Jimin.
Otworzyłem oczy. Nie wiedziałem co to za miejsce. Ostatnie co pamiętałem, to jak wchodziliśmy z chłopakami do rezydencji.
-Chryste, moja głowa. - powiedziałem podnosząc się z kanapy.
-Czekaj, leż! - nim zdążyłem się ruszyć podbiegł do mnie Taehyung i pomógł mi się położyć.
-No, w końcu, śpiąca królewno. - powiedział Yoongi który siedział przy stole na przeciwko z jakimś mężczyzną.
Przetarłem oczy. Chwila... czy on jest cały popękany? Tak patrzyłem zszokowany dobre kilka minut.
-Ciebie też miło poznać. - szorstko rzucił mężczyzna.
-Przepraszam ale to pierwszy raz gdy widzę Dolmyeonina w takim stanie. - odpowiedziałem
-Nie żywię urazy. - powiedział, po czym odjechał do innego pokoju na ruchomym fotelu.
-Przyjazny typ. - powiedziałem sam do siebie.
-Szanuj go, to nasz gospodarz. - głos Taehyunga sprowadził mnie na ziemię.
-O co chodzi? Co się w ogóle stało? Dlaczego tu jesteśmy, powinniśmy być na zewnątrz szukać-
-Uspokój się. -przerwał mi Yoongi.
-Jesteśmy tutaj dlatego że Jungkook dokonał naprawdę niesamowitych odkryć. Myślę że jesteśmy bliżej odkrycia miejsca przechowywania artefaktu, niż ktokolwiek wcześniej. - mówił Tae.
-Coś bliżej? - spytałem dociekliwie.
-Otóż okazuję się że ludzie w cale nie maczali w tym palców. Kradzież artefaktu to sprawka Nixies. Są to istoty niebiańskiej wręcz urody. Również pochodzą z Dolmyeon ale już dawno opuściły nasz dom. Teraz ukrywają się na Ziemi. Podobno ukradły artefakt żeby stworzyć zupełnie nowy gatunek nadludzi. - tłumaczył mi Taehyung.
-Nowy gatunek nad ludzi? -nie rozumiałem o czym on mówi
-Wyobraź sobie. - wtrącił się Yoongi. -Dolmyeon żyjące na Ziemi w dodatku z mocą artefaktu.
-Rzeczywiście, muszą być niewiarygodnie potężne. - odpowiedziałem.
-I są. -usłyszeliśmy głos Jungkooka. Przyszedł z drugiego pokoju i przyłączył się do rozmowy.
-Miałeś z nimi styczność? - Yoongi pytał ale nawet nie patrzył mu w oczy.
-Owszem. Pozwólcie że przetoczę wam tę historię. -przysiadł się do nas. -Należałem do wojska. Ja i mój oddział wyruszyliśmy na pierwszą wyprawę dobre parędziesiąt lat temu. Dotarliśmy dalej niż ktokolwiek inny. Właściwie na kryjówkę Nixies natrafiliśmy przypadkiem. Tego dnia mijał 60 dzień naszego przybycia na ziemię. Wiele z nas było już częściowo pokruszonych. W tym ja. Jednak ze mną było inaczej. Wszyscy z mojego oddziału tracili już nadzieję. Większości nie chciało się iść a co dopiero logicznie myśleć lub walczyć. Ale ja się nie poddawałem. Robiłem to dla mojej... rodziny. Przez kkeut straciłem żonę... i 4 letnią córeczkę- w tym miejscu Jungkook się na chwilę zatrzymał.
-Kontynuuj, nie mamy całego dnia. - parsknął Yoongi i przewrócił oczyma.
-Nie mogłem się z tym pogodzić. Wola walki cały czas mnie trzymała. Jednak Nixies to podstępne istoty. Czerpią moc nie tylko z kryształu, ale również z dusz Dolmyeon. Tak rosną w siłę. Nie pamiętam jak, ale jedna z nich przejęła nade mną kontrolę. Gdy już miała wyssać ze mnie duszę, przypomniał mi się powód dla którego to wszystko zrobiłem. Wyjąłem nóż który chowałem za plecami i podciąłem jej gardło. Poczułem jej krew na mojej twarzy.
-Ohyda. -szepnął Taehyung jednak na tyle głośno że wszyscy byliśmy w stanie to usłyszeć.
-Jednak to dokonało przełomu. W miejscach gdzie trysnęła jej krew, wszystkie moje pęknięcia zniknęły. Nie mogłem w to uwierzyć. Wiadomość że krew Nixies leczy skutki kkeutu zamydliła mi oczy. Zamiast skupić się na artefakcie, skupiłem się na pozyskaniu jak największej ilości ich krwi. Żaden z moich kompanów nie przeżył spotkania z nimi. Uznałem to za znak. Moim jedynym celem stało się pozyskanie ich krwi. Więc...
-Więc co? - spytałem
-Więc zabijałem je. Masowo je zabijałem. To był obłęd. Po pewnym czasie ich uroki już nawet nie robiły na mnie wrażenia. I tak stałem się nieśmiertelny. Wyleczyłem swoje wszystkie pęknięcia. Krwi miałem na tyle że gdy tylko pojawiało się choćby najmniejsze pęknięcie natychmiast mogłem je wyleczyć.
-Dlaczego w takim razie nie wróciłeś, żeby podzielić się z resztą Dolmyeon?! - Yoongi wręcz krzyknął
-Byłem zaćmiony. Wizja nieśmiertelności przykryła wszystkie moje pozostałe wspomnienia. Aż pewnego dnia, obudziłem się z ukruszonym kolanem. Ledwo doszedłem do magazynu, gdzie trzymałem krew Nixies i doznałem sprawiedliwości. Zostały mi 3 strzykawki. Na początku jeszcze jakoś dawałem radę, jednak teraz jest już dla mnie za późno. Każdego dnia zasypiam ze świadomością że mogę obudzić się jako pył i gruz. Dlatego czekałem na jakąś ekspedycję. Jednak następna będzie tu dopiero za miesiąc. Uznaję waszą wizytę za znak. Wiedza którą gromadzę tak wiele lat, nie może się zmarnować. Chcę abyście odszukali jaskinię Nixies i odebrali im artefakt. Dam wam mapę, może nie być za dokładna ale zawsze to coś.
-Możesz na nas liczyć. - Taehyung powiedział to z pełną powagą.
-Mam taką nadzieję. Możecie tu jeszcze posiedzieć, żeby wasz kolega wyzdrowiał w pełni, jednak pamiętajcie że nie macie zbyt wiele czasu. Jakbyśmy mieli się już nie zobaczyć, weźcie ode mnie to. -mówiąc to Jungkook położył na stole metalową strzykawkę i ją nam podsunął.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top