Początki, czyli spokojny patrol

Perspektywa Taishiro

Kilka długich godzin mojego patrolu, który został przeprowadzony przeze mnie oraz Suneater'a, upłynęło dość spokojnie. No, na tyle spokojnie na ile możemy nazwać próbę rabunku jakiejś starszej kobiety, czymś co nie wywołuje aż takiego szumu wokół innych, na przykład tak bardzo jak włamanie się do banku, ale biorąc  to pod uwagę, to tak, nasze zwiady były jak najbardziej jednymi z tych spokojniejszych. Dojadłem tylko na szybko takoyaki, które zostało mi podarowane (no może nie aż tak podarowane i tak musiałem zapłacić za ich porcję połowę aktualnej ceny, ale wiecie jak to mówią, lepsze to niż nic!) podczas właśnie tego spędzonego czasu wraz z moim pomocnikiem.

- F-Fat Gum, czy-czy, czy możemy już stąd odejść i wrócić na nasz p-patrol? - Zapytał niespodziewanie i nagle bez kontekstu Tamaki, co jednak nie było dla mnie aż takim zdziwieniem. Chłopak nie za bardzo przepadał za jakiegokolwiek rodzaju mass mediami, a same one wprowadzały go tylko w stan pewnego rodzaju osłabienia oraz strachu, którego dość ciężko było mu się pozbyć oraz zwalczy. W pewnym momencie nawet pamiętam, że kiedy pewna mała dziewczynka, zaraz po tym jak ją uratował z rąk pewnego przestępcy, zapytała się go czy mogłaby zrobić z nim zdjęcie, ten momentalnie spanikował oraz podszedł do pobliskiej ściany, by oprzeć się o nią swoją głową i jakby uniknąć kontaktu z całym światem. Nie powiem, z początku wydawało mi się to wyjątkowo zabawne i dosyć śmieszne, bo chłopak, który celuje w bycie superbohaterem ma dość poważne problemy z integracją nawet z swoimi pierwszymi fanami, lecz pod wpływem czasu jaki mi dano na obserwację jego zachowania, moje nastawienie się diametralnie zmieniło. Teraz jak nadarzyła się tylko taka okazja, starałem się go jakoś oswoić chociażby z myślą na temat tego, iż miałby zostać z nim przeprowadzony jakiś wywiad, jednak moje próby nie za często kończyły się powodzeniem.  

- Uśmiechnij się do obiektywu Suneater! - Krzyknąłem stawiając go przede mną wprost na blask paru kamer oraz aparatów co wywołało u niego jeden z jego dość niezdrowych ataków i poskutkowało zamknięciem się w sobie oraz zasłonięciem swojej twarzy kawałkiem peleryny. 

Ja natomiast już dając mu jakoś uciec od tego nagromadzenia ludności odetchnąłem tylko z rezygnacją, którą można było usłyszeć w moim głosie, by zaraz po tym starać się jakoś uporać z zadawanymi mi i jemu pytaniami. Parę zwięzłych odpowiedzi oraz kilka innych prostych zdań złożonych z zaledwie jednego słowa (Którymi między innymi często było zwykłe Tak albo Nie, co nie było szczerze dość wymagające) szybko załatwiło zaistniałą sytuację. 

- M-Może-- - Przełknął głośno swoją ślinę, co tylko swoją drogą jeszcze bardziej postawiło mnie w dość głupiej dla mnie sytuacji i odczuciu, bo to też w sumie moja wina, że wprowadziłem go w panikę, z której aktualnie starał się jakoś wybrnąć. - Możemy j-już i-iść? - Na końcu udało mi się na moje szczęście usłyszeć cichutko przez niego wypowiedziane proszę, które zmiękczyło już w całości moje serce, dzięki czemu też byliśmy już w drodze do budynku mojej agencji. Oczywiście nie obyła się też ona bez szybkiego wstąpienia do jednego z pobliskich sklepów, bym to mógł uzupełnić zapasy swojego straconego tłuszczu kilkoma Taiyak'ami* (Które swoją drogą były wprost wyśmienite!), które po brzegi nadziane były masą wytworzoną z czerwonej fasoli. 

Przegryzając ostatni kąsek oraz będąc w pełni zadowolony spożytym przeze mnie posiłkiem spoglądnąłem ostatni raz na swojego towarzysza, z którym to skończyłem przed chwilą robić naszą robotę i uśmiechnąłem się lekko do siebie. Wiem, że może zabrzmię teraz dość egoistycznie oraz samolubnie, ale chciałbym żeby chwile takie jak te trwały już wieczność. 

***

- Oh, właśnie, Amajiki-kun, jutro będziesz przeprowadzał patrol z kimś innym z agencji, ponieważ potrzebują mnie w Mustafu. - Mówiąc to poczułem wzrok mojego pomocnika na sobie,kiedy też w międzyczasie też kiedy to dopinałem jedną z swoich wyjściowych bluz do końca górnego ekspresu. 

- Huh? - Huh, chyba go nieumyślnie przestraszyłem lekko swoimi słowami. - C-Coś się poważnego s-stało? 

- Nie, nie, spokojnie, nic wielkiego! - Odpowiedziałem na jego słowa mrużąc swoje oczy oraz machając jedną z swoich rąk w jego kierunku. - Po prostu wezwali mnie ponieważ jestem z jednych, który może potwierdzić, czy pewnego rodzaju mafia handluję tymi samymi strzałkami, przez które Mirio stracił indywidualność. - Odwróciłem swój wzrok od niego w tym momencie, ponieważ wiedziałem jakim to drażliwym tematem było to dla niego, iż jego najlepszy przyjaciel najprawdopodobniej już nigdy nie powróci do pełnienia swojej roli w społeczeństwie, czyi bycia zawodowym bohaterem. Szczerze współczuję dzieciakowi oraz żywię pewnego rodzaju nadzieję, że nadejdzie ten dzień, kiedy to będzie mógł powrócić do robienia tego w czym do tej pory sprawdzał się świetnie, bo naprawdę był do tego stworzony. - Amajiki, czy-

Zwróciłem się ku jego personie, by dostrzec go jak ten spogląda twarzą w dół i w swoich dłoniach ściska mocno kawałek materiału, który był częścią jego stroju. Spoglądałem na niego dosłownie jeszcze przez chwilę, kiedy w międzyczasie przez moje myśli przetaczały się te wszystkie momenty, w których to mówił jakim to światłem oraz słońcem jest dla niego. Na moją twarz wkradł się lekki uśmiech, który potem nadgoniłem zbliżeniem się do mojego ucznia oraz nagłym przytuleniem go. Zdawałem sobie dobrze sprawę z tego, że nie przepadał on i nie lubił za bardzo jakiegokolwiek rodzaju uścisków, czy też zamykania go w małej przestrzeni, jednak zdawało mi się, że to właśnie był ten jedyny moment, który mogłem uznać za wyjątek i zaproszenie, po to by go pocieszyć. 

- F-Fat G-Gum?! - Zapytał widocznie spanikowany moim nagłym odruchem oraz niespodziewanie przeprowadzoną akcją, której szczerze mówiąc ani trochę nie żałowałem.

- Wierzę w to, że wszystko będzie dobrze. - Powiedziałem, nie czekając na jego konkretniejszą odpowiedź oraz na to, by ten dokończył swoją myśl. Wiedziałem, że jedyne czego teraz wsparcie, którego może i nie potrafię mu dać w takiej formie jakiej to potrzebuję, jednak też nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie i patrzeć na to jak cierpi. Byłbym kompletnie bez serca gdybym tak właśnie postąpił, a ponadto byłoby to coś kompletnie nie w moim stylu oraz wbrew mojemu własnemu sercu. 

- Fat Gum... - Jego cichy szept rozniósł się dźwięcznym echem po pokoju, w którym aktualnie się znajdowaliśmy, by po chwili ucichnąć i zostawić po sobie tylko pustkę, którą ciężko było czymkolwiek dla mnie zastąpić. W pewnej chwili jednak poczułem pewnego rodzaju mocniejsze ściśnięcie na rękawie od mojego ubrania, by spojrzeć w dół na swojego ucznia. - B-Bądź ostrożny na swojej misji... - Wymamrotał znowu te parę zdań, które wywołały na mojej twarzy mój słynny i tak bardzo lubiany przez dzieci uśmiech Totoro. Ścisnąłem go tylko jeszcze mocniej, a ja sam poczułem jak w kącikach moich oczu pojawiają się maleńkie łzy, które z czasem przerodziły się w dość potężne krople, dzięki którym to wyszedłem ponownie na dość emocjonalnego (Prawie!) trzydziesto latka. 

- A-AMAJIKI-KUN! - No i w tym momencie to już nie ja pocieszałem mojego pomocnika, ale to on mnie, kiedy to w międzyczasie też próbował mnie uspokoić. 

---

Opublikowane: 08.07.2020

Liczba słów: 1135

Okładkę zrobiła moja kochana przyjaciółka (Jej konto na instagramie nosi nazwę: @julcia_qqq, pędźcie by zaobserwować, bo ma naprawdę cudne rysunki na profilu! ^w^), do której proszę nie chodzić i nie pruć się, by zrobiła ona komuś okładkę. Jak zapytacie ją o to, to najprawdopodobniej was zablokuję, a jeśli nawet nie to ja sama się do tego przyczynię. Nie wykorzystujmy ludzi, bo to nie jest fajna sprawa. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top