3#

~Magnus~
Magnus Bane chodził od jednego ucznia do drugiego, poznając ich imiona i zastępując je swoimi nazwami. W sali był już Fiołek, Różyczka, Bratek, Konwalia i wiele innych kwiatów, więc Bane posiadał tu bogaty "ogród".

W końcu przyszła pora na tego bladego chłopaczka, który spodobał się Magnusowi. Taki z wyglądu nieśmiały, uroczy i te oczy... Piękne, o niebieskim, wręcz kobaltowym kolorze. A jakże Magnus był rozbawiony, kiedy zauważył reakcję chłopaka, gdy tylko wszedł do sali. To było coś pięknego, co mógłby uwiecznić na filmie.

Magnus Bane podszedł pierw do ciemnowłosej, stojącej tuż przy jego niebieskookim słodziaku. Z ich podobieństwa azjata mógł wywnioskować, że są rodziną. Tak, było to bardzo dobrze widoczne.

- Witam - uśmiechnął się do dziewczyny, stając przed nią. A szatyn, na którego zerkał czasami, dumnie stał z boku i się nie odzywał.

Jeśli dumną postawą można było nazwać nerwowe rozglądanie się i przystępowanie z nogi na nogę. Magnus pomyślał, że pewnego dnia przed zajęciami poczęstuje tego chłopaka swoim martini. Może wtedy się rozluźni?

- Dziendobry - szatynka przywitała Magnusa szerokim, pewnym siebie uśmiechem. Kompletne przeciwieństwo tego obok. - Isabelle Lightwood.

- Isabelle... Piękne imię - pochwalił nauczyciel, mrużąc swoje oczy pokryte ciemnymi cieniami, chcąc dopomóc sobie w myśleniu. Cóż, ale nigdy nie miał z tym trudności. - Będziesz Irysem. Czarnym Irysem. Irys... - pomyślał przez chwilkę intensywniej. - Tak, Irys. And you... - teraz, z gracją i na jednej pięcie obrócił się do bladego chłopaka. Azjata zastanowił się, czy aby na pewno nie jest on blady ze strachu. No ale przed nim?

- Podaj mi swoje wspaniałe imię.

- Al... Alec - zająknął się szatyn. - L-Lightwood.

Magnus wręcz mógł poczuć na swojej skórze jego szybki oddech. Spodobał mu się sposób, w jaki działa na tego chłopaka. Czyli już miał szansę.

- Będziesz Groszkiem - oznajmił bez żadnego namysłu Magnus, w zadowoleniu uśmiechając się delikatnie. Tym mianem określał tylko tych i tylko to, czego uroczość sięgała ponad Magnusową skalę. - Alexandrze. Będziesz Groszkiem.

Magnus obserwował głowę szatyna, którą leciutko kiwnął. Wzrok błękitnych oczu skierowany był na Irysa, która szczerzyła się do niego dwuznacznie i jakże wesoło.

- Wy jesteście...? - nauczyciel wskazał na dwójkę, zadając pytanie. Był pewny, że są spokrewnieni.

- Brat i siostra - wyjaśniła uśmiechnięta dziewczyna.

- Widać. Całkiem jak bliźniacy - skomentował azjata.

Uśmiechnął się raz jeszcze do jego zdaniem zbyt odrętwiałego Aleca i wyszedł z grupki ludzi. Podszedł do drzwi, otwierając je odrobinę. Przez szparę wpadł Prezes Miau, energicznymi kroczkami kierując się do miejsca pod lustrem. Puszysta sierść podskakiwała podczas ruchów kota.

Obudziło to usta Magnusa, których kąciki i tak były już nieustannie uniesione ku górze. Azjata zamknął drzwi i mógł wreszcie oddać się w szpony tańca.

∆*∆*∆
Magnus chodził przy ścianach sali, bacznie obserwując każdy ruch kolejnych z jego uczniów. Pokazał im przed chwilą kilka tanecznych kroków, które mieli naśladować. Większości szło w miarę dobrze, z czego się ucieszył. Może znajdzie jakieś talenty. 

Szedł przy ścianie, teraz już przyglądając się Alecowi. Widać było, że chłopak się stara, lecz jego ruchy nie miały w sobie płynności i wyczucia. Ręka niesiona w górę nie posiadała niewidzialnych skrzydeł, a nogi rozstawione w niedużym rozkroku były zbyt bardzo przyklejone do paneli podłogowych. Dodatkowo te biodra, które stały w miejscu, zamiast energicznie się ruszać i kusić.

Nie można było tego powiedzieć o jego siostrze, która niewątpliwie znajdowała się w swoim żywiole.

- Groszku! - krzyknął Bane, tym razem chcąc pomóc Alecowi niż innym uczniom, których postawę i ruchy poprawiał przed chwilą. - Gdzie twój spokój? Pomyśl, że dojeżdżasz jednorożca! Też byś siedział płasko i nie pracował bioderkami? One też potrzebują ruchu! Tak samo, jak ja pięknych widoków... - ostatnie zdanie dodał ciszej, jednak z owiele bardziej zalotnym uśmiechem.

Alexander stojący plecami do niego został trącony przez łokieć swojej siostry, która też pewnie chciała bardziej zachęcić go do tańca.

Biodra spiętego szatyna w końcu się ruszyły, co nie umknęło uwadze nauczyciela, który uśmiechnął się. I uśmiechnął się również podczas słuchania chichotów niektórych uczniów, śmiejących się ze sposobu mówienia ich nauczyciela. Ale wiedział, że nie ma wielu takich jak on.

I bardzo dobrze.

∆*∆*∆
- Tutaj... - Magnus poprawiał postawę pewnej rudej dziewczyny, którą nazwał Florensją. Nie wiedział nawet co to do końca znaczy, ale niebywale mu się podobało to określenie. Imię Clary było zbyt oklepane. - I noga tu - swoją nogą przesunął tą dziewczyny bardziej w prawo.

- Dobsz... - pokiwała głową ruda i zastosowała się do poleceń nauczyciela.

Magnus w tym czasie rozglądał się i zastanawiał, kogo by tu jeszcze naprowadzić na dobrą stronę mocy. I nie trwało to długo, bo upatrzył sobie pewną kruchą postać. Która z uśmiechem rozmawiała sobie z Irysem, zamiast powtarzać kroki taneczne. Niedopuszczalne.

Nauczyciel, wiodący przez swoją wiecznie pewną postawę ciała, ustał za niczego nie świadomym Alekiem. Isabelle, widząc nauczyciela, przerwała rozmowę z bratem i ponownie zaczęła powtarzać kroki. A Magnus mógł zauważyć uśmieszek błądzący po tych ustach wymalowanych czerwoną szminką.

- Izzy? - Alec wydawał się zdziwiony tym, iż jego siostra tak nagle przerwała rozmowę.

- Groszku? - odezwał się Bane tuż przy uchu chłopaka.

- Prze-przepraszam b-bardzo - spłoszony szatyn odskoczył od swojego - rozbawionego tą paniką - nauczyciela.

- Groszku mój, niebieskooki Alexandrze, czy ktoś podarował ci jakąś szczotkę?

- Em... Ch-chyba nie rozumiem - powiedział cicho.

I widać było po jego zdekoncentrowanej minie, że kompletnie nie łapie aluzji swojego nauczyciela. Który z czułością wymalowaną na twarzy słuchał tego jąkania.

- Ajj, bo zachowujesz się tak, jakby ktoś posuwał cię kijem od szczotki. Wybacz za bezpośredniość, ale tak to właśnie wygląda - posłał szatynowi jeden z tych złośliwych uśmieszków, w których bardzo dobrze widocznym elementem było rozbawienie i mimo wszystko, uprzejmość.

Jednak Alexander Lightwood wyglądał na urażonego, mimo delikatnych rumieńców, które wstąpiły na jego blade policzki. A Magnus Bane zauważył, że jego Groszek powinien częściej się rumienić. I zdecydowanie bardziej intensywnie.

- No, spójrz - zagadnął nauczyciel, stając w lekkim rozkroku.

Swoje ręce ułożył lekko rozłożone na boki i wydrążył w ruch swoje biodra. Kilka okrężnych ruchów łączących się w falę zadziałało, by skupić Lightwood'a na tej właśnie części ciała. Biodra na prawo i na lewo. Po czym powtórzenie ruchu płynnie i bez żadnych wątpliwości.

- Teraz ty - powiedział Magnus, gdy zatrzymał swoje roztańczone biodra w miejscu.

Jeden kącik z jego ust drgnął odrobinę wyżej. Cóż, nie mógł się nie ucieszyć, widząc zakłopotanie szatyna. Który najpewniej wstydził się tańczyć, a co dopiero kręcić bioderkami przed swoim nauczycielem.

Jednak Alec okazał się Magnusowi bardziej zdeterminowany niż azjata śmiał sądzić. Bez żadnego zbędnego gadania czy protestów, ustał w lekkim rozkroku, najpewniej naśladując wcześniejszą pozycję jego nauczyciela. Nauczyciela, który dumny z siebie obserwował swojego Groszka.

Lightwood poczerwieniał na twarzy, gdy tylko jego prawe biodro drgnęło w bok. Cóż, za mało płynności.

- Płynność - chciał więc naprowadzić go nauczyciel, skupiony na zbyt bardzo sztywnych biodrach Alexandra. - Płynność, jakbyś chciał uratować księcia lub księżniczkę z wieży i musiałbyś zabić smoka. Lecz zamiast zabijać, to byś go oswoił. Nie mógłbyś być taki niezdecydowany, gdybyś do niego podchodził. Chcesz, żeby stało się z tobą takie przykre kaput? - przekręcił głowę w iście dziecięcym geście, przez który mężczyzna wydał się na młodszego niż jego obecnych dwudziestu paru lat.

- Emm... N-no nie. A-ale co ma smok d-do tańca? - spytał Lightwood, i widać było, że nie jest zadowolony ze swojej wymowy. Tak, można było to rozpoznać po wyrazie jego twarzy, ilekroć się zająknął.

- I to i to jest zajebiaszcze - wytłumaczył krótko i uśmiechnął się miło. - Nie zbaczajmy z tematu. No już, kręć bioderkami, jakbym zamówił sobie prywatny pokaz, Groszku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top