✨Rozdział 3✨
Magnus kopnął mały kamyczek i poprawił torbę na ramieniu. Ziewnął, zasłaniając usta. Taki sam odruch wykonał po nim Ragnor, co szorstko skomentował depczący mu po piętach i grzebiący w plecaku Raphael:
- Nachleją się idioci, a później ziewają jak hipopotamy... Empeorando con estos jóvenes...
Magnus rzucił okiem na Santiago kręcącego głową, który nareszcie wykopał z otchłani plecaka Fella poszukiwany piórnik.
- Wezmę na cały dzień - uprzedził hiszpan i zapiął tornister kolegi. - Ty ukradnij długopis od Bane'a czy kogolwiek innego, mam to w nosie.
- Narzekasz, że pijemy, ale my przynajmniej jesteśmy porządnie spakowani do szkoły - skomentował azjata, posyłając powitalny uśmieszek grupce znajomych zgromadzonych przy drzwiach wejściowych liceum.
- Cállate...!
Trójka chłopców zatrzymała się przy małym zbiegowisku kolegów i koleżanek. Znajdujący się między nimi Simon Lewis podreptał do swojego chłopaka i przymierzał się do powitalnego całuska, jednak Santiago w ostatniej chwili wykonał unik, przeszedł za plecami Ragnora oraz Magnusa i z kwaśną miną wszedł do szkoły.
Bane przyglądał się Ragnorowi, który patrzył na całą sytuację z góry i to nie wyłącznie dlatego, że matka natura obdarzyła go wysoką posturą.
- Pochmurny jak zwykle - zaśmiał się Simon i poprawił okulary na nosie. - A może stało się coś z rana u was?
- Raphael zawsze taki jest, jakbyś nie zdążył zauważyć - oschły ton Fella widowiskowo zniechęcił pobliskie osoby do kontynuowania rozmów, plotek i żartów, aczkolwiek Magnus odchrząknął i sprawnie zlikwidował kłębiące się nad towarzystwem chmury.
- Urodzinowa impreza mojego kota w tym roku odbędzie się w niedzielę - powiedział z uśmiechem i ognistym spojrzeniem. - Ale tym razem, niewdzięcznicy, przynosicie własne popitki!
- Stłukę wszystko, zanim dojdę na miejsce - poskarżył się Malcolm Fade i uśmiechnął głupkowato. - Bo nie powstrzymam się przed skosztowaniem.
- Zaliczysz zgon, zanim staniesz na progu? - Magnus uniósł brwi. - Ah, moja krew...
- Mogę ci pomóc w dekoracjach - zaoferowała się wesoło Lily. - Z tobą zawsze mam większe szanse na podryw w międzyczasie. Nie to co z nim... - z mruknięciem wskazała na Elliotta tatuującego sobie długopisem nadgarstek i dopingującego go, innego kolegę, który co chwila poprawiał mu dredy.
Magnus uśmiechnął się z politowaniem i poprawił pierścionki na palcach.
- Na pewno skorzystam.
Rozmowa zboczyła na tory nieznośnych nauczycieli, szkolnych podrywaczy czy gazetki szkolnej, w której wymyślano największe bzdury, jakie kiedykolwiek usłyszano z ust plotkarzy obserwujących na korytarzu każdy twój ruch.
Azjata wytężył słuch, kiedy w gwarze wykwitła jakaś plotka o Camille i organizowanej przez nią imprezie, a potem usłyszał nawoływanie za plecami, które rozproszyło jego uwagę.
- Magnus!
Chłopak odwrócił się na pięcie i złapał wzrokiem szybko idącą w jego kierunku Isabelle i drepczącego za nią Jace'a z powiewającymi na wietrze, złotymi włosami.
- Widziałeś Aleca? - zapytała zatroskana dziewczyna, kiedy zatrzymała się przed nim.
- Widzę go raz na kilka tygodni - odparł z przekąsem Bane. - Dzisiejszy dzień nie jest wyjątkiem. Mam rozumieć, że rozmyślił się i nie chce skorzystać z oferowanej pomocy?
- Powiedział ci wczoraj, że się zastanowi - oznajmił Jace. - Pewnie nie słuchałeś, bo byłeś zajęty tym dzikim seksem w kuchni, prawda?
Azjata podjął dezycję o nie zamartwianiu się zbytnio nad uszczypliwym pół Lightwoodem pół Herondalem i spojrzał na rodowitego, żeńskiego Lightwooda o hebanowych oczach.
- Spieprzył gdzieś wczoraj wieczorem i już go nie widzieliśmy - jęknęła Izzy. - Nie mam pojęcia, gdzie spał. Przez chwilę miałam nadzieję, że może poszedł do was...
- Ta, gdyby znał adres.
- Mógł szybko znaleźć, nie jest głupi - rzucił Jace, nieproszony o dorzut swoich trzech groszy.
Magnus obdarzył go wzrokiem wypełnionym delikatną, a za to mocniej skrywaną niechęcią.
- Clary pewnie za tobą tęskni - powiedział. - Zrób nam wszystkim przysługę i idź jej poszukać, hm?
- A może ty odłożyłbyś na moment lusterko, w którym przeglądasz się co chwila i pomógł nam poszukać Aleca, hm?
- A może spełniłbyś moje życzenie i upodobnił do niego choć trochę, hm? Byłoby miło.
- Stulcie pyski - warknęła niecierpliwa Isabelle. Jace wcisnął ręce do kieszeni i zakołysał się na piętach, a Magnus w milczeniu poprawił mankiety swojej błyszczącej koszuli. - Jace, jeśli nie lubisz Magnusa, wcale nie musisz tu stać. Idź do Clary czy cokolwiek tam masz zamiar robić, a my załatwimy sprawę z Alekiem.
Lightwood-Herondale popatrzył nieufnie na mieniącego się w słońcu, brokatowego azjatę, a potem zaczesał włosy do tyłu i ruszył w stronę frontowych szkolnych drzwi. Sygnet na jego palcu zalśnił w słońcu, kryjąc zdobiącą go literę poprzez jasny blask.
- A gdzie Simon? - dopytała jeszcze Iz i wysunęła głowę na bok, by szybko przeanalizować zawartość grupki kolegów i koleżanek. - Pomógłby nam bez durnego gadania...
Magnus ustał bokiem i zrobił to samo, co dziewczyna, będąc pewnym, że szybko ujrzy nerda. Niestety, w małym tłumie nie wyróżniły się czarne oprawki spadające z nosa.
- Pewnie poszedł za Raphaelem - przypomniał sobie Magnus i wrócił spojrzeniem do Isabelle. - Małe kłopoty w raju, jak to mówią.
Krzywa mina czarnowłosej po danej sugestii zaciekawiła i jednocześnie zmartwiła Bane'a.
- Wyglądasz, jakbyś połknęła cytrynę.
- Mogłeś ich nie sfatać - fuknęła słabo. - Nie mam pojęcia, jak to zrobiłeś, ale w każdym razie mogłeś się powstrzymać.
- Jesteś drugą osobą, która mi to wytyka, więc potraktuję cię tak samo. Czyli zignoruję i udam, że wszystko jest w brokatowym porządku - swoją wypowiedź przyozdobił szerokim uśmiechem.
Isabelle wyglądała na zmęczoną, co było do niej mało podobne.
Otworzyła usta, by się odgryźć, lecz z wnętrza jej torebki wydobył się krótki i głośny dźwięk. Z nagłą werwą do działania szarpnęła za torebkę i wyciągnęła z niej telefon.
Przesunęła uważnym wzrokiem po ekranie, a potem zmarszczyła pomalowane ładnie brwi.
- Jace pisze, że Alec jest w szkole...
- Musiał tu przyjść bardzo wcześnie, bo wątpię, żeby udało mu się wbić na noc do zamkniętej szkoły - skomentował Magnus. - No chyba że jest ninją... Nie wiem, nie znam, nie oceniam.
Wwiercający się w sielankę dźwięk nagłego szkolnego dzwonka sprawił, że gadający uczniowie przygarbili się i wydali z siebie współcierpiący jazgot, a potem ospałym marszem skierowali się do otworzonych na oścież drzwi.
Rozglądający się po tłumie Magnus odebrał na sobie niemiłą zaczepkę, kiedy Ragnor pstryknął go w ucho.
- Masz dziesięć minut, zanim psorka wstawi ci nieobecność - powiedział ponuro Fell i wtopił się w morze uczniów zombie.
- No chodź - oświadczyła nagląco Izzy i pochwyciła nadgarstek Bane'a, zirytowanego tym, że ostatnio ludzie cały czas mają w nosie jego zdanie na chyba dosłownie każdy temat, bo nawet na nie nie czekają. Dziewczyna pociągnęła go do tłumu małolatów. - Pogadamy z tym idiotą, zanim każdemu z nas wlepią te cholerne nieobecności... Oby.
Kiedy dwójka modnie ubranych nastolatków zaszyła się w środku budynku, zaczęli przedzierać się przez powoli pustniejące korytarze, w stronę lokalizacji Aleca, jaką podesłał w SMS-ie Jace.
Czerwone drzwi sal lekcyjnych otwierały się i zamykały co chwila, hałasując niemiłosiernie. Magnus miał wrażenie, że znalazł się na polu minowym albo co najmniej na sylwestrze. Uczucie stłamszenia podsycał w dodatku jego poranny kac, który malał zdecydowanie za wolno.
Nagle Isabelle puściła rękaw Bane'a, kiedy na horyzoncie pojawił się Jace z nietęgą miną.
- Gdzie Alec? - spytała od razu Izzy, gdy wraz z Magnusem ustali twarzą w twarz z blondynem.
- Poszedł na lekcje - odburknął Jace. - Próbowałem go zatrzymać siłą i chyba nawet porwałem mu sweter, a ten dalej gadał swoje "lekcja się zaczęła" i spierdolił.
- Od kiedy on się tak nauką przejmuje?! - wykrzyknęła dziewczyna.
Magnus ze stoickim spokojem oraz delikatnym niezadowoleniem przelatywał wzrokiem od jednego Lightwooda do drugiego, nie rozumiejąc, dlaczego sieją oni taką niepotrzebną panikę, wykłucając się o brata. Lepiej zacząć działać od razu.
I tak też Magnus zrobił.
- W której klasie? - zapytał, zwróciwszy się do Jace'a. - Alec, w sensie, gdzie ma teraz lekcję?
Dwoje nastolatków popatrzyło na niego dziwnie.
- Chcesz udawać jego tatę i wyciągnąć go z lekcji? - wymamrotała nieprzekonana Isabelle.
- Sugar daddy się znalazł - rzucił sucho Jace, jednak mimo tego odpowiedział azjacie z błyskiem w oku: - W piętnastce.
Magnus, nie czekając na nic dodatkowego, długim krokiem ominął rodzeństwo i poszedł korytarzem w stronę czerwonych drzwi z numerem "15."
Załatwi to szybko i sprawnie, póki pozostały mu resztki przyzwoitości, zanim natrętni przyjaciele okażą się zbyt irytujący w połączeniu z kacem. Chciał pozostać miły przynajmniej dla tego jednego Aleca, zanim straci humor na resztę dnia i stanie się opryskliwym bachorem, czyli tym, kim zazwyczaj był Raphael albo Ragnor.
Bane złapał za klamkę, otworzył drzwi i zanurzył głowę do sali lekcyjnej. Nie patrząc na nauczyciela ani nie używając zwrotów grzecznościowych, rozejrzał się po zainteresowanych jego wtargnięciem uczniach, zanim dostrzegł burzę rozczochranych, czarnych włosów leżących na blacie ostatniej ławki przy oknie.
Miał nadzieję, że śpiochem okaże się Lightwood.
- Bane?
Azjata skierował wzrok na surowo wyglądającą nauczycielkę, która stała przy tablicy.
- Czy mogę porozmawiać z kolegą? - zapytał uprzejmie. - To bardzo ważne.
- Wchodzisz bez pukania do sali, nawet "dzień dobry" łaskawie nie burkniesz, i uważasz, że możesz od tak poplotkować sobie z kolegą?
- Byłbym wdzięczny, gdybym mógł - uśmiechnął się ślicznie, mimo coraz gorzej zszarganych nerwów. Ten dzień powoli nie zapowiadał się dobrze.
- Wracaj do swojej klasy - odparła wrednie kobieta. - Już po dzwonku, jakbyś nie zauważył.
- Ale to bardzo, bardzo, naprawdę bardzo ważne... - zaskomlał prosząco, licząc, że omota profesorkę na litość. - Powiem mu tylko dwa zdanka i oddam z powrotem, obiecuję.
Bane zobaczył, że zbliżył się do celu, kiedy na twarzy kobiety poznikały niektóre niemiłe zmarszczki.
- Z kim chcesz zamienić "dwa zdanka"?
- Z nim - odparł od razu Magnus i wycelował palcem w zaspanego chłopaka w kącie sali.
Kiedy wzrok nauczycielki powędrował tam, gdzie wskazywał palec Bane'a, i gdy ujrzała ona leżącego na ławce ucznia, zdenerwowała się na nowo.
- Lightwood! - wrzasnęła. - Nie śpij na mojej lekcji!
W klasie uaktywnił się szmer chichotów, gdy chłopak nawet nie drgnął. Magnus westchnął z wewnętrznym bólem, bojąc się, że przypadkiem wyładuje na Alecu swoją złość, gdy tylko znajdą się sam na sam na tym przeklętym korytarzu.
Kiedy nauczycielka znowu krzyknęła imię Aleca i nie dało to żadnego skutku, zgromiła wzrokiem ucznia siedzącego przed nim. Zastraszony nastolatek odwrócił się i szybko potrząsnął ręką śpiocha, tak gwałtownie, że poderwał się on od razu i usiadł prosto. Krzesełko zaszurało ze zgrzytem o podłogę.
Klejące się, senne oczy i sterczące w różne kierunki włosy wprawiły resztę klasy w głośniejszy śmiech. A Magnusa z kolei to rozczuliło.
Potem natomiast ogarnął go żal, gdy przypomniał sobie, w jakich przykrych tarapach wylądował Alec tylko dlatego, że wyszedł z szafy w nadziei, iż zostanie zaakceptowany.
- Marsz na korytarz i porozmawiaj z kolegą, żebyście oboje przestali mnie drażnić - syknęła profesorka, a Alec spojrzał w stronę otwartch drzwi. Wybałuszył oczy na widok Magnusa. - Ja w tym czasie zapiszę dla ciebie na tablicy kilka równań i zobaczymy, co potrafisz, skoro uznałeś, że na lekcji się śpi. Już!
Wyczerpany swoimi zmaganiami Magnus cofnął się, czekając na Aleca. Zerknął kątem oka w bok, na koniec korytarza, skąd jego uszu sięgnęła rozmowa. Nie wątpił, że Jace i Isabelle jak skrzaty koczują za rogiem i mają zamiar ich obserwować.
Z otwartej klasy natomiast rozległy się szepty, gdy Lightwood szybkimi kroczkami wypadł na korytarz i zamknął za sobą drzwi.
- Nareszcie - mruknął ponuro Bane. Srawdził godzinę na zegarku oplatającym jego nadgarstek i mimo tego, że minęło jedenaście minut i prawdopodobnie ma wpisaną do dziennika nieobecność, zdusił w sobie tańczące z irracjonalnego bólu demony i spojrzał na Aleca z serdecznym uśmiechem. - Mamy najwyżej dwie minuty, zanim twoja nauczycielka wyjdzie po ciebie z linijką w łapie, żeby ci przyłożyć, i mi przy okazji też, więc się streszczajmy...
- Możemy porozmawiać potem, na przykład na długiej przerwie czy coś...? - wypalił błyskawicznie Lightwood i nie czekając na odpowiedź zniknął za drzwiami.
Skołowany Magnus wytrzeszczył oczy. Stojąc jak słup soli zastanawiał się, co właściwie się stało i jak brutalnie został potraktowany.
Wolno przekręcił głowę w stronę kierujących się do niego Isabelle i Jace'a, po czym powiedział, siląc się na beztroski ton:
- W całej tej sytuacji z pomocą i wprowadzką nie wspomnieliście, że wasz brat jest dupkiem.
🍺🍺🍺
Mmmmmm autorka kłania się dla zajebistych komentarzy i gwiazdeczek :33 dzięki wielkie i mmmmmmiłego dnia ^^
🍺🍺🍺
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top