1

Kolejny dzień wojny, kolejne straty w wojsku i kolejne zażyte leki. W ciemnym gabinecie na swoim fotelu zasiadywał Cesarstwo Niemieckie ślęczący nad wszystkim raportami, które musiał dokładnie przejrzeć, ponieważ nie mógł sobie pozwolić na jakikolwiek błąd który by go srogo kosztował.
Całe pomieszczenie oświetlała jedna mała lampa stojąca na dużym biurku wykonanym z ciemnego drewna tak jak podłoga, drzwi i inne meble znajdujące się w owym pomieszczeniu. Całe wnętrze ozdabiał bordowy dywan rozłożony od drzwi do mebla przy którym znajdowała się kraj. Tego samego koloru były grube kotary obecnie zasłaniające wielkie okno tym samym uniemożliwiając dostęp światłu. Ściana z tyłu za Cesarstwem była przyozdobiona jego flagą, po prawej stronie widniało kilka obrazów przedstawiających jego rodzinę wraz z nim samym.
Mogło się wydawać że panuje tam kompletna cisza zagłuszana przewracaniem kartek i dźwiękiem pióra, lecz nie dla niego. To były prawdziwe męki dla jego psychiki, słyszał dziwne głosy i dźwięki ale nie tylko słyszał on też widział różne kształty przemieszczające się po jego gabinecie z jednego konta w drugi czasami zbliżając się tak bardzo, że mógł poczuć ich oddechy na karku. Najczęściej przypominały mu różnego rodzaju owłosione kreatury z kilkunasto centymetrowymi pazurami mogącymi w jednej sekundzie skończyć jego żywot.
W pewnym momencie usłyszał ciche pukanie do drzwi, niepewnie uniósł swój wzrok z nad papierów i rozkazał wejść.

Otworzyły się drzwi wpuszczając światło do środka a także ujawniając postać która za nimi stała. Był to chłopiec o chudziutkiej posturze, niedużym wzroście, dużych szaro-błękitnych oczach a także ułożonych włosach. Był ubrany w białą koszulę z krótkim rękawem, czarne spodenki do połowy uda spięte szelkami o tym samym kolorze, białe zakolanówki oraz czarne derby.
Można było spostrzec na jego twarzy niepokój i troskę. Pomimo młodego wieku był bardzo inteligentny, troskliwy, odpowiedzialny i wyrozumiały.
Powoli wszedł do środka kierując się do biurka ojca przy którym przystał. Mężczyzna cały czas obserwował ruchy swojego jedynego potomka, który wyciągnął w jego stronę ręce dając znać żeby go podniósł. Niewiele myśląc wziął Rzeszę na ręce delikatnie wtulając go w siebie i głaskając po plecach.
-Tato - w końcu po cichu odezwał się do niego.
-Słucham cię - równie cicho odparł synowi ciesząc się odrobiną bliskości.
-Wszystko dobrze? Ostatnio tylko tutaj siedzisz, martwię się o ciebie.
-Tak, wszystko dobrze. Nie musisz się martwić - odpowiedział z lekkim lecz wymuszonym uśmiechem. -Siedzę tutaj bo mam bardzo dużo pracy i dobrze o tym wiesz.
-A kiedy się ze mną pobawisz?
-Może dziś wieczorem dam radę, ale nic nie obiecuję.
Chłopiec lekko skinął głową tym samym oznajmiając że rozumie.

•••

W domu rozległ się donośny dźwięk drzwonka do drzwi. Cesarstwo wstał z swojego fotela i wolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia z gabinetu już po chwili przemierzając długi korytarz. Po obu jego stronach w równych odstępach znajdowały się drzwi prowadzące do pokojów, które i tak nie były używane oprócz trzech czy pięciu, w wolnych miejscach na ścianach pomiędzy drzwiami znajdowały się obrazy najczęściej związane z naturą. W przeciwieństwie do gabinetu podłoga tutaj była wykonana z białego marmuru lecz również była ozdobiona bordowym dywanem. Całość rozświetlały małe, kryształowe żyrandole.
Po niedługim czasie zszedł po szerokich schodach wykonanych z tego samego materiału co podłoga. Po prawej stronie schodów było widać wejść do obszernego salony, natomiast po lewej wejście do kuchni. Mężczyzna nareszcie dotarł do drzwi, które otworzył. Za nimi zaś stał jego najlepszy przyjaciel Austro-Węgry, przywitali się krótkim cześć i gestem ręki zaprosił go do środka.
Oboje udali się do salonu gdzie zasiedli obok siebie na kanapie. Przed nimi stał niski stolik na kawę bądź herbatę, na wprost nich zamiast ściany było jedno wielkie okno, które miało po obu stronach kotary. Po prawej strony był kominek otoczony pułkami z książkami, znajdowały się też tam dwa fotele.
-Jak się czujesz? - niższy zawsze się o to pytał Cesarstwa w trosce o jego zdrowie, zwłaszcza psychiczne.
-Niezbyt dobrze -przyznał niechętnie, najlepiej by skłamał lecz wiedział że to nie będzie mieć sensu bo za długo się znają - Tak, brałem leki - szybko odpowiedział na kolejne pytanie które Austro-Węgry miał zamiar mu zadać.
-A jak u twojego syna ?
-Szczerze mówiąc to nie wiem.. - podrapał się po karku - nie poświęcam mu dużo czasu, można powiedzieć że wcale.
-To czemu teraz siedzisz ze mną a nie z nim ? - uniósł jedną brew do góry  zakładając nogę na nogę.
-Wiesz że to ciężkie, nie chciał bym żeby mój własny syn widział jak jego ojciec panicznie ucieka przed czymś czego on sam nie widzi... To żałosne ukazywać słabości swojemu następcy.
-A ma chociaż z kim porozmawiać, pobawić się ? - ciągnął dalej Austriak bojąc się o stan chłopca.
-Pewnie rozmawia z służbą - ujął krótko Niemiec.
- Rozjeżdżał się po pomieszczeniu trochę ściszając głos -Nie masz nic przeciwko temu abym w najbliższym czasie dał mu podarunek w postaci szczeniaka ? Na pewno by się ucieszył i miał by się kim zajmować.
-Nie wiem czy to dobry pomysł ale zgadzam się, niech ma trochę radości.
- Poklepał go lekko po ramieniu - Zobaczysz, nie będzie tak źle.
-Oby - burknął cicho pod nosem opierając się o kanapę.

---

Witam was w pierwszym rozdziale nowej książki, mam nadzieję że wam się podoba i zostawicie ślad po sobie w formie gwiazdki, odczytu czy choćby komentarza. Miłego dnia / nocy

Rozdział bez dopisku- 821 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top