Rozdział 15. Uzupełniamy się

 -Magda Wolska-

Dzień wyjazdu na majówkę zbliżał się nieubłaganie. Z każdym dniem zaczynałam stresować się co raz bardziej. Z wtorku tydzień przed wyjazdem, w który zgodziłam się jechać szybko zrobił się wtorek w dzień przed faktycznym wyjazdem. Od samego rana mordowałam się z walizką i wszystkimi rzeczami, które musiałam ogarnąć.

Maddy, spokojnie — powiedziała Alex, z którą rozmawiałam na kamerce — przecież na zeszłoroczne wakacje ze mną i Misią nie stresowałaś się aż tak bardzo — stwierdziła.

—Bo to co innego jechać na wakacje ze swoimi kuzynkami, a na majówkę z przyjaciółką i jej znajomymi — warknęłam. — No nie ma chuja, że to zapnę — jęknęłam, gdy trzeci raz dzisiejszego dnia próbowałam domknąć walizkę.

Jeżeli Hubert dalej będzie mnie karmił pizzą i innymi swoimi obiadami to to samo będziesz mogła powiedzieć, gdy będziemy próbowały dopiąć moją suknię ślubną w lipcu — mruknęła dziewczyna. — Wyjdź za szefa kuchni mówili, będzie fajnie mówili.

—Nie marudź, zawsze mogłaś trafić na chirurga obracającego na boku swoją stażystkę — parsknęłam.

Wiesz co? Masz rację. Już nie narzekam — stwierdziła, a ja przewróciłam oczami. Nagle usłyszałam dźwięk domofonu.

—Zaraz wracam — rzuciłam i poleciałam na korytarz. — Tak? — zapytałam po zdjęciu słuchawki.

Kontrola pakowania — usłyszałam głos Bartka i lekko się uśmiechnęłam.

—Właź — rzuciłam i otworzyłam drzwi od klatki, a zaraz po tym od mieszkania. Szybko wróciłam do swojej sypialni. — Musimy kończyć — poinformowałam kuzynkę. — Nie zauważyłam, że już po osiemnastej i mój znajomy idzie dodałam.

No dobra, niech ci będzie — powiedziała i przewróciła oczami, ale po krótkiej chwili i tak się uśmiechnęła. — Napisz mi jak już skończyć wariować nad walizką — zaśmiała się. — Kocham cię Maddy.

—Ja ciebie też Alex — uśmiechnęłam się i zakończyłam połączenie na Face Time'ie. Od razu po tym usłyszałam otwierające się drzwi. — Sypialnia! — krzyknęłam. Bartek się zaśmiał się i po chwili wszedł do mojego pokoju.

—O kurwa — powiedział, gdy zobaczył ten bałagan... Przepraszam, ten pierdolnik, który panował w moim pokoju.

—Wiem, tragedia jest — westchnęłam. — Zaraz mnie coś strzeli z tą walizką i prawdopodobnie będzie to zamek od niej — mruknęłam, wstając, żeby przytulić szatyna na przywitanie.

—Nie możesz jej zamknąć? — zapytał ze śmiechem i objął mnie.

—Trzy razy próbowałam i ni chuja nie idzie — jęknęłam załamana. — A jeszcze jutro muszę wsadzić tam dwie kosmetyczki, prostownicę i kilka innych pierdół.

—Pokaż co tam masz — westchnął, siadając koło mnie. Otworzył klapę walizki. — Mogę wyjmować? — zapytał, spoglądając na mnie. Kiwnęłam głową. Z każdym wyjmowanym ubraniem jego mina robiła się co raz ciekawsza. — Na co ci szpilki? — zapytał w końcu.

—No jakbyśmy mieli iść na jakąś kolację czy coś — mruknęłam. — Pasują do tej sukienki — powiedziałam, wyjmując czarną sukienkę na cienkich ramiączkach.

—Madzia, gwarantuję ci, że nikomu nie wpadnie do głowy, żeby iść na kolację aż tak elegancką — westchnął.

—A co jeśli...

—Nie ma żadnego jeśli — przerwał mi. — Sukienka, mimo że ładna i pewnie równie ładnie w niej wyglądasz, robi out — powiedział, wyjmując mi ubranie z ręki i kładąc je na moje łóżko. — Buty też — dodał. — Pięć par spodenek? — zapytał, rozkładając wszystkie na podłodze. — Jedziemy tam na całe trzy dni — przypomniał. — Dwie pary na pewno ci wystarczą — stwierdził. — I nie, nie ubrudzisz ich, nie pomoczysz czy co ty tam jeszcze zamierzasz zrobić — parsknął. — Które bierzesz? — zapytał. Bez żadnego słowa wybrałam czarne spodenki z koronką na dole i zwykłe jeansowe. — Bosko. Co ty tu jeszcze masz...

Podobnym sposobem chłopak pozbył się z mojej walizki w sumie czterech koszulek (z topami włącznie), jednej pary jeansów i dodatkowego stroju kąpielowego. Z butów też mi niedużo zostało – w torbie zostały jedynie klapki, ponieważ w czarnych coversach miałam zamiar jechać.

—Dziękuję — powiedziałam, gdy z ulgą rzuciłam się na moje łóżko. — Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

—Zatonęła w górze ubrań — zaśmiał się. — Mogę się dołączyć w leżakowaniu? — zapytał, a gdy ja wyraziłam zgodę, położył się obok mnie. Nagle poczułam nagłą potrzebę przytulenia go. I właśnie to zrobiłam.

—Urocza jesteś — stwierdził i zaczął gładzić mnie po plecach.

—I właśnie uruchomiłeś maszynę, której nie da się zatrzymać — parsknęłam. — Kocham jak ktoś mnie mizia po plecach.

—Jakoś sobie z tym poradzę — zaśmiał się i nie ani na chwilę nie przestał.

☆☆☆

-Bartek Kubicki-

Przebudziłem się, a w pokoju było ciemno. Czułem, że kogoś obejmuję. Kurde, ja i Magda musieliśmy zasnąć razem, gdy po przepakowaniu dziewczyny położyliśmy się u niej na łóżku. Na elektrycznym zegarku stojącym na półce naprzeciwko łóżka dojrzałem 23:15. I co ja mam teraz kuźwa zrobić? Odpowiedzi są dwie: odpowiedź a) spać dalej z Magdą, ale jej nie budzić; odpowiedź b) wstać i pojechać do siebie, ale ryzykować obudzeniem Magdy. Kilka minut zajęło mi przemyślenie odpowiedzi. Finalnie wybrałem tę drugą. Powoli odsunąłem ręce Magdy od swojego ciała. Przekręciła się na drugi bok. Jeśli szybko wstanę i wyjdę to...

Nagle zaświeciła się lampka. Kurwa.

—Obudziłem cię? — zapytałem wciąż zaspanym głosem.

—Chyba tak — mruknęła i podniosła się do pozycji siedzącej. — Gdzie idziesz? — spytała, patrząc na mnie spod przymrużonych oczu, które prawdopodobnie nie przyzwycziły się jeszcze do światła. Moje w sumie też nie.

—Przysnęliśmy po twoim pakowaniu — powiedziałem cicho. — Kładź się — dodałem. — Ja jadę do domu. — Dziewczyna spełniła moją prośbę. Gdy nachylałem się nad nią, żeby na pożegnanie chociaż cmoknąć ją w policzek, usłyszałem jej szept.

—Musisz jechać? — spytała, a mnie wbiło w podłogę. Czy ona chciała, żebym został?

—Mała, jutro rano jesteśmy umówieni na śniadanie zresztą — przypomniałem jej.

—Nie będziesz jeździł po nocach — powiedziała.

Nie, to na pewno przez to, że jest zaspana.

—Wracaj tu do mnie — powiedziała i wstała, aby odsunąć kołdrę. — No już. — Kiwnęła głową w stronę łóżka.

—Mogę chociaż bluzę zdjąć czy chcesz mnie w wersji gotowanej? — westchnąłem i ściągnąłem ubranie. Zaraz po tym położyłem się na moim wcześniejszym miejscu obok ściany.

—Zaraz wracam — mruknęła Madzia i wyszła z pokoju. Ja zacząłem się zastanawiać co ja najlepszego wyprawiam. Przecież jak rano wstaniemy to Magda na pewno będzie zawstydzona wspólnym spaniem przez co będzie między nami niezręcznie przez całą podróż i majówkę. Powinienem się wymknąć dopóki ona jest chyba w łazience? Nie, to jeszcze pogorszy sytuację. Autentycznie nie wiem co mam robić.

—Jestem — powiedziała, wchodząc do pokoju. Miała na sobie kremowa koszulkę i czarne spodenki. Aha czyli poszła przebrać się w piżamę.

Szatynka położyła się pod kołdrą i od razu się do mnie przytuliła.

—Dobranoc Bartuś — szepnęła. Wypuściłem z buzi powietrze.

—Dobranoc Madzia.

☆☆☆

-Magda Wolska-

Rano nie obudziło mnie nic innego niż budzik. Zaspana sięgnęłam po leżący na szafce nocnej telefon i wyłączyłam irytujący mnie dźwięk. Dopiero wtedy zauważyłam, że obok mnie leży Bartek. Kurcze, musieliśmy zasnąć wczoraj po ogarnieniu mojej walizki.

—Wstajemy — powiedziałam, lekko potrząsając chłopakiem. — Jesteśmy umówieni na śniadanie zresztą.

—Przecież nie śpię — mruknął szatyn. — Masz tak głośny budzik, że od razu mnie obudził — powiedział i obrócił się na bok. — Dzień dobry Madzia — uśmiechnął się. — Jak się spało? — spytał.

—Dzień dobry Bartuś — zaśmiałam się cicho. — Bardzo dobrze się spało — uśmiechnęłam się lekko. — Wydaje mi się, że dość długo — parsknęłam. — A tobie?

—Też bardzo dobrze. Ktoś mnie chyba całą noc przytulał.

—Po prostu już tak mam — westchnęłam cicho. — Jak zasypiam to tylko przytulona do poduszki, jak się budzę to rzadko kiedy pod kołdrą, bo w nocy zastępuje mi poduszkę — wyjaśniłam. — Do poduszki albo do któregoś z tych kolegów — dodałam, wskazując na pluszaki znajdujące się częściowo na łóżku, a częściowo na podłodze.

—Czyli zostałem poduszką — zaśmiał się Bartek, a ja razem z nim.

—Dobra trzeba wstawać, bo za dwie godziny musimy być na rynku — powiedziałam, wstając z łóżka.

—Kurczaki, muszę pojechać do siebie się ogarnąć — westchnął Bartek.

—Możesz umyć się tutaj — stwierdziłam. — I raczej powinnam mieć w szafie jakąś za dużą na mnie, ale dobrą na ciebie koszulkę — dodałam, podchodząc właśnie do szafy. — Mam też jakąś nówkę sztukę szczoteczkę to ci wyparzę i dam — kontynuowałam, szperając w swoich ubraniach. Muszę tu w końcu zrobić porządek. — Co tak cicho siedzisz?

—Po prostu próbuję zrozumieć jakim cudem mogę mieć tak cudowną przyjaciółkę jak ty, która daje mi swoje ubrania i szczoteczki — zaśmiał się.

—Oj tam od razu cudowną — stwierdziłam, ale i tak na moją twarz wszedł uśmiech, którego chłopak nie mógł zauważyć. — Dobra, coś mam — powiedziałam i wyjęłam dwie koszulki, które mogły być dobre na szatyna. — Którą chcesz? — zapytałam.

—Obojętnie — stwierdził, więc rzuciłam mu białą koszulkę z małą, czarną wyhaftowaną koniczynką. — Mam iść pierwszy do łazienki? — zapytał, a ja kiwnęłam głową.

—Jak coś to ręczniki są w szafce nad pralką — uśmiechnęłam się, co Bartek odwzajemnił, po czym wyszedł z pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Wzięłam do ręki telefon.

wtorek, 30 kwietnia, 20:17

Alex💖: Walizka Cię pożarła?

Parsknęłam widząc wiadomość od mojej kuzynki.

Środa, 1 maja, 7:17

Ja: Tak było.
A tak serio to jak wczoraj po 19 rzuciłam się na łóżko tak zasnęłam i wstałam 20 minut temu.

Następnie weszłam na grupę z moimi kochanymi dziewczynami. Ania koło pierwszej w nocy wysłała zdjęcie z Warszawy, Zuza o piątej z pociągu, a już wczoraj wieczorem Klaudia pokazała nam zachód słońca. Z tego co było mi wiadome to tylko Sara zostaje na majówkę w Krakowie. Chociaż w sumie z nią to nic nie jest pewne. Po kilku minutach bezczynnego przeglądania Internetu stwierdziłam, że trzeba lepiej spożytkować czas, w którym Bartek zajmuje moją łazienkę.

Wstałam i po podniesieniu wszystkich zrzuconych w nocy pluszaków, ułożyłam je staranie na łóżku. Potem poprawiłam poduszki i zaścieliłam materac kołdrą, którą potem przykryłam białym kocem. Zabrałam niepotrzebne rzeczy z szafki nocnej i pochowałam je na miejsca. To samo zrobiłam ze szpargałami z biurka. Wzięłam również wszystkie ubrania porozrzucane po podłodze i na chama wcisnęłam je do szafy. Tak, zdecydowanie muszę zrobić w niej porządek.


Wzięłam z krzesła ciuchy, które miałam zamiar ubrać na śniadanie ze znajomymi i poszłam do salonu, aby tam oczekiwać na łazienkę. Kilka minut później w pokoju zjawił się Bartek.

—No i jestem zła — mruknęłam. — Wyglądasz w tej koszulce lepiej de mnie.

—Ty też wyglądałaś lepiej w mojej koszulce, w której spałaś — stwierdził. — Uzupełniamy się, Madzia. — Puścił mi oczko. Prychnęłam i biorąc swoje ubrania ze sobą, wyszłam z pokoju.

Pozwoliłam sobie na uśmiech dopiero po wejściu do łazienki.

Uzupełniamy się, Madzia.

Pokręciłam z rozbawieniem głową i wzięłam się za ogarnianie. Zdjęłam piżamę, którą na sobie nie wiem skąd miałam. Wczoraj na sto procent zasnęłam w ubraniach. Może w nocy się przebudziłam i poszłam się przebrać? Zamiast stać i się nad tym zastanawiać wzięłam szybki prysznic. Owinięta w ręcznik robiłam swoją pielęgnację. Doskonale wiedziałam, że to tylko śniadanie, więc wyjątkowo odpuściłam sobie jakikolwiek makijaż. Jest to dla mnie wyjście ze swojej strefy komfortu, ale mam świadomość, że muszę w końcu to zmienić. Po ubraniu białego topu i czarnych cargo spodni rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki.

—Jedziemy czy osobno? — zapytał Bartek, gdy przeszłam przez salon, aby wejść do swojej sypialni po torebkę.

—Mi to obojętne! — odkrzyknęłam. — A ty jak wolisz jechać? — zapytałam, wracając do przyjaciela.

—Mi też to obojętne tylko po śniadaniu chciałem jechać do siebie, bo muszę jeszcze kilka rzeczy zrobić — powiedział. — Możemy jechać razem i ja po prostu odwiozę cię tutaj.

—Albo ja ciebie do ciebie — zaśmiałam się.

—Mam tu samochód, Madzia — przypomniał mi szatyn.

—Racja — zamyśliłam się. — To możemy jechać osobno. Albo razem i po prostu się przesiądziesz do siebie.

—Taka opcja mi pasuje.

Tak więc zgodnie z naszymi ustaleniami godzinę później wspólnie pojechaliśmy na krakowski rynek, żeby tam zjeść śniadanie z resztą. Bardzo miło spędziliśmy czas. Gdy po dwóch godzinach podjechałam pod mój blok, Bartek powiedział:

—To widzimy się później. — Przytulił mnie. — Jeżeli chcesz to mogę kierować w obie strony — podsunął.

—Nie przesadzaj, nie boję się jeździć po nocach. — Przewróciłam oczami.

—Tak? Ale jakoś, gdy przy śniadaniu Patryk powiedział, że mają problem z samochodem to nie wyglądałaś na pocieszoną — parsknął śmiechem.

—Po prostu nie lubię zmiany planów na ostatnią chwilę — westchnęłam. — I ja wiem, że akurat to nie zależało od nich, ale już tak mam.

—Rozumiem.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i się rozeszliśmy. Do wieczora spięta siedziałam i wyczekiwałam godziny wyjazdu. No a wieczorem, tuż po dziewiętnastej, gdy razem z moją walizką opuściłam mieszkanie, wiedziałam, że właśnie zaczynam kilka ciekawych dni.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top