#8 Dzień

~Alec~
Otworzyłem oczy, patrząc w sufit i nie widząc powodu do wstania z łóżka. Magnusa nie było obok mnie. Wczoraj nie wrócił, a zasnąłem o jakiejś północy, jeśli nie o pierwszej. To było przykre. Ale z drugiej strony nie dziwiłem mu się. On potrzebuje rozrywki i ludzi, a ja nie. Jeśli już mam kogoś winić, że nie jesteśmy teraz razem, to siebie... Nagle zaburczało mi w brzuchu. I za chwilę drugi raz.

Chwyciłem tablet i sprawdziłem godzinę. Po 9. Wszyscy pewnie siedzą przy śniadaniu. A Magnus pewnie leży z Camille w jednym łóżku... O, fu. Mogłem o tym nie myśleć. Nie chcę o tym myśleć.

Westchnąłem i wstałem z łóżka, prawie padając na podłogę. Nie miałem aktualnie chęci do życia. Mimo to, doczołgałem się do okna, otworzyłem je i wystawiłem głowę na zewnątrz. Zaciągnąłem się świeżym powietrzem... I kaszlnąłem z uciechy, gdy zobaczyłem Magnusa siedzącego z resztą przy stole. Idę, bratnia duszo! Tęskniłem.

Już chciałem wyskakiwać oknem, ale zatrzymałem się. I zamknąłem okno, odsuwając się od niego. Bo zobaczyłem, że blond łeb siedzi obok Magnusa, i nie był to Jace... Eh... Nie idę tam.

~Magnus~

- Co będziecie dziś robić? - spytała mnie Camille, pałaszując kanapkę z ogórkiem. Ja dorwałem się do waflów ryżowych i czekolady w słoiku.

- Nie wiem - wzruszyłem ramionami. - Na pewno pójdę do Aleca, a potem... - znowu wzruszyłem ramionami.

- Wyciągnij go z tego domku - wywróciła oczami i spojrzała na mnie. - Bo siedząc tam całe dnie przedstawia co najmniej to, że jest psychicznie chory.

- Ja na pewno nie jestem zdrowy na umyśle - uśmiechnąłem się do niej. Camille spojrzała na moje usta, po chwili kciukiem ścierając z ich kącika czekoladę, którą się umazałem. - I nie wyzywaj mojego najwspanialszego pod słońcem brata.

- Że brata...? - spytała, krztusząc się chlebem. Usłyszałem śmiech, nie mój, i zobaczyłem, że Max i Octavian wskazują na nią i rechoczą. Zaśmiałem się z nich.

- Nie - pokręciłem przecząco głową, śmiejąc się i klepiąc ją po plecach, kiedy ta patrzyła w odbiciu łyżki, czy kredka do oczu się jej nie rozmazała. - Nie rodzony. Najlepszy przyjaciel.

- Że przyjaciel? - spojrzała na mnie, marszcząc w namyśle brwi.

- Możesz wytłumaczyć, co cię tak dziwi?

- To ja myślałam, że wy zakochana para, a tu przyjaciele - parsknęła śmiechem, znowu patrząc na siebie w łyżce. - Albo friendzone. Kochasz go?

- Jak brata.

- On cię kocha?

- Mam nadzieję, że nie w tym sensie.

- Ktoś was shipuje?

- Prawie wszyscy - zaśmiałem się i wziąłem kęs wafla.

- Okey, ja też - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, mrużąc oczy.

***
~Alec~

Ja: Trochę żal.

Cl🦊ry: Tia...

Ja: Mam ten sam problem.

Cla🦊ry: Z kim?

Ja: Z Magnusem 😣

Cl🦊ry: 😿

Cl🦊ry: Nwm jak ty ale ja zamierzam odciągnąć Jace'a od tych nowych.

Ja: Powodzenia. Ale pewnie ci się uda. Jesteś jego oczkiem w głowie.

Cl🦊ry: A ty i Magnus?

Ja: Nie będę naciskał ;/ on taki jest. Lubi nowe osoby. Ja nie i nie będę się wtrącał.

Cl🦊ry: ...

Ja: No co.

Cl🦊ry: Po prostu siedzę przy stole i twoi rodzice mówią że dzisiaj wracamy 😳

Cl🦊ry: I to za niedługo.

Wytrzeszczyłem oczy.

Ja: BOŻE TAK.

- Słodziutki mój!

Wystraszony podskoczyłem na łóżku, aż telefon wypadł mi z rąk. Ale trudno. Zbyt cieszę się z tego, że już dzisiaj wracamy do normalnego życia.

A wystraszył mnie Magnus, wchodząc nagle do domku. Teraz stał i śmiał się ze mnie. W rękach trzymał tackę z kanapkami i kilkoma batonami.

- Nie byłeś na śniadaniu - powiedział, kiedy przestał się śmiać i lekko uniósł tacę. Podszedł do łóżka.

- A ty nie wróciłeś na noc - powiedziałem oskarżycielsko, przypominając sobie o tym.

- Jak to nie? Wróciłem.

- Ta, niby kiedy? - burknąłem i chciałem założyć ręce na piersi, ale Magnus usiadł obok mnie i podał mi kanapkę, która przyjąłem, bo byłem głodny. - Ani cię w nocy nie widziałem ani nie obudziłem się obok ciebie.

- Wróciłem około pierwszej. Spałeś. Wyszedłem wcześnie rano, kiedy też spałeś.

- I że ty niby tak mało spałeś? - zmrużyłem oczy, nie wierząc mu i jedząc kanapkę. - Ty śpisz do dziewiątej co najmniej.

- Widocznie mam fazę na wczesne wstawanie.

- Jasne - wywróciłem oczami i sięgnąłem batona. - Co robiłeś, kiedy cię nie było? - mruknąłem.

- Siedziałem przy ognisku. Potem poszedłem do Camille. Spójrz - wyszczerzył się i wystawił mi przed nosem swoją dłoń, na którą spojrzałem. Jego paznokcie były granatowe z błękitnymi cekinami. Eh, no trudno, podobają mi się... Mimo, że zrobiła je ta kretynka.

- Powiedziałbym, że brzydkie, tylko dlatego, że jestem na ciebie zły, ale... No, ładne - westchnąłem, czując się przegrany. A Magnus ucieszył się jeszcze bardziej.

- Specjalnie wybrałem niebieski, bo ciągle myślałem o tobie, a skoro o tobie, to i o twoich oczkach - powiedział jak pierwszy lepszy bajerant, uśmiechnął się zawadiacko i spojrzał w moje oczy. Najgorsze było to, że te bajerowanie na mnie działało. A kiedy jeszcze patrzył mi prosto w oczy, z trudem przełknąłem słodycz w ustach.

- Y... Ta.

- Zarumieniłeś się.

- Co? - zmarszczyłem brwi, czując, że serce mi podskoczyło ze strachu.

- Zarumieniłeś się! - krzyknął, bardzo szeroko się uśmiechnął i patrzył na moje policzki. Chętnie uciekłbym oknem...

- Kłamiesz... - burknąłem w obronie i czym prędzej zasłoniłem się poduszką.

- Pomidorku, nie chowaj się.

- Odwal się, Bane.

- Rzodkiewko?

- Srodkiewko! Spadaj - uderzyłem go na oślep poduszką i zeskoczyłem z łóżka.

- Bo zniszczysz kanapki!

- W dupie mam twoje kanapki! - podreptałem do łazienki.

- Zjadłeś tylko jedną, jak możesz mieć już tam na dole wszystkie?

Aż się zatrzymałem. A Magnus chyba w rozwoju. Spojrzałem na niego, chcąc moją zdegustowaną miną wyrazić to, że mam go za denerwującego bachora, ale wtedy on zgiął się i wybuchł śmiechem. Usta mi zadrżały, bo też tak chciały. Nie mogłem im na to pozwolić.

- A weź - machnąłem ręką i wszedłem w końcu do łazienki. Ustałem przed umywalką i spojrzałem na siebie w lustrze, zauważając, że i tak się uśmiecham.

***
~Magnus~

- Dlaczego musicie jechać akurat wtedy, kiedy spędziliśmy tak fajnie noc? - spytała niezadowolona Camille. - Nawet nie uprawialiśmy seksu, a i bez tego było zajebiście.

Zaśmiałem się.

- Mówiłaś, że shipujesz Malec'a, a chciałaś uprawiać ze mną seks?

Camille popatrzyła na mnie, jakby została na czymś przyłapana, ale po chwili wzruszyła ramionami i ponownie się rozluźniła.

- Oj tam.

Chciałem ją przytulić na pożegnanie, ale ona mnie wyprzedziła. I zrobiła coś innego. Pocałowała mnie w usta. To było dziwne i zaskakujące. Ale jeszcze dziwniejsze i niezrozumiałe dla mnie było to, że ja ten pocałunek odwzajemniłem. Było nawet smacznie.

Kiedy Camille odsunęła się ode mnie, posłała mi uśmiech, puściła oczko i po prostu sobie poszła, kręcąc biodrami.

- Bane! - krzyknął skądś Jace. Odwróciłem się i zobaczyłem, że patrzy na mnie z okna campera. - Chodź w końcu, bo Alec zaraz białej gorączki dostanie!

- Nie prawda! - usłyszałem krzyk Aleca.

- Prawda - skwitował Jace i zniknął z mojego widoku. Ja jeszcze obróciłem głowę, szukając wzrokiem Camille, ale kiedy jej nie zobaczyłem, wsiadłem do campera.

Usiadłem na podłodze między fotelami, opierając się plecami o ścianę wozu. Nie zdążyłem nawet o czymś pomyśleć, a usiadł przede mną Alec.

- Gdzie byłeś tak długo?

- Rozmawiałem z Camille.

Alec zamknął oczy i wypuścił nosem powietrze.

- Magnus, nie chcę zwymiotować, więc nie mów mi o niej.

Oparłem swojego buta na jego kolanie i odepchnąłem go od siebie, kiedy poczułem, że camper ruszył, i Alec poleciał do przodu, prawie na mnie upadając.

- Clary, chyba się całują...

Spojrzałem w bok na Jace'a, który patrzył na nas, wychylając głowę z wejścia do innego pokoiku w camperze. Alexander wstał i ruszył na niego, czerwony na twarzy. Jace krzyknął i uciekł. Ja tylko wygodniej oparłem się o ścianę, znowu myśląc o Camille.

***
~Alec~

Patrzyłem na Magnusa, który leżał na fotelu i wystawiał przed siebie swój telefon, bawiąc się filtrem ze snapa. Filtrem pieska. Kiedy rozejrzał się krótko po pokoju i zobaczył, że się na niego patrzę, wystawił do mnie język.

- Nie jesteś psem, schowaj ten język albo wystaw go za okno razem z głową - pokazałem mu mój środkowy palec, ale azjata to zignorował i chyba postanowił wykorzystać mój pomysł, bo wstał z fotela i podszedł do okna campera...

***

- Co robicie? - spytała gdzieś z tyłu Clary, ale miałem ją w nosie. Spojrzałem na szczerzącego się Magnusa i jego roztrzep na głowie.

- Twoja kolej - powiedział. Ustałem bliżej otwartego okna, po czym wystawiłem głowę poza nie. Trudno się oddychało, kiedy wiatr tak bardzo molestował cię po twarzy, ale było to fajne. Usłyszałem, jak Clary woła Jace'a, a potem dosłyszałem się jego.

- Tato! - krzyknął. - Alec i Magnus bawią się lepiej ode mnie!

***
~Magnus~

- Ile my już jedziemy? - ziewnął Alec.

- A czy ja wiem? - też ziewnąłem. - Kilka godzin...?

- Spać mi się chce...

- Mi też - zamrugałem, siadając z fotela na podłogę. - Chodź na podłogę, bo nie chce mi się łączyć foteli.

Alec bez życia ześliznął się ze swojego fotela i skulił się na podłodze. Uśmiechnąłem się, widząc to. Położyłem się obok, ale włączyłem jeszcze jakieś piosenki na telefonie, kładąc urządzenie między nami. Alec zamknął oczy i zaczął mamrotać te piosenki, które znał. A ja go słuchałem, zanim zmęczyłem się bardziej i zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top