24#

Dedykacja dla Natalia51400 💗💗🔥✨

~Alec~
Przez resztę dnia Magnus niestety nie pojawił się w mieszkaniu Aleca. A szatyn przed wyłączeniem swojego telefonu nie pisał i nie dzwonił, myśląc, że mężczyzna może być po prostu zajęty. W przeciwieństwie do Aleca, on pracuje w znanej szkole tanecznej, a nie w jednym z McDonald's.

Pod wieczór mieszkanie Aleca zrobiło się puste. Isabelle wróciła do domu, Raphael również do siebie, natomiast Clary wyszła gdzieś z Jacem. Blondyn zapewnił Aleca, że znajdą sobie jakiś pokój w hotelu. A szatyn nie dopytywał.

Późnym wieczorem leżąc w łóżku, Alexander wpatrywał się w sufit. Słyszał krople deszczu odbijające się o szybę okna. Poraz kolejny pomyślał o jakimś zwierzaku, którego najwyraźniej koniecznie musiał sobie sprawić. Może i nawet jutro?

∆*∆*∆
Następnego dnia Alec po przebudzeniu od razu sięgnął po swój telefon. Postanowił wykorzystać wolny dzień i do południa rozkoszować się łóżkiem wraz z rozrywką, jaką zapewni mu internet. Jednak gdy włączył urządzenie, zobaczył kilka powiadomień. O kilku nieodebranych połączeniach i nieodczytanych wiadomościach. Zdziwił się, widząc, że tym kimś, kto próbował się z nim skontaktować, był Magnus.

Sobota godz. 18:34
Brokatownik 👑: Dlaczego nie odbierasz?

Sobota godz. 18:37
Brokatownik 👑: No eeeejjj.

Niedziela godz. 7:12
Brokatownik 👑: Śpisz, mam rację?

Niedziela godz. 7:13
Brokatownik 👑: No jasne że mam rację 😽

Alec łypnął okiem na górny róg telefonu. Cyferki pokazały, że Bane pisał do niego jakąś godzinę temu. Alec postanowił szybko odpisać.

Ja: Wybacz. Wczoraj wyłączyłem telefon, no a dziś to wstałem dopiero teraz.

Ja: Co chciałeś?

Alexander nie doczekał się odpowiedzi w postaci wiadomości, lecz zamiast tego, telefon nastolatka zaczął wibrować w jego dłoniach przez przychodzące połączenie. Alec w panice wyprostował się gwałtownie i kliknął w zieloną słuchawkę, szybko przystawiając telefon do ucha.

Rozmawianie z Magnusem przez telefon zdawało się tak samo krępujące jak wymiana zdań w realu.

- Ha-hallo? - zająknął się Alec, który miał ochotę się w tamtej chwili udusić. Jakby jego język nie mógł zachować kultury i poprawnej wymowy.

- Groszuś - zamruczał seksowny głos na drugim końcu połączenia, a Alec ucieszył się, że nie mógł zobaczyć, jak wyglądał wtedy wyraz twarzy Bane'a. - Może przeniesiemy się na kamerkę?

- Ym... Nie mam aparatu z przodu telefonu... - skłamał szatyn. - Tylko z tyłu... Więc niestety.

- Nie masz aparatu do selfie? - głos Magnusa brzmiał ogromnym zdziwieniem. - Jakiej ty masz marki tego klocka LEGO, że nie ma kamerki z przodu? Jaki pajac to wymyślił? A selfie? A filtry z pieskami, jednorożcami, kotkami, tęczami i brokatem? No pytam się.

- Nie mam pojęcia, Magnus - Alec zaśmiał się cichutko z dziwnej histerii mężczyzny. - Ale ja nie robię sobie zdjęć, więc i tak nie jest mi to potrzebne. W ogóle, nie gadajmy o telefonach. Jeszcze raz przepraszam, że wczoraj nie odbierałem...

- Oj tam - przerwał Magnus. - Zdarza się, Groszusiu mój. A dzwoniłem dlatego, bo nie miałem czasu, by do ciebie przyjść i powiedzieć osobiście o tym, że wyjeżdżam. Właściwe, już wyjechałem - westchnął z niezadowoleniem.

- Wyjechałeś? - spytał Alec, siląc się na to, by jego głos nie brzmiał smutno. - Ale... Kiedy? Na ile? Na zawsze?

- Wczoraj. Na dwa tygodnie. Nie na zawsze - zaśmiał się mężczyzna. - No coś ty.

- Aa... Okey. Tylko wróć - powiedział Alec z powagą, jednak jego ton zabrzmiał słodko jak u dziecka, czego nawet nie zauważył. Przekręcił się na brzuch i oparł brodę na poduszce.

- Oczywiście, że wrócę. Ktoś na mnie czeka - oznajmił Bane zadowolonym głosem.

- Tak. Twój kot.

- Oj tam, Prezesem zajmie się moja przyjaciółka.

- Prezes? - spytał rozbawiony Alec. - Skąd to imię wytrzasnąłeś?

- Prezes Miau - poprawił dumnie Magnus. - Nie pamiętam. Po prostu ten kocur zachowuje się jak król, jak prezes... Czegoś tam.

- Twojego domu?

- Możliwe... - głos wydawał się przesiąknięty zamyśleniem Bane'a. - Całkiem możliwe.

- Taa... - zaśmiał się w poduszkę szatyn.

- Twój śmiech brzmi... Jakby... Jakbyś nie umiał nałożyć na siebie szalika.

- Umiem się ubrać - Alec uniósł głowę i parsknął śmiechem. - Po prostu mam za dużą poduszkę.

- O! Przypomniało mi się, jak ty wczoraj robiłeś mi za wspaniałą poduszkę... - rzekł Magnus rozmarzonym tonem. - Groszku, mam dla ciebie zadanie. Idź do Alicji z krainy czarów, weź od niej te ciastko, od którego się zmniejszyła, zmniejsz się i zapakuj do paczki. Dalszą przesyłką zajmie się mój przyjaciel, który dostarczy ciebie do mnie.

- Magnus... - Alexander obrócił głowę w bok i zaczął przyglądać się dla okna na ścianie. Szybę ozdabiały pojedyncze, przezroczyste kropelki wody. - Dlaczego zachowujesz się jak totalne dziecko?

- Dlaczego zachowujesz się jak totalny dorosły?

- Bo... - zamyślił się Lightwood, który nie chciał dać za wygraną Magnusowi. - Bo jestem dorosły. Mam w końcu osiemnaście lat.

- Wow, a ja mam siedemnastkę od sześciu lat - zaśmiał się azjata. - Albo inaczej. Przestałem się starzeć w wieku siedemnastu lat. Może i szesnastu. Albo piętnastu...

- Może siedmiu? - rzucił rozbawiony Alec. Jednak mimo wszystko, postać Magnusa Bane'a dalej nie przestawała go ciekawić.

- Nie. Jak miałem siedem lat, to się jeszcze nie malowałem - zachichotał Bane.

- To kiedy ty zacząłeś się malować? - Alec zmrużył oczy, odrywając wzrok od okna. Teraz ciekawszą rzeczą wydała się lampka stojąca na szafce nocnej.

- Między trzynaście a czternaście.

- Psujesz swoją cerę - zauważył Lightwood.

- Nie martw się o moją mordkę, Alec, bo z nas dwóch to ty szybciej dostajesz zmarszczek - oznajmił Bane z dobrze słyszalnym w głosie przekonaniem. - Ja mam swoje olejki, maseczki i kosmetyki, których ty zapewne ani razu nie stosowałeś.

- Czuję się jakbym rozmawiał z własną siostrą... - szatyn zaczął się trząść ze śmiechu, jednocześnie starając się słuchać kolejnych wypowiedzi Magnusa.

- Jak już wrócę, obiecuję ci, Alexandrze Lightwood, że jak odprawię ci spa, będziesz się czuł jak niemowlę.

- Tiaa... - chichotał nastolatek.

- Czy ty się ze mnie nabijasz? - spytał z wyrzutem Magnus, jednak Lightwood jakoś specjalnie się tym nie przejął. Zbyt bardzo został rozśmieszony, i to chyba pierwszy raz od kilku lat.

- Nie... - zatkał sobie usta dłonią, chcąc zachować jakieś resztki godności mówiące o tym, że wcale nie śmiał się z Magnusa. A raczej śmiał z samego z siebie, że azjata zdołał go wpędzić w taką głupawkę, nawet pewnie nie mając zamiaru tego robić.

- A ja myślę, że właśnie to robisz.

- Nie... Może...

- Aha.

Alec odsunął telefon od ucha po usłyszeniu sygnału świadczącego o tym, że Magnus po prostu strzelił focha i się rozłączył.

Nastolatek już nie wytrzymał i wybuchł gromkim śmiechem.

~Magnus~
Azjata rozłączył się z Alekiem i schował telefon do kieszeni spodni. Zachichotał po chwili, rozbawiony przebiegiem jego rozmowy z Lightwood'em, i wstał z ławki, na której siedział.

Od szóstej rano Magnus uczestniczył w zajęciach tanecznych. Ośrodek gimnastyki artystycznej mieścił w sobie jeszcze halę na próby taneczne, z której teraz korzystało kilka grup ludzi i w tym zaawansowany zespół Magnusa. Mężczyzna patrzył się na rozgrzewkę swojej grupy. W sumie nie musiał zbytnio się udzielać w ich działanie, dlatego też poraz kolejny zastanawiał się, dlaczego musi tu być. Jego grupy zawsze radziły sobie same.

- Co tam?

Magnus miał wrażenie, że się przesłyszał. A raczej miał taką nadzieję, a wręcz marzył o tym. Kobiecego i uwodzicielskiego tonu głosu, który dobiegł do jego uszu, Magnus nie słyszał od dobrych dwóch lat. I dążył do tego, by nie słyszał go przy sobie już nigdy więcej.

- Nic - odpowiedział, uparcie nie odrywając wzroku od grupy swoich uczniów. Tak bardzo chciał zniknąć w tamtym momencie.

- Wiedziałam, że cię tuta...

- Cicho - przerwał zdeterminowany Bane.

- Magnu...

- Cicho, no.

- Nie mam zam...

- Camille, zamknij ty się - warknął.

I gdy usłyszał, jak kobieta znowu zaczyna coś mówić, odwrócił się i poszedł w stronę wyjścia z hali.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top