#15 Dzień

~Magnus~

Na drugi dzień wracałem już do siebie, bo ojciec za mną "tęsknił." Pewnie nie miał mu kto sprzątać. Siedziałem z Alekiem w jego limuzynie. Prawidłowo, czyli obok siebie. A ja dodatkowo skuliłem się trochę i położyłem głowę na jego ramieniu, obejmując jego rękę.

- Będę tęsknił - powiedział w pewnym momencie Alexander.

- Jutro się zobaczymy znowu. O ile nie dziś.

- I tak będę tęsknił - zaśmiał się lekko.

- Za moimi koturnami pogrącami pająków - parsknąłem śmiechem, ale uniosłem głowę, oparłem brodę na ramieniu Aleca i cmoknąłem jego policzek, który zrobił się bardziej czerwony niż już był. Jego usta zadrżały.

- Dzięki.

- Nie masz za co. Wiesz, że ja cię przed pająkami zawsze obronię.

Alec zmarszczył brwi i się zaśmiał, zerkając w moją stronę.

- Nie za to dziękuję - mruknął z rozbawieniem.

- Co? To za co? - zabrałem brodę z jego ramienia i popatrzyłem na niego.

Alexander lekko przekręcił głowę w moją stronę, i z delikatnym, nieśmiałym uśmiechem na ustach wskazał na swój policzek. Ten, w który go pocałowałem. Rozczuliłem się i posłałem mu mój zadowolony uśmiech.

- Oj, Aleś. Wiesz, że ja będę cię lizał nawet bez okazji.

- To... - zamrugał Alec, zerkając w inne strony i czerwieniąc się bardziej. - To teraz nie ma żadnej okazji... Więc wiesz... - na koniec nagle i nerwowo się zaśmiał i odsunął na drugi koniec kanapy. - Nie, dobra, wybacz. Gadam głupoty...

Siedziałem tak i gapiłem się na poczynania tego słodkiego, nieśmiałego debila, aż poczułem, że mam ochotę pocałować go w usta za te podchody. Tylko ten tytuł "najlepsi przyjaciele"... Może już niedługo to się zmieni.

Przysunąłem się do skulonego w rogu Alexandra i już miałem zacząć lizać go po twarzy, ale limuzyna się zatrzymała. Spojrzałem w okno. Byliśmy już pod moim blokiem. Z tyłu usłyszałem, jak szofer otwiera drzwi.

- Paniczu, dotarliśmy.

- Widzę - mruknąłem i spojrzałem na Aleca, który patrzył na mnie.

- Nie idziesz? - spytał cicho.

- Pójdę, kiedy mi się zachce - odparłem. - Ale najpierw muszę się przecież z tobą pożegnać, tak?

Alec otwierał usta, żeby coś powiedzieć, a wtedy ja nachyliłem się i pocałowałem go w nos. Od razu się zamknął i puścił większego buraka. Rozbawiło mnie to.

- Paniczu.

- Co, pan też chce buziaka w nosek? - obróciłem głowę w stronę szofera.

- Nie, paniczu, niech pan to zarezerwuje wyłącznie panu Alexandrowi.

- Z przyjemnością - uśmiechnąłem się do niego szeroko i wróciłem spojrzeniem na Aleca, dopiero teraz się orientując, że zbliżył się do mnie. Poczułem jego usta na swoim policzku.

- N-no to do jutra - powiedział, gdy z powrotem się odsunął. Uśmiechnąłem się uradowany przez ten gest. I trochę też zdziwiłem, że się zająknął.

- Do jutra. Albo do dzisiejszego popołudnia, jeśli się zdzwonimy - parsknąłem śmiechem, zeskoczyłem z kanapy i wyszedłem z limuzyny. Szofer zamknął za mną drzwi.

- Dozobaczenia, paniczu - skinął mi głową i poszedł na przód wozu. Ja chwyciłem swoją walizkę, która mi wypakował pewnie wtedy, kiedy całowałem się z Lightwood'em, i poszedłem do swojej klatki schodowej. Po kilku minutach wchodziłem już do swojego mieszkania.

- Jestem! - krzyknąłem, rzucając walizkę w bok i zdejmując swoje botki. - Szatan wrócił do siebie!

Wyprostowałem się nagle, słysząc dwa śmiejące się głosy. Jeden należał oczywiście do mojego taty, ale drugi był żeński. Serce mi prawie stanęło, kiedy rozpoznałem ten śmiech.

- Camille!

Jak oparzony wpadłem do salonu, zauważając blondynkę siedzącą na kanapię i żartującą z moim ojcem. Dwójka spojrzała na mnie.

- No witam z powrotem, synu.

- Magnus! - wyszczerzyła się Cam, wstała z kanapy i podreptała do mnie. Sam zacząłem się szczerzyć, widząc ją. Dziewczyna dała mi soczystego całusa w policzek. Pewnie zostanie po tym ślad, bo jak zauważyłem po chwili, miała ona usta pomalowane na krwistą czerwień.

- Fajna ta twoja nowa dziewczyna - odezwał się z aprobatą mój tata, przez co parsknąłem śmiechem i spojrzałem na niego.

- To nie jest moja dziewczyna.

- Nie? - zdziwił się. - O, a szkoda.

- Spokojnie, proszę pana - odezwała się Camille swoim przesłodzonym głosikiem, który mnie bawił. - Jeszcze będzie pan nas widział razem przed ołtarzem.

Mój ojciec zaśmiał się, znowu zadowolony.

- Oczywiście potem Magnus zdradziłby mnie z Alexandrem, ale mniejsza z tym - blondynka machnęła ręką i spojrzała na mnie, uśmiechając się. - Zaprowadź mnie do swojego pokoju.

- Tylko grzecznie tam - powiedział dwuznacznym tonem mój ojciec. A ja, nie przepadając za tym głosem, chwyciłem Camille za rękę i pociągnąłem do swojego pokoju, w którym zaraz znaleźliśmy się. Zamknąłem za nami drzwi.

- Jedzie tu u ciebie biedą, skarbie - skomentowała dziewczyna, rozglądając się krótko i siadając na biurku. Założyła nogę na nogę.

- Wiem - parsknąłem śmiechem i usiadłem na łóżko, biorąc na ręce Prezesa i budząc go przy tym. Kot zaczął dziwnie patrzeć się na Camille, gdy tylko otworzył oczy. - Kiedy w ogóle przyjechałaś? - spojrzałem na nią. - Nic nie mówiłaś.

- Wczoraj ci mówiłam - poprawiła swoje blond włosy. - Przez telefon. Znaczy, chciałam powiedzieć, ale ktoś zaczął się drzeć. Potem już nie zadzwoniłeś ani nie odpisałeś - posłała mi smutne spojrzenie.

- Wybacz. Byłem zajęty Alekiem - puściłem jej oczko, po chwili zdezorientowany patrząc w dół na Prezesa Miau, który zaczął się groźnie jerzyć, patrząc na blondynkę.

- Co jest nie tak z twoim kotem? - mruknęła z niesmakiem.

- Nie potrafię stwierdzić - powiedziałem i odłożyłem zwierzę na podłogę. Prezes syknął na Camille, po czym podszedł do drzwi, energicznie skacząc do klamki. Kiedy już ją przekręcił, uciekł z mojego pokoju. Zrobiłem smutną minę. Tęskniłem za nim.

- Jakiś dziwny - dziewczyna wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie. - Wiesz co? Nie mogę długo siedzieć w tym twoim brzydkim mieszkanku. Chodźmy na miasto.

***

~Alec~

Szybko wstałem na nogi i chciałem sięgnąć do ciastek, ale leżący przy mnie Jace złapał mnie za nogi i przewrócił z powrotem na podłogę. Kurde... A było tak blisko.

Odepchnąłem od siebie blondyna i wstałem na kolana, patrząc ponad kuchenny blat na miskę ciastek... Które teraz trzymał Max. Chłopiec położył przed moim nosem jedno ciastko, po czym zeskoczył z resztą z blatu i uciekł z kuchni. Jeknąłem niezadowolony, ale postanowiłem cieszyć się tym, co mam.

I nagle straciłem to jedno ciastko, bo ktoś zabrał mi je sprzed nosa.

- Ej! - burknąłem i spojrzałem na Jace'a, ale nie miał on mojego ciastka. Z obrażoną miną patrzył w górę, na kogoś innego. Odwróciłem się.

Isabelle przełamała ciastko i dała nam obydwu po połowie. Wziąłem swoją część, wstałem z podłogi i oparłem się tyłkiem o blat. Jace nadal siedział na ziemi.

- Bachory - skomentowała Izzy. - No bachory.

- I tak Alec gorzej zachowuje się z Magnusem - oznajmił Jace. Spojrzałem na niego groźnie, jedząc swoją połowę ciastka.

- Ale oni przynajmniej są słodcy, a nie irytujący - powiedziała dziewczyna i spojrzała na mnie. - A propos Bane'a, nie tęsknisz za nim?

- W sensie?

- Dziwne, że teraz ze sobą nie piszecie chociaż SMS-ów, skoro nie szykujesz się na spotkanie z nim.

- Pisałem, ale nie odpisuje. Pewnie jest zajęty - wzruszyłem ramionami, choć z drugiej strony bezgłośnie przyznałem rację Isabelle. Byłem nawet ciekaw, co Magnus tak robi.

~Magnus~

- I jak? - Camille wyszła z przebieralni w białej, lejącej się, długiej sukience. Skrzywiłem się.

- Meh. Wyglądasz grubo.

- Żal - zdegustowana z powrotem zamknęła się w kabinie. Parsknąłem śmiechem, po chwili słysząc, że dostałem SMS-a. E tam, odczytam potem.

Blondynka wyszła do mnie w czarnej, błyszczącej mini. Poruszyłem brwiami. To, to ja rozumiem.

- Jeśli powiesz, że ta też jest brzydka, Alec zakaził cię gejozą - spojrzała na mnie wymownie, unosząc brwi i za chwilę patrząc się w lustro. Pokręciła biodrami na boki.

- Powiem to, że w ubraniach typowych dla prostytutek wyglądasz sexy.

- Zaakceptuję taką odpowiedź - powiedziała zadowolona, poprawiając włosy. Spojrzała na mnie. - Teraz pójdziemy kupić sobie brokatowe etui na telefony.

Podskoczyłem podekscytowany.

***

Camille siedziała przede mną, piła zieloną herbatę i gapiła się w swój telefon, klikając w niego cały czas. Ja robiłem to samo, tylko podziwiając błyszczący, srebrny tył mojego telefonu, i pijąc przez słomkę szejka. Telefon znowu mi zabrzęczał.

Przypomniałem sobie, że dostałem wcześniej kilka SMS-ów, i teraz kolejnego. Odwróciłem urządzenie i włączyłem. Zakrztusiłem się szejkiem, widząc, że te wiadomości, które ignorowałem, były od Alexandra. Jak mogłem?

- Co, Alexander wysłał ci nudessy, że tak kaszlesz? - spytała Camille, nie odrywając wzroku od swojego telefonu.

- Nie musi mi wysyłać nudessów, żebym się podniecił. Wystarczy, że do mnie napisze - odpowiedziałem i szybko wszedłem w naszą konwersację.

Księżniczka💙: Heej, co robisz?

Księżniczka💙: Bo ja się trochę nudzę i rodzeństwo mnie irytuje 😝

Księżniczka💙 skasował/a wiadomość.

Zmarszczyłem brwi.

Księżniczka💙: Spotkamy się dzisiaj?

Księżniczka💙: Albo pogadamy przez telefon jak mówiłeś.

Księżniczka💙: Pewnie jesteś zajęty a ja do ciebie piszę jak debil XD wybacz.

Odłożyłem szejka i zacząłem klikać palcami w klawiaturę jak opętany.

Ja: Koteczku skarbeńku kochanieńki 💝💖💗💓

Ja: Nie patrzylem na telefon i nie wiedziałem że to ty piszesz.

Księżniczka💙: Nie no okkk.

Ja: Co za wiado wcześniej usunąłeś?

Księżniczka💙: A nic. Nie patrz na to XD

Ja: Aha.

Ja: Powiedz co tam było.

Księżniczka💙: Niee 😝

Ja: ALEXANDRZEEEE.

Księżniczka💙: 💖

Parsknąłem śmiechem, sięgając po swój szejk, ale nie mogłem go wyczuć. Za to chwyciłem jakąś szklankę. Uniosłem głowę i zobaczyłem, że mojego szejka pije Camille, a mi podłożyła swoją herbatę.

- I tak jesteś za gruby - powiedziała, kiedy na mnie zerknęła. - Pij herbatę.

Ja: Wyzywają mnie od grubasów XDD

Księżniczka💙: 😶😑

Księżniczka💙: Wtf.

Księżniczka💙: Ale bym sprzedał butem przez łeb 😑 i kopnął w dupę po nałożeniu szpilek Izz.

Księżniczka💙: Jesteś przeziez chudy jak tyczka.

Uśmiechnąłem się zadowolony.

Ja: KC 💖💝💓

- Ej, kotek - odezwała się Camille, na którą uniosłem wzrok. - Czuję, że mi się nudzi. Chodźmy do mnie. Mieszkam niedaleko.

~Alec~

Kotek👠: KC 💖💝💓

Poczułem, że pięką mnie policzki, kiedy to przeczytałem. Zacząłem się też głupio uśmiechać do telefonu. A wiedziałem, że to tylko tak po przyjacielsku... Ale i tak się podjarałem.

Ja: KC mocniej 💗💗💗

Odpisałem i położyłem telefon na łóżku przed sobą. Czułem się głupio, pisząc to. Ciekawe, co Magnus odpisze... Jak narazie nic. Co, jeśli to przeze mnie? Mogłem tego nie pisać! Szybko skasowałem wiadomość i odetchnąłem z ulgą.

Ja: A kiedy się spotkamy??

Ja: Może dziś wieczorem? 💕

Magnus znowu mi nie odpisał. Już teraz nie wiedziałem, czy to przeze mnie czy przez coś innego... Ale i tak skasowałem te dwie wiadomości. Eh...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top