#6 Dzień

~Magnus~

Poczułem, że się już obudziłem, więc otworzyłem oczy. Pierwszym, co zobaczyłem, był Alexander. Leżał na plecach podparty o poduszkę i gapił się w swój tablet.

- Dzieńdobry - chrząknąłem, za chwilę ziewając.

- Złączyłeś łóżka.

- No tak - mruknąłem i przysunąłem się do niego.

Łóżka złączyłem, gdy przebudziłem się po północy i zobaczyłem, że Alec śpi w drugim, dalekim kącie domku. Domek był mały, ale miałem wrażenie, że dzielą nas pola, jeziora, łąki, lasy i góry. Tak nie powinno być.

- Dlaczego to zrobiłeś? - nie odrywał wzroku od tabletu. I coś na nim pisał.

- Była burza. Bałem się - skłamałem.

- Nie było żadnej burzy.

- Skąd wiesz? - położyłem się na brzuch, opierając się na łokciach.

- Mało spałem.

- A słyszałeś, jak przysuwam do ciebie łóżko? - patrzyłem na jego niebieskie oczy i czarną grzywkę, której kosmyki na nie opadły.

- Tak.

- I nie zaprotestowałeś - uśmiechnąłem się zwycięsko. Alec tylko posłał mi zirytowane spojrzenie przymrużonych oczu. I tak wyglądał uroczo, nawet jeśli nie chciał osiągnąć takiego efektu. Ba, nie wiedział, że jest słodki.

No, ale wypadałoby coś zrobić, bo widzę, że opanował go lekki foch. Albo nie minął z wczoraj, mimo, że sam mnie przepraszał za krzyki. Skomplikowany Lightwood. Może komplementy narazie podziałają.

- Alexandrze? - zamruczałem, robiąc swoje uwodzicielskie miny, które zawsze bawiły Aleca. Tylko szkoda, że teraz nie gapi się na mnie, tylko w ten głupi tablet.

- Słucham.

- Wiesz, że cię lubię? - zrobiłem dziubek z ust, mając nadzieję, że na mnie spojrzy. Nie spojrzał. Ale widziałem, że drży mu kącik ust. Chciał się uśmiechnąć, mnie nie oszuka. - Tak bardzo, bardzo.

- Mhm.

- Ale naprawdę tak bardzo... - zacząłem szturchać jego rękę, szukając zainteresowania.

- Tia...

- Co na to powiesz?

- "Tia."

- A coś ciekawszego może? - popatrzyłem na jego twarz. To naprawdę zaczyna drażnić, gdy na mnie nie patrzy i nie poświęca mi całej swojej uwagi.

- Nic mi do głowy nie przychodzi.

- Nie no, ale istnieje taka formułka. Jak ktoś tobie mówi, że cię lubi, wypadało powiedzieć, że też się tą osobę lubi.

- Jeśli się lubi.

- Przeginasz! - burknąłem i uderzyłem go w rękę, aż prawie tablet mu spadł. Szkoda, że prawie. Ale za to pan wielce obrażony Lightwood zachichotał.

- Ja nigdy nie przeginam.

- Ze swoimi fochami przeginasz.

- Teraz się nie focham - spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się, widząc te błękitne oczy, w końcu patrzące się w moje.

- Naprawdę?

- Mogę zacząć - zmrużył ostrzegawczo oczy. Chyba nie będę ryzykował. Dzisiaj też chcę pozbawić się z nim na wodzie.

- Idę po obronę - oznajmiłem i wstałem z łóżka, rozciągając się. Alec tylko chwilę na mnie popatrzył, potem zamrugał, zmarszczył brwi i znowu skupił całą uwagę na tablecie, ignorując mnie. Eh. Boli.

Wyszedłem z naszego domku, chcąc znaleźć państwa Lightwood'ów. Na całe moje ranne szczęście szli właśnie w stronę altany. Podbiegłem do nich.

- Magnus, czemu ty nadal w piżamie? - uśmiechnęła się do mnie Maryse.

- Bo nie mam czasu - ustałem przed nimi. - Możecie mi dać trochę słodyczy?

- Alec ciebie wysłał? - spytał Robert.

- Nie - zaśmiałem się. - Poprztykaliśmy się trochę i nie chcę, żeby się na mnie przypadkiem obraził na pół dnia.

- Jace też korzysta ze słodyczy, jeśli chodzi o jego fochy - Robert skinął głową z uśmiechem. - Słodycze są właśnie w jego domku. Są z Clary w ósemce.

- Okey, dziękuję, miłego poranka - powiedziałem z uśmiechem i szybko ich ominąłem, drepcząc do drzwi z numerem 8. Wparowałem do środka bez ostrzeżenia.

Jace leżał na jednym z łóżek i korzystał ze swojego telefonu, a Clary nie zauważyłem. Blondyn opuścił urządzenie i spojrzał na mnie.

- Co? - spytał.

- Daj cukru.

- Wiedziałem, że zaraz po to przyjdziesz - parsknął i uśmiechnął się zwycięsko, a ja zmrużyłem oczy. Bawi się we wróżkę?

- Niby skąd?

- Piszę z Alekiem. Napisał, że gdzieś poszedłeś.

- A, to do ciebie tak pisał, zamiast dawać atencję mi - mruknąłem urażony, ale podszedłem do kilku paczek ciastek i cukierków, które dostrzegłem na szafce.

- Akurat ty masz najwięcej jego atencji.

- Potrzebuję więcej - mruknąłem. Wziąłem wszystkie słodycze i spojrzałem na Jace'a. - W ogóle... Coś o mnie ciekawego piszecie?

- Nie wiem, czy ci mówić - wzruszył ramionami, patrząc w telefon.

- Inaczej ci go zabiorę - posłałem mu poważny wzrok grożącej osoby, ale, jak się spodziewałem, nie spojrzał nawet na mnie. Zamiast tego przekręcił telefon w moją stronę. - Co ty robisz?

- Zdjęcie. Alec się pyta, czy przypadkiem ciebie nie widziałem.

- Tęskni za mną - powiedziałem z zadowoleniem, mając też trochę nadziei, że było to albo w mojej głowie albo cicho. Ale Jace mi odpowiedział.

- Jak ma nie tęsknić za swoim chłopakiem, który jak głupi wybiegł w piżamie z domu, nie mówiąc, gdzie spieprza. I to jeszcze po kłótni.

Westchnąłem zirytowany i rzuciłem w niego cukierkiem, myśląc, że zatka tym sobie usta. Dobrze, że Alec nie słyszy tej rozmowy. O ile Jace tego nie nagrywa...

- Nie jestem jego chłopakiem - przypomniałem mu, poprawiając słodycze, które trzymałem w ramionach.

- Wczoraj trzymaliście się za ręce - popatrzył na mnie dłuższą chwilę. - Clary się mnie nawet pytała, czy rzeczywiście jesteście razem. Powiedziałem, że tak.

Kretyn.

- Uh, mogłeś tak nie mówić - jeknąłem. - Jeśli Alec się dowie...

- Matko, i tak będziecie razem - wywrócił oczami i z powrotem zagapił się w telefon. - Kwestia czasu. A teraz idź mi stąd.

- Gdzie ruda? - mruknąłem.

- Gdzieś z Iz. Może na kładce. Elo - machnął na mnie ręką.

Wywróciłem tylko oczami i odwróciłem się w stronę drzwi.

~Alec~

Ja: Już poszedł?

Wysłałem SMS-a i znowu spojrzałem w drzwi, czekając, aż się otworzą. Gdzie on jest? Przecież poszedł tylko po słodycze...

JaCe: Duh.

Ja: Nie ma takiej długiej drogi między naszymi domkami ;/

JaCe: Co dalej go nie ma?

Ja: No nieee... 😫

JaCe: XD

JaCe: Może poszedł do Clary.

Ja: Po co?

JaCe: ¯\_(ツ)_/¯

JaCe: Może chce się przefarbować na rudo.

Parsknąłem śmiechem.

Ja: To wygląda tak jakbyś naśmiewał się z własnej dziewczyny i jej koloru włosów 😂

JaCe: A weź. Nie umiesz kłamać. Ani żartować.

Ja: Ta, Izzy coś o tym wspominała XD

JaCe: Wiem.

JaCe: Żelazna dziewico.

JaCe: ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Chrząknąłem, biorąc uspokajający wdech i wydech...

Ja: Dobra nieważne >,<

Ja: Powiedz mi lepiej gdzie Bane.

JaCe: Idź go poszukaj może co? 🙃

Ja: Co ta emotka ma znaczyć?

JaCe: Że masz mózg do góry nogami.

Ja: I co z tego XD

JaCe: Nie w takim sensie żelazna dziewico.

JaCe: Mózg ci się z kutasem zamienił.

JaCe: Zamiast pomyśleć i wyjrzec przez okno za Magnusem to napierdzielasz w klawiaturę jakby miało to coś dać i ja muszę czytać te :

JaCe: Gdzie Magnus?

JaCe: Gdzie Bane?

JaCe: Co tak długo go njie ma?

JaCe: Tęsknooooo miiiiiii.

JaCe: GDZIE ON

JaCe: I ciągle "😫😫😫😫😫😫😫😫😫😫😫" bo nie ma chińczyka w łóżku.

Ja: Indonezyjczyka.

Odpisałem tylko to jedno słowo i rzuciłem tablet obok, wcześniej blokując numer Jace'a. Za daleko to zaszło. Westchnąłem i spojrzałem w sufit.

Przyjdzie on czy nie? Może Jace ma rację i powinienem wyjść i poszukać go na własną rękę? Chyba powinienem, jeśli chcę go zobaczyć przed śniadaniem, nie licząc słodyczy, które wziął, wnioskując po zdjęciu, które przysłał mi Jace.

Wstałem z łóżka i zacząłem się ubierać w normalne ubrania, bo nie chciałem łazić po obozie jak Magnus. A ma on różową, cekinową bluzkę na ramiączkach i różowe, krótkie (bardzo krótkie) spodenki. Chociaż w sumie, czasami potrafi się tak ubrać na co dzień, więc nie powinienem tego roztrząsać. Kiedy się ubrałem, wyszedłem z domku.

I prawie rozdeptałem słodycze leżące pod drzwiami. Przesunąłem je nogą w bok, biorąc do ręki czekoladowego cukierka. Uniosłem głowę i rozejrzałem się. I okazało się, że Jace dobrze podejrzewał. Magnus siedział na kładce z Isabelle i Clary. Poszedłem w ich stronę, odpakowując cukierka z papierka.

Kiedy byłem już na kładce, usłyszałem, jak mówią coś o mnie... Ale wtedy Clary mnie zauważyła i szturchnęła Magnusa, który się odwrócił. Szkoda, że nie mam pelerynki niewidki.

- Dlaczego nie wróciłeś do domku? - spytałem i usiadłem obok Magnusa, wkładając swojego cukierka do ust. Zaraz dobrałem się też do tych, które leżały na kładce między trójką.

- Zagadałem się z dziewczynami.

- Słyszałem, że mówiliście coś o mnie - popatrzyłem na każdego.

- Jesteś przewrażliwiony - Izzy machnęła ręką. - Musisz się wyluzować. Magnus, wyluzuj go.

- Ja nic na to nie poradzę - zaśmiał się azjata. - Trzeba poczekać, aż mu przejdzie.

- Ej, ja tu jestem - mruknąłem.

- To co narzekasz, że gadamy o tobie za twoimi plecami? Jak gadamy o tobie w twoim towarzystwie, to jeszcze gorzej?

Wywróciłem tylko oczami, nie chcąc na to odpowiadać ani nawet analizować tego w głowie.

- Alec chyba po prostu nie umie się zdecydować - powiedziała Clary.

Znowu wywróciłem oczami. Ktoś ją pytał o zdanie?

- On ostatnio dość często nie umie się zdecydować pomiędzy jednym a drugim - odezwał się Magnus. Spojrzałem na niego zirytowany i chciałem już popchać go na krawędź kładki i wrzucić do wody, ale wtedy usłyszałem swoje imię.

- Alec!

Odwróciłem głowę i zobaczyłem Jace'a i Simona pomiędzy domkami. Simon machał do mnie.

- Idę do innego towarzystwa - oznajmiłem i wstałem.

- Dozobaczenia, kochanie.

- Nie mów tak - burknąłem na Magnusa, który tylko głupio uśmiechał się do dziewczyn, nie patrząc na mnie. Znowu poczułem, że policzki trochę mnie pięką. Czym prędzej poszedłem w stronę chłopaków.

- Co? - spytałem, gdy do nich podbiegłem.

- Musimy cię wykorzystać - powiedział Jace i spojrzał na Simona. - Zajmiesz się nim?

- Jace, mieliśmy to zrobić we trójkę.

- Ale co? - spytałem. Ale oczywiście mieli mnie w nosie i rozmawiali między sobą. Co jest, wszyscy się na mnie uwzięli od wczoraj? No nie ma tu człowieka, który by mnie nie irytował... O, może spędzę potem czas z Maxem i Octavianem. Albo w ogóle nie wyjdę z domku.

Kiedy wróciłem do rzeczywistości z moich myśli odnośnie dalszych planów na tym wyjeździe, Jace'a już nie było, a Simon coś do mnie mówił.

- Możesz powtórzyć? Zamyśliłem się.

- Gościu, ja się tu produkuję od kilku minut - jeknął.

- I tak lubisz gadać.

- Eh, no dobra. Ale chodź - machnął ręką i odwrócił się, idąc w stronę długiego stołu pod dużym parasolem, gdzie tutaj jadamy. - Pomożemy przy śniadaniu.

~Magnus~

Patrzyłem na Aleca, który szedł gdzieś za Simonem. Nabrałem trochę ochoty, żeby za nimi iść... Za sobą słyszałem, że dziewczyny skończyły temat o Jasie i znowu obgadują Aleca.

- Alec od wczoraj taki jest? - spytała Clary.

- Tak - mruknęła lekceważąco Izzy. - Ale mu przejdzie.

- Magnus?

- Co ja? - odwróciłem głowę, patrząc na rudowłosą.

- Na pewno wiesz, dlaczego Alec jest ostatnio taki drażliwy.

- Wszyscy wiedzą? - uniosłem brwi.

- Trochę wyjaśnij, jakbyś mógł - popatrzyła na mnie Isabelle, jedząc czekoladę.

- Oesu - westchnąłem podirytowany i spojrzałem w niebo. - Bo ciągle pieprzycie o tym, że jesteśmy razem. Alec się tym przejmuje.

- On zawsze przejmuje się opinią innych - powiedziała Izzy. - Ale nie wtedy, jeżeli robi coś, co słuszne.

- Ta, żeby on tylko cokolwiek robił - spojrzałem na nią wymownie. - Co do Malec'a, to ja tu bardziej wyglądam, jakbym podrywał Aleca, ale wy uczepiliście się jego. Nie jestem nim, ale gdybym był, mnie by to nie drażniło... - wziąłem cukierka w niebieskim papierku. - Ale Alexander to Alexander. Odpuście mu trochę.

***

Cały dzień siedziałem na kładce z wszystkimi. Prawie, bo Alec został w naszym domku po tym, jak pomógł Simonowi przy śniadaniu. A ja, pozbawiony mojego najlepszego przyjaciela, musiałem wrzucać do wody dziewczyny, Maxa, Octaviana i Simona. Jace był sprytniejszy i przy każdej próbie wrzucenia go, sam potem wychodziłem z wody.

Wieczorem, kiedy tak sobie leżałem na kocu i gapiłem się w niebo, słuchałem smiechów, rozmów i plusków wody dookoła, jeszcze bardziej zatęskniłem za Alekiem. Postanowiłem do niego pójść. Wstałem więc ze swojego gejowatego, tęczowego koca i ruszyłem kładką przed siebie. Nawet trochę podbiegłem do domku z numerem 6. Wszedłem od razu.

Alexander leżał na łóżku i znowu gapił się w tablet jak uzależnione od internetu dziecko. Westchnąłem i wskoczyłem na materac obok niego. Zerknął na mnie tylko, za moment wracając spojrzeniem do tabletu. Nachyliłem się nad jego ramieniem i chciałem spojrzeć, co tam robi, ale on położył tablet ekranem na materacu.

- Co tam? - spytałem.

- Chcę do domu.

- Dlaczego? - położyłem się na boku, opierając głowę na ręce zgiętej w łokciu. Alec został na brzuchu, ale chociaż przekręcił głowę w moją stronę.

- Dziwnie tu.

- Nie no, tylko trochę - zaśmiałem się lekko.

- Żeby tylko trochę - mruknął i spojrzał przed siebie. Zagryzłem wargi, myśląc nad tym, jak mógłbym mu pomóc.

- W ogóle, dlaczego cały czas siedzisz w domku? Wszyscy jesteśmy na kładce. Mogłeś przyjść.

- Właśnie dlatego zostałem w domku - wymamrotał. Okey, widzę, że dla niego tyle samo trudu sprawia odpowiadanie mi, co mi zadawanie tych pytań. Muszę przestać. Jeszcze oboje się na siebie poobrażamy.

- Okey, nieważne... - powiedziałem w końcu. Alec szybkim ruchem odsunął tablet na bok i opuścił głowę, kładąc twarz na materacu. Zamrugałem. - Co chcesz mi tym przekazać?

- Żebyś przestał głupio pieprzyć jak reszta.

- No to posolę, jak panicz sobie życzy - uniosłem się trochę i chwyciłem tablet. - Albo pocukrzę.

- Włącz coś, bo nie chce mi się ciebie słuchać - powiedział, kiedy uniósł głowę i spojrzał na tablet w moich rękach. Na szczęście miał normalny wyraz twarzy, zamiast obrażonego. Zacząłem szukać w internecie jakiegoś filmu o gejach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top