Jimin.


Siedziałem sam w pokoju. Minęły już cztery dni od... odkąd jej ze mną nie ma. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Bez niej nic nie miało sensu. Nie mogłem spać, jeść czy żyć. Po prostu siedziałem w swoim pokoju... od czterech dni... bez zmian.

Usłyszałem kroki. Ktoś zbliżał się do moich, zamkniętych na klucz drzwi. Ciszę rozwiał odgłos pukania. Zaraz potem usłyszałem głos:

-Jimin, otwórz. 

Moja siostra. Moja ostatnia rodzina. Nie mam nikogo więcej. Od czterech dni stara się namówić mnie, żebym coś zjadł. Na marne. Nie chcę jeść, pić. Chcę Seulgi. Chcę ją odzyskać.

-Jimin... proszę. - usłyszałem jak oparła czoło o drzwi. Nic nie odpowiedziałem. Jednak teraz coś było inaczej. Od czterech dni Yuqi próbuje namówić mnie żebym wyszedł, coś zjadł. Ale teraz... jej głos brzmiał inaczej. Jakby w cale nie przyszła tutaj w celu pomocy mi. Bardziej brzmiała... jakby to ona jej potrzebowała.

-Ji-Jimin błagam... - jej głos drżał. Działo się coś poważnego. Podszedłem do drzwi. Usłyszałem jak Yuqi mówi szeptem:

-Tak bardzo się boję.

Wróciła do normalnego tonu głosu. 

-Nie wiem czy mnie słyszysz bracie. W zasadzie.. Nie wiem czy żyjesz bo od 4 dni się do mnie nie odzywasz. Słuchaj... rozumiem że ci ciężko. A raczej staram się zrozumieć. Nie wyobrażam sobie jak okrutnie się czujesz. Ale nie możesz się tak zadręczać. Musisz o siebie dbać... Seulgi...                  Seulgi by tego chciała. - mówiła

Nadal nic nie odpowiadałem. Po prostu. Nie chciałem mieć z nikim teraz kontaktu. Nawet z własną siostrą. Jednak coś nadal nie daje mi spokoju. Dlaczego jest aż tak poruszona? Jakoś wczoraj, czy nawet zaraz po śmier... taka nie była.

I tak chwilę siedzieliśmy. Ona po jednej stronie drzwi, ja po drugiej. Nagle usłyszałem jej płacz. Niemożliwe. Yuqi nigdy nie płacze. Po prostu nie. Musi mi się wydawać.

-Ji-Jimin, ja... - powiedziała zapłakana Yuqi.

Teraz już nie mam wątpliwości. Yuqi płacze i to bardzo mocno. Natychmiast zerwałem się z miejsca i zacząłem otwierać zamki w drzwiach.

-Ja... - nie potrafiła dokończyć przez łzy.

W końcu uporałem się z wszystkimi zamknięciami i otworzyłem drzwi. Zobaczyłem moją siostrę zalaną łzami.

-JA PĘKAM! - krzyknęła i rzuciła mi się w ramiona

-Co?! - szybko odsunąłem Yuqi od siebie by na nią spojrzeć. 

Rzeczywiście. Pod jej lewym okiem rozrastało się niewielkie pęknięcie.  

-Siostrzyczko... - powiedziałem i z powrotem ją przytuliłem. Yuqi była zrozpaczona. Jak do tego doszło? Jakim cudem pęka, skoro do następnego kkeutu jeszcze prawie rok?

-Jimin... Jak to jest możliwe? - spytała mnie. - Przecież następy kkeut jest za 361 dni. Dlaczego już pękam?

-Nie mam pojęcia Yuqi, ale to coś oznacza... - odpowiedziałem.

Yuqi odsunęła się ode mnie, i popatrzyła na mnie przerażonymi, zapłakanymi oczami.

-Co... Co takiego?- zapytała

-Oznacza to że z Dolmyeon jest coraz gorzej. Zgaduję że to jakieś dziwne powikłania związane z kkeutem. - odpowiedziałem.

Yuqi spuściła ze mnie wzrok. Zapanowała cisza jednak moja siostra szybko ją przerwała:

-Bracie... A co jeśli kkeut wybiera teraz więcej niż 10 osób?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top