𝟎𝟐 |↬ 𝐍𝐨𝐜 𝐤𝐨𝐦𝐞𝐭𝐲
Kiedy MJ obudziła się i dowiedziała się, że tej nocy obok Vicki miał miejsce kolejny "atak zwierzęcia", nie była zadowolona. Czasami wampiry musiały zostać umieszczone na swoim miejscu i wydawało się, że to ona będzie musiała to zrobić. Jedynym problem jest to, że czas śmierci jest zgodny z momentem, w którym spotkała innego wampira przed Grillem, co oznacza, że był to Stefan, albo po okolicy kręcił się inny wampir - albo czas śmierci był kłamstwem.
Ta opcja nie była całkowicie nierozsądna , biorąc pod uwagę, że twierdzili, że był to atak zwierzęcia, ale nie chciała przypadkowo rzucić wyzwania niewłaściwemu wampirowi.
- Brzmisz, jakbyś przygotowywała się do walki, której nie musisz zaczynać - jej matka opierała się o kuchenny blat.
MJ zmarszczyła brwi - Mam siedzieć i patrzeć, jak piętrzą się raporty?
- Masz siedemnaście lat - przypomniała jej mama - Powinnaś myśleć o szkole i przyjaciołach, a nie o tym, jak zabić wampira.
- Mam siedemnaście lat, ale też jestem czarownicą - MJ uśmiechnęła się do niej niewinnie.
Jej matka westchnęła, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Nie wypiłaś jeszcze herbaty.
MJ wzruszyła ramionami, szybko podniosła szklankę z blatu i ją wypiła. Była trochę zimna, ale jej to nie obchodziło, piła to do doładowania swojej magii, a nie dla smaku.
- Nadal nie rozpakowałaś się całkowicie - jej mama wskazała na kilka kartonowych pudeł w rogu pokoju.
- Nie wezwałam cię, żebyś mnie osądzała.
- Moim obowiązkiem, jako twojej matki, jest drażnienie cię mówieniem rzeczy, które już wiesz.
- Ha-ha.
- Idź do szkoły, spóźnisz się.
- Zauważyłam!
MJ pstryknęła palcami, w powietrzu zapanowała zmiana i jej matki już nie było. Podniosła naszyjnik ze stołu i przypięła go, po czym chwyciła torbę i ruszyła do drzwi wejściowych.
MJ najpierw miała historię i na szczęście pan Tanner nie próbował się znów pokazywać, tak naprawdę uczył klasę o komecie, którą miasto miało świętować za jeden dzień. Stefan i Elena zostali wezwani za gapienie się na siebie, co MJ uznała za nieco zabawne, ale ona zwracała większą uwagę na Matt'a. Spieszył się późno i najwyraźniej nie mógł się skupić. Tak naprawdę nie spodziewała się, że zobaczy go w szkole.
Po zajęciach Elena i Stefan praktycznie zniknęli, a Matt złapał ją za ramię.
- Masz teraz zajęcia?
- Nah, mam wolne.
- Eh, dobrze.
Wyszli spod drzwi szkoły średniej, żeby się trochę przespacerować.
- Lekarz powiedział, że cokolwiek zaaplikowałaś Vicki, zapobiegnie utracie krwi i infekcji, a ja nie wiem, naprawdę nie wiem, jak ci dziękować.
- Nawet się tym nie martw - MJ machnęła ręką w powietrzu - Po prostu się cieszę, że z nią wszystko w porządku.
- Ale naprawdę, MJ, ja-czuję, że powinienem coś zrobić.
- Szczerze mówiąc, nie musisz nic robić..
- Matt! - Elena podbiegła do nich.
- Hej, Eleno.
- Nie pisałeś do nikogo wczoraj wieczorem, czy Vicki ma się dobrze?
- Zatrzymają ją na noc, ale jutro powinna móc wrócić do domu.
- To dobra wiadomość.
- Taa.
Elena przerwała i spojrzała na MJ, która w odpowiedzi tylko jej pomachała.
- Jeszcze się właściwie nie spotkałyśmy - Elena niezdarnie wyciągnęła rękę.
- Nie, nie spotkałyśmy się - skinęła głową - MJ, jestem na twoich zajęciach historii.
Wydawało się, że Elena zajarzyła - Wiedziałaś o bitwie.
- Taa.
- Jestem Elena.
- Byłaś z gościem, który ją znalazł.
- Mój brat.
- Oh! - Jeremy Gilbert, Tyler wskazał jej go w Grillu.
Elena ponownie spojrzała na Matt'a - Skontaktowałeś się ze swoją mamą?
- Zadzwoniłem i zostawiłem wiadomość - Matt trochę pociągnął nosem - Jest na plaży w Wirginii ze swoim chłopakiem, więc...zobaczymy, ile czasu zajmie jej powrót do domu.
- Vicki ma szczęście, że nic jej nie jest - Elena wydawała się naprawdę nią zmartwiona.
- Wiem - Matt bawił się paskiem torby - A teraz mówi się o kilku zaginionych obozowiczach.
Zaginienie obozowiczów i dwa ataki zwierząt. Tak, problem wampirów wymykał się spod kontroli.
- Powiedziała, jakie zwierze ją zaatakowało?
- Powiedziała, że to wampir.
O cholera, wampir był niechlujny!
Czy MJ poszła do szpitala, żeby zadawać pytania, czy po prostu znalazła wampira spoza Grilla?
- Co? - Elena wyglądała na zmieszaną.
- Obudziła się ostatniej nocy i wymamrotała "wampir" a potem zemdlała - Matt potrząsnął głową.
- Okej, to dziwne.
- Myślę, że była pijana.
- Może to jej mózg dzieli się na przedziały? - zasugerowała MJ.
- Huh? - Elena na nią spojrzała.
- Skoczyło na nią zwierzę, które wbiło jej kły w szyję? To będzie traumatyczne, ona próbuje przetworzyć to, co się stało, a jej mózg zamienia się wampira...Spała, prawda?
- Taa - potwierdził Matt.
- Jej ciało wciąż przetwarzało traumę, prawdopodobnie śnił jej się zły sen - starała się, aby jej ton był jak najbardziej swobodny - Kiedy emocje są wysokie, mózg kieruje się w dziwne miejsca - zapiszczał jej telefon, co oznaczało, że musi wracać do klasy Tanner'a. Jej wychowawca powiedział, że chce z nią porozmawiać.
- Mogę dodać twój numer? - zapytał Matt.
- Oczywiście - podała mu telefon, kontakty nawiązane.
- Jesteś nowa w mieście, to mój sposób na podziękowanie, jeśli czegoś potrzebujesz, napisz do mnie.
- Tak jak mówiłam Matt, nie musisz mi dziękować, ale zachowam tę ofertę w pamięci - wysłała SMS'a pod ten numer, żeby wiedział, jaki jest jej numer - Muszę iść, do zobaczenia później.
- Taa - Elena skinęła głową z przebiegłym uśmiechem na twarzy.
Kiedy MJ odchodziła, nadal prawie słyszała rozmowę między nimi.
- Więc, opinie na jej temat? - zapytała Elena.
- Wydaję się miła...co jest między tobą, a tym nowym facetem?
I to mniej więcej tyle, czego chciała słuchać, kiedy potrzebna była gdzie indziej. Potrzebna to trochę za mocne słowo. Pan Tanner poprosił ją, aby przyszła o określonej godzinie na krótką pogawędkę, a ona wcale go nie lubiła, ale była też chętna na dodatkowe punkty i tak to zabrzmiało, jakby jej je oferował.
Nie spodziewała się, że zostanie wezwana na naradę rodziców z nauczycielami.
- Uroczo - pan Tanner stał, podczas gdy młoda kobieta siedziała przy jednym z biurek - Miło, że do nas dołączyłaś panno Jung.
- Poprosiłeś mnie też? - stała w drzwiach, nie rozumiejąc, czego od niej chciał.
- Tak! Poprosiłem - dał jej znak, żeby też usiadła - Mogę przedstawić ci pannę Sommers?
- Cześć? - MJ rzuciła jej spojrzenie "co się dziej?", ale kobieta też nie miała pojęcia - Jestem MJ.
- Jenna.
- Mówiłem pani Sommers, jak bardzo Jeremy Gilbert nie zdaje egzaminu - spojrzał na MJ, oczekując odpowiedzi, a ona nie wiedziała, co robić.
Dzięki tej małej deklaracji pomieszczenie w ciągu kilku sekund stało się niezręczne.
- Udało mu się opuścić sześć zajęć w ciągu trzech dni...
- Panie Tanner - Jenna odezwała się, patrząc to na MJ, a to na niego, próbując zrozumieć, dlaczego była tam przypadkowa nastolatka - Czy wiesz, że rodzice Jeremy'ego i Eleny zginęli?
Oh.
To był jeden ze sposobów, żeby się tego dowiedzieć.
- Cztery miesiące temu, wielka strata - Tanner był całkowicie monotonny - Wypadek samochodowy. Na moście Wickery, jeśli dobrze pamiętam. I jak jesteś spokrewniona z rodziną? Uh, młodsza siostra matki?
Miał klasę, a MJ przewracała oczami.
- Młodszą siostrą - poprawiła Jenna.
- Racja.
Nastąpiła pauza i MJ poczuła, że prawdopodobnie powinna była ją wykorzystać do przeprosin.
- Sześć zajęć? - zapytała Jenna, chwytając się krawędzi biurka i pochylając się do przodu - Jesteś pewien? To znaczy, to trochę trudne do zrobienia.
- Nie, kiedy jesteś pod wpływem narkotyków.
MJ dowiadywała się zdecydowanie za dużo o tym dzieciaku Jeremy'm, biorąc pod uwagę, że dosłownie nigdy go nie spotkała.
- To jego próba poradzenia sobie, pani Sommers. I są znaki. Jest humorzasty, wycofany, kłótliwy i mający kaca.
Dla MJ brzmiał, jak prawie każdy nastolatek, jakiego kiedykolwiek spotkała, jeśli zignorowałby przymiotnik "kac".
- Czy na horyzoncie są jeszcze inni krewni?
- Jestem ich jedyną opiekunką - powiedziała stanowczo Jenna.
- Uh-huh - Tanner nie był pod wrażeniem - Może tam być?
- Co dokładnie sugerujesz?
Tak, MJ nie ma prawa być poza tą rozmową.
Poruszył się, przybierając współczującą twarz - To niemożliwa praca, prawda, wychowywanie dwójki nastolatków?
Kutas, kutas, kutas.
- Było ciężko, ale nie, nie jest.
- Zła odpowiedź - i współczucie zniknęło - Jest to praca niezwykle niemożliwa i nie wykonujesz jej właściwie.
- Um, czy mogę zapytać, dlaczego tu jestem? - wypaliła MJ.
- Ty, panno Jung, masz stałą plamistość i rozmawiałaś z trzema twoimi nauczycielami o byciu mentorem dla uczniów.
Ona to zrobiła..
- Chemii, matematyki i hiszpańskiego - skinęła głową.
- Cóż, oto twoja chwila, Jeremy Gilbert potrzebuje czyjejś pomocy.
Brzmiał na cholernie zadowolonego z siebie, jakby skazywał ją na porażkę i miał zamiar czerpać przyjemność z obserwowania, jak to się dzieje, a podczas gdy to robił, zaczął patrzeć na Jennę. To była zła taktyka wobec kogoś takiego, jak MJ. Napędzało ją udowadnianie, że jest lepsza od takiego dupka, jak on.
- Ni shige hunqiu - spojrzała w górę z uśmiechem.
- Co, panno Jung?
- Nic, po prostu głośno myślę - zachowała spokój - Jakie przedmioty? - był jej nauczycielem, nie mogła po prostu na niego nakrzyczeć, że jest kutasem.
- Te trzy, które już wymieniłaś oraz historia. Jak również każdy inny, z którym chcesz spróbować. Jedynym przedmiotem, którego nie oblewa, wydaje się być sztuka - Tanner zadrwił, co również jej nie odpowiadało.
- Dobrze wiedzieć - może i była mądra, ale była kreatywna - Dzieciaki ze świata sztuki są zawsze o wiele bardziej interesujące i nie mogę się doczekać, aż go poznam - zatarła ręce.
- Cóż, teraz jest to już ustalone, mam inne zajęcia do nauczania, więc - dał znak jej i Jennie, żeby się wyniosły.
Oboje wyszły, a MJ zamknęła za nimi drzwi z nieco dużą siłą.
- To prawdziwy capullo - MJ warknęła, Jenna spojrzała na nią, trochę zaskoczona wybuchem - I bardzo mi przykro, że poprosił mnie, żebym tam była.
- Poprosił cię, żebyś po to wszystko przyszła? - Jenna wyglądała na zniesmaczoną.
- Prawdopodobnie nieźle się bawił, próbując sprawić, że wyjdziesz przed kimś na głupca - MJ się skrzywiła.
Jenna jęknęła - Myślę, że nie próbował, myślę, że mu się udało.
- Um, nie - MJ skrzywiła się - Nie udało. Nigdy wcześniej nie spotkałam Jeremy'ego, więc nie wiem, czy jest potajemnie artystą ucieczki, czy coś, ale jeśli ktoś może tak łatwo skreślić, problem leży w szkole. Tanner chciał tylko zrzucić winę na ciebie, bo jest najgorszy.
- Dzięki - Jenna roześmiała się bez przekonania - Jak go nazwałaś, kiedy "myślałaś na głos"?
- Dupkiem, a capullo oznacza kretyna lub palanta.
Co wywołało prawdziwy śmiech - Powiedziałaś, że masz na imię MJ, prawda?
- Yep. Mira Jung, w skrócie MJ.
- Cóż, miło cię poznać - uścisnęły sobie dłonie - Chyba się z tobą spotkam, jeśli masz zamiar pomagać Jeremy'emu?
- Spróbuję.
Jenna odeszła i obróciła się z powrotem, aby przez chwilę patrzeć na nią intensywnie - Jesteś nowa w mieście, prawda?
- Co to zdradziło - zażartowała MJ.
- I masz doskonałą, trwały zapis?
- Cóż, trwałe zapisy zwykle dotyczą tylko szkoły średniej.
- Gdzie zwykle chodziłaś?
- Poszłam na Harvard-Westlake w LA.
- To brzmi prywatnie?
- Bo jest - czuła się dziwnie, mówiąc o tym, ale domyśliła się, że Jenna po prostu upewniała się, że MJ wie, co robi - Byłam na największym stypendium, jakie mogłam dostać i większość moich zajęć była AP...przyjazd tutaj to ogromny stres, nie będę kłamać.
- I myślisz, że będziesz dobrą mentorką dla rówieśników? - w tym pytaniu nie było nic niegrzecznego, po prostu ktoś, kto próbował zaakceptować, że "swoje dziecko" potrzebowało czyjejś pomocy.
- Robiłam to już wcześniej, to znaczy, mówię płynnie po hiszpańsku, więc jeden powinien być najłatwiejszy, nie będę musiała uczyć się jego kursu, żeby mu pomóc.
- Jesteś hiszpanką - Jenna przytknęła język do policzka i skinęła głową, próbując to zobaczyć.
MJ się roześmiała - Hiszpanką i Chinką, mam rysy taty i karnację mamy.
Zadzwonił pięciu minutowy dzwonek.
- Pozwolę ci dostać się na zajęcia.
- Miło było cię poznać, przepraszam ale to musiało być z powodu Tannera, a nie Eleny - MJ zauważyła dziewczynę o imieniu Nina, z którą miała prawie wszystkie zajęcia i pomachała. Nina uśmiechnęła się i zatrzymała, żeby na nią poczekać.
- Do zobaczenia wkrótce - Jenna skinęła głową.
Mówiąc o byciu dzieckiem sztuki, MJ miała swoje pierwsze zajęcia plastyczne w Mystic Falls jako następną lekcję. Była trochę oszołomiona. Klasa ma jasne podłogi i białe ściany, a fragmenty ścian przydzielono różnym seniorom. Zaczęła przeglądać w połowie ukończone płótna i notesy z projektami rozrzucone po pomieszczeniu, zanim dołączyła do Niny i Briar'a przy biurku.
Nauczycielka rozdawała książki na cały rok i wyjaśniała, że chce zobaczyć szkice, ale poza tym zostawiła je temu.
- Dajesz korepetycje Jeremy'emu Gilbert'owi? - zapytała Nina.
- Na to wygląda.
- On jest takim ćpunem.
- Bądź miła, Nino - Briar na nią spojrzał.
- Co! Musi wiedzieć.
- Właściwie, już to wiedziałam - MJ była bardziej skupiona na rysowaniu, niż na rozmowie - Pan Tanner chętnie mi o tym opowiedział.
- Czekaj, szkoła faktycznie wie, kim są narkomani? - zapytała Nina.
- Mam wrażenie, że wiedzą o tym wszystkie szkoły.
- Lepiej ostrzec chłopaków - Briar się zamyślił.
- Eh, zażywanie narkotyków na imprezach towarzyskich to nie to samo, co zażywanie ich w szkole, wszystko jest jasne - Nina powiedziała stanowczo.
- Których chłopaków? - MJ była teraz nieco bardziej zainteresowana.
- Ty czasami, ale Christian i Bradley to robią, wielu członków drużyny piłkarskiej lubi się trochę naćpać na imprezach po meczu.
- Sprawiedliwe - nie obchodziło jej, że ludzie zażywają narkotyki, o ile nie próbują jej do tego zmusić.
- Ava powiedziała mi, że Jason poprosił cię do tańca na imprezie, Bri - Nina zmieniła temat.
- Poprosił grupę do tańca i wszyscy wiemy, że stało się tak, ponieważ nie był w nastroju do rozprawienia się z C i B.
- To było skierowane do ciebie - dodała MJ, nie podnosząc wzroku znad swojej strony.
Briar spojrzał w dół - Chyba, że zdobędzie się na odwagę i naprawdę mnie zaprosi na randkę, to nie ma znaczenia. Obiecałam sobie, że w tym roku nie będę już siedzieć i czekać przy telefonie. Umawiam się z chłopakami, którzy chcą się ze mną umawiać.
- Mogłabyś go zaprosić - przypomniała jej MJ.
- Taa, ale, jak...- westchnęła - Kontekst dla nowicjusza; wydaje się, że Jason podoba mi się przez pewien czas w roku, spędzamy czas tylko we dwoje, automatycznie spędzamy czas razem, potem odbędzie się impreza, on spotyka się z kimś innym, umawia się z nimi na randki kilka miesięcy, gdy siebie nienawidzę, a potem cykl się powtarza. Dzieje się to odkąd skończyliśmy czternaście lat.
- Oooo - MJ się wzdrygnęła - To jest do bani.
- Poniekąd - Briar skinęła głową - Nie widzę siebie na tym ponownie. Jeśli nie zamierza zaprosić mnie oficjalnie na randkę, poszukam gdzieś indziej.
- Powodzenia - powiedziała MJ, odkładając szkicownik.
- Oh mój boże, naprawdę jesteś dobra w sztuce - Nina chwyciła szkicownik, żeby na nią spojrzeć.
- Daj mi zobaczyć - Briar wyrwała jej go i miała podobny, lekko zaskoczony wyraz twarzy.
- Dzięki - MJ wyciągnęła od nich szkicownik.
- Będziesz studiować sztukę?
- Chcę.
MJ zawsze ciężko pracowała, jeśli chodzi o szkołę. Jej doskonałe stopnie wynikały z dobrego zapamiętywania, co wynikało z faktu, że od samego początku uczyła się trzech języków i magii. Pod tym względem miała szczęście. Mama również wychowała ją tak, aby była ciekawa, szukała odpowiedzi i próbowała zrozumieć wszystko, co tylko mogła. Ale w pewnym momencie jej życie zmieniło się z ciągłego próbowania, bo lubiła się uczyć, do intensywnego próbowania, bo to dawało jej siłę.
Miała duże stypendium w swojej poprzedniej szkole, a do jeszcze poprzedniej - pełne. Bycie jedną z "inteligentnych" dzieci oznaczało, że mogła żyć spokojnie, nauczyciele byli dla niej milsi, bardziej wyrozumiali, mogła ujść na sucho.
Ale sztuka była jej pasją. Znalezienie równowagi pomiędzy byciem idealną, wszechstronną uczennicą z ocenami i sportem, a znalezieniem czasu na tworzenie rzeczy wymagało wiele wysiłku. Sztuka po prostu nie była tak szanowana, jak inne przedmioty. Nigdy jednak nie potrafiła z tego zrezygnować. Nigdy.
- Moda, uwielbiam projektować ubrania - dodała MJ - Mam maszynę do szycia od lat i moim szczęśliwym miejscem są zakupy tkanin.
To nie do końca prawda, jest szczęśliwe miejsce, które działało magicznie, ale zakupy tkanin były na drugim miejscu.
Zadzwonił dzwonek, co oznaczało koniec zajęć, więc wszyscy spakowali się i wrócili na korytarz.
- What's up - Elliot był w pobliżu z dziewczyną, której MJ jeszcze nie poznała - MJ, poznaj Lisse.
- Jesteś MJ, dobrze wiedzieć - Lisaa ma kręcone, czarne włosy, jaskrawą beanie i przypinkę muzyczną na kołnierzyku marynarki.
- Czy mam już reputację? - MJ uśmiechnęła się przebiegle.
- Dobre rzeczy, dobre rzeczy - Lissa pasowała do jej uśmiechu - Sprawy związane z Vicki Donovan.
- Ma sens - MJ skinęła głową.
- Jestem pewna, że widziałam cię wczoraj wieczorem, byłam trochę pijana, ale "opiekowałaś się". Było bardzo gorąco.
MJ parsknęła śmiechem - To był mój cel.
- Jestem pewna.
Co zaskakujące, przez resztę dnia ani przez cały następny dzień nie wydarzyło się nic więcej "zabawnego", więc mogła przypisać ataki zwierząt jednorazowemu uchybieniu w ocenie nadprzyrodzonej.
Ale, czy naprawdę mogła tak żyć.
Wiedząc, że od czasu do czasu jakaś bezbronna osoba zostanie zaatakowana i prawdopodobnie zabita.
Tak. Tak, mogła tak żyć, ratowanie ludzi nie było jej obowiązkiem.
Ale, coś swędziało ją w umyśle. Taki, który ciągle jej przypominał, że gdyby nie wiedziała, który wampir stoi za atakami, po prostu obejrzałaby się przez ramię. Musiała wiedzieć, kto to był i dlaczego zachowywał się tak niechlujnie.
Nie chciała wychodzić oglądać komety. Miała przeczucie, że miejskie wydarzenie będzie gorącym miejscem dla wszelkiej aktywności wampirów, a jeśli chce zignorować tę sytuację, może po prostu zostać w domu, może pozwolić, aby cokolwiek wydarzyło, się wydarzyło. Jej mama nie chciała, żeby narażała się na niebezpieczeństwo...a jednak poszła na rynek z odrobiną planu.
Pierwszymi osobami, które zobaczyła, byli Ava, Elliot i Lissa, a MJ była szczęśliwa, że miała z nimi chwilę pozornej normalności. Nie doświadczyła żadnego z nich żadnych złych lub nadprzyrodzonych wibracji i wszyscy byli dla niej mili. Naprawdę miała nadzieję, że wszyscy są normalni.
- To miasto lubi świętować, prawda? - podczas spaceru MJ przeglądała sekcję "Wydarzenia" na stronie założycieli Mystic Falls.
- Tak, to trochę dziwne - dodała Ava.
- Nuh, podoba mi się - MJ się uśmiechnęła. Przypominało to jej Nowy Orlean - Nadaje miastu charakter.
- Trochę mi to przypomina sektę - Elliot się zamyślił - Rada założycieli - na pewno dzieje się z nimi coś podejrzanego, ale z radością piję oranżadę w proszku, ponieważ wolontariat przy ustawieniu zapewnia mi przedłużenie pracy domowej.
- Mądre - Lissa skinęła głową.
- Hej, jeśli chcesz świeczkę - Elliot uniósł swoją, żeby pokazać MJ - Wiem, że Caroline ma trochę - wskazał na Caroline i Bonnie.
Dokładnie tej grupy, której szukała MJ.
- Idę się przywitać - MJ przeprosiła ich i dołączyła do drugiej grupy. Caroline i Bonnie też były z Tyler'em i Matt'em, Tyler siedział na blacie ławki i przesunął się, żeby zrobić jej miejsce - Najwyraźniej jesteś dziewczyną, od której można dostać świecę.
- Jestem - Caroline wyciągnęła jedną z kieszeni i jej podała.
Następnie Matt użył swojej świecy, aby zapalić jej - Szczęśliwa, że ci się udało?
- Trochę zaintrygowana wydarzeniami w mieście i całą sytuacją założycieli.
- Jesteś we właściwej grupie - Bonnie uśmiechnęła się, wskazując ludzi, gdy mówiła - Jego tata jest burmistrzem, a jej mama jest szefem policji, a Elena też jest z nimi spokrewniona.
Cóż, to wyjaśniało wszelkie problemy Tyler'a z uprawnieniami prawdopodobnie wyjaśniało profilowanie nowych osób przez Caroline.
- Hej. Cześć - Elena podbiegła do nich w grubym płaszczu i wzięła świecę od Caroline.
- Cześć - Matt uśmiechnął się delikatnie i zapalił świecę.
Najwyraźniej tak bardzo zależało mu na Elenie, że to było naprawdę ujmujące dla MJ.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Elena przez chwilę wytrzymała jego spojrzenie, po czym szybko odwróciła się, podchodząc do nie zapalonej świecy i zapalając ją, aby uniknąć rozmowy ze swoim byłym.
Choć oczywiście udało jej się losowo wybrać Stefana Salvatore.
- Dziękuję, hej.
- Hej.
I wyglądało na to, że byli jednymi osobami na placu.
- Wiesz co, Matt - zaczęła MJ, przykuwając uwagę Stefana i Eleny - Myślałam o Vicki, która mówiła, że to wampir. Co jeśli tak było?
- Zaatakował ją wampir? - zaptała Caroline, brzmiąc na nieprzekonaną.
- Czy to jest powiązane z twoją wiarą w magię - Bonnie się uśmiechnęła.
- To tylko trochę zabawy. Nudziłam się na zajęciach i myślałam o tym, kto daje mi vibe wampira - poruszyła brwiami.
- Vibe wampira, okej - Tyler zagrał w grę - Bez urazy, Eleno, ale twój brat ma całkowity vibe wampira dzięki tej swojej czarnej bluzie z kapturem.
- I właśnie miałam powiedzieć, że nadajesz mi wampirzy vibe - zażartowała MJ.
- Ja?
- Totalnie! - MJ rozejrzała się po grupie - Ty albo Stefan.
- Ja? - Stefan się napiął.
- Taa - skinęła głową - Masz ten cały tajemniczy nowy występ dziecięcy, z pewnością możesz w tajemnicy być wampirem...To wszystko, albo potajemnie jesteś z Kanady.
Zaśmiał się i nawet nie zabrzmiało to stucznie - Ty też masz tajemniczy nowy wstęp dziecięcy, jaka jest twoja wymówka?
- Jestem czarownicą, to już zostało ustalone - wskazała na Bonnie.
- Ty i ja, razem - Bonnie skinęła głową, udając szczerość, którą MJ doceniła.
To sparawiło, że żart wyglądał właśnie na taki żart, ale wchodzi Stefanowi do głowy na tyle, by pozostawić go z pytaniami.
- Vicki właściwie cofnęła się do tej całej sprawy z wampirem, kiedy się obudziła - oznjamił Matt - Teraz mówi, że to było zwierzę.
- Dobrze to słyszeć - MJ patrzyła przez chwilę na Stefana, po czym uśmiechnęła się do Matt'a.
- Hej - Elena powiedziała ostrożnie, ciągnąc Stefana za ramię - Mogę z tobą porozmawiać?
Para opuściła grupę i MJ też wstała.
- Idę się napić, czy ktoś coś chce? Nic alkoholowego, nie mam przy sobie podróbki.
Tyler się ożywił - Jeśli wybierasz się do Grilla, znajdź Pierre'a przy barze i poproś go o zwykłe danie Ty'a i poproś go, żeby dodał to do zakładki.
- Boże, jesteś takim bogatym chłopakiem - MJ prychnęła - Ktoś jeszcze?
Wychodząc, miała listę drinków do zamówienia i zbiórkę pieniędzy od ludzi. Zostawiła świecę pod opieką Caroline i nie planowała korzystać z żadnych objazdów, które mogłyby spowodować, że przegapi meteoryt, chyba że Stefan przyjdzie z nią porozmawiać. Gdy wracała do grupy, przybyło więcej ludzi i nie można było przejść przez tłum bez zderzenia się z kilkoma ramionami. Z czego jeden sprawił, że lód spadł jej na tył koszulki i zatrzymała się.
- MJ - to był Aris.
Był z Christian'em i Bradley'em, ale ona weszła do Aris'a.
- Chłopak głupie imię - zmusiła się do uśmiechu.
- Oh, drinki lecą? Podzielisz się czymś ciekawym?
Zachichotała - Nuh, wszystkie fajne rzeczy, które Ty pozwolił mi już wypić.
Bradley gwizdnął cicho.
- Potrzebujesz pomocy, żeby do niego wrócić - Aris z radością przyjął swój fałszywy akt pod wpływem jako pozwolenia na "pomoc" jej i położył jego zimną dłoń na jej ramieniu.
Ostre i cienkie sople wbijały się w skórę jej przedramienia. Raz po raz, wywołując dreszcze po jej ciele.
wampir.
Wampir.
WAMPIR.
To były trzy wampiry w trzy dni.
Co do cholery?
- Wszystko w porządku, MJ? - i był tam Stefan.
- Salvatore! - utrzymywała nadmiernie wibrującą, podchmieloną minę - Dokładnie cię szukałam - chwyciła go za ramię i poprowadziła luźną, prostą linią.
Wyjęła telefon i zaczęła pisać notatki.
"Czy potrafisz stwierdzić, czy Aris nas słucha?"
Stefan ustał prosto i obejrzał się - Co?
"Jest taki jak ty"
"A czym jestem?"
"Wiesz czym jesteś"
"A czy ty jesteś"
"Kimś, kto chce, abyś powstrzymała 'ataki zwierząt'. Zależy mi na tobie i nie pozwolę, żeby przydarzyło się to komukolwiek innemu"
- Masz niewłaściwego faceta.
- I dlaczego mam w to wierzyć? - w końcu przemówiła, tylko tak szybko mogła napisać.
Stefan westchną, zastanawiając się, jak mógłby udowodnić, że jest godny zaufania nieznajomemu, który w jakiś sposób rozpracował go na podstawie zaledwie jakiekolwiek interakcji - Wyczucie czasu. Byłem z Eleną, kiedy Vicki została zaatakowana.
Technicznie mogłaby to sprawdzić.
- A ten koleś? - Stefan na chwilę się obejrzał. Aris nie patrzył, klepał Christian'a po plecach za to, że powiedział coś zabawnego - Kim on w ogóle jest?
Wróciła do notatek.
"Ma na imię Aris, też jest wampirem, wczoraj wieczorem go spotkałam. Czarne włosy, skórzana kurtka"
- Taa - Stefan jęknął - Wiem o tym, ale o innym? Jesteś pewna?
- Jestem pewna.
- I myślisz, że to on zaatakował Vicki..?
- Nie obchodzi mnie, kto ją zaatakował, o ile przestaną, a jeśli możesz ich powstrzymać, proszę zajmij się tym, bo obecnie to jest mój ostateczny cel.
- Naprawdę powinnaś trzymać się od tego z daleka.
- Nie będę się wtrącała, kiedy będę mogła pójść do łóżka i nie budzić się po kolejnym ataku w wiadomościach.
- Masz bicie serca, słyszę je, oni też - jego głos się obniżył, jakby chciał ją przestraszyć - Trzymaj się z daleka, chyba że chcesz być kolejnym atakiem w wiadomościach.
Zdecydowanie próbował ją przestraszyć, ale niekoniecznie jej groził.
- Nie możesz go zatrzymać.
Stefan Salvatore miał właśnie dowiedzieć się o niej czegoś bardzo ważnego.
Nie mogła oprzeć się wyzwaniu.
- Pewnie - miała nadzieję, że usłyszał niezadowolenie w jej głosie - Po prostu się tym zajmij, proszę.
Kometa była całkiem piękna.
Stefan nie wrócił z nią do grupy, a Elena przez cały czas wydawała się bardzo podekscytowana, ale MJ w najmniejszym stopniu nie obchodziło, co mogło się między nimi wydarzyć. Było o wiele bardziej zainteresowana typem osoby, którą był Stefan i tym, czy będzie bezużyteczny w jej dążeniu do tego, by nie martwić się pojawieniem się martwych ludzi.
Może powinna po prostu się ruszyć.
Trzymać się z dala od wampirzego dramatu, ruszając się.
Ale to był ogromny wysiłek!
Już coroczna przeprowadzka wydawała się jej uciążliwa, a nie minął nawet tydzień od rozpoczęcia roku szkolnego.
Po zakończeniu głównego oglądania komety, grupa poszła do Grilla, zamawiając więcej drinków na karcie Tyler'a i po prostu siedząc i rozmawiając. MJ całe życie mieszkała w dużych miastach, więc fakt, że ludzie byli tacy gościnni, był dla niej pewnym wyzwaniem. Energia małego miasteczka była ciepła i jasna, można było usiąść z kimkolwiek i rozpocząć rozmowę.
- Myślisz, że komety są zwiastunami czy tragedią? - zapytała ją Bonnie.
- Myślę, że są zwiastunami władzy - powiedziała ostrożnie MJ - Sposób w jaki użyjesz tej mocy, może zakończyć się tragedią, ale nie musi tak być.
- Więc, jesteś prawdziwym hippisem? - zapytał Ty.
- Nie powiedziałaby, że to hippisowskie - MJ się broniła - Biorę prysznic, mieszkam w normalnym miejscu, ale kometa to wydarzenie niebiańskie. Niebiańskie wydarzenia można wykorzystać w celu uzyskania mocy. Runy szczęścia, radości i cały ten jazz.
- W takim razie, jakie zaklęcia rzuciłaś na dzisiejszą noc - żartował.
- Jeszcze żadnego, ale zobaczymy - podtrzymywała żart - Nie martwcie się, nie jestem czarownicą, która zamienia facetów w żaby.
- Dobrze wiedzieć.
Żadna z grup nie była wierząca. To prawdopodobnie było dobre. Utrzyma ją w spokoju, gdy cały okres wampiryzmu dobiegnie końca.
- Hej - chłopak, wyglądał na mniej więcej w ich wieku, miał i miał na sobie czarną bluzę z kapturem - Widział ktoś Vicki?
Chłopak z czarną bluzą z kapturem! Jeremy Gilbert!
- Ty jesteś jej stalkerem. Ty nam powiedz - warknął Tyler.
Więc ta dwójka nie była przyjaciółmi. I najwyraźniej podobała im się ta sama dziewczyna.
- Nie mogę jej znaleźć - Jeremy zignorował tę uwagę.
- Prawdopodobnie znalazła kogoś innego, z kim mogłaby imprezować - Tyler całkowicie przegapił minę, którą Matt przyciągną, gdy to powiedział - Przykro mi handlarzu pigułek, chyba zostałeś zastąpiony.
Elena usiadła - O co chodzi z handlarzem pigułek?
- Zapytaj go - Tyler wskazał na dzieciaka.
- Chcesz to zrobić teraz? - Jeremy spojrzał gniewnie na Tyler'a i Elenę.
- Dilujesz?
Druga rozmowa na temat narkomanii Jeremy'ego, w której była zbyt nowa, aby brać w niej udział.
- Ona nigdy na ciebie nie poleci - Tyler poczuł potrzebę dodania.
Jeremy zrobił krok w stronę stołu - Już to zrobiła.
MJ naprawdę nie wiedziała wystarczająco dużo o żadnej z tych osób, żeby brać udział w tym pojedynku.
- W kółko.
NIE JEJ SPRAWA.
- Taa, jasne - Tyler pociągnął długi łyk drinka.
- Spałeś z Vicki Donovan? - oczy Caroline były szeroko otwarte - To znaczy, Vicki Donovan spała z tobą?
- Nie ma mowy - Tyler zaprzeczył.
- I nawet nie musiałem jej do tego zmuszać!
Oo. On tam był. MJ przegryzła wargę.
- O czym on do cholery mówi, Ty? - Matt spojrzał na swojego przyjaciela.
Powinna była powiedzieć Matt'owi o tym, co usłyszała na przyjęciu? Tak.
Czy to jednak było jej miejsce? Nie.
Czy wszystko w Vicki wydawało się skomplikowane? Tak, bardzo.
- Nic, stary - Tyler brzmiał na niewiarygodnie winnego czegoś - Po prostu go zignoruj, to ćpun.
- Tyler - MJ mruknęła, przypominając mu, że ona też tam była.
- Wiecie co - warknął Matt, kopiąc trochę w stół, żeby powstrzymać się od wszczęcia bójki - Może wszyscy się zamknijcie i pomóżcie mi znaleźć moją siostrę?
Wszyscy zaczęli wstawać.
- Sprawdzimy tył - powiedziała Bonnie, chwytając Caroline za ramię.
- Sprawdzę plac - Matt.
- Pójdę z tobą - Jeremy skinął głową, ale Elena złapała go za ramię.
- Oh nie, nie, nie, nie. Idziesz ze mną.
A MJ z całą pewnością nie zamierzała tu zostać, żeby dać się złapać w sam środek nich. Nie musiała wiedzieć nic więcej o Gilbert'ach, dopóki nie zaprzyjaźniła się przynajmniej jednym z nich.
- Przebiegnę się po placu, Matt - powiedziała szybko.
- Dziękuję.
I wybiegła za drzwi.
MJ skanowała twarze; kusiło ją żeby znaleźć Matt'a i wypróbować zaklęcie lokalizujące, kradnąc mu włosy lub coś innego. Minęła Stefana, nie było przy nim Vicki, ale to wciąż pozostawiło dwa potencjalne wampiry, które mogły na nią polować lub żerować na niej.
Skraj placu za drogą, był początkiem lasu i MJ nie mogła walczyć z uczuciem, że Vicki może tam być.
Nie znalazła Vicki...ale usłyszała za sobą szum liści, a potem znalazła Aris'a opierającego się swobodnie o drzewo. Byli wystarczająco ukryci w lesie, ale nie na tyle daleko od publiczności, aby nikt jej nie usłyszał, gdyby krzyczała.
Jednak bardzo wątpiła, czy sytuacja tak się w jej przypadku potoczy.
- Hej - znów przybrała swój pijany dziewczęcy głos.
- Dziewczyna tak ładna, jak ty nie powinna tu być, tak pijana - uśmiechnął się - Kto wie, kto może cię znaleźć.
- Cóż, ty mnie znalazłeś - zachichotała, przechylając lekko głowę na bok i potykając się, ruszyła do przodu.
Niczym rycerz w srebrnej zbroi przyszedł jej z pomocą, kładąc dłoń na wrażliwym miejscu jej boku, a drugą pod pachą, aby ją podeprzeć.
Ciekawy wybór.
- Myślę, że powinnam po prostu wrócić na imprezę - wymamrotała, stojąc z nim twarzą w twarz.
- Nie możesz mnie tak po prostu zostawić!
- Huh?
- Nie, kiedy jesteś tak ubrana - i zawiódł ją bardzo w tym teście "czy mam zejść na tego wampira?"
Wiedziała, że nie może uciekać, nie potrzebowała uciekać, chociaż skanowała otaczające ją drzewa w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby się przydać. Większość gałęzi wyglądała na wystarczająco podtrzymującą, ale on mógł podskoczyć szybciej, niż ona byłaby w stanie się wspiąć...chociaż wyglądały na dość ciężkie...byłaby w stanie krzyczeć przez około sekundę, zanim położyłby rękę na jej ustach i potencjalnie spróbował ją zabić, co oznacza, że nie mogłaby go złapać jako dupka, a także jako wampira.
Cokolwiek się stanie, będzie to cała ona...
Mogłaby z tym żyć.
- Hej, hej, nie patrz w dół - jego głos stał się miękki - To sprawia, że wyglądasz na smutną. Po prostu patrz na mnie.
Zrobiła zgodnie z instrukcją, patrząc mu w oczy.
- Co się dzieje? - zapytała.
Nie do końca rozumiała, jak mógł nie zauważyć brak alkoholu w jej oddechu. Miał super wyczucie.
Może po prostu było mu to obojętne.
- Cóż, będziesz mi za to dziękować - a jego oczy zrobiły się trochę większe, próbował ją zmusić - Poczujesz się naprawdę dobrze i będziesz chciała, żebym ci to powtarzał w kółko. Będziesz się uśmiechać, gdy ktoś cię o mnie zapyta i będziesz odpowiadać, gdy cię o coś zapytam, dopóki nie powiem, że skończyliśmy.
- Dopóki nie powiesz, że skończyliśmy - powtórzyła, brzmiąc jakby była oszołomiona.
Uśmiechnął się, zadowolony z tej odpowiedzi i odwrócił wzrok.
Rozległ się lekki syk, pod jego twarzą pojawiły się czarne żyły, a kły były kilka centymetrów od jej szyi.
- Nie krzycz - jego ostatnie polecenie.
- Nie będę, jeśli ty też nie będziesz.
Porzuciła ten pijacki akt i mocno tupnęła stopą w jego, po czym kopnęła go kolanem w pachwinę. Wyciągnęła ręce przed siebie, zgięła łokcie, a potem obróciła dłonie wokół siebie.
- Ventus.
Jedna ręka była skierowana w jego stronę, druga wskazywała na Aris'a i wysłała podmuch wiatru, wpychając go na drzewo.
- Co do cholery - jęknął.
- Fii nemiscat - wskazując na niego dłonią powoli zaczęła się zamykać - Teraz powoli poczujesz, że twoje ciało wiotczeje.
Fakt, dzięki któremu ich spotkanie naprawdę się rozpoczęło.
- Zaczyna się u podstawy kręgosłupa, a w palcach rąk i nóg pojawia się mrowienie - poszła do przodu - Nie zabiję cię, nie, sparaliżuję cię.
Zachowała spokojny głos.
- Nie na zawsze, tylko na teraz. Możesz porozmawiać, odpowiedzieć na moje pytania i uwolnić się od tego, albo, albo cię tak zostawię - jej tętno było nienormalnie stabilne, wyraźnie biło w jego uszach - Nie będziesz mógł się ruszać ani nakarmić, w końcu zastosujesz środek osuszający. Zacznie się żądza krwi, ale nie będziesz w stanie czuć swojego ciała. Żadnego poczucia siebie i istnienia. Tylko twój mózg, powoli wariujesz, bo nie czujesz nic poza swoimi myślami.
- Czym jesteś?
- Kimś spoza twojej ligi - skrzyżowała ramiona - Najwyraźniej jesteś małym wampirem, biorąc pod uwagę, jak łatwe to było dla mnie, niedawno przemieniony?
- Dwadzieścia lat temu.
- Maluszek - zmrużyła oczy - Kiedy się tu sprowadziłeś?
- Dwa lata temu.
- Dlaczego?
- Wydawało się najnudniejszym miejscem na ziemi, nuda jest bezpieczna dla wampirów.
- Dopóki się nie poślizgną. Dlaczego obrałeś za cel Vicki Donovan?
- Vicki? - zadrwił - To nie byłem ja.
- Wiesz, kto to był?
- Zwierzę! W Mystic Falls nie ma innych wampirów!
Stwardniała spojrzenie.
- Zaatakowałem obozowiczów podczas powrotu do szkoły, nie było mnie w pobliżu imprezy, Vicki ani ludzi, którzy byli tam kilka dni temu! To nie w moim stylu.
Jego stylem było zmuszanie uczniów szkoły średniej.
MJ westchnęła i pstryknęła palcem, jej zaklęcie powoli opuściło jego ciało. Kiedy chciał wstać i uciec, ona skręciła nadgarstek, wskazując środkowy palec i kciuk do góry.
Gałąź nad jego głową złamała się i trafiła prosto w udo.
- Następnym razem ta gałąź wyląduje w twoim sercu.
- Jeśli w Mystic Falls są inne wampiry, mogę pomóc!
- Ponieważ chcę pomocy od faceta, który zabił dwóch obozowiczów i po prostu przygotował się do wykorzystania mnie jako worka na ludzką krew? - właściwie nie chciała, żeby na to odpowiadał - Nie zabiję cię, jeszcze, chcę tylko, żebyś zniknął. Wyjedziesz z miasta, powiesz znajomym, że twoi rodzice znaleźli twoją skrytkę - nie obchodzi mnie, jaka jest ta skrytka i wysyłają cię do szkoły wojskowej. Wtedy opuścisz Mystic Falls i jeśli przypadkiem przyłapię cię na zmuszaniu ludzi, by zgodzili się na wszystko, czego chcesz, to jeszcze raz pożegnaj się ze swoim nieśmiertelnym życiem.
- Jesteś szalona.
Zorientowała się, że się z tego śmieje.
- Nie widziałeś szaleństwa - nienawidziła tego wyrażenia z palącą pasją - Módl się tylko, żeby prawdziwy łowca wampirów cię nie wytropił, bo kolejnym powodem, dla którego pozwalam ci odejść, jest to, że mam większe problemy niż mały wampir, który urósł za duży na swoje buty. A teraz wyjedź z miasta, zanim zmienię zdanie.
Spojrzał w górę, spodziewając się, że ponownie go zaatakuje, ale tak się nie stało.
Wyrwał gałąź z nogi i zniknął w nocy.
Wzięła uspokajający oddech.
Jedną rzecz mogła zaznaczyć na liście rzeczy do zrobienia, co oznaczało, że będzie mogła wrócić do odnalezienia Vicki.
Jeśli nie opuści miasta, MJ będzie się świetnie bawiła, zmuszając go do ponownego przemyślenia wszystkich swoich wyborów, ale wydawał się wystarczająco mądry, aby poważnie potraktować jej groźbę. Próbował zawrzeć umowę z całością, pozwól mi pomóc.
Zatarła ramiona, skręcając w stronę wyjścia z lasu.
Ciągle znajdowała się w takich sytuacjach, że nie wiedziała, czy jej się to podoba, czy nie.
Jej spotkanie z wampirem poprzedniej nocy było inne. Stało się to zbyt nagle, zbyt gwałtownie, zbyt szybko. Ale Aris? Tęskniła za używaniem magii w ten sposób, ale używanie magii w ten sposób otwierało część jej umysłu, którą lubiła udawać, że jej tam nie ma. Potrafiła rywalizować i zadziornie popisywać się słowami i sportem, ale magia ofensywna prowadziła do wymknięcia się spod kontroli.
Nie lubiła wymykać się spod kontroli.
Wyszła z lasu i wróciła na główny plac.
- MJ! - głos Stefana.
Vicki u jego boku, krwawiąca z tego samego miejsca, co poprzedniej nocy. Jej szwy zostały ponownie otwarte.
- Co się stało? - była gotowa go zaatakować.
- Ten facet w skórzanej kurtce, którego widziałaś - brzmiał na równie wściekłego, jak ona.
- Twój przyjaciel? - ponownie wskoczyła w tryb medyczny, ludzie wciąż ich nie zauważyli, więc mogła zaryzykować więcej niż poprzedniej nocy.
Wyciągnęła ten sam żel i zaczęła mruczeć, zaklinając go odpowiednio.
- Nie przyjaciel.
- To wygląda na przygotowanie do ujawnienia przez ciebie wielkiego, złego, starego rywala - mogła rozmawiać i pracować.
- Co robisz? - Vicki wydawała się całkiem pochłonięta rozmową, ale zauważyła, że MJ pocierała czymś jej krwawiącą szyję.
- Shh Vicki, zaufaj mi - MJ patrzyła, jak plama zmieniła kolor na jasnozielony, po czym znika.
- Z pewnością możesz tak nazwać Damon'a.
- Ma na imię Damon, dobrze wiedzieć.
- Jest moim bratem.
Rodzeństwo wampirów.
- Oh - nie podobał jej się ten dźwięk.
- Taa.
- Uda ci się go opanować, czy mam go zakołkować?
- Z pewnością masz dużo pewności siebie - Stefan uniósł brwi.
- Gdybyś nie zauważył, nie jestem całkiem regularna - MJ wskazała na znaczeni zdrowszą skórę na szyi Vicki. Dziury nadal tam były, zbyt podejrzane byłoby ich usunięcie, ale były czystsze, mniejsze i już nie puchły.
- Kim właściwie jesteś? - zapytał ostrożnie.
- Historia na inny raz - wskazała na bardzo świadomą Vicki.
To, że wydawała się wytrącona z równowagi, nie oznaczało, że nie rejestrowała w swojej podświadomości wszystkiego, co mówili, gotowej wyrzucić to z siebie kiedy indziej.
Musieli zabrać ją z powrotem do Matt'a.
Miejscem spotkania był Mystic Grill. Kiedy wszyscy sprawdzili przydzielone im lokalizacje i nic nie znaleźli, udali się tam z powrotem.
MJ wspierała Vicki, podczas gdy Stefan obserwował tłumy, jakby sądził, że jego tajemniczy brat może na nich wyskoczyć. Matt zabrał Vicki od MJ i przeniósł ją do kabiny, apteczka za ladą spadła i została rzucona rodzeństwu, aby nowy plaster mógł zostać założony tylko na ugryzienie.
MJ stała ze Stefanem, ale uważnie go obserwowała, starając się jak zachowywać, jak przeciętny zatroskany obywatel.
- Twoja długa historia? - Stefan wiedział, jak zachować ciszę w głosie.
- Pomyśl o mnie, jak o wiedźmie, to wystarczająco blisko prawdy.
- Ale nie dokładne?
- Kultura czarownic jest skomplikowana - umieścić jest prosto - Słowo "czarownica" to pojęcie zbiorcze. Istnieją czarownice przodków, są najpowszechniejsze - choć mogą temu zaprzeczyć...królowie i królowo Voodoo, mroczne czarownice, specjaliści od ofiar, Szamnizm, Podróżnicy, etcetera, etcetera. Potem jest dyskusja na temat tego, co liczy się jako magia przodków, a co uważa się za magię tradycyjną i to jest cała długa dyskusja między sabatami, której nie musisz teraz wysłuchiwać.
- Żyję już długi czas, może wiem o co ci chodzi.
Prychnęła - Sądząc po osi czasu tego miasta, zakładam, że byłeś w pobliżu podczas bitwy pod Willow Creek, co daje ci co najmniej 160 lat, przepraszam, że ci mówię, ale jeśli to twój wiek, nie jesteś aż tak stary.
Pozostał cichy. Dokładnie oszacowała wiek.
- Nie miało być urazą - uświadomiła sobie, że jej ton jest nieco szorstki - Po prostu fakt.
- Powiesz mi, kim jesteś?
- Jestem...- zauważyła, że Matt wstał - Mogę się w to zagłębić innym razem, kiedy nie będziemy otoczeni ludźmi, którzy nie mają pojęcia o zjawiskach nadprzyrodzonych.
Zdał sobie sprawę, że miała rację.
- Teraz Matt będzie chciał z nami porozmawiać - mówiła tak szybko, jak tylko mogła, stawiając drinka na blacie, gdy Matt do nich podszedł.
- Powiedziała, że znalazłeś ją błąkającą się - spojrzał na Stefana.
- Taa - pokiwał głową - Rozerwała szwy i wtedy wpadliśmy na MJ, którą ją trochę oczyściła.
- Dzięki.
- Nie martw się oto - Stefan posłał mu pół-uśmiech.
Matt spojrzał na nią - Tak mi przykro, że znowu zostałaś w to wciągnięta.
- Tak, jak mówiłam wczoraj, nawet się tym nie martw, dopóki wszystko z nią w porządku.
- Boże, musimy robić najgorsze pierwsze wrażenie - próbował zażartować.
- Niektórzy z twoich przyjaciół postawił poprzeczkę tak nisko, że zapewniam cię, że radzisz sobie dobrze.
- Taak, mogą być kutasami.
- Powiedz Vicki, że mam nadzieję, że czuje się lepiej - MJ powiedziała ciepło - I, że ją odzyskam, jeśli będzie mnie potrzebować.
- Huh?
- Dostanie to.
Matt wzruszył ramionami i wrócił do siostry.
Zauważyła, że Stefan obserwuje Bonnie i Caroline, ale Eleny nie było w zasięgu wzroku.
- Jeśli masz zamiar związać się z ludzką dziewczyną, możesz najpierw zaprowadzić na smyczy swojego ludzkiego brata-zabójcę - MJ dokończyła drinka - Tylko mówię.
Poczuła się trochę źle, ponieważ wszystko od wieczoru szło na rachunek Tyler'a, ale jemu to nie przeszkadzało i oddała mu pieniądze w szkole, bo nie widziała, żeby gdziekolwiek się kręcił.
- Damon jest skomplikowany.
- Wszyscy są skomplikowani - MJ dosłownie zwlekała z wyjaśnieniami właśnie z tego powodu - Czy chcesz, żeby została złapana w sam środek tego, kimkolwiek on jest, czy chcesz być gwiazdą książki dla młodzieży i zwalić ją z nóg zmieniającymi ziemię pocałunkami pod kometą?
Stefan na nią spojrzał - Jesteś dzieckiem dramatu?
- Jestem upartym dzieckiem - uśmiechnęła się do siebie - I prostym. Ludzie lubią podkreślać, że wybory są trudniejsze niż w rzeczywistości; jeśli ją lubisz, zapewnij jej bezpieczeństwo i komunikuj się z nią, aby nie znaleźć się w sytuacji, w której dowie się o tobie rzeczy z niewłaściwych miejsc.
- Czy w takim razie nie jestem na twojej wampirzej liście przebojów?
- Jeszcze nie, ale nie nalegaj - mrugnęła. Miała przeczucie, że ona i Stefan będą się dogadywać, jeśli w końcu nie okaże się zagrożeniem - Idę do domu, baw się dobrze z problemami nastolatków, staruszku.
- Nie sprawiaj, że zabrzmię przerażająco.
- Wiesz, że jesteś trochę przerażający.
Rozdział posiada: 6490 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top