✨Rozdział 12✨
🍺🍺🍺
Informejszyn i ploteczki na temat naszego Raffaello:
Yeah, ok, zgadzam się z komentarzami co do jego wypowiedzi, aby je tłumaczyć, bo są z tym trudności.
Pamiętam swoje wkurwy podczas czytania książek na wattp i to, jak nie mogłam skopiować se jakiegoś akapitu, bo nie, bo Wattpad ma wyjebane i się nie da XDD
(dochodzi też do tego moja skarga, że tłumaczowe cwele nie mogą ogarnąć że napisałam "was" a nie "ciebie" i tak poprawiam co chwila polską wersję i sprawdzam, czy po hiszpańsku jest tak, jak chciałem. Potrafi to trwać kilkanaście minut xdd więc i dla mnie będzie to plus, gdy napiszę, co dana wypowiedź miała oznaczać)
A też że nie chcę żebyście latali na końce rozdziałów gdzie - no w większości książek - są umieszczane gwiazdki odnoszące się do tekstów, to po prostu po opublikowaniu rozdziału przy hiszpańskich słowach Rafcia pojawi się mój komentarz z tłumaczeniem :333
Kończąc swoje pierdolenie, zapraszam do czytania ^~^
🍺🍺🍺
Szczęka Magnusa poruszała się powolnie, przeżuwając kilka ziaren prażonej kukurydzy. Pół przymknięte powieki wskazywały na znudzenie widza, który ziewał od czasu do czasu, rozciągając się. Co chwila zerkał też na telefon i sprawdzał, ile zostało mu nędznych minut do końca seansu. Zdecydowanie za dużo.
Przy jednym z takowych gimnastycznych rozprostowań kości, ręka Bane'a nie wróciła z powrotem na nogi czy podłokietnik. Wyprostowała się do boku i położyła na oparciu fotela Aleca.
Azjata z łobuzerskim uśmiechem przyglądał się reakcji współlokatora. Dłoń Lightwooda, chcąca zapakować do buzi odrobinę popcornu, zatrzymała się przed rozchylonymi ustami. Uśmiech Bane'a poszerzył się.
Nie wierzył w siebie, że jego zalotna cząstka osobowości zapomniała, iż w razie nudy mógł przecież swobodnie "pobawić się" z Alesiem. Dopiero to do niego doszło.
Bane wyciągnął telefon z kieszeni, by sprawdzić, ile zostało mu czasu na sprośności, i z zadowoleniem dostrzegł spory zapas minut.
- Magnus... - mruknął cichutko Alec, z wysiłkiem jedząc popcorn. - Izzy się... Patrzy na nas...
Azjata popatrzył na czerwonego kolegę, a potem odwrócił głowę, by spojrzeć w dół. Para czarnych i błyszczących w ciemności punkcików rzuciła mu się w oczy jako pierwsza. Isabelle wyglądała jak diablica w szparze ciemnej szafy, gdzie skrywały się dziecięce strachy. Albo taka spód łóżka.
Magnus nigdy chyba nie podejrzewał, że tego rodzaju potwory lubują się w shipowaniu homoseksualnych par.
- No cóż... - szepnął Bane, tracąc zainteresowanie Isabelle. Zajął się jej bratem. - Nic na to nie poradzimy, nie sądzisz...? Izzy to Izzy...
Alec raptownie pochylił się do przodu, kiedy Magnus zgiął rękę w łokciu i dłoń położył na jego włosach.
- Nie zdążyłem cię pogłaskać... - powiedział z żalem Magnus.
Nie rozumiał, dlaczego Alexander spojrzał na niego nie tyle, co niepewnie, ale nawet niemiło. Jakby nagle się zdenerwował.
- Zabierz rękę...
- Hm? Czemu, Alesiu? - spytał niewinnie Bane.
I zamiast zrobić to, o co go Lightwood poprosił, przysunął się do niego. Oparł głowę na dłoni, która nie zatopiła się w alecowych włosach, jak to miała w zamiarze, nie zabierając przy tym ręki z oparcia siedzenia współlokatora. Wrzucił sobie do ust kilka ziaren popcornu i z premedytacją wgapiał się w Alexandra.
Niebieskooki odsunął się na tyle, na ile pozwalał mu podłokietnik z drugiej strony. Czyli niewiele. Przełknął ślinę i wyglądał na lekko zaniepokojonego.
- Przestań... - westchnął bezsilnie.
- Aleś, daj spokój... - Magnus uniósł głowę. - Potrzebuję czułości. Strasznie mi się nudzi...
- No to... - zaczął zestresowany Alec. - To...
- To usiądź normalnie i daj mi się przytulić?
Grzywka Alesia podskoczyła, gdy chłopak pokręcił przecząco głową. Bez wahania.
Cierpliwość Magnusa znalazła ujście, powoli uchodząc z jego ciała. Przypomniał sobie swoje przemyślenia sprzed kilku lat: nie warto tracić czasu i namawiać ludzi na coś, czego nie chcą. Lepiej zająć się chętnym towarem. Mniej starań - mniej złości i trudności.
Magnus więc, ostentacyjnie przywdziewając minę zirytowanej królowej, odsunął się i wrócił do poprzedniej pozycji. Alec także wbił się powoli w swój fotel, zamiast ryzykować siedzeniem na krawędzi.
Nuda, która nie pochwaliła się kulturą i znowu zawisła nad Magnusem, sprawiła, że z braku czegokolwiek ciekawszego do roboty zaczął przypatrywać się atrakcyjnym osobom siedzącym na sali kinowej. Może ci będą chętni, w przeciwieństwie do niektórych.
Do tego Magnus nie był pewien, czy zdaje mu się czy nie, ale czuł, że niebieskie oczy zerkają na niego czasami.
Niech teraz żałuje, pomyślał wyniośle i nie zwrócił na Lightwooda uwagi już do końca filmu.
***
Bane z sapnięciem wyszedł z sali i skierował się do wyjścia. Jego długie kroki nie były jednak przeszkodą dla podobnie wysokiego Aleca, który podążał przy jego ramieniu niczym cień.
Wyszli z budynku. Magnus przymknął oczy i chłonął orzeźwiające, chłodne powietrze. Październik czaił się tuż za rogiem.
Wystawione na próbę i nadszarpnięte nerwy w parze z magnusowym ego, mozolnie - ale jednak - wracały do sielskiego trybu.
Och, jak bardzo Magnus potrzebował alkoholu... Jak najszybcej musiał wbić się na imprezę u Belcourt.
Teraz, jak na złość, przypomniał sobie o jej słowach w łazience. ,,Ta będzie inna od poprzednich, skarbie... Ale nic ci nie powiem. To niespodzianka dla wszystkich." Zapragnął znaleźć się tam dwa razy bardziej.
Odwrócił się, słysząc głosy za sobą. Rodzeństwo Aleca oraz Maia, Jordan i Clary akurat wyszli z kina, wesoło trajkocząc między sobą.
- To idziemy teraz na imprezę, tak? - zapytał Bane.
Isabelle przerwała dialog z Maią i Clary, by popatrzyć na Magnusa przez moment, zanim nie uśmiechnęła się dwuznacznie.
- Nie chcesz przejść się na nocny spacerek z Alekiem? W kinie wyglądaliście na bardzo zachwyconych swoim towarzystwem.
- Najwyraźniej nie widziałaś wszystkiego - odparł opryskliwie Magnus i zerknął na Aleca, który w ciszy wzrokowo celebrował swoje trampki.
- Idę złapać taksówkę - rzucił Jordan, na szczęście odpowiadając Magnusowi, zamiast ciągnąc temat czarnookiej koleżanki, po czym wyszedł na ulicę.
- Ja zrobię to pierwszy - wyzywająca riposta rzucona na wiatr i Jace także wyskoczył na jezdnię, zanim rudowłosa złapała jego koszulkę.
- Zakładam, że ich rozjadą - skomentowała Maia. - Uważaj, Jordan!
Magnus, nie chcąc dłużej patrzeć w intensywne oczy Isabelle - denerwującej go mocniej z dnia na dzień - ruszył się i stanął przed Alekiem, który podniósł wzrok.
- Idziesz z nami czy nie?
Bane wcale nie oczekiwał zgody. Czekał, aż Lightwood odmówi i sobie pójdzie, nie sprawiając mu już więcej problemów. Lecz Alexander miał inne plany co do tego.
Wzruszył niepewnie ramionami. Nie odmówił ani się nie zgodził.
Magnus nie wiedział, jak ma się zachować w takiej sytuacji. Zignorować Alesia po całości? Czy może udowodnić sobie, że umie namówić na imprezę nawet największego tchórza pod słońcem?
Mimo tego, że druga opcja upodabniała Magnusa do Jace'a, który właśnie walczył z Jordanem w konkurencji łapaniu taksówek, to jednak taki przypływ wygranej mógłby podnieść go na duchu... I może sprawić przy okazji, że przedwcześnie nie wykreśli Aleca Lightwooda z listy swoich przyjaciół.
- No to idziesz w takim razie - zawyrokował azjata, słysząc z tyłu zwycięskie okrzyki i klakson samochodu.
- Um... - mruknął Alexander. Zawahał się przed faktem dokonanym, zaliczając się do tych osób, które zmieniają zdanie w ostatniej chwili i irytują tym resztę grupy.
Jednak nie zraziło to Bane'a. Także zaliczał się do tej niezdecydowanej społeczności.
- Z nami wszystkimi, nie tylko ze mną - dodał od niechcenia Magnus, poprawiając błyskotki na palcach. - Jeżeli nie lubisz mnie do tego stopnia, że boisz się być ze mną sam na sam, to mówię ci, że będą tam również twoi. Nie tylko ja.
Alec wyglądał na porażonego tymi słowami, jakby usłyszał największy absurd w historii.
Aczkolwiek nic nie odpowiedział, zacinając się z otwartymi ustami, a Magnus go zignorował, postanawiając, że nie będzie na siłę wchodził w drogę ludziom, którzy nie akceptują jego charakteru. Mniej starań - mniej złości i trudności, przypomniał sobie.
Odwrócił się i z radością zobaczył żółto-czarną taksówkę stojącą przy krawężniku. Piątka osób już pakowała - albo wciskała - się do auta, machając na Aleca i Magnusa. Bane z werwą ruszył ich stronę.
Po niedługim czasie Jace, sadowiąc się z przodu, ugadał się z taksówkarzem narzekającym na ilość pasażerów, kiedy zaproponował mu spory napiwek.
Zdaniem Magnusa, kierowca wymyślał. Nie miał się do czego przyczepić - wszyscy przecież znaleźli sobie miejsca. Przewrażliony typek.
Clary na Jasie siedzieli na miejscu przy kierowcy. Z tyłu Maia usadowiła się na kolanach Jordana, Isabelle na tych Magnusa (wykłócając się przez pierwsze pięć minut, by usiadł na niego Alec, ale Bane wtedy się nie odzywał, a braciszek Izzy stanowczo zaprzeczał) a Alexander wcisnął się tuż obok nich. Drzwi zamknięto i wyruszono w kierunku adresu Camille Belcourt.
***
- Naprawdę? - zapytał Magnus, kładąc ręce na udach Isabelle. - Niby jak się nazywacie?
- Uchodźcy z pizzy hawajskiej - odpowiedziała dziewczyna. Kiedy Bane nadymał policzki, a potem zaczął cichotać, Izzy dopowiedziała: - Bardzo, kurwa, śmieszne. Nie ja ustawiałam tą nazwę i mam wywalone, czy jesteśmy uchodźcami z jakiegoś miasta czy pieprzonej pizzy hawajskiej. No więc... Dodałam cię przedwczoraj, idioto. Wczoraj się usunąłeś.
- Wiesz, ile ludzi dodaje mnie do swoich grup na Messengerze? - śmiał się Magnus. - Po przypadku z takimi, którzy powiedzieli, że jestem gejem, który zbłądził, i starali się zrobić ze mnie hetero, bo "i tak podbijam do dziewczyn", to usuwam się z każdej konwersacji, o której istnieniu nikt mi wcześniej nie wspomniał.
- Próbowali zrobić z ciebie hetero? - powtórzyła zdegustowana Isabelle. - Przecież ty nawet wyglądasz jak gej. Nie obrażając tutaj nikogo, bo niech każdy wygląda jak chce... - dodała. - Ale rozumiesz. Stereotypy. No, i znam biseksualnych facetów, którym nikt w to nie wierzy, bo wyglądają zbyt męsko. W cudzysłowiu "męsko." I nie widzą ich z facetami.
- To było chore, tak, ale przynajmniej miałem bekę. Wyobrażasz sobie kłótnię z takimi osobami? - Bane uśmiechnął się podstępnie. - Możesz zrobić z nich większych debili, niż już są. Proszę cię, nie mam zamiaru się zmieniać. Uwielbiam być biseksualną maskotką naszego liceum.
- Ale orientacji nie da się zmienić... - wtrącił nieśmiało Alexander.
Isabelle gwałtownie przekręciła głowę w jego stronę.
- Ty się nie odzywaj, Alec - skarciła go. - Sam próbujesz zmienić swoją orientację, upierając się jak osioł i nie chcąc usiąść na kolanach Magnusa - warknęła. - To to samo.
- Wcale że nie - zirytował się chłopak.
- Ej, my wam nie chcemy przeszkadzać... - odezwał się nagle Jordan, opierając głowę o zagłówek. Maia kręcąca się na jego kolanach otwierała drzwi. - Ale już jesteśmy.
Zdziwiony Bane rozejrzał się po bocznych szybach. Dostrzegł drogi i jasny dom, upielęgnowany ogród, masę ludzi. A gdy drzwi po bokach taksówki otworzyły się - do środka wleciała muzyka.
Siódemka nastolatków wypadła na chodnik, zapłaciwszy kierowcy za kurs. Odwrócili się i wgapili w... Tłum pozbawiony koszulek.
Magnus wysoko uniósł brwi, widząc wyrzeźbione torsy płci męskiej i biustonosze dam. Niektóre paradowały nawet bez staników, z gwinta popijając alkohol i uśmiechając się do każdego zachęcająco. Ludzie co chwila wychodzili i wchodzili przez otwarte na oścież drzwi.
Oszklony loft pokazywał to, co działo się w środku. Roztańczonym dziewczynom podskakiwał biust, a wzrok większości facetów uczepiony był właśnie poniżej twarzy koleżanek. Wielu z nich nie wstydziło się nawet namiotów w swoich spodniach. Magnus obserwował wszystko wielkimi oczami.
Czyżby to była ta "niespodzianka", o której mówiła Camille? Impreza, na którą wejdziesz wyłącznie wtedy, gdy zrzucisz z siebie koszulkę? Coś, co bez trudu można pomylić z orgią lub wstępem do filmu pornograficznego?
Zachwycony - i prawie wzruszony - Magnus zaczął rozpinać guziki od swojej koszuli.
Jednocześnie szeroko się szczerząc, spojrzał na swoich towarzyszy. Alec spalił buraka i marszczył brwi, więc znaki o tym, czy mu się to podobało czy nie, były sprzeczne i niejasne. Clary i Maia z zawodem zasłaniały oczy swoim chłopakom, a Isabelle złapała za krawędź własnej koszulki i energicznie ją z siebie zrzuciła.
- Nie przegapię czegoś takiego - powiedziała, nie zwracając uwagi na Aleca, który westchnął, widząc, co jego młodsza siostrzyczka wyczynia. - Magnusie, idziemy na podryw stulecia.
- Już myślałem, że nie doczekam się dnia, w którym wróci twój mózg - uśmiechnął się Magnus i zarzucił sobie koszulę na ramię, by potem odłożyć ją gdzieś w domu Camille. Nie chciał stracić kolejnej części garderoby, tak jak zdarzyło mu się to niedawno na randce z motocyklistami i Chrisem. Nie wspominając już nawet o Malcolmie, który pożyczonej koszuli i spodni wciąż nie oddał.
Bane, nie przejmując się już nikim i niczym, zatarł ręce i ruszył w stronę dudniącej imprezy.
Przygodę czas zacząć.
🍺🍺🍺
Tak to znowu ja XDD za dużo gadam, wiem, ale mam pytanie:
Czy przeszkadzałoby wam bardzo, gdybym zmienił styl pisania? Wiecie, że pierwszoosobowa narracja, nie trzecio.
Czytając Dary Anioła chciałam pisać z trzecioosobowej narracji, no bo tam tak było i to mnie tchnęło.
Ale że teraz poczytuję sobie Sherlocka, no a kto czytał ten wie - książki te pisane są z perspektywy doktorka, to aktualnie mam chcicę na pisanie narracją pierwszoosobową XDD
🍺🍺🍺
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top