17#

~Alec~
Alexander Lightwood, stojąc już za przydzieloną mu kasą w McDonaldzie wraz z nie opuszczającym go zniecierpliwieniem - czekał na Magnusa Bane'a. Kobaltowe tęczówki bez przerwy wpatrzone były w drzwi budynku. Utrudniało to Alecowi obsługiwanie klientów, ale cóż miał poradzić na to, że czeka na coś owiele ważniejszego niż jakiś zwykły i głodny człowiek?

Podskoczył zaskoczony i wytrącony ze swojej hipnozy oczekiwania, powstrzymując się od charakterystycznego dla niego pisku przerażenia, kiedy telefon zabrzęczał w tylnej kieszeni jego spodni. Westchnął powoli, by uspokoić wystraszone serce, kiedy uświadomił już sobie, że to tylko urządzenie na jego własnym tyłku. Które zaraz wziął w ręce, by sprawdzić, kto i czego od niego chce.

Brokatownik 👑: Heeeeej 😻

Brokatownik 👑: Jestem blisko Mc 👏 szykuj frytki 💛

Kąciki ust Lightwood'a uniosły się powolutku w górę. W głowie chłopaka od razu pierwsze miejsce zajął wesoły, niepowtarzalny uśmiech Magnusa Bane'a, którym azjata często go obdarzał.

Ja: Jeszcze jakieś specjalne życzenia? 😋

Brokatownik 👑: Skoro się pytasz... Zdejmij koszulkę na moje smocze wejście, wczołgaj się na blat, poczekaj na mnie, a jak już wejdę to zaczniemy tańczyć macarenę 😻😻 ok?

Ja: W twojej głowie jest to bardzo tęsknię 👌 XD

Alec przełknął pod nosem autokorektę w swoim telefonie. Musiała udzielić się akurat podczas niewłaściwej konwersacji?

Ja: Realne**

Ja: ....👾

Brokatownik 👑: Nie zwalaj na kosmitów 😻😻😻😻😻😻 You misssss me 😻😻😻

Ja: ....po prostu się pośpiesz 😋

Brokatownik 👑: Biegnę! 😽😻😽

Alec westchnął już drugi raz w ciągu dwóch minut, tym razem chcąc pozbyć się lekkiego podniecenia, które rozgościło się w jego ciele. I pomyśleć, że to wszystko przez zwykłe SMS-y z jego nauczycielem od tańca.

∆*∆*∆
- Na prosty róg jednorożca... - "przeklnął" rozbawiony Magnus - Jakie to krzywe - skomentował pojedynczą frytkę, którą obracał w palcach. Lightwood zwyczajnie w świecie jadł, wpatrując się maślanymi oczami w swojego nauczyciela i będąc pewnym, że własnie tą twarz chciałby widzieć na filmach pornograficznych, których linki podesłał mu niedawno Jace.

Ale Alexander Lightwood jakoś nie miał chęci, by z nich korzystać.

- A ty jak sądzisz?

- A-ale że co o czym sądzę? - spytał zdezorientowany Alec, który przez lekkie drgnięcie ramion wrócił do rzeczywistości ze swojej dziwnej wyobraźni - Przepraszam, nie słuchałem...

- Widziałem - oznajmił z rozbawieniem Magnus, którego kąciki ust nie opadały w dół nawet na milisekundę - Widziałem, Groszku. Gapiłeś się na mnie jakieś... Trzy minuty. I ubrudziłeś się ketchupem... - szybkim i sprawnym ruchem pozbył się czerwonej mazi z brody Aleca.

- Oh... - zażenowany swoim zachowaniem Alec poprawił swoją pozycję podczas opierania się łokciami o ladę naprzeciwko Bane'a - Jeszcze raz przepraszam. Głupi jestem.

- Świat potrzebuje głupich ludzi. Żeby takie dziwactwa jak na przykład ja mogły je zawstydzać - zatrzepotał rzęsami niczym kokietka.

- Um... Tiaa... To... O co ci chodziło z pytaniem?

- Czy twoim zdaniem te frytki są krzywe - mężczyzna wskazał na dane jedzenie leżące na plastikowym talerzu między nimi. - Bo moim zdaniem... Przekraczają możliwości skrzywienia.

- Istnieją proste frytki? - zdziwił się.

- Oczywiście, że tak. Mam zdjęcie - parsknął śmiechem azjata.

- W ogóle... Przypomniałem sobie o czymś - oznajmił Alec, który usłyszał w swojej głowie głos Isabelle dotyczący sposobu spędzania czasu w weekend.

- Hym?

- Izzy się pytała... W sumie ja też... N-no nie ważne kto, po prostu... - Lightwood zamknął na chwilkę oczy, by uspokoić swoją fatalną wymowę. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że w czasie jego jąkania.Bane przyglądał mu się niczym dziecko wpatrzone w duży, słodki i perfekcyjnie ozdobiony tort. - Bo Isabelle zaciąga jutro do mnie Jace'a, jakąś Clary, żeby ich zesfatać, kogoś dla siebie, no i powiedziała mi, bym zapro...

- Oczywiście, że się zgadzam, Groszku - przerwał Magnus, który bardziej poszerzył swój dotychczasowy uśmiech. - Oczywiście.

- Ale... Masz przecież zajęcia... To nie będzie ci przeszkadzało? - zauważył zmartwiony Alec, który zmartwienia starał się starannie nie okazywać.

- Cztery godziny na cały dzień? - zaśmiał się melodyjnie Bane. - To przecież nic.

- No... Po zajęciach nie jesteś zmęczony?

- Zależy, jakie będą. Poza tym przyjdę do kogoś, kto jest ważniejszy niż jakieś mało brokatowe odpoczywanie na kanapie - wyjaśnił z leniwym uśmieszkiem na ustach. Alec czasami starał się go naśladować, ale stojąc przed lustrem uświadamiał sobie, że ten rodzaj okazywania słodkiego lenistwa pasuje tylko Magnusowi.

- Raczej tak będzie wyglądał jutrzejszy dzień... - zaśmiał się pod nosem. - Leżenie na kanapie z jedzeniem i oglądanie filmów. Przynajmniej Izzy nic więcej mi nie powiedziała.

- Nie bawiłeś się nigdy w sfatkę - zauważył azjata, który uśmiechnął się podstępnie. - Więc nie wiesz, co się wtedy robi, by zesfatać dwójkę ludzi.

- Yy... Zostawia się ich samych? - spytał z wątpliwościami.

- To, i też inne różne takie... Jestem ciekawy, co pani Irys wymyśli.

- A ja niezbyt... - skomentował Alec, już odrobinę spokojniejszy i nawet możliwe, że rozbawiony. - Ona ma dziwne pomysły.

- Normalne pomysły, normalni ludzie i normalny świat są nudne, Alexandrze. Pokaż mi dziwactwa i coś nowego, to wtedy mnie zachwycisz.

- W takim razie... - zaczął niepewnie. W sumie nie chciał zaczynać tej rozmowy, ale jego język ciągnął nieubłaganie za te słowa, które chciał, by Lightwood wykorzystał. - W takim razie, co takiego "innego" jest we mnie? - spytał i zarumienił się odrobinę. Nie wiedział, co może usłyszeć jako Magnusową odpowiedź, a przecież te były dość abstrakcyjne.

- Jesteś naznaczony.

- Że co proszę? - Alec zamrugał powiekami szybciej niż był w stanie to opanować, jednocześnie starając się zrozumieć dziwne i niejasne mu słowa swojego nauczyciela.

- Wtedy w galerii. Naznaczyłem cię brokatem - oświadczył powoli i niskim tonem, wpatrując się w Aleca tak uciążliwie, jakby chciał przejrzeć go na wylot. - Nie robię tego często, a ty miałeś mój brokat na sobie już po... Jednym, dwóch dniach naszej znajomości, gdzie widzieliśmy się jedynie na zajęciach. No a potem właśnie w galerii.

- Um...

- Wspaniała reakcja - zachichotał zadowolony mężczyzna. - A teraz... Wróćmy do naszych frytek. I uprzedzając twoje kolejne pytania... - dodał szybko i z lekkim uśmiechem na ustach, widząc, jak Lightwood swoje już otwiera. - Będę jutro. Przyjdę rano. O której wstajesz?

- Ee... - Alec zamyślił się nad tym, czy dłuższa ilość snu jest ważniejsza od obecności Magnusa Bane'a. - Przyjdź o... Siódmej? Ósmej?

- Załatwione - posłał Alecowi jeden ze swoich triumfalnych uśmiechów, biorąc w dłoń na raz kilka żółtych frytek.

- Ale... Przyjdź ty o tej siódmej najwyżej, nie jakiejś piątej - zastrzegł z rozbawieniem Alec.

- Mogę o trzeciej, jeśli chcesz.

∆*∆*∆
Alexander po pracy wrócił do swojego mieszkania, myśląc, że jego siostra już śpi. W końcu za pół godziny wybije północ. Osiemnastolatek udał się do łazienki, chcąc wziąć gorący prysznic, który zawsze pomagał mu się rozluźnić. W ich czasie - ze względu na długie rozkoszowania się gorącą wodą - mógł sobie spokojnie rozmyślać o dzisiejszym dniu. Nawet karcić siebie w myślach za jakieś nieodpowiednie słowa, które padły z jego ust, jednak podczas właśnie prysznicu nie mógł być na siebie szczególnie zły.

Idealna forma do użalania się nad sobą.

Po prysznicu i ogólnych czynnościach w łazience czarnowłosy udał się do swojej sypialni. Uśmiechnął się delikatnie, gdy zobaczył spokojnie śpiącą w łóżku Isabelle, i zdjął z siebie bluzę. Szybko przebrał się w piżamę i ostrożnie położył się na jednej stronie łóżka, byleby nie obudzić dziewczyny.

Przed snem intensywnie zastanawiał się nad tym, jak będzie wyglądał jutrzejszy dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top