SO RUDE



















Jakiś czas temu dostałem anonimowy telefon od mężczyzny który prosił mnie żebym zabił dla niego jakiegoś ćpuna. Naprawdę dużo chciał mi za to zapłacić więc od razu się zgodziłem ,a po dostaniu informacji na jego temat zacząłem go śledzić. Życie Seungcheola było naprawdę nudne ,codziennie robił to samo. Jak nie siedział w domu to łaził bez celu po mieście ,a ja chodziłem wszędzie tam gdzie on. Trwało tak już z tydzień ale nie mogłem zabić go od razu ,musiałem dowiedzieć się jak najwięcej o nim i dopiero później sprzątnąć go w jakimś ciemnym koncie.

Dziwne było to ,że jakiś zamasowany gościu od kilku dni łazi za nami jak cień. Nie podobało mi się to i to bardzo. Ciekawiło mnie jednak to od kogo on był i co chciał od mojej ofiary. Postanowiłem odkryć za wszelką cenę to kim on jest i zamiast iść prosto za moim celem skręciłem w ciemną uliczkę i tam na niego czekałem. Od ponad kilku minut czułem na sobie jego wzrok i wiedziałem ,że gdzieś się czai. Schowałem się za jednym z śmietników i tylko czekałem aż ten się pojawi.

Nie musiałem długo czekać bo zaledwie po pięciu minutach on przeszedł obok miejsca w którym się znajdowałem. Cicho niczym mysz opuściłem swoją kryjówkę i ruszyłem za nim. Gościu nie był świadom tego ,że za nim idę więc bez problemu złapałem go mocno za szyję ,a drugą ręką zakryłem mu usta żeby się nie darł.

Nie chciałem żeby ktokolwiek nas usłyszał albo zobaczył. Dużo osób już spało ale krzyk mógł ich łatwo wybudzić ponieważ dzielnica na której byliśmy była naprawdę cichym miejscem.

Mężczyzna w moich ramionach szarpał się ale nie na tyle mocno żeby się wyswobodzić i uciec. Pociągnąłem go więc w dół po schodach które prowadziły do rzeki przepływającej obok. Schowałem się pod wielkim drzewem płaczącej wieżby i jednym kliknięciem otworzyłem scyzoryk który trzymałem przez ten cały czas przy jego szyi.

- od kogo jesteś?...- zapytałem odsuwając drugą rękę od jego ust i żeby go ostrzec wzmocniłem uścisk na jego szyi. Nie chciałem żeby zaczął teraz drzeć morde.

- n-nie mogę...- odparł ledwo słyszalnie zapewne przez strach i znowu chciał się uwolnić.

- jak to kurwa nie możesz?...dlaczego śledzisz tego ćpuna? -warknąłem przykładając ostrze do jego gładkiej skóry na szyi w miejscu gdzie znajdowała się tętnica.

- szef mnie zabije ,nie mogę tego zrobić...

- jak tego nie zrobisz to ja cię zabiję, wybieraj...-odparłem przyglądając się jego twarzy z boku. Dzięki światłu księżyca mogłem mu się przyjżeć ,był jeszcze młody. Mógł mieć zaledwie dwadzieścia pięć lat. W swoim życiu wielu takich jak on skończyło swój żywot z mojej ręki więc nawet nie było mi go szkoda.

Tak właściwie nie było mi nigdy nikogo szkoda. Ludzie to szkodniki ,im mniej ich na świecie tym lepiej. Ja tylko wyświadczam im przysługę ,nie muszą się już dłużej męczyć tym okropnym życiem ,a ja mam z tego jakieś zyski.

- boże zlituj się...- wyrzucił z siebie z cichym płaczem ,a mnie tylko zirytował ten dźwięk. Zawsze jest tak samo ,czy chociaż raz nie mogę trafić na osobę która z chęcią oddałaby mi swoje życie w ręce?

- jestem diabłem jak już...- westchnąłem patrząc się przed siedzie i bez żadnych skrupułów wbiłem mu nóż prosto w szyję. Ciche skomlenie wyrwało się z jego ust ,a ja rozkoszowałem się nim i ostatnimi oddechami które wydało z siebie jego umierające ciało. Gdy było już po wszystkim rzuciłem go na trawę ,a brudny scyzoryk schowałem spowrotem do kieszeni czarnej bluzy. Kucnąłem przed nim i zacząłem go przeszukiwać ,tak z ciekawości. Po znalezieniu portfela wyciągnąłem z niego dowód osobisty i zacząłem czytać jego dane.

- Kwon Soonyoung ,23 lata. Urodzony w Seulu...- wyszeptałem pod nosem i uśmiechnąłem się z faktu ,że serio był młody. W portfelu miał jeszcze trochę pieniędzy więc zabrałem je ,nieboszczykowi się nie przydadzą ,a mi tak. Jeszcze dokładniej przeszukałem jego kieszenie i ucieszyłem się gdy znalazłem telefon , którego po włączeniu okazało się ,że nie ma żadnej blokady. Pokręciłem głową na boki nie rozumiejąc tego kto normalny w tych czasach nie ma choćby hasła.

W galerii nie miał nic ciekawego tylko zdjęcia Seungcheola ale w wiadomościach już tak. Ostatnim razem pisał z kimś pod nazwą Jihoon jakieś pół godziny temu.

- ten typek znowu go śledzi ,nie wiem co mam zrobić...- odczytałem i parsknąłem cicho po czym zobaczyłem co ten mu odpisał. Kazał mu uważać na mnie ,oj jak słodko ,że się nie posłuchał. Jeszcze wcześniej dźwonił do jak napis wskazywał "szefa" i jeszcze kilku mało ważnych osób ale to wciąż nie podpowiedziało mi kto go nasłał.

Nie miałem więcej czasu żeby przejrzeć jego telefon więc zabrałem go z sobą ,a jego martwe ciało oparłem o drzewo w miejscu gdzie tak szybko go nikt nie znajdzie. Nie bałem się o to ,że policja będzie próbowała odkryć kto go tak naprawdę zabił. Już przez wiele lat działałem w Seulu jako płatny morderca i wiedziałem co zrobić żeby nie zostawić żadnych śladów. Do tego wiedziałem w jakich miejscach są kamery i gdzie najczęściej jeździ policja. Na obrzeżach miasta mało kto dbał o bezpieczeństwo i najlepiej tutaj było pozbawiać ludzi tak ważnego dla nich życia.







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top