamałam swoje zasady.

Nieznany numer: Przepraszam, że zawracam Pani głowę, ale mieszkanie będzie gotowe do obejrzenia dopiero o 16:00.

Westchnęłam ciężko.

Ja: Na pewno nie będę mogła przyjechać o 13:00?

Nieznany numer: Przykro mi.
Dalej pasuje Pani dzień? Jeśli nie to możemy zmienić datę.

—Wika — powiedziałam znowu — mieszkanie będzie do obejrzenia dopiero o szesnastej — westchnęłam.

—O szesnastej mam nagrywki. — Spojrzała na mnie.

—Wiem. Nie mam pojęcia co odpisać tej kobiecie – czy przyjadę o tej szesnastej, ale sama, czy mam wybrać inny dzień.

—Nie no jedź — odpowiedziała.

-Bartek Kubicki-

—Nie no jedź — powiedziała Wika do Magdy. Zauważyłem, że przyjaciółka patrzy to na mnie, to na dziewczynę. W pewnym momencie poruszyła brwiami, a ja wtedy zrozumiałem o co jej chodzi. Ma laska głowę jednak.

—Ja mogę z tobą pojechać — zaoferowałem. Magda odwróciła się w moją stronę. Gdy tylko to zrobiła, Wiktoria z uśmiechem kiwnęła głową.

—Poważnie? — zapytała z nadzieją dziewczyna siedząca obok mnie.

—Jasne, że tak. — Uśmiechnąłem się do niej. — Przecież powiedziałem ci, że zawsze możesz na mnie liczyć — przypomniałem jej. Myślała chwilę nad odpowiedzią.

—W takim razie zgoda — powiedziała w końcu. Przyjadę po ciebie o...

—Nie — przerwałem jej od razu. — Ostatnio to ty mnie woziłaś to tym razem ja powożę trochę ciebie. — Uśmiechnąłem się ciepło. — Nawet nie waż się zaprzeczać! — powiedziałem, gdy tylko zobaczyłem, że otwiera buzię. Westchnęła i powiedziała:

—Dobrze. — Kiwnęła głową.

—Będę tutaj koło piętnastej — poinformowałem.

Mieszkanie Kartonii opuściliśmy dopiero wpół do drugiej. Nikt z nas nie zauważył jak szybko upłynął nam czas. W czasie tego spotkania wspólnie stwierdziliśmy, że chcemy regularnie dołączać do niego Magdę. Zauważyłem, że dziewczyna w końcu się rozluźniła i dała się poznać od swojej przebojowej strony. Pod koniec razem z nami się śmiała, sypała różne żarty i komentowała nasze wypowiedzi. Wiedziałem, że nasza relacja nie skończy się po oglądaniu mieszkania i na pewno jeszcze niejednokrotnie się z nią zobaczę. To było nasze czwarte spotkanie, a ja już czuję, że Madzia w krótkim czasie zostanie moją przyjaciółką.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top