Taehyung.


Nie zdążyłem mu nawet odpowiedzieć. Koleś odwrócił się do mnie plecami i chciał odejść ale zatrzymał go mój brat. Jak się okazało Jin był świadkiem rozmowy. Niespodziewanie, gdy mój 'gnębiciel' zupełnie się ode mnie odwrócił, Jin popchnął go tak mocno, że prawie prawie przewrócił się na ziemię.

- Jak nazwałeś mojego brata, pajacu?! - powiedział Jin.

W odpowiedzi koleś lekko się uśmiechnął i dodał:

-No oczywiście... mogłem się domyślić, że to twój brat. Tak samo srałeś w gacie gdy się pierwszy raz spotkaliśmy Jinnie - powiedział z prześmiewczym uśmieszkiem.

- Min Yoongi, grabisz sobie... - odpowiedział mu już bardzo widocznie poirytowany Jin.

-Luzuj Seokjin. Chciałem sprawdzić młodego. - odpowiedział mu Yoongi.

Jin podszedł do niego jeszcze bliżej i popatrzył mu prosto w oczy. Był od niego wyższy więc wyglądało to ciekawie gdy koleś który tak kozaczył, nagle musi patrzeć na przeciwnika z dołu.

-Nie ty od tego jesteś. - powiedział Jin po czym kiwnął mi głową abyśmy się oddalili.

Ja posłusznie za nim poszedłem. W oddali usłyszałem tylko cichy śmiech Yoongiego. Coś tam jeszcze szeptał pod nosem, ale widocznie nie istotne. Jednak co przykuło moją uwagę, to nagły dźwięk katany wyjmowanej z pokrowca. Obróciłem się i zobaczyłem jak Min Yoongi chciał prawdopodobnie nas wystraszyć i przystawić nam katanę koło głów. Widząc jego rękę zmierzającą w naszą stronę, nie wiele myśląc chwyciłem go za nadgarstek, po czym wykręciłem tak że katana była teraz nacelowana na niego. Sam nie wiem jak to zrobiłem. To samo tak wyszło. Dopiero teraz Jin zorientował się że coś się dzieje. Obrócił się i powiedział:

-No brawo Tae! Będą z ciebie ludzie. - po czym podszedł do dalej trzymanego przeze mnie Yoongiego. - A ty co, Yoongi? Dalej wyżej srasz niż dupę masz? - powiedział z szyderczym uśmieszkiem i poklepał go po głowię.

-Chodźmy już. - powiedziałem i puściłem mojego przeciwnika.

Przez moment, gdy się oddalaliśmy nie mówiliśmy ani słowa. Dopiero gdy weszliśmy do pokoiku Jina zaczęliśmy się jarać jak kura miesiączką.

- O STARY ALE TO BYŁA AKCJA - krzyknął Jin i przybiliśmy sobie piątkę.

W tym momencie, do pokoju wszedł Seo Seo.

- No nieźle! Całe wojsko gada o braciach Kim, co to załatwili Yoongiego na oczach wszystkich! - powiedział. -Ale do rzeczy! Za godzinę wyruszamy. Pakuj się Jin, lecimy na ziemię!

- Jasne, pozwól mi tylko pożegnać się z bratem. - odpowiedział mu Jin.

-Ma się rozumieć. - rzekł Seo po czym wyszedł.

-No! Taehyung... - zaczął Jin- Widzimy się za dwa miesiące. Nie mogę uwierzyć, że już w następnym roku nie będzie kkeutu! Kto wie, może wystawią mi popiersie za zniesie tego okrucieństwa! - mówił

-Dobra, ale tak poważnie Jin... uważaj na siebie, wiesz że to nie takie łatwe. - doradziłem

-Ah daj spokój! Mamy wszystko: mapy, wskazówki, broń. Załatwimy to szybko, bierzemy artefakt, wracamy do domciu i papatki kkeut! - mówiąc puścił mi oczko.

- Trzymam kciuki żeby tak było. Dobrze, to ja się zbieram. Do zobaczenia Jin. - przytuliłem go

- Trzymaj się młody. - poczochrał mi włosy i promiennie się uśmiechnął.

Wyszedłem z jego pokoju i wróciłem do domu.

*2 miesiące później*

Siedziałem w swoim pokoju. Czekałem, czekałem i czekałem. Dzisiaj mijają dokładnie dwa miesiące odkąd Jin i reszta wojsk wyjechali na ziemię. Nadal nie wracali. Zabijało mnie to. To czekanie. Tak bardzo chciałem zobaczyć mojego brata. Upewnić się, że jest bezpieczny. W pewnym momencie, do mojego pokoju wbiegła Jisoo - moja kuzynka.

-WRACAJĄ!! - krzyknęła

-CO??! SĄ?! - odkrzyknąłem

-TAK RUSZ DUPE, ZARAZ WCHODZĄ PRZEZ BRAMY! - wybiegła z mojego domu

Pobiegłem za nią. Tak strasznie się cieszyłem. W końcu! W końcu spotkam Jina. Był dla mnie jak ojciec i matka w jednym. Biegłem ile sił w nogach, już dawno wyprzedziłem Jisoo. Podszedłem pod główne bramy Dolmyeon. Było tam pełno szczęśliwych ludzi. Rodzin wojowników. Mimo wszystko rzadko się zdarzało że wojownicy wracali. Zazwyczaj gdy mijał okres 3 miesięcy i nadal nikt się nie pojawił, wysyłano kolejną ekspedycję. Jednak teraz? Wracają! Stanąłem przed bramami. Na znak, zaczęły się powoli otwierać. Nie mogłem doczekać się widoku tych trochę zarozumiałych, ale niezwykle mężnych kolesi. Mój brat pasował do nich idealnie. Czekałem aż bramy uchylą się na tyle mocno, by ich zobaczyć. 

Jednak widok który ujrzałem... przerósł moje oczekiwania.

Nie było ich tysiące, jak wtedy gdy wyruszali. Naliczyłem raptem 20 osób. Każdy był poraniony. Niektórzy nieśli innych ale widać było że sami ledwo chodzą. Ludzie stali jak wryci. Nagle śmiechy i dźwięki radości które towarzyszyły oczekiwaniom powrotu ich synów, mężów, ojców ucichły. Wszyscy byli zszokowani. Natomiast wojownicy, gdy tylko przekroczyli bramy, padli na ziemię. Wtedy dopiero ich rodziny rzuciły im się na pomoc. Zacząłem szukać Jina. W oddali zobaczyłem Seo. Podbiegłem do niego.

-S-Seo.. Co- co się stało? - mówiłem roztrzęsiony.

- Nie- Nie pamiętam. Wiem tylko... że nie chcę pamiętać. - mówił jakby był opętany. Jego źrenice były tak malutkie jakby ktoś świecił mu latarką prosto w oczy.

-A gdzie Jin? - spytałem

Seo w odpowiedzi wskazał mi trzęsącą się ręką kierunek. Pobiegłem w tamtą stronę. Zobaczyłem Yoongiego który opatrywał mojego brata. Zapominając o wszystkich konfliktach, ze łzami w oczach, podbiegłem do niego.

-C-Co z nim?-spytałem. Zobaczyłem Jina jak leży na ziemi i cały się trzęsie. Był popękany.

-... pęka. - powiedział cicho Yoongi

-... j-jak. jak to się... stało? - starałem się utrzymać w ryzach.

-Nie wiem. Nikt nie pamięta, co się wydarzyło. Ostatnie co pamiętamy to dotarcie na ziemię a następnie pobudkę bo dwóch miesiącach bez ponad 3700 żołnierzy. - mówił spokojnie ale widać było że sam nie wytrzymuje. - Nie wiem dlaczego akurat my się uchowaliśmy ale gdy tylko zobaczyliśmy nasze obrażenia natychmiast wróciliśmy do Dolmyeon.

Jin trząsł się coraz mocniej. Podszedłem do niego bliżej.

- Jin... Bracie... - mówiłem

Jego pusty wzrok wpatrzony w niebo zwrócił się w moją stronę. Chwycił mnie za rękę ale część jego dłoni się ukruszyła. Syknął z bólu. Nie mogłem już dłużej trzymać łez. Z oka spłynęła mi wielka kropla.

- B-B-Bądź... si- silny. - powiedział Jin a jego oczy powoli zaczęły zachodzić mgłą.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top