11
~Alec~
Szliśmy z Magnusem chodnikiem w stronę kina na ten horror. Było ciepło, więc mogłem paradować w zwykłej, grubej i miękkiej bluzie. Oczywiście czarnej. I szedłem tak jak zwyczajny człowiek, który szedł obok nie-zwyczajnego człowieka. Magnus nie wyglądał zwyczajnie.
Cały się błyszczał, począwszy od lakierowanych butów bo cienką kamizelkę w fioletowe wzorki z brokatowymi guzikami. Makijaż i włosy też rzucały się w oczy. Liczna biżuteria przyciągała wzrok i brzęczała, przez co nie mogłem się skupić. Ale nawet, gdy był tak dziwnie ubrany, musiałem przyznać, że wszystko do wszystkiego pasowało.
Kiedy przechodziliśmy przez ulicę, Magnus wystawił łokieć w moją stronę. Z lekkim uśmiechem na ustach złapałem go pod rękę i dałem się prowadzić. Jedno auto na nas zatrąbiło.
- Co te trąbienie mogło znaczyć? - spytałem, kiedy znowu spacerowaliśmy po chodniku, mijając ludzi. Pojedyncze spojrzenia kierowane w naszą stronę zaczęły mnie drażnić.
- A nie wiem. Facet lub facetka mogli czuć zazdrość - uśmiechnął się pod nosem, sam do siebie. - Albo może zauważyli jakąś znaną markę na moim stroju.
- Oby - zaśmiałem się cicho, próbując zignorować oczy co rusz zerkające w naszą stronę. A raczej Magnusa, jeśli miałbym być szczery.
★★★
Magnus rozmawiał z recepcjonistką w kinie, a ja odszedłem trochę na bok, zatrzymując się przed stoiskiem z przekąskami. Było tam mnóstwo orzeszków, słodyczy i smaków popcornu. Zacząłem szukać wzrokiem czegoś znanego i smacznego.
- Hej, ty - powiedział jakiś kobiecy głos, ale zignorowałem go. Pewnie to nie było do mnie.
Popatrzyłem na czekoladowe kulki. Smakowałyby Magnusowi? A może woli on słone rzeczy? Gust mógł mu się zmienić.
- Do ciebie mówię - mruknął ktoś i postukał długim paznokciem w moje ramię. Zaskoczony odwróciłem głowę. Stała przy mnie kobieta w czerwonej, przylegającej sukni, na szpilkach i z falowanymi blond włosami. Mimo mojego gejostwa musiałem przyznać, że była piękna. Tylko dlaczego mówiła do mnie?
- Em... Tak? - spytałem, patrząc na nią pytająco i mając nadzieję, że zaraz sobie pójdzie.
- Ty jesteś tym Alekiem naszego Magnusa? - spytała, skanując moją twarz. Policzki odrobinę mnie zapiekły. - Pewnie tak. Masz czarne włosy, bladą cerę, rumieńce i niebieskie oczy. To na pewno ty. Tak? - nie dała mi odpowiedzieć, bo mówiła dalej. - Oczywiście, że tak. Magnus stoi niedaleko. Pewnie jest tu z tobą. Witaj.
Na koniec wyciągnęła do mnie rękę, ale na wysokość mojej twarzy, więc pewnie nie chodziło o to, żebym ją uścisnął. To... O co chodziło?
Kiedy nic nie zrobiłem, czując większe zażenowanie samym sobą, kobieta malowniczo wywróciła oczami i cofnęła rękę.
- Ee... - mruknąłem i miałem ochotę zapaść się głęboko pod ziemię. Albo uciec do Magnusa.
- Ten samolub mówił, że jesteś nieziemsko przystojny... - mówiła i znowu zaczęła latać badawczym spojrzeniem po mojej sylwetce. A mnie nie speszył jej wzrok, tylko to, co powiedziała. - Ale jak na mój gust jesteś zwyczajny. Aczkolwiek o gustach się nie dyskutuje, prawda? - spytała i uśmiechnęła się. Trochę dziwnie i sztucznie jak dla mnie.
Kiwnąłem głową, nie wiedząc, co do niej powiedzieć. Nie wyglądamy na tych, co mieliby wspólne tematy. I tak nie dowierzam w to, że taka osoba jak ona podeszła akurat do mnie. Nawet ze względu na Magnusa.
Nagle wzrok dziewczyny uciekł w bok, ponad moim ramieniem. Za moment usłyszałem dźwięczny i przyjemny dla mojego ucha głos Magnusa, przez co ucieszyłem się w duchu.
- Camille! Dobry wieczór, panienko - powiedział głośno z lekkim uśmiechem na ustach, stając obok mnie i patrząc na blondynkę. Jej zielone oczy też nie odklejały się od Magnusa. Blondynka uśmiechała się dwuznacznie. Zacząłem latać uważnym spojrzeniem między nimi.
- Magnusie, witaj - przekręciła głowę i wystawiła rękę w kierunku azjaty, tak samo jak do mnie pół minuty temu. Mężczyzna zgrabnie chwycił jej dłoń i złożył na jej wierzchu delikatny pocałunek. Zmarszczyłem brwi.
- Jest z tobą reszta? - spytał Magnus. - Bo nie widziałem.
- Nie, kochanie, jestem tu z jakimś nowym przystojniakiem - wyjaśniła, a ja chciałem soczyście burknąć pod nosem na jej "kochanie" skierowane do mojego Magnusa. Już wiem, że jej nie polubię.
- W takim razie miłego wieczoru życzę. My już pójdziemy.
Magnus zaczął się cofać, i ja też bardzo chciałem to zrobić, ale ta cała Camille znowu się odezwała, zatrzymując azjatę. Westchnąłem cicho.
- Nawet nas nie poznasz? - poparzyła na Magnusa spod przymkniętych powiek, czasami zerkając na mnie. A kiedy ja spoglądałem na Magnusa, nie miał już uśmiechu na ustach. - Doprawdy, Magnusie. Upominam o manierach.
- Miałem nadzieję, że szybko znikniesz nam z oczu - westchnął zrezygnowany, nie kryjąc rozczarowania. Zacisnąłem usta w wąską linię. Akurat teraz zachciało mi się śmiać...
- A to dlaczego? - uniosła brew w kpiącym geście. - Nie mówię, że ten ktoś mnie interesuje jakoś szczególnie, ale...
- Ale rozumiem, że nie masz czasu - przerwał jej, ale kiedy kobieta poruszyła brwiami, wciąż czekając, azjata westchnął. - Alexandrze, to Camille. Camille, to Alexander. Zadowolona panienka? Ja nie. Miłego wieczoru - uśmiechnął się sztucznie i szybko odwrócił, odchodząc. Posłałem szybkie spojrzenie kobiecie. Szczerzyła się do mnie niemiło... Pędem ruszyłem za Magnusem.
- Co za Camille? - spytałem, idąc obok niego w stronę sali.
- Jedna z paczki moich jakże wspaniałych przyjaciół - podał bilety facetowi, które je dziurkował przed wejściem.
- Nie lubię jej.
- Zauważyłem, stokrotko - zachichotał cicho, nim odebrał bilety z powrotem i poczekał, aż wejdę pierwszy do sali kinowej.
★★★
~Magnus~
Siedziałem obok Alexandra w ciemnej sali kinowej. Odziwo oglądałem film z zaciekawieniem. Gra aktorska była na plus, scenografia i muzyka tak samo. Na szczęście przestałem myśleć o wścibskiej blondynie, która musiała się nas uczepić. Uwielbiam ją, ale jej minusem jest to, że lubi robić na złość w najmniej odpowiednich sytuacjach.
Przekręciłem głowę i spojrzałem na Aleca. Siedział sobie i siorbał przez słomkę końcówkę napoju, po którego wyszedł po kilku minutach filmu. Nie potrafiłem stwierdzić, czy horror mu się podoba czy nie, ale zawzięcie gapił się w duży ekran.
- Podoba ci się film? - spytałem szeptem, zbliżając twarz do jego twarzy. Alec momentalnie zamrugał, wracając do rzeczywistości.
- Myślałem, że będzie straszny, ale jest znośny.
- Jeśli chcesz coś strasznego, możemy potem obejrzeć u mnie jakieś egzorcyzmy - zaproponowałem, a Alec spojrzał na mnie z grymasem na twarzy. - No co? Wolisz którąś z części Piły?
- To już wolę bajki, które Max ogląda - pokręcił głową i wrócił spojrzeniem na ekran kinowy.
- Czy ja ci wyglądam na dziecko co ogląda bajki?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
★★★
~Alec~
- To jak? Teraz egzorcyzmy? - spytał z głupim uśmiechem Magnus, kiedy wracaliśmy do jego mieszkania. Zaczęło się trochę ściemniać.
- Jeśli masz jakieś ładne nocne światełko.
- A gwiazdki na suficie to co?
- Potwory kryją się pod łóżkiem, a nie na suficie, Magnus - powiedziałem rozbawiony.
Chwilę później usłyszałem jakieś krzyki przed nami, i tak samo ujrzałem grupkę osób.
- Magnus! Mags! - krzyczała jakaś ruda dziewczyna, żwawo machając w naszą stronę. Poczułem przymus, żeby jej odmachać, ale wtedy Magnus szybko mnie obrócił, objął ramieniem i zaczął prowadzić w przeciwnym kierunku, przyspieszając tempa.
- O nie - mruknął pod nosem, podczas gdy ja patrzyłem na niego z niezrozumieniem. - Moi przyjaciele są dzisiaj zbyt upierdliwi. Przebieraj nóżkami, Lightwood.
Nie wiem, czemu, ale nie miałem na to ochoty. Wolałem już tą grupkę niż tamtą blondynkę.
Specjalnie więc się potknąłem. Leciałem w dół, ale przed ziemią złapał mnie Magnus. I kiedy zatrzymaliśmy się na tą krótką chwilę, grupka ludzi podbiegła do nas. Magnus jęknął głośno.
- A co ty uciekasz? - rzuciła gniewnie rudowłosa dziewczyna w stronę Magnusa.
- Wstydzi się nas - stwierdził znudzony, wysoki mężczyzna. - Wzajemnie.
- Kochanie - syknęła niska kobieta i uderzyła tamtego między żebra.
- To ta stokrotka? - jakiś gościu wskazał na mnie palcem. - Nie wygląda.
- Hej, jestem Simon - mężczyzna w okularach i przyjaznym uśmiechem na twarzy wyciągnął do mnie rękę.
Magnus ma ciekawych przyjaciół. Nie wiem, dlaczego chciał od nich uciec.
Zaśmiałem się i uścisnąłem dłoń szatyna.
- Alec - przedstawiłem się.
- Możemy już iść? - rzucił umęczony Magnus. - Narobicie mi wstydu.
- Obgadujesz swoją stokrotkę jak leci... - burknęła rudowłosa, ale zaraz posłała mi mały uśmiech. - Spokojnie, same dobre rzeczy - powiedziała i wróciła z złowrogim spojrzeniem na Magnusa. - A gdy się spotykamy, chcesz jak najszybciej się nas pozbyć?
- Tak.
Mój ukochany jest niemiły. Rozglądnąłem się dyskretnie, chcąc wykorzystać coś, co mógłbym wykorzystać, i nagle dostrzegłem pewną dużą rzecz, z którą wiązały się miłe wspomnienia z wakacji...
- O, Magnus, spójrz - wtrąciłem się w wywód rudej i wskazałem palcem na duże kontenery stojące pod blokiem. - Śmieci. Chcesz znowu do nich wskoczyć, jak kiedyś?
Nastąpiła krótka cisza, podczas której oczy grupki wlepiły się w azjatę. A kiedy wydał on z siebie zdławiony dźwięk na pograniczu zażenowania i złości, grupka roześmiała się głośno.
Próbowałem się nie uśmiechać, kiedy zauważyłem wzrok Magnusa skierowany na moją osobę. Chciał mnie zabić. Wzruszyłem ramionami i złapałem go za rękę, splatając nasze dłonie. Magnus nie zabrał ręki.
- Okey, lubię go - śmiał się wysoki mężczyzna, który do tej pory wyglądał tak, jakby wszystko go nudziło. - Uwielbiam ludzi, którzy obrażają tego kolorowego idiotę. Alec, czy jak ci tam, wiedz, że możesz na mnie liczyć.
- Wyobraźcie sobie Magnusa skaczącego w śmieci... - rechotał jeden z mężczyzn.
- Byłoby to na pierwszym miejscu listy Na Czasie na YouTubie - dorzuciła roześmiana rudowłosa, a Magnus miał już chyba dość.
- Złanoc wszystkim! - krzyknął zdenerwowany, odwrócił się i pociągnął mnie za sobą. Zdążyłem jedynie odwrócić głowę i uśmiechnąć się do przyjaciół Magnusa, nim skręciliśmy z nim za zakrętem.
Przez jakieś 10 następnych minut Magnus uparcie się nie odzywał, choć ja zagadywałem go kilka razy. Nie powiem, żeby mnie to nie bawiło, ale będę musiał coś w końcu zrobić, żeby zniwelować jego focha. Bo jeśli wyrzuci mnie z łóżka... Umrę z zimna i samotności. Chyba, że Prezes się nade mną zlituje.
Kiedy zbliżaliśmy się do mieszkania Magnusa, odezwał się w końcu:
- Mam ochotę wrzucić cię do kontenera na śmieci, Lightwood - warknął.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top