Rozdział 23

Dedykacja dla Natalia51400 i ishippmalec 💪❤✨

~Magnus~
Ostrożnie wlałem kilka kropel soku z wodorostów do przyrządzanej przed chwilą mikstury, i za pomocą łyżeczki - ponownie zamieszałem ze sobą składniki.

Musiałem coś poradzić na wycieńczenie Alexandra, gdy już raczy się obudzić. I chociaż dany wywar niemiłosiernie cuchnął i wyglądał równie okropnie, to jest to wybitnie dobre lekarstwo, które smakuje jak wszystkie słodkości świata. Tylko zatkać nos, pozbyć się gałek ocznych i łykać.

Ułożyłem kubek z daną miksturą na stolik przy łóżku w mojej sypialni i ruszyłem do salonu. Podszedłem do Aleca i ostrożnie wziąłem go na ręce, patrząc, jak głowa z czarnymi kępkami włosów opada na moje ramię, a jedna ręka zahacza o kołnierz mojej koszuli. Rozkoszny widok.

Zaniosłem Nocnego Łowcę do mojej sypialni i ułożyłem go w łóżku. Przykryłem delikatnie kołdrą, dotknąłem bladego czoła i odsunąłem się. Lightwood wyglądał niezwykle spokojnie.

Miałem ochotę stać tak przez resztę wieczoru, wpatrując się w kuszącego Łowcę, gdyby nie pukanie, które dobiło się do moich uszu.

Tym razem już nie próbowałem zgadnąć, kto to. I cieszyłem się z tego, że ten ktoś postanowił kulturalnie zapukać zamiast wyważać moje drzwi.

Nie kłopocząc się z chodzeniem w to i z powrotem, po prostu pstryknąłem palcami, by otworzyć drzwi. Nadal gapiąc się na śpiącego Lightwood'a, usłyszałem głośne kroki osoby, która weszła do sypialni.

- A temu co, że nieprzytomny? Zaraziłeś go swoją głupotą, mam rację?

- Ragnorze... - westchnąłem leniwie. - Na moją głupotę i zajebistość nie ma lekarstwa, ale od tego się nie mdleje. Od tego się chce więcej. I pewnie dlatego mnie odwiedziłeś - spojrzałem na zielonoskórego czarownika.

- Już żaby w stawie są bardziej chętne odwiedzenia ich niż ciebie - mruknął z przekonaniem. - Raphael mi się poskarżył, no i...

- Tak, tak - przerwałem mu machnięciem ręki. - Rozumiem waszą przysięgę małżeńską odnośnie wspólnych plotek, ale uwierz, nie chcę słuchać, co robiliście po tych plotkach, także...

- Magnus! - zdenerwowany Fell podniósł głos, a ja postanowiłem na chwileczkę zamilknąć. - Raphael mi powiedział, co zaszło na tym całym spotkaniu. To nie jest coś normalnego. Twój Łowca nie jest normalny. No, i Santiago nie jest moim mężem! - ostatnie słowa wykrzyknął z ogromną urazą, której nie rozumiałem.

- Nadal czekam na zaproszenie na wasze wesele - puściłem oczko mojemu zirytowanemu przyjacielowi. - A mówiąc o Alecu... Patrz, jakie to słodkie!

Czując przypływ cukru we krwi, podszedłem do łóżka, w którym leżał Alexander, ukucnąłem przy brzegu, oparłem łokcie na czerwonej pościeli i wlepiłem rozczulony wzrok w twarz Nocnego Łowcy.

- Bane! Skup się na chwilę!

- Skupiam. A patrz, jakie ma włoski... - dotknąłem miękkich, jedwabistych i czarnych włosów Aleca, wydobywając z siebie dźwięk podobny do pisku zachwytu.

Bo czym innym można zachwycać się bardziej, niż Alexandrem Lightwood'em?

- Kurwa, Magnus!

- Skoro już kurwisz, to przydaj się na coś i skocz po aparat. Albo farby i płótno. Znasz dobrego fotografa, bądź malarza? Albo nie, nie chcę, żeby ktoś inny gapił się na Alexandra... Sam pobawię się w artystę - uśmiechnąłem się z zadowoleniem, pocierając wierzchem dłoni ciepły policzek uroczego Łowcy. - Aj, zapomniałam, że już jestem artystą.

- Nienawidzę artystów - skwitował z prychnięciem.

- Odezwał się zielony facet - parsknąłem z rozbawieniem, na chwilę odwracając głowę do naburmuszonego Ragnora.

- Okey, nie chcesz mnie słuchać, to nie. Jak tak bardzo podoba ci się ten Lightwood, to się na niego napatrz, póki możesz, bo potem możesz go już nie zobaczyć.

- Czy ty mi grozisz?

- Nie ja, tylko wampiry. Przemyśl, po której jesteś stronie, Magnusie - z tymi słowami po prostu wyszedł z mojej sypialni , a potem najpewniej z domu.

Z powrotem spojrzałem na Alexandra, lecz tym razem spojrzeniem współczującym, zmartwionym i bezsilnym.

Nie zamierzałem wybierać między Podziemiem a światem Nefilim. Co mogłem poradzić na to, że pewny Nocny Łowca zawrócił mi w głowie? Zawsze starałem się słuchać serca. Teraz też zamierzam.

- Spokojnie, bąblu... - szepnąłem, powoli i delikatnie głaszcząc Aleca po głowie. - Nie pozwolę, by ktokolwiek cię skrzywdził. Najpierw będzie musiał skrzywdzić mnie.

***
~Alec~
Poczułem się jak ktoś, kto budzi się do życia po długim, samym w sobie męczącym śnie zimowym. Tyle, że obecnie nie było zimy. Ani Nocni Łowcy nie zapadają w jakiś sen zimowy.

I również zorientowałem się, że leżę w łóżku. W czymś łóżku. Konkretnie tym, w którym dość niedawno się obudziłem, gdy zasnąłem na kanapie w domu Magnusa...

Podniosłem się do siadu i rozejrzałem. Na stoliku przy łóżku stał kubek z... Czymś w środku, co wyglądało jak najgorszy koszmar... A obok niego zgięta w pół, żółta karteczka, którą od razu wziąłem w rękę.

,,Ten napar doda ci sił i rozbudzi. A twoja pielęgniarka zaraz wróci ❤ o, zrymowałem...
                   ~ Twój M." - głosiły słowa na kartce.

Nie musiałem się długo zastanawiać nad autorem tych słów, ani nad tym, dlaczego jestem w jego łóżku. Isabelle pewnie nie miała żadnych oporów, by mnie tu przenieść.

Znowu spojrzałem na kubek. To wygląda jak... Wymiociny Jace'a po imprezie, w której po pijaku wziął udział w jakimś konkursie jedzenia na czas.

Nie zamierzałem tego próbować. Ale fakt - czułem się zmęczony. A skoro to coś ma mnie rozbudzić... Raz kozie śmierć.

Wziąłem kubek w ręce i zamknąłem oczy. Próbowałem też nie oddychać przez nos, bo napar śmierdział jeszcze gorzej niż wyglądał. Aniele, zlituj się...

Wziąłem szybkiego łyka. Pomlaskałem językiem... Poczułem słodycz... I ponownie wziąłem łyka, tyle że dłuższego. To coś smakuje jak wymieszane ze sobą słodycze! Można przeżyć.

Dopiłem dziwną miksturę do końca i z hukiem odstawiłem kubek na stolik. I jakby emitowało to dzwonek wzywający ekspedientkę do kasy, zauważyłem, że w progu drzwi sypialni pojawił się Magnus.

Uśmiechający się leniwie, odziany tylko w cienki, bordowy szlafrok, jakby dopiero co się obudził. Dyskretnie rozejrzałem się po łóżku, w którym leżałem, nie chcąc znaleźć żadnych śladów na to, że czarownik spał ze mną.

- Widzę, że się obudziłeś - powiedział wesoło i wszedł do środka.

Podszedł do "mojego" łóżka, spojrzał w pusty kubek i zaśmiał się cicho. Zaraz potem przeniósł wzrok na mnie.

- Tooo... - mruknąłem z zachrypniętym głosem. - Co ja tu robię?

- Aktualnie, to leżysz w moim łóżku. I bardzo podoba mi się ten widok...

- Do rzeczy... - zmarszczyłem ostrzegawczo brwi, patrząc na rozweselonego Bane'a.

Czarownik uniósł jeden kącik ust wyżej.

- Cóż, nadwyrężyłeś swoje moce za bardzo i zatrzymało się twoje serduszko - powiedział spokojnie.

A ja nie chciałem wierzyć w to, że Magnus wie, co zrobiłem wampirom... Ani o tym czymś, co się ze mną dzieje.

- Nie wiem o jakich mocach mówisz... - postanowiłem udać zdezorientowanego głupka. - I muszę już iść.

Chciałem szybko wstać z łóżka, już prawie to zrobiłem, ale coś mi nie pozwalało. Zauważyłem, jak wokół mnie unosi się niebieska mgła, która przytrzymywała mnie na łóżku. Cholerny Bane...

- Nigdzie nie pójdziesz... - zaczął zmysłowym tonem głosu, przez który trudno było mi się skupić. - Dopóki nie powiesz mi swojej wersji tego, co się stało. I z wampirami i w Instytucie.

- Przestań czarować... - mruknąłem tylko.

Czarownik opuścił uniesione ręce i przestał używać na mnie magii, a ja wiedziałem tylko to, że nie zamierzam mu nic opowiadać. Nie będę rozgłaszał, że jestem jakimś mordercą...

- Nie dałeś mi wyboru, bąb... Bąblu.

Szybko przekręciłem głowę i spojrzałem na Magnusa. Nie wiem, czy tylko mi się zdawało, ale policzki czarownika były prawie niezauważalnie pokryte rumieńcem. Dlaczego? Bo nazwał mnie jakimś bąblem?

Znowu poczułem się dziwnie jak wtedy, gdy dotknąłem policzka Isabelle bądź Jace'a. Zamknąłem oczy i zacząłem widzieć... Obraz:

Byłem w kuchni Magnusa. Czułem się młodo, a sądząc po wyglądzie moich dłoni - byłem jeszcze dzieckiem. A, no tak, w końcu miałem swoją "niańkę". Czarownik stojący przede mną powiedział, że zaraz przyjdzie po mnie tata. Ale po chwili stało się coś jeszcze dziwniejszego... I niepokojącego. Magnus użył jakiegoś czaru, który tchnął we mnie. Tak po prostu.

Otworzyłem oczy i spojrzałem gniewnie na czarownika, przyglądającego mi się z uwagą.

- Co mi zrobiłeś? - syknąłem gniewnie, choć narazie próbowałem zachować zimną krew.

Ale nie mogłem przestać czuć rozczarowania z własnej osoby. Zaczynałem już ufać osobie, która po prostu nie dość, że mnie okłamywała, to jeszcze zrobiła coś, o czym nie miałem pojęcia ani nie powiedziała mi o tym do dziś.

- Em... Co masz na myśli? - spytał lekko zbity z tropu.

Nie chciałem już mu wierzyć. Na pewno jest dobrym aktorem. Poczułem tylko, jak wzbiera się we mnie rosnąca złość, i jeszcze większe rozczarowanie i zawód... Myślałem, że jest inny.

~Magnus~
- Zaczarowałeś mnie, jak byłem mały? - zdenerwowany Alexander wstał z łóżka i stanął przede mną hardo.

Okey, czyli zobaczył kawałek przeszłości... Coraz bardziej mnie zadziwia, mimo, że teraz po prostu się boję. Boję się tego, że Alec może mi nie uwierzyć w dobre intencje.

- Jak mogłeś to zrobić?

- Alec, nie miałem wyboru i... - zacząłem zmartwionym tonem, lecz przerwał mi głos podniesiony i gniewny.

- Ale jak, kurwa, mogłeś to zrobić?!

- Gdyby znalazło cię Clave, robiliby na tobie testy, eksperymenty... Nie mogłem na to pozwolić. Nie miałeś też na sobie powłoki anielskiej i...

- I przez dotknięcie czyjegoś policzka pokazywałem mu przyszłość?! - krzyknął z niepewną co do tego nutą.

- Prawdopodobną... - poprawiłem powoli.

- Jak mogłeś to przede mną ukrywać?!

- Alec, uspokój się - spojrzałem smutno na Nocnego Łowcę, który chyba nie próbował opanować swoich emocji. Jeśli jego bariera obojętności pęknie teraz, podczas naszej kłótni... Będzie nieciekawie. - Nie chciałem źle...

- Kurwa, Magnus! - rozemocjonowany chłopak złapał się za głowę. - A może to przez ciebie mam teraz jakąś magię! Może to ty jesteś wszystkiemu winien! Może to przez ciebie dzieją się ze mną dziwne rzeczy, co?! - krzyczał, aż we mnie samoistnie coś się zagotowało...

- Ale to nie moja wina, że jesteś jakąś pierdoloną połówką Podziemnego z Nefilim i możesz sprowadzić na nasz wszystkich kłopoty, nie mówiąc już o spierdoleniu naszego świata...! - palnąłem bez namysłu. Palnąłem jak totalny idiota, dupek i egoista.

Zauważyłem zdezorientowanie i ból w niebieskich oczach Aleca... Zamrugał kilka razy powiekami, pod którymi perliły się łzy... No nie...! Przesadziłem. I to bardzo przesadziłem. Tylko co mam teraz zrobić?! Kurwa, Magnus, myśl...

Po policzkach Nocnego Łowcy zaczęły spływać pojedyncze łzy, a za nimi wędrowały kolejne. Nie próbował tego powstrzymać. Jakby pogodził się z losem. Nie na mojej warcie... I na pewno nie przeze mnie.

Jednak wiedziałem, że bariera i maska obojętności znikną za chwilę, o ile już to się nie stało.

Nie widząc rozwiązania w jakimkolwiek innym wyjściu, powoli podszedłem do Alexandra i delikatnie objąłem ramionami roztrzęsione przez cichy płacz ciało.

Nie próbował mnie odepchnąć na całe szczęście wszechświata... Czyli jednak nie spierdoliłem wszystkiego. I bardzo mile zostałem zaskoczony, i zdziwiony wytrzeszczyłem oczy, gdy Alec niepewnymi ruchami rąk odwzajemnił uścisk.

- Przepraszam, Alexandrze... - szepnąłem po dłuższej chwili, ujawniając w głosie smutek, a chłopak opuścił głowę na moje ramię i oparł na nim czoło. Wypuścił powietrze z długim odetchnięciem. - Nie chciałem tego powiedzieć... Naprawdę.

- Wiem... - zaczął cichutko Nocny Łowca, a jego głos przepełniony był masą wątpliwości. - Nie chcę wierzyć, że taki jesteś.

- Nie jestem - szepnąłem z nadzieją, że chłopak mi uwierzy.

- A teraz... Po prostu się zamknij... - pociągnął nosem i przywarł do mnie mocniej, a ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który pchał mi się na usta. I nie powstrzymałem go.

Uśmiechnąłem się szczerze, szeroko i ze szczęściem, również przytulając do siebie mocniej delikatne ciało...

🔮🔮🔮
Przepraszam że wczoraj nie było rozdziału, ale jak pisałam kiedyś tam, w piątki zawsze tracę siły po całym tygodniu XD
Miłego weekendu 💥💖✨❤💖
🔮🔮🔮

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top