29#

~Alec~
Dni dłużyły się Alecowi niemiłosiernie. Co z tego, że w tym momencie był już po pracy. Co z tego, że jutro jest sobota, czyli utęskniony dzień wolny. Co z tego, że wylegiwał się teraz ze swoim szczeniakiem w łóżku. Co z tego, skoro Alexander tęsknił za Magnusem? I to z każdym dniem coraz bardziej.

Ostatnio nie pisali ani nie rozmawiali zbyt często. Magnus powtarzał, że musi ułożyć jakiś układ, a Alec zwyczajnie nie naciskał, bo przecież nie wiedział, co Bane może robić w ośrodku gimnastycznym, w którym będzie jeszcze jakiś tydzień.

Alecowi nawet brakowało błyszczącego, uciążliwego brokatu, którego tony Magnus zawsze po sobie zostawiał gdziekolwiek by nie był. Lightwood nie narzekałby nawet, gdyby ten złoty pył pojawił się w jego łóżku.

- Maggie... - westchnął cichutko chłopak, spoglądając na małą, włochatą kulkę, która smacznie spała sobie na jego klatce piersiowej. Alexander w jednej dłoni obracał swój telefon. Sprawdzał urządzenie co kilkanaście sekund, bojąc się, że nie zabrzęczało, gdy dostałby jakiegoś SMS-a.

Godzina zbliżająca się do pierwszej w nocy nie robiła tu żadnej różnicy. Alec w końcu nie wiedział, kiedy Magnus idzie spać.

Powieki Lightwood'a zaczęły już powoli opadać, lecz za moment szeroko się otworzyły, a ciało rozbudziło, jakby nie miało za sobą ośmiu godzin pracy. Chłopak uniósł przed swoją twarz rękę, w której zabrzęczał telefon. Emitowało to jakieś wybawienie, jakby Lightwood potrzebował do przeżycia właśnie tego dźwięku i zapewnienia, z jakiej racji był on spowodowany.

A raczej przez jaką osobę.

Brokatownik 👑: Śpisz, Groszku...?

Usta Aleca wydobyły z siebie ciche ziewnięcie. Pogłaskał delikatnie szczeniaczka, a w drugiej dłoni poprawił telefon, by przypadkiem z niej nie wypadł.

Ja: Niee.

Brokatownik 👑: Przepraszam cię z całego mojego serduszka. Za to że mało ostatnio piszemy czy rozmawiamy... 💔

Ja: Praca tancerza, nie musisz mnie przepraszać.

Brokatownik 👑: Tiaa... Ale naprawdę przepraszam. Po prostu półtora tygodnia na wymyślenie układu dał ktoś, kto ma najwyraźniej zryty mózg 😾🙀

Ja: Zmieńmy temat Magnussss.

Brokatownik 👑: Zmuś mnie 💪💓

Ja: .....Maggie śpi XD

Brokatownik 👑: To oczywiste że nasze dziecko śpi. Jest po północy 😸👌❤

Alexander zapatrzył się na słowa "nasze dziecko". Sam nie wiedział, czy bardziej go one zaciekawiły czy rozproszyły.

Ja: Pewny jesteś tego co napisałeś?

Brokatownik 👑: Że nasze dziecko? Przecież jest twoje a dostałeś je ode mnie. Noi to istota żywa no 😸

Brokatownik 👑: Więc nasze dziecko.

Brokatownik 👑: Moja droga żono 😸😸

Brokatownik 👑: A raczej... Mężu* 😸💙💐

Usta Aleca nie powstrzymały się od lekkiego uśmiechu, który się na nie niepostrzeżenie wkradł.

Ja: Brak snu i duża aktywność fizyczna źle na ciebie działa XD 👌

Brokatownik 👑: To źle że mówię na ciebie mężu? 😿😿😿

Ja: Nie powiedziałem że źle, po prostu... Dobra, sam nie wiem jak to wytłumaczyć.

Brokatownik 👑: Wiesz ale twoje palce mają jakąś kłódkę 😹

Brokatownik 👑: Nieważne. W każdym razie, zaraz albo zasnę, albo urządze ci jakiś sex smsy bo zaczyna mi się robić coś nie tak z głową... W końcu po północy. Wiedz że te godziny dziwnie na mnie wpływają 😸😸

Brokatownik 👑: Do jutra 💙💙💙

Brokatownik 👑: Właśnie zmieniłem ci nazwę w kontaktach z Groszka na Mąż.

Brokatownik 👑: I bardzo dumny jestem 😹💪💗

Brokatownik 👑: Chociaż zastanawiam się czy angielski będzie tu lepszy... Mąż... Czy Husband... Myśl, mózgu.

Brokatownik 👑: Miłych i przyjemnych... *lenny face* ...snów, Aniołku 💙💙💙

Otwarta dłoń Aleca spotkała się z jego czołem. Rozległ się taki huk, że zaskoczony mały Maggie spadł z piersi swojego właściciela.

∆*∆*∆
Następnego ranka Alec obudził się z czymś miękkim na twarzy. Wiedział, że to jego dziecko, a raczej jego ogon, dlatego też się nie ruszał. Po co straszyć pieska?

Jednak po dłuższych minutach Alexander Lightwood wstał ze swojego ciepłego i miękkiego łóżka z zamiarem rozpoczęcia dnia, jakim była sobota. Wspaniała, leniwa, wolna od pracy i obowiązków sobota. Kto nie kocha soboty? Cóż, ci, którzy w tym dniu pracują. Na szczęście Alec się do nich nie zaliczał.

Po zrobieniu śniadania swojemu pupilowi, które składało się z drogiej i psiej mokrej karmy, szatyn przygotował coś dla siebie. Skusił się na gofry. Jeden z prostych przepisów mu wychodził, więc jak nie mógłby z niego korzystać? Dodatkowo nie zabierało to więcej czasu niż piętnaście minut. I ostatnio kupił bitą śmietanę, która teraz idealnie się mu przyda, nie mówiąc tu o napełnianiu sobie nią buzi. Bo kompletnie nie o to chodziło... Alec robił tak tylko czasami.

Ze swoim śniadaniem udał się do salonu. Opadł na kanapę, chwilę wcześniej biorąc na nią Maggie'go, który niezdarnie przybiegł do swojego właściciela. A przez swój rozmiar nie mógł wskoczyć na kanapę o własnych siłach.

Piesek ułożył się przy nodze Aleca. Zaczął bawić się i gryźć materiał jego spodni, ale Lightwood pochłonięty w zajadaniu się goframi nie zwracał na to zbytniej uwagi. Dopóki nic go nie boli może być spokojny.

Alexander mimowolnie sięgnął po swój telefon. Godzina wskazywała dziesiątą, więc Magnus o tej porze nie spał. Chłopak zastanowił się, czy tym razem będzie miał czas na pisanie.

Ja: Heeejjj. Możesz pisać?

Brokatownik 👑: Właśnie muszę iść do klubu. Noi właśnie tam idę 🙀 potańcze trochę z tą sucz i odpiszę ci jak tylko znajdę chwilę czasu.

Brokatownik 👑: Dozobaczenia 💙

Alec westchnął i pogładził za uchem swojego szczeniaka. Po tym skupił się na ekranie telewizora, która aktualnie pokazywał mu pogodę na przyszłe dni. Coraz cieplej.

∆*∆*∆
Alexander siedział na podłodze i grał w karty ze swoim psem. Czyli Maggie siedział przed nim, patrząc się na swojego pana, który po kolei wykładał między nich kolejne karty należące do niego, bądź te.znajdujące się przy psie. Aleca dziwiło tylko to, że to właśnie on ciągle przegrywał. Czyżby szczeniak był oszustem?

Gdy Lightwood'a poraz kolejny dopadła przegrana, a Maggie po prostu poszedł sobie do kuchni, nastolatek opadł na plecy. Na całe szczęście siedział na miękkim dywanie. Sięgnął po swój telefon i trzymając go w dłoniach, wyprostował ręce przed twarzą.

Ja: A teraz masz czas???

Brokatownik 👑: Wybacz 🙀

Alec jęknął głucho.

∆*∆*∆
Ja: Juzzzz?

Brokatownik 👑: Naprawdę przepraszam Alec.

Lightwood zacisnął usta w wąską linię, i wstał z parapetu na którym siedział, opierając się głową o szybę.

∆*∆*∆
Ja: Hym...??

Brokatownik 👑: ....😿

- Boże, no! - zażenowany Alec odłożył telefon i przytulił do siebie małe ciało szczeniaczka.

∆*∆*∆
~Magnus~
Magnus poraz chyba dziesiąty wyjął z kieszeni swój telefon, który zawibrował. Mężczyzna nie zwracał uwagi na Camille, która ciągle przypatrywała mu się z mordem w oczach.

Mąż 💐: Dalej nie masz czasu...?

Ja: Im so sorry 😿😿😿

Mąż 💐: Ehh w porządku... Nie będę ci już przeszkadzał, przepraszam.

Magnus westchnął smutno i schował telefon. Czuł się po prostu podle. Tak straszną ochotę miał na pisanie z Alekiem, na te zwykłe SMS-y, a przez Camille i zbliżający się turniej taneczny zwyczajnie nie miał czasu. Miał tylko nadzieję, że Alec nie odbierze tego źle...

- No, Magnus, weź rzuć ten telefon o ścianę, a przestanie ci zawracać głowę - mruknęła niezadowolona Camille, która zbliżyła się do Magnusa.

Mężczyzna objął ją w pasie i poprowadził w szybkim obrocie. W ich wspólnym tańcu jego twarz ciągle była bez wyrazu. A gdy telefon znajdujący się w kieszeni jego spodni wibrował, Bane natychmiast odklejał się od kobiety, będąc pewnym, że piszę do niego Alec, za którym tęsknił coraz bardziej.

- Jak tak bardzo chcesz, żebym rzucił czymś o ścianę, to złap mnie za rękę. Nie obiecuję, że nie rzucę tobą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top