#13 Dzień
~Alec~
- Kocham cię... - powiedział szeptem Magnus, ale nie mogłem go dosłyszeć.
Stałem na krawędzi przepaści, a wokół unosiło się wiele słońc. Widziałem tylko Magnusa przede mną. Patrzył na mnie zaniepokojony i wyciągał do mnie rękę, a ja nie mogłem jej chwycić. Chciałem, ale nie mogłem. Nie mogłem się ruszyć. Czułem tylko, że coraz bardziej schylam się w tył, że zaraz spadnę.
- Magnus! - krzyknąłem, choć nie wiedziałem, czy on mnie usłyszał, bo sam siebie nie słyszałem, tylko jego śmiech. Ale nie śmiał się. Śmiech był z przeszłości i roznosił się w przestrzeni.
- Alexander!
Widziałem, że Magnus chciał mnie złapać, ale nie zdążył. Spadłem w przepaść i nie słyszałem własnego krzyku. Bałem się, bo z oczu zniknęła mi krawędź i stojący na niej Magnus. Widziałem biel słońc i księżyce. Zacząłem płakać.
Nagle się zatrzymałem. Nie spadłem na nic, nie otoczyła mnie żadna lina, która mogłaby uchronić mnie przed upadkiem. Po prostu zatrzymałem się w powietrzu. Przetarłem oczy i ujrzałem przed sobą Magnusa. Szedł w moją stronę, nie potrzebując gruntu.
Kiedy do mnie podszedł, ujął w dłonie moją twarz. Pocałował mnie mocno. Doznałem szoku, choć natychmiast odwzajemniłem ten pocałunek, nie mogąc postąpić inaczej. Pozwoliłem na to. Nagle wszystko zawirowało, poczułem grunt pod nogami, ale z granicą. Znowu stałem nad krawędzią, lecz tym razem całując się z Magnusem i czując, jak razem, złączeni odsuwamy się od przepaści...
***
Kaszlnąłem i usiadłem, próbując złapać oddech. Nie wiedziałem, co mi jest, ale miałem wrażenie, jakby ktoś mnie dusił.
- Alexander? - usłyszałem z boku zatroskany głos Magnusa. Z trudem obróciłem głowę w jego stronę. Ledwo widziałem jego twarz, bo było ciemno. W przeciwieństwie do mojego snu.
- Wszystko okey - powiedziałem z chrypką.
- Zacząłeś się kręcić i kaszleć... - położył rękę na moim kolanie, co wywołało u mnie dreszcze.
- Po prostu miałem jakiś chory sen... - zmarszczyłem brwi, przypominając go sobie. Naprawdę był chory.
- Opowiedz.
Powoli położyłem się na plecy i przekręciłem się na bok, podwijając do siebie nogi. Zauważyłem zarys twarzy Magnusa przede mną i poczułem, jak dłonią dotyka mojej dłoni, która leżała między nami. Nie miałem siły go odtrącać.
- Byłem nad jakąś przepaścią - zacząłem mówić, patrząc w błyszczące oczy azjaty. - Było jasno. I ty też tam byłeś. Chciałeś mnie złapać, ale nie zdążyłeś...
- Głupi ten sen... - skomentował cicho Magnus. - Złapałbym cię.
- W tym śnie nie zdążyłeś. I spadłem. Spadałem, a nagle przestałem... I zobaczyłem ciebie. Szedłeś do mnie i... - zaciąłem się, przypominając sobie o pocałunku. Oblizałem swoje usta. Były suche.
- I?
- I... - zamrugałem. - Podszedłeś do mnie i wyciągnąłeś z powrotem na krawędź.
- Aha... - mruknął. - Rzeczywiście chore.
- Mówiłem - obróciłem się na plecy i spojrzałem w górę. Westchnąłem.
- Ale nie najgorzej, bo byliśmy tam razem i nie spadliśmy w przepaść.
I się pocałowaliśmy, dlatego nie umarliśmy.
- Tia... - szepnąłem. - Która w ogóle godzina?
- Nie wiem - zaczął się kręcić, pewnie szukając telefonu. Po chwili zobaczyłem światło i usłyszałem syk Magnusa. - Kurde... Cała jasność jebła mi po oczach...
Zaśmiałem się cicho.
- Jesteś dzielny, przetrwasz to...
- Godzina druga - mruknął Magnus i wyłączył telefon. - Ała..
- Nie pierwszy raz dostałeś jasnością po oczach, nie przesadzaj - obróciłem się na bok. Magnus leżał na plecach i przykładał poduszkę do twarzy.
- Mhm...
- Idziemy spać, czy...?
- Ja zostałem nowonarodzony - powiedział, zdejmując poduszkę z twarzy. - Więc posiedzę trochę na telefonie. Pokażę mu, że nie można mnie tak łatwo zniszczyć.
- Kibicuję telefonowi - uśmiechnąłem się lekko.
- Alec... - syknął Magnus i spojrzał na mnie. Był blisko. Ale nie tak blisko jak w tym śnie. Chodź tą obecność dziwnie odczuwałem. Jakbym był w kolejnym śnie.
- Okey. Trzymam kciuki za ciebie.
- Świetnie - powiedział Magnus i zbliżył się do mnie. Wystraszyłem się i chciałem się odsunąć, ale poczułem, że z dziwnych przyczyn nie mogę. Zamknąłem oczy i poczułem, jak zaczyna mnie całować, a mi się to spodobało...
****
Otworzyłem oczy i wziąłem wdech. Cholera jasna... Najgorszy podwójny sen, jaki kiedykolwiek miałem. I jednocześnie najlepszy. I cholernie dołujący.
Powoli odwróciłem głowę w bok. Było dość jasno. Zobaczyłem profil Magnusa. Opierał głowę na poduszce i robił coś na telefonie, mając słuchawki w uszach. Aż chciałem się modlić, żeby nie był to kolejny sen, ale czułem się tak, jakbym był w teraźniejszej rzeczywistości. Czyli źle. Obróciłem się z pleców na drugi bok, plecami do Magnusa, zaczynając obsesyjnie myśleć o tym śnie...
~Magnus~
Zerknąłem na Aleca. Odwrócił się plecami do mnie. Ciekawe, czy się obudził. E tam, nie będę sprawdzał. Dopiero szósta rano. Przysunąłem się do niego, aż nie dotknąłem ramieniem jego pleców, a wtedy on dość gwałtownie zadrżał. Aż się zdziwiłem. Wyciągnąłem z ucha jedną słuchawkę, bo siedziałem na YouTube.
- Aleś? - mruknąłem.
Nie odpowiedział mi, więc pomyślałem, że nadal śpi. Wsadziłem słuchawkę z powrotem do ucha i wróciłem wzrokiem do telefonu. Na górnym pasku zauważyłem, że dostałem SMS-a. Od nieznanego numeru. Zaciekawiłem się i kliknąłem w pasek.
Nieznany: Hej 👁️👁️
Zaśmiałem się cicho.
Ja: Ktoś ty? 👁️👁️
Nieznany: Zgadnij, Magnusku 👁️👄👁️
Ja: ... Mam spore grono osób malujacych się czerwoną szminką i mam ich nr.
Nieznany: Więc zgaduj dalej 💏
Ja: ...
Ja: Daj inna podpowiedź.
Nieznany: Spójrz na swoje błękitne, cekinowe pazurki 💙💅🏻
Zamrugałem zaskoczony, ale i podekscytowany. Wiedziałem, kto do mnie pisze.
Ja: OMG CAMILLE!!!
Nieznany: Hej, Magnusku 💋
Ja: Hej Cam ❤️
Ucieszyłem się i próbowałem tego głośno nie okazywać, by nie obudzić Aleca. No nieźle.
Ja: Skąd masz mój nr?
Cam💛: Isabelle dała mi go na obozie 👏
Ja: Czm napisałaś dopiero teraz? 😾
Cam💛: Byłam zajęta. Co ty myślisz, że jesteś dla mnie najważniejszy? 😚
Parsknąłem śmiechem. I za chwilę spojrzałem na Aleca. Leżał tak jak leżał wcześniej. Wystawiłem rękę i przykryłem go kołdrą bardziej, bo trochę się z niego zsunęła. Też lekko zadrżał, gdy to robiłem. Naprawdę dziwne.
Ja: Nie no co ty.
Ja: Jeszcze nie 😏
Cam💛: 😏😏
Ja: 😏😏😏
Cam💛: 😏😏😚😏😏
Ja: 😏😏😘😏😏
Cam💛: 😏😏🖕😏😏
Ja: Tęskniłem ❤️
Cam💛: Ja też 🙊
Cam💛: Jak tam twój chłopak? 👦🏻👨❤️👨
Pokręciłem głową z rozbawieniem.
Ja: Chodzi ci o Aleca?
Cam💛: A co, już sobie znalazłeś innego? 🙅🏼♀️🙍🏼♀️
Ja: Bitch plz 🤦♂️
Ja: Alexander to mój jedyny 💙💙💙💙
Ja: I nie myśl inaczej.
Ja: Nie można myśleć inaczej XD
Ja: Wgl już nie rozumiem....
Ja: Shipujesz nas czy calujesz mnie?
Cam💛: 🤷🏼♀️
Ja: Aha XD
Cam💛: Okey, uciekam.
Cam💛: Życzę całowania i dobrych seksów 👯♂️
Ja: XD
Ja: Wzajemnie 😚😏
Zaśmiałem się, wyciągnąłem słuchawki z uszu i odłożyłem telefon. Skręciłem się w bok, chcąc pocałować kark Aleca i go obudzić, ale nie było go przy mnie. Jaki ninja... Szybko wstałem na nogi.
***
Patrzyłem się na Aleca całe śniadanie. Memlał w swoich płatkach z mlekiem, więc służąca dała mu tosty. Pogryzł jednego i odłożył. Dali mu sałatkę owocową, to zaczął patrzeć się w okno. Podłożyli mu pod nos jakieś danie, którego nie znałem, też go nie ruszył. Wypił tylko szklankę bananowego nektaru z lodem. Hmm... Reszta jego rodzeństwa jadła normalnie. Była też z nami Clary, bo chyba w ogóle nocowała u Jace'a. I wyjaśniła się moja rola w ofiarowaniu blondynowi prezerwatyw...
***
Popołudniu siedziałem z Alekiem przed domem, na schodach. Był wspaniały, chłodny wiatr. Czekaliśmy na szofera, który miał po nas podjechać i zawieść nas do tej szkoły muzycznej, żeby Alec mógł bawić się w skrzypka. A co do jego dzisiejszego humoru - nie był najlepszy, tak samo jak apetyt przy śniadaniu.
- Kwiatuszku? - spojrzałem na niego. I od razu zauważyłem, że zirytowałem go na starcie. Choć policzki poczerwieniały. Te wszystkie dzisiejsze, wczorajsze i ostatnie rumience chyba były ze złości, a nie przez moje podrywy.
- Nie mów do mnie tak... - mruknął obrażony. A może jest obrażony na siebie za coś? Zdarza mu się.
- Okey - wzruszyłem ramionami, przysuwając się do niego.
Oparłem łokieć na jego ramieniu, na co się wzdrygnął. Nie wiem, dlaczego. Wcześniej normalne było to, że całowaliśmy się w czoło, policzki lub nos, a teraz co? Nawet dotknąć go nie mogę bez sprzeciwu...
- Alexandrze - popatrzyłem na jego profil. Patrzył ciągle przed siebie. - Mogę cię przytulić?
Alec zmarszczył brwi, jakby coś dedukował w swojej głowie. I nie wiem, czy coś wymyślił, ale jego odpowiedzią było wzruszenie ramionami. Wziąłem to za odpowiedź twierdzącą.
Przysunąłem się do niego bardziej i objąłem ramieniem. Drugą rękę położyłem na jego kolanie. Alexander westchnął jakby tęsknie, po czym sam z siebie obrócił się i wtulił we mnie. Przyciągnąłem go do siebie jeszcze mocniej.
Cóż, skończyło się tym, że siedział bokiem między moimi nogami, opierając głowę na moim obojczyku. Ja go obejmowałem i patrzyłem przed siebie. Wspaniała pozycja i wspaniałe uczucie podczas niej.
- Wybaczysz mi? - mruknął w pewnym momencie. - Wiem, że wybaczysz, ale i tak się zapytam...
- Tak profilaktycznie? - spytałem rozbawiony.
- Tak profilaktycznie... - zaśmiał się cichutko, a ja prawie podskoczyłem z radości, kiedy w końcu usłyszałem jego śmiech. Od rana go nie słyszałem...
- Okey... A co mam ci wybaczyć, bo chyba coś pominąłem?
- Bycie obrażonym debilem od rana...
- Zawsze jesteś debilem - stwierdziłem. - W pewnym sensie. I to jest jedna z twoich cech, więc ją też kocham, jak ciebie całego... - urwałem, bo zdziwiłem się, kiedy Alec nagle zesztywniał. - Co? Co powiedziałem nie tak?
- To nie twoja wina, tylko moja - oznajmił markotnie.
Zmarszczyłem brwi, myśląc nad tymi słowami, a wtedy Alec gwałtownie wstał i odsunął się ode mnie. Zrobiłem smutną minę, patrząc na niego. Ale po chwili zauważyłem, że idzie w naszą stronę szofer. Eh, ktoś przychodzi i Alec od razu się płoszy. Głupi ludzie.
- Panie Lightwood, paniczu... - skinął nam głową mężczyzna. Miałem ochotę oberwać mu tą muszkę z szyi, mimo, że lubiłem tego faceta. - Możemy jechać.
- Tak - Alec ruszył przed siebie za szoferem w stronę limuzyny. Jęknąłem niezadowolony z powodu tego oddalania się ode mnie, ale wstałem i poszedłem za nimi.
***
Alec stał na scenie z kilkoma innymi skrzypkami i nauczycielem, a ja siedziałem sobie w środkowym rzędzie na widowni. Teraz grała jakaś dziewczyna, która mało mnie obchodziła, więc zająłem się swoim telefonem. Bo Alec i tak na mnie nie patrzył. Szkoda, bo miałem ochotę posyłać mu buziaczki w powietrzu i robić zalotne miny. Może by się uśmiechnął. Albo obraził, patrząc na ostatnie dni...
Czytałem jakieś krótkie opowiadanie o parze gejów, których rozdzieliła dziewczyna (śmiech na sali) gdy nagle dostałem SMS-a.
Cam💛: Co robisz? 💐
Ja: Czytam jakieś głupie opowiadanie.
Cam💛: Głupie?
Ja: Jakaś typiara rozdzieliła parę gejów, wyobrazasz to sobie? XD trochę nierealne.
Cam💛: Uważaj, bo tobie się to przytrafi👌
Parsknąłem śmiechem.
Ja: XD
Ja: Ani nie mam chłopaka ani takiej suki w towarzystwie która zrobiłaby coś tkg.
Cam💛: Twoim przyszłym chłopakiem jest Alexander 👦🏻
Cam💛: A rolę suki wygrałam już dawno 👑
Cam💛: Także wiesz...
Cam💛: 😉
Ja: Ogarnij się lampuciaro XD
Ja: Dobra teraz będziesz miała ból sztucznej dupy, bo coś ci napiszę.
Cam💛: Dajesz 😘
Cam💛: I SAM MASZ SZTUCZNĄ DUPĘ, BANE.
Ja: Co do mojego przyszłego związku z Alexandrem to nic nie wiem 👌 możliwe 👌 ale co do ciebie... No nie ma mowy że nas rozdzielisz kobieto.
Cam💛: Dlaczego? 🤷🏼♀️
Ja: Bo to połączenie dusz.
Ja: Jesteśmy złączeni przez przeznaczenie, przez Boga i Szatana.
Ja: Wszystko i wszyscy nas shipują..
Ja: Bo to prawdziwa miłość 💙💚
Cam💛: Zdaje mi się, że to "prawdziwy friendzone", mój drogi kretynie.
Ja: Już jestem dla ciebie drogi? 😏
Ja: I nie ma żadnego friendzone.
Cam💛: Drogi, ale nie bezcenny. Sprzedałabym cię za jakieś 100 koła 💸
Ja: Pf. Najwyżej za kilka milionów 😒
Cam💛: Pomodlę się o wasz friendzone ❤️
Cam💛: Ciekawe, kto pierwszy się zakocha i będzie cierpieć. Stawiam, że pan "fobia społeczna".
Cam💛: Ocenię to, gdy przyjadę i zerknę na was okiem 👁️🗨️
Ja: Wal się. Nikt się nie będzie zakochiwał.
Ja: PRZYJEDZIESZ? 😍😍
Uśmiechnąłem się szeroko. Musiałem wyglądać głupio, ale trudno.
Cam💛: 🤗
Cam💛: Będziesz żałował, że przyjechałam 👸🏼
Ja: Jaaasne XD
Uniosłem głowę, sprawdzając, jak tam sprawy, i okazało się, że nauczyciel właśnie wskazuje na Aleca. Moja perełka uniosła swoje skrzypce.
Ja: Okey spieprzam. Alec będzie mi grał 👑🎻
Cam💛: Balladę o friendzone...
Schowałem telefon i zacząłem gapić się na mojego przyjaciela. Alec wziął wdech, ustawił swoje skrzypce, opierając je o brodę i przystawił do nich smyczek. Jeszcze za nim zaczął grać, spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się. Zalotnie, bo nie mogłem się powstrzymać.
Alec zamrugał, patrząc na mnie, i szybko odwrócił wzrok na swojego nauczyciela. Zaczął grać.
***
Wyszliśmy ze szkoły muzycznej, schodząc po schodach. Alec dreptał przede mną ze swoimi skrzypcami w futerale. Był zły na siebie, bo nie poszło mu za dobrze. Co było prawdą, która mnie dziwiła, bo gdy kiedyś spędziłem z nim kilka lekcji, grał ślicznie. Tak samo na nagraniach, które pokazywali mi jego rodzice, kiedy nie mogłem być na lekcjach. Tym razem był rozdrażniony i nie mógł się skupić.
- Aleś, to była wina skrzypiec - powiedziałem, kiedy on podszedł do szofera i podał mu futerał z instrumentem. - Nakrzyczę potem na nie, aż dostaną zawału, zaliczą zmartwychwstanie i będą posłuszne na nowo.
- Mógłbyś mówić do mnie normalnie? - mruknął, odwracając się w moją stronę. Jakby z tej całej mojej wypowiedzi usłyszał tylko to, że przysłodziłem jego imię. Za chwilę odwrócił się do szofera. - My idziemy na miasto, nie wracamy do domu.
- Dobrze, panie Lightwood. Ale nie chcieliby panowie któregoś z ochroniarzy?
- Nie, dziękujemy - Alec odwrócił się i pomaszerował chodnikiem przed siebie. Spojrzałem na szofera, unosząc rękę.
- Elo - kiwnąłem głową i pomachałem mu.
- Elo, paniczu - odpowiedział i poszedł wsiąść do limuzyny. Zaśmiałem się rozbawiony i pobiegłem za Alekiem.
***
~Alec~
- Dalej się przejmujesz tą lekcją? - spytał Magnus, kiedy szliśmy parkiem. Patrzyłem pod swoje nogi, kopiąc kamyki i zachowując się jak nastolatek z ciężką depresją i nerwicą. Których chyba się nałapałem ostatnimi dniami. - Mówiłem ci już, co urządzę twoim skrzypcom. Nie musisz się martwić.
Wzruszyłem ramionami. Zaczynałem współczuć Magnusowi, że spędza czas z takim kimś jak ja. Nie dziwię się, że gdy poznał Camille, spędził z nią od razu prawie dobę... Chciał odpocząć ode mnie.
- Alexandrze?
- Co ty ode mnie chcesz? - jeknąłem, czując, że zaczyna mnie od tego wszystkiego boleć głową. - Nie możemy sobie pochodzić w ciszy?
- Są różne rodzaje ciszy. Ty trwasz w tej złej.
- Bo mam chujnie w głowie? - mruknąłem płaczliwie.
Poczułem, że Magnus natychmiast mnie zatrzymuje. Uniosłem głowę i spojrzałem na niego niechętnie. Stał przede mną i patrzył mi prosto w oczy, co tylko pogłębiło bałagan w moim mózgu.
- No co? - westchnąłem.
- Nic - wzruszył ramionami. Ścisnął moje, na którym trzymał swoją dłoń, gdy mnie zatrzymywał, a po chwili zbliżył się do mnie i objął mocno.
Poczułem zapach jego szamponu. I nie ucieszyłem się z tego powodu, jak zrobiłbym jeszcze tydzień temu. Dodatkowo poczułem strach. Strach, że powoli wchodzę w friendzone, przed którym dużo osób mnie ostrzegało...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top