✨Rozdział 17✨

- Dziwne, że nic do mnie nie pisał... - mamrotał zamyślony Magnus, stukając palcem w ekran telefonu.

- No, dziwne... - przytaknął Aleś.

- Zwykle wykłócał się i piszczał, jakby grał w przedstawieniu, i zrywał, ale potem chciał czegoś jeszcze. No, seksu po prostu.

- Tia...

Bane rozglądnął się krótko, orientując się, gdzie kierowca taksówki ich wiezie. Przyjrzał się wypełnionej autami ulicy, na której stali, czekając na zielone światło. Do galerii pozostało jeszcze kilka minut.

Azjata wykasował z komórki numer Imasu. Schował urządzenie i spojrzał na Aleca, poprawiającego akurat grzywkę wpadającą do oczu. Chłopak siedział sztywno i wgapiał się w swoje kolana, jakby obecna tam dziura w dżinsach była dziełem sztuki.

Magnus wyciągnął rękę i podrapał rozdarcie. Nie skomentował reakcji Aleca, który podskoczył na fotelu, jakby co najmniej złapano go za przyrodzenie.

- Masz ty się z tymi ubraniami... - azjata pociągnął nitkę z rozprutych spodni. - Dlaczego nie pozwoliłeś Isabelle wybrać coś z mojej szafy?

- Ja... Ja nie lubię się stroić... - wydukał Lightwood.

Magnus odsunął się i z konsternacją popatrzył na czerwone policzki towarzysza.

- Wystroiłbyś się wtedy, gdybyś zrobił makijaż i ubrał garnitur, a nie ładną koszulę i dopasowane spodnie. I uczesał włosy.

Alec wzruszył ramionami, a Bane wywrócił oczami.

Dojeżdżając na miejsce, gdzie mieli przebyć fantastyczną wyprawę w poszukiwaniu dekoracji na przyjęcie Miau, Magnusowi przypomniał się temat, który poruszył wcześniej z Alexandrem, ale nie zdążył go omówić przez siostrę chłopaka.

Mianowicie Bane'a ciekawiło to, jak wyglądało życie miłosne Alesia... Ilu miał chłopaków, jakiego typu, i kiedy. I dlaczego zerwał ostatnio. Bo z nikim aktualnie się nie spotykał. Chyba...

- Jesteśmy na miejscu - oznajmił kierowca.

Nie, teraz nie jest dobry czas na obgadywanie byłych Aleca... Na razie najważniejszy jest Miau. Lightwoodem można zająć się potem, wybierając się z nim na randkę, jak sugerowała Izzy. Posiedzą sobie na kawce i porozmawiają o tym w spokoju.

Magnus i Alec wysiedli z taksówki, po zapłaceniu kwoty za dostarczenie ich tyłków pod galerię handlową.

- Matko... - mruknął Alec. - Jakie to duże.

Magnus przekręcił głowę w stronę niezadowolonego z powodu rozmiarów galerii Alesia.

- Przecież jak wybierasz się na przygodę do dżungli, to lepiej jest, jak ta puszcza jest większa, prawda? - zapytał Magnus i ruszył przed siebie. - Byłbyś tak miły i zrobił listę zakupów? W telefonie, nie musisz szukać kartki. Będę dyktował.

- Um... No okej.

Weszli do budynku szklanymi drzwiami, mijając wychodzących ludzi. Bane co chwila wymieniał niezbędne dla niego i Prezesa rzeczy, które Aleś, idąc za nim, wystukiwał w swojej komórce.

- O, jeszcze lakiery do paznokci muszę kupić... - przypomniał sobie Magnus, wizualizując przed oczami obrazek pustych buteleczek poustawianych pod transpłciową szafą.

- Będą tutaj te wszystkie rzeczy...? - spytał z tyłu Lightwood.

- Powinny. Specjalnie wybrałem największą gal... Oh! Patrz! - podniecony Bane gwałtownie znieruchomiał, wysuwając rękę w bok, by zatrzymać także Alesia. - Czy ty to widzisz?

- Nie... - odparł zdezorientowany Alec. - O co ci chodzi...?

- Ugh, ślepaku... - mruknął Bane, chwycił podbródek Lightwooda i nakierował jego twarz w obranym kierunku. - Ta dwójka ludzi na kanapie, pod księgarnią. Chłopak w różowej bluzie i dziewczyna z fioletowymi pasemkami. Widzisz?

- Yy... No, tak, widzę już... - Lightwood delikatnie wyswobodził brodę z dłoni azjaty. - Więc... Co z nimi nie tak?

- Są przesłodcy - oświadczył Magnus i obdarzył Aleca poważnym spojrzeniem. - Wszędzie widzę pięknych i seksownych ludzi, ale takich słodziaków wyciągniętych z cukierkowej krainy to tylko ze świecą szukać.

- Aha... Okej.

- Dalej nie rozumiesz? - Magnus uniósł brew. - Idziemy na podryw, głupku. Ty do niego, ja do niej. Wprawdzie ten chłopak bardziej mi się podoba... Ale jestem bi, a ty homo. Poświęcę się.

Azjata wyszczerzył się na koniec swych słów i chwycił rękę Alesia, chcąc poprowadzić go na uroczo wyglądający podbój. Niestety - jedynie ucierpiało jego ramię, kiedy nie udało mu się przestawić Alesia o zaledwie pół kroku do przodu. Stał w miejscu jak słup.

- Aleś... - spokojny jak na razie Magnus obejrzał się na upartego kolegę. - Bo jak warknę...

- Ja nigdzie nie idę... - Lightwood wyrwał swoją bluzę z uścisku azjaty i cofnął się kilka kroków. - Idź sobie sam.

Azjata wytrzeszczył oczy na ten jawny sprzeciw względem niego i jego propozycji.

- Śmiesznie się zachowujesz, wiesz o tym?

- No, beka jak rzeka... - wymamrotał posępnie Aleś i skrzyżował ręce na piersi.

Azjata wziął wdech, następnie powoli wypuszczając powietrze w płuc. Zachował spokój. Zbliżył się do zbuntowanego geja i spojrzał prosto w jego niebieskie oczy.

- Myślałeś, że gdy mówiłem o zakupach, miałem na myśli wyłącznie chodzenie po sklepach? - zaczął Bane. - Czy ty nie zdajesz sobie sprawy z tego, że robiąc te zakupy, możemy się jeszcze dobrze bawić w inny sposób? Na przykład w podrywaniu ładnych ludzi, których w galeriach łatwo jest spotkać?

- To nie jest mój sposób na dobrą zabawę... - wymamrotał Lightwood i znowu się cofnął. Dosyć soczyście się rumienił, jeżeli Magnus musiałby uwzględnić szczegóły.

- Gadasz głupoty. Kto nie lubi fajnych randeczek i niezobowiązującego seksu?

- Ten, kto stoi właśnie przed tobą...

Magnus nie potrafił zrozumieć postawy Aleca. Wydawał się zdeterminowany w swojej niechęci, ale wypieki na twarzy i rozbiegany wzrok wskazywały na coś przeciwnego.

- Miałeś jakieś burzliwe zerwanie, że nie chcesz poznać nikogo nowego? - zapytał Magnus. I choć starał się być miły, zabrzmiał opryskliwie.

- Magnus, ja... - zaciął się Lightwood.

- Mógłbyś się w końcu wysłowić, Alec...

- Magnus, do cholery jasnej, ja nigdy nie miałem żadnego chłopaka!

Krzyknął. I to w dodatku takie "ciekawe" zdanie, stojąc w tłumie ludzi.

Niektóre osoby spacerujące wokół przystawały na moment, obserwowały go i Magnusa, a potem z powrotem wracały do swoich zajęć. Kilkoro młodych dziewcząt chichotało, przechodząc za plecami Lightwooda, natomiast ci, których Magnus chciał poderwać - gapili się kilka sekund, a potem powiedzieli coś sobie na ucho i poszli.

- Ugh... - jęknął Alec, wyglądając jak spłoszona antylopa.

Rozejrzał się, a gdy tylko w oddali dostrzegł na ścianie tabliczkę z literami "WC" szybkim krokiem udał się w tamtą stronę. Prawie biegiem.

A Magnus stał w miejscu, wysoki i błyszczący, ładnie ubrany, a za to z przerażeniem wymalowanym na twarzy.

***

Azjata kiwał się na piętach i podziwiał turkusowy kolor ściany przed sobą. Zupełnie jak na lekcji w szkole - najnormalniejsze zjawiska wydawały się cudami w porównaniu do wykładu nauczyciela czy samej jego osoby.

Azjata wytężył słuch i wzrok, kiedy granatowe drzwi od ubikacji uchyliły się. Na korytarz wypełzł Aleś, zgorszony niemalże jak dzisiaj rano, kiedy kac był najsilniejszy.

Zdziwił się, widząc czekającego na niego Bane'a.

- Co? - mruknął azjata, unosząc brwi. - Możemy wrócić do zakupów? - spytał, i widząc niepewną minę chłopaka, dodał: - Bez flirtowania z innymi.

Alexander zagryzł wargę. Naciągnął bluzę na dłonie, poprawił zasłaniające oczy włosy, i dopiero na koniec krótko zerknął na Magnusa.

- Okej...

***

W trakcie chodzenia po galerii, zaglądania do wszystkich sklepów po kolei i posuwania się między wysokimi alejkami niczym w labiryncie, temat Alexandra będącego singlem przez siedemnaście lat swojego życia (czyli całego) nie został już poruszony. Za to Magnus tak się czuł. Poruszony.

Nie lubił momentów, których nazywano "niezręczne." Myśląc o czymś takim, zawsze odwiedzały go negatywne emocje. Taplanie się w niezręcznej brokatowej kałuży nie było już świecące, jak powinno, a zwykłe, nudne i błotniste.

A przechadzając się po galerii z Alekiem, przerażało go wrażenie, iż z minuty na minutę zamykali się w coraz gorszej, niezręcznej ciszy.

Rozmawiali odrobinkę, i tylko wtedy, kiedy Magnus zaczynał jakiś temat. Odnośnie krzywo ponaklejanych cen albo zdrapujących się łatwo cekinów z urodzinowych czapeczek, ale jednak coś mówił, nie będąc typem cichej osoby. W przeciwieństwie do Lightwooda.

Trzeba było zagadywać go cały czas. I podczas, gdy Magnusowi wcześniej nie za bardzo to przeszkadzało, tak teraz jego chęci dopingowały go do tego, by szybko skończyć te, pożal się Boże, zakupy, i iść się porządnie napić albo porządnie kogoś przelecieć. Co z tego, że głowa i kac intensywniej upominały się o tym, że istnieją...

Stojąc w kolejce do kasy w jednym ze sklepów, azjata zastanawiał się, czy może przypadkiem z nim nie jest coś tutaj nie tak. Dlaczego nagle ma problem do Aleca? Bo ma zerowe doświadczenie w sprawach sercowych i łóżkowych? Co to niby mówi o człowieku? Magnusowi nie powinno przeszkadzać coś takiego.

A jednak... Czuł się dziwnie i nieswojo w obecności Alexandra.

***

Magnus, uśmiechając się sztucznie, wpadł do mieszkania. Catarina, która otworzyła mu drzwi, ze zmarszczonymi brwiami przyjrzała się jemu, a potem Alecowi obładowanemu pakunkami.

- Pomógłbyś mu...

- Ciiiiicho! - przerwał Magnus, unosząc palec do góry. Klęknął przed szafką z alkoholowym wyposażeniem.

Chwycił pierwszą lepszą butelkę i zaczynał ją odkręcać, niestety wtedy - jego jakże miła przyjaciółka wyrwała mu z rąk daną nadzieję na poprawę humoru.

- Nie pijemy na kacu - warknęła dziewczyna i złapała za kołnierz Magnusa, sprawnie stawiając go na nogi. Schowała butelkę z powrotem i z hukiem zamknęła szafkę.

- Nie rozumiesz... - zaczął płaczliwie Magnus, ale gdy tylko kątem oka dostrzegł postać Aleca, wyprostował się i uśmiechnął, patrząc na Loss. - Nie denerwuj mnie, bo się obrażę na pół godziny.

Catarina, zdekoncentrowana i zirytowana w jednym, uniosła brew.

- Postawiłem torby w salonie... - zaczął z wahaniem Alec, nie zbliżając się jednak do dwójki.

- No dobra - rzucił Bane, uparcie nie spuszczając wzroku z Catariny.

- Idę pobiegać - dodał Lightwood. Mówiąc zapewne do Cat, która przytaknęła, patrząc na niego.

- William jest z Tessą i Jemem na siłowni. Tej niedaleko parku. Możesz poćwiczyć z nimi - zaproponowała dziewczyna.

- Nie... Poradzę sobie.

Magnus zorientował się, że gryzie wargę z tych nerwów i oczekiwań na to, kiedy Lightwood sobie pójdzie. Ujrzał na sobie zmarnowany wzrok Cat, usłyszał ciche kroki, a potem trzask otwieranych i zamykanych drzwi.

- Co to było? - warknęła dziewczyna, zanim Bane zdążył otworzyć usta. - Co ty mu zrobiłeś?

- Że co? - zdziwił się Magnus i aż odskoczył do tyłu, kładąc dłoń na klatce piersiowej, jakby zabrakło mu tchu. - Co ty pieprzysz? Ja kulturalnie chciałem ci się wyżalić, jak mi źle, a ty...

- Jak tobie źle? - głos dziewczyny wciąż był ostry, tak samo jak granatowe oczy. - Ogarnij się, Magnus, bo oberwiesz patelnią albo wałkiem do ciasta. Myślałam, że polubicie się z Alekiem, a tymczasem wracacie, i ty jesteś dziwnie nakręcony, ale w negatywnym sensie, a Alec wygląda tak, jakby chciał z mostu skoczyć.

- Na pewno nie jest z nim tak źle... - wymamrotał Bane, chcąc się jakoś obronić, chociaż zdawało mu się, że nie posiada za wiele niewidzialnych tarcz przed surową Catariną. - Przesadzasz...

- Przesadzam? - fuknęła Loss. - A przyjrzałeś mu się chociaż przez jedną, cholerną sekundę?

Magnus chciał powiedzieć "tak, więc morda w kubeł, bo pleciesz bzdury" {...jak prezydent polski.... XD sry}, ale mimo starań nie potrafił przypomnieć sobie momentu, w którym to zwrócił większą uwagę na Aleca. Cały czas myślał o sobie.

- Ale... - podjął, lecz nie skończył, słysząc łomot.

Razem z Catariną obrócili głowy w stronę wejścia do korytarza, może i nic nie widząc, ale słysząc dwa głosy.

- Kurwa, Raphael... Pobiłeś mi telefon.

- ¡Querías grabarlos, gusano...!

- Nie przejmuj się nimi - powiedziała Catarina, nagle opanowanym głosem. Spojrzała na Magnusa. - Podsłuchują, jak zwykle.

- Wiem... - odparł niewzruszony Bane.

Zawiesił tęskne spojrzenie na drzwiach od szafki, za którymi czekało go dużo smacznych napojów odpędzających problemy... Świadomość, że Cat nie pozwoli mu ich skosztować, bardzo dawała mu się we znaki.

- Wiesz, co jeszcze powinieneś wiedzieć? - zaczęła spokojnie przyjaciółka. Magnus z obawą rzucił na nią okiem. - Zwykłe pogadanki i grożenie palcem na ciebie nie działają, jak widzę... To powiem tak: nie robisz jutro żadnej imprezy.

🍺🍺🍺
Sorka za nagłą nieobecność 👉👈 już wróciłam. Oby na dłużej XD
Love u ❤
🍺🍺🍺

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top