Rozdział 13. Pierogowa przyjaciółka

Przekręciłam klucz w zamku, a po otwarciu drzwi weszłam do mieszkania. W końcu w domu. Zdjęłam kurtkę, buty, a torebkę odwiesiłam na wieszak. Od razu ruszyłam do mojej sypialni, aby przebrać się w rzeczy po domu. Błagam, chyba każdy ma w swojej szafie takie ciuchy. To naturalny cykl życia ubrań. Szybko przebrałam się z czarnych jeansów i białego topu w szare dresy i czarną, za dużą koszulkę. Spięłam włosy w luźnego koka i poszłam do kuchni, żeby najpierw wypakować zakupy kupione w drodze powrotnej ze studia, a potem ugotować kupione pierogi. Włączyłam Spotify i swoją playlistę w trybie losowym.

Don't blame me, love made me crazy — zaczęłam śpiewać piosenkę, która poleciała jako pierwsza. — If it doesn't, you ain't doin' it right.*

Śpiewając, szybko uporałam się zakupami. Na blacie zostawiłam tylko dwa opakowania pierogów. Nie potrafiłam zdecydować się, które wybrać. Czas zatruć komuś dupę moim durnym pytaniem. Na celownik wzięłam swoją kuzynkę.

Ja: Olciaaaaaa

Odpowiedź otrzymałam od razu.

Alexy💞: Co zrobiłaś?

Ja: Od razu musiałam coś zrobić 🙄
Nie wiem, które pierogi zjeść – serowo-jagodowe czy z mozzarellą i cebulką.

Alexy💞: I naprawdę zawracasz mi dupę czymś takim?
Oczywiście, że z mozzarellą.

Ja: Masz czasami dobry gust.

Zgodnie z tym co poradziła mi Alex rozcięłam opakowanie z pierogami na słono. Te jagodowe włożyłam do lodówki. Wyjęłam garnek i nalałam do niego wodę. Włączyłam odpowiedni palnik i żeby nie marnować czasu na staniu w kuchni poszłam do łazienki zmyć makijaż. Właśnie to była najbardziej satysfakcjonująca dla mnie część dnia – wracam z pracy, przebieram się, ogarniam jedzenie i zmywam makijaż. Dalsze czynności po tym wyglądają różnie – czasami włączam jakiś film do obiadu, czasami obrabiam zdjęcia, a czasami, tak jak wczoraj, po zjedzeniu szykuję się do wyjścia gdzieś. Kurde, muszę przemyśleć ten wyjazd na majówkę.

Moi sąsiedzi z pionu muszą mnie kochać za to darmowe karaoke, które funduję im za każdym razem, gdy wchodzę do łazienki, aby zrobić coś innego niż załatwienie spraw fizjologicznych.

Śpiewałam piosenkę z repertuaru Sabriny Carpenter, gdy usłyszałam domofon. Wybiegłam jak oparzona na korytarz.

—Kto tam? — zapytałam, przykładając słuchawkę do ucha.

Wikusia z Julitką — usłyszałam głos mojej przyjaciółki.

—O, wchodźcie —powiedziałam zdziwiona i wpuściłam je do bloku. Przekręciłam zasuwkę w drzwiach i jeszcze na szybko skoczyłam do łazienki, żeby zmyć ze swojej twarzy pozostałości płynu micelarnego.

—Hejka! — Dziewczyny weszły do mieszkania, gdy ja gasiłam światło w łazience. Przytuliłyśmy się na przywitanie.

—Zdejmujcie to co macie do zdjęcia i chodźcie do kuchni, bo muszę pierogów pilnować — zaśmiałam się. — Jeszcze nie daj Boże mi uciekną — dorzuciłam rozbawiona i poszłam do wspomnianego pomieszczenia. Po chwili dołączyły do mnie dziewczyny.

—Ale masz tutaj klimacik — powiedziała zachwycona Julita, która była u mnie pierwszy raz.

—Dziękuję, starałam się — uśmiechnęłam się. — Siadajcie — powiedziałam i wskazałam na krzesła stojące przy stole znajdującym się w rogu. — To co się stało, że mnie nawiedziłyście? — zapytałam, wrzucając pierogi do garnka. — Będziecie jadły?

—Ja podziękuję — powiedziała Wika.

—A z czym są? — zapytała Julita, której widziałam, że zaświeciły się oczy, gdy w korytarzu wspomniałam o pierogach.

—Mozzarella i cebulka — odpowiedziałam. — Ale smakują jak z kapustą i grzybami — dodałam szybko.

—To mogę zjeść kilka — uśmiechnęła się. Dorzuciłam kilka sztuk.

—To czemu przyjechałyście? — zapytałam, opierając się o blat. Wiedziałam, że miały konkretny powód. Wyczytałam to z twarzy Wiki, gdy tylko ją zobaczyłam.

—Jakby ci to powiedzieć... — zaczęła czerwonowłosa. — Przemek wynajął domek na Mazurach na majówkę — powiedziała, a mnie od razu dopadło przeczucie, co zaraz usłyszę. — Sześcioosobowy domek — dodała, a mnie wbiło w podłogę.

—To kogoś znajdźcie, żeby jechać w szóstkę — rzuciłam i odwróciłam się, aby zamieszać w garnku. Wolałam uniknąć pierogowej papki.

—Magda... — westchnęła Wika. — Dobrze wiesz kto jest tą szóstą osobą.

—Wiem i bardzo mi się to nie podoba — mruknęłam. — Gdzie to jest?

—W Olsztynie albo koło.

—Olsztyn to chyba Warmia — stwierdziłam. — Akurat to z geografii pamiętam.

—Jeden pies.

—Powiedz to mieszkańcom — parsknęłam śmiechem. — Niedawno na Tik Toku widziałam, że są za każdym razem załamani, gdy ktoś mówi, że Olsztyn jest na Mazurach.

—Lepiej nie odbiegaj od tematu, Lena — westchnęła Wiktoria. — Przemek zarezerwował domek dla naszej szóstki. Wiem, że miałaś się chwilę zastanowić, ale chyba jednak nie masz wyjścia — powiedziała i wbiła wzrok we mnie.

—Tylko ja wcale nie wiem czy chcę jechać — powiedziałam cicho. — Wiem, że pewnie będzie super i tak dalej, ale wciąż nie czuję się komfortowo przy Julicie i Patryku. Bez urazy. — Spojrzałam przepraszająco na szatynkę.

—Luzik, rozumiem — uśmiechnęła się ciepło. Odwzajemniłam to i ciągnęłam swoją wypowiedź dalej:

—Ten wyjazd byłby wielkim wyjściem z mojej strefy komfortu. Nie lubię jeździć na wyjazdy w większą grupę osób — wyznałam. — Nawet z moimi przyjaciółkami pojechałam raptem dwa razy, a znamy się od pięciu lat. One jeżdżą gdzieś razem co roku. Wiem, że bardzo chcecie, żebym z wami pojechała, ale nie wiem czy uda mi się przezwyciężyć te moje wewnętrzne lęki, których się kiedyś nabawiłam — westchnęłam. Wiktoria wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale finalnie zrezygnowała. — Na pewno nie wiecie kogo jeszcze z sobą zabrać? — zapytałam cicho.

—Na pewno ktoś by się jeszcze znalazł, ale naprawdę zależy nam na tym, żebyś to ty pojechała.

—Dokładanie — potwierdziła Julita. — Wiem, że mało się znamy i totalnie rozumiem twój dystans, ale to byłaby naprawdę dobra okazja, żeby się lepiej poznać — uśmiechnęła się szeroko. — Dawaj pierogowa przyjaciółko, pojedź z nami — zaśmiała się.

—Cholera jasna, pierogi! — krzyknęłam, obracając się w stronę kuchenki. Wyłączyłam palnik. Na pierwszy rzut oka pierogi nie wyglądały jakby się rozgotowały. Wyjęłam z szafki większy talerz i zaczęłam wyławiać mój obiad z garnka. Uf, nic się nie rozwaliło. — Zaraz ci nałożę, tylko niech trochę przestygną — uśmiechnęłam się do Julity, co ona odwzajemniła.

W kuchni zapanowała cisza. Po kilku minutach wyjęłam z szafki mniejszy talerz i nałożyłam na niego kilka pierogów, a następnie podałam go Julitce. Po wyjęciu z szuflady widelca, również jej go dałam.

—Smacznego — powiedziałam. — Wiczka, na pewno nie chcesz? — Spojrzałam na najlepszą przyjaciółkę. Pokręciła głową.

—Nie wiesz co tracisz, Wika — stwierdziła szatynka. — Zajebiste są — powiedziała z uśmiechem.

—Co nie? — zaśmiałam się i sama wzięłam się za jedzenie. Dosiadłam się do dziewczyn.

—Niech będzie — powiedziałam po zjedzeniu półtora pieroga. — Pojadę z wami — dodałam.

—No i super — ucieszyła się Wiktoria.

Jeszcze wtedy nie wiedziałam ile ten wyjazd zmieni w mojej głowie.

*Taylor Swift – Don't Blame Me

Chwilkę mnie nie było ze względu na to, że skończyły mi się rozdziały na zapas, a ja przez różne sytuacje w życiu prywatnym miałam mało czasu na pisanie. Ale już do Was wracam ✨ może nie z taką częstotliwością jak wcześniej, ale wracam ❤

juls✨

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top