Spotkanie.
...
Jimin.
...
-Jimin... Ja.. Ja nie chcę-
-Nic ci nie będzie. - przerwałem jej. - Dopilnuję tego.
-Co masz na myśli?
Nic nie odpowiedziałem. Zacząłem szukać mojej torby.
-Jimin? Jimin.. co ty wyprawiasz?- mówiła moja siostra. Ja, przez moment ją ignorowałem, jednak gdy znalazłem wszystkie potrzebne rzeczy, podszedłem do niej i powiedziałem:
-Będę szukał artefaktu. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało, rozumiesz?
-Jimin... nie wypuszczą cię... - powiedziała
-A kto powiedział że chcę ich pytać o zdanie? - odpowiedziałem lekceważąco.
-Tam jest pełno wojsk. Nigdy nie byłeś nawet przez rok żołnierzem, tak to może znaliby twoją twarz. Nie ma szans żebyś-
-Wymyślę coś - przerwałem jej. -Ty natomiast, musisz o siebie dbać. Nie pozwól by ktoś cię zobaczył, bo mogłoby to być niebezpieczne.
-Dobrze... - odpowiedziała mi.
-Pójdę już. Przysięgam Ci, że wszystko będzie w porządku. Bądź silna... Yuqi... - zacząłem zmierzać w stronę wyjścia.
-Jimin? - zatrzymała mnie
-Tak?
-Obiecujesz że wrócisz?
-Oczywiś - Yuqi przerwała mi rzucając mi się w ramiona.
-Nie chcę Cię stracić braciszku!
-Nie stracisz... Nie pozwolę na to. - uspokoiłem ją. - Żegnaj Yuqi...
-Żegnaj... Jimin.
...
Taehyung
...
-Taehyung uspokój się! - mówiła do mnie. Wpadłem w furię. Nie mogę uwierzyć że tuż po tym jak Jin... teraz spotyka to Jisoo! Kogo jeszcze odbierze mi to paskudztwo!?
-TAEHYUNG, DOSYĆ! - Jisoo w końcu nie wytrzymała i krzyknęła. - Rozumiem że jesteś załamany, uwierz mi, sama też nie jestem tym zachwycona ale wpadaniem w szał nic nie załatwisz. Posłuchaj, ja... wiedziałam że to kiedyś nadejdzie. Czułam to w sobie. Wiadomo, nie czuję się z tym jakoś ekstra ale... jestem w stanie się z tym pogodzić. Tae, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Tak Jisoo, słucham Cię ale... nie zgadzam się z tobą. - odpowiedziałem
-Posłuchaj... - zaczęła
-Nie, to ty posłuchaj. - przerwałem jej. -Niedawno straciłem Jina... nie pozwolę by to samo spotkało Ciebie...
-Taehyung, na to nie ma rady. - powiedziała zrezygnowana
-Jest. Znajdę artefakt, a wtedy wszystko będzie w porządku. - powiedziałem
Jisoo przez chwilę milczała.
-Dobrze, nawet jeśli go znajdziesz, co jest mniej niż nieprawdopodobne, to skąd wiesz że już nie jest za późno? A co jeśli artefakt pomaga osobom które dopiero miały się rozkruszać a nie tym co już zaczęły? - spytała
-Może masz rację... ale tak długo jak nie jesteśmy pewni jak działa, jest nadzieja. A ja się nie poddam, tak długo jak ze mną jest. - odpowiedziałem.
Jisoo usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach. W końcu po chwili znów na mnie spojrzała.
-To szaleństwo. Wiesz że jeśli będziesz na Ziemi dłużej niż dwa miesiące, rozkruszysz się?
-Drobiazg. Wrócę znacznie szybciej. - odpowiedziałem pewnie.
-Skąd masz tą pewność?! Taehyung, jeśli coś ci się stanie... -nie skończyła
-DLACZEGO NIE MOŻESZ WE MNIE UWIERZYĆ?!
-BO TAK SAMO MÓWIŁ JIN! - krzyknęła. Zapanowała cisza. Jisoo miała rację. Brzmię dokładnie jak mój brat.
-Przepraszam... - powiedziała
-Jisoo... proszę Cię tylko żebyś mi zaufała. Obiecuję że Ci pomogę. - podszedłem do niej i ją przytuliłem.
-D-Dobrze. W porządku. Niech Ci będzie. Ale wiedz jedno. Jeśli nie wrócisz po 2 miesiącach, przyjdę tam i sama zaciągnę Cię siłą z powrotem do Dolmyeon.
-Stoi. - zgodziłem się.
-Dobrze a... jak planujesz przejść przez strażników? - spytała
-Dzięki Jinowi znają moją twarz. Powinni kupić to że jestem z wojska.
-A jeśli nie kupią?
-To wymyślę coś innego. Teraz, lepiej już pójdę... - zacząłem wychodzić.
-Powodzenia Taehyung.
...
Dolmyeon, Granica z Ziemią, 17:34
Było zupełnie inaczej niż się spodziewałem. Przy granicy strażników nie było. Czyżby mieli przerwę? Bardzo dziwne. Powoli zacząłem iść w stronę granicy, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię.
-A ty to kto? - zapytał mnie. Szlag, mają mnie. Nim puszczę ściemę z wojskiem, trzeba trochę poudawać.
-To chyba ja powinienem Cię o to spytać, to ty łapiesz mnie znienacka. - odpowiedziałem
-Jesteś strażnikiem? - spytał mnie. Chwila... myślałem że to on nim jest.
-A ty nie?
-Słucham?
-To ja się pytam.
-No ja też.
-To jak?
-Ale że z czym?
-No z Tobą?
-Chyba z Tobą?
-Czekaj co. - przerwałem to.
-Dobra posłuchaj. - zaczął. - Nie wiem kim jesteś, ale strażnikiem na pewno nie. Mam bardzo ważną sprawę do załatwienia na Ziemi, i dostanę się tam czy ci się to podoba, czy nie.
-Rozumiem. Masz rację, nie jestem strażnikiem. Nazywam się Kim Taehyung. Sam też udaje się na Ziemię w ważnych sprawach. - wyjaśniłem.
-Ja jestem Park Jimin. Rozumiem, w takim razie nie wchodźmy sobie w drogę. - odpowiedział
-Zgoda. Teraz lepiej chodźmy nim ktoś nas przyłapie.
-Racja.
Ruszyliśmy w stronę granicy gdy...
-Wasza dwójka, zatrzymać się natychmiast!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top