Propozycja
- Alexandrze... - zaświergotał Magnus, nachylając się do Aleca. - Zjedz to.
- Co to jest? - przestraszony Lightwood zmarszczył brwi i odsunął od swojej twarzy dłoń azjaty, który trzymał coś długiego i brązowego.
- Robak w błocie.
- Co... - Alec wytrzeszczył oczy. W osłupieniu zawiesił mu się też głos.
- Żartowałem - odparł Bane i wsadził sobie owego robaka do ust. - To żelkowy wąż w czekoladzie.
Alec odetchnął głośno, zamykając książkę i kładąc ją obok siebie na bujanej ławce, na której siedział.
- Tobie naprawdę się nudzi - stwierdził Lightwood, już trochę rozbawiony żującym żelka Magnusem.
- Co mam poradzić? Usiadłeś sobie na ławce i czytasz książkę, a mnie zostawiłeś samego w ogrodzie na pastwę losu - prychnął. - I musiałem zająć się sobą. Dlaczego mnie tak ranisz?
- Musiałem dokończyć lekturę - wyjaśnił Alec, sięgając po książkę i ponownie ją otwierając. Magnus oburzył się jeszcze bardziej.
- Jebać szkołę i ich głupie lektury - syknął azjata. - Lepiej czytaj mnie.
- Jakim cudem, jeśli mogę zapytać? - Alec uniósł brew, zezując niebieskimi oczami w stronę chłopaka.
- Zobaczysz. Daj mi dziesięć minut - rzucił i pobiegł do domu Lightwood'ów.
Alexander pokręcił w rozbawieniu głową, skupiając się na lekturze szkolnej, której zostało mu tylko kilka stron do końca. Alleluja! ,,Krzyżacy" nie byli zbyt ciekawi, a sama książka miała jakiś dziwny styl pisania, przez co Alec często zerkał przed siebie na rośliny w ogrodzie, w którym siedział...
Magnus wrócił po dziewięciu minutach. Alec kończył już ostatnie, męczące go zdanie, jednak uniósł głowę, kiedy Bane zacmokał ustami, przywołując go jak szczeniaka. Często to robił.
Alec nadymał policzki, starając się nie roześmiać, ale i tak cichy chichot uciekł z jego ust. Przed nim stał Magnus z rękami na biodrach, pędzlem wetkniętym za ucho i w białej koszulce, która była pogrezdana ślicznymi, ozdobionymi literkami. Z boku nawet była plama z farby.
- Czyżby dziewczyna Jace'a do nas przyszła? - spytał ze słodkim śmiechem Alec, mrużąc oczy.
- Nie. Wbiłem do pokoju Jace'a. Miał tam rzeczy Clary - wzruszył ramionami. - No już, czytaj - uśmiechnął się. - Na głos.
Alec parsknął śmiechem, nachylił się i wgapił się w tors swojego chłopaka. Zaczął czytać kolorowe literki, co chwila lekko się uśmiechając:
- Magnus Bane się nudzi... Co szkodzi jego urodzie... A głupi Alec... - uciął i uniósł wzrok na zielonozłote oczy, w których jedyne ogniki, jakie były, to ogniki rozbawienia i wyższości. Alec pokręcił głową i czytał dalej. - A głupi Alec czyta jakieś głupie książki zamiast zająć się swoim przyszłym małżonkiem... Który ma propozycję nie do odrzucenia... A mianowicie chce przestać się nudzić i w tym celu najrozsądniejszym pomysłem jest uprawianie... - przygryzł wargę. - Seksu z Alexandrem Gideonem Lightwood'em, a w przyszłości Alexandrem Gideonem Lightwood-Bane'm.
- Świetna propozycja, prawda? - zachwycony swoim dziełem Magnus uniósł brew i uśmiechnął się jak wtedy, dwa lata temu, kiedy zaczął podrywać Aleca.
- Tak - odparł Alec, oderwał wzrok od Magnusa, dużego słowa "seks" na jego koszulce i wrócił spojrzeniem do ostatniego zdania książki. - Ale nie.
- Naprawdę jesteś głupi - Magnus zmrużył oczy. - Podaj jeden powód, dla którego nie chcesz podjąć się mojej propozycji.
- Rodzice i Max są w domu. Mam pokój obok Maxa. Zaraz będzie obiad. Muszę skończyć książkę. Musisz wyprać koszulkę.
- I przygłuchy - zauważył. - Mówiłem, żebyś podał jeden powód.
- Ten jeden powód na pewno by cię nie powstrzymał do zaciągnięcia mnie siłą do łóżka - pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem i czując lekkie pieczenie policzków. Jego chłopak go zepsuł, że mówił takie rzeczy na głos.
Magnus przygryzł wargi, przyglądając się rumieńcom Aleca. Mimo wszystko postanowił poczekać aż chłopak skończy tą głupią książkę.
Po kilku minutach Alec zatrzasnął książkę, uniósł głowę i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Skończyłem.
- Brokatowo - skomentował Magnus, udając obojętność. - Teraz moja kolej.
Usiadł obok Aleca, wziął książkę z jego kolan i sam zaczął czytać. Alexander spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Co? Przecież nie lubisz lektur szkolnych.
- Jak trzeba, to trzeba - mruknął ponuro Bane, zmuszając swój wzrok do jeżdżenia po słowach, których czasami nie rozumiał, a przez to nie rozumiał całych zdań. Jakby nauczyciele nie mogli kazać im czytać czegoś współczesnego, a nie pisanego jakimś dziwnym wierszem, czy co to było.
- Ale przecież... - Alec stęknął, niezadowolony. - Chciałeś robić co innego...
- Owszem, chciałem mieć zdarte plecy przez twoje paznokcie i popękane bębenki przez twoje jęki... - nonszalancko przewrócił stronę. - Ale skoro nie chcesz...
- Ja... - Alec zagryzł wargę jeszcze mocniej, walcząc z samym sobą. - Ten...
- Może mi to napisz, co?
Alec wziął zza ucha Bane'a pędzel, ale niestety farby na nim było zbyt mało. Pobiegł więc do domu, na co Magnus pokręcił głową, jednak lekko rozweselony.
Alec wrócił po kilku minutach, o ile nie jednej. Jednak zamiast pomazanej koszulki, na jego ręce widniał niebieski napis. Bane chwycił od razu bladą rękę i spojrzał na słowa na przedramieniu.
- Alec składa propozycję Magnusowi... Do całowania... - przeczytał na głos Magnus i zaśmiał się pod nosem. Uniósł głowę, zauważając dziubek zrobiony z ust jego Lightwood'a, który najwyraźniej na coś czekał. - Nie upadniesz tak nisko, żeby prosić o seks, prawda? Pomijając to, że i tak jesteś na dole.
- Tak - mruknął prosząco, nadal robiąc dziubek. Bane parsknął śmiechem.
- Tego pocałuj - wskazał na jakiegoś człowieka na okładce książki, która ostatecznie została zamknięta. - Na pewno był ważny.
- Ty jesteś ważniejszy - zaprotestował Alec, marszcząc brwi. - I ładniejszy.
- Ja jestem przystojny, a nie ładny - wumruczał, odkładając książkę na bok i zbliżając się do Aleca, któremu chyba się to spodobało, bo uśmiechnął się lekko z zadowoleniem.
- No to przystojny... - mruknął zgodnie, również nachylając się do Bane'a, który jednak zatrzymał się w miejscu.
- Jaki jeszcze jestem? - spytał i uniósł brew.
- Ale co? - spytał, nie rozumiejąc azjaty.
- No, jaki jeszcze jestem. Dawaj, syp komplementami, Lightwood.
- Nie umiem - westchnął Alec.
- Jak to nie? Przed chwilą powiedziałeś, że jestem ładny i przystojny.
- To są fakty - powiedział Alec. - Stwierdzam fakty.
- Stwierdź ich jeszcze więcej - patrzył ciągle w niebieskie oczy, które pociemniały.
- No to... - zaczął z niepewnością Lightwood. - Jesteś... W związku ze mną.
- A co chcę teraz robić? - wymruczał, bawiąc się coraz lepiej konsternacją swojego chłopaka.
- Chyba uprawiać seks... - przełknął ślinę. Jak naprawdę nisko musiał upaść, żeby mówić takie rzeczy? Co Bane z nim zrobił?
- Chyba?
- Na pewno.
- Okey, teraz ja stwierdzę fakt o tobie - podjął Magnus. - Ty też tego chcesz.
- Czego?
- Seksu, nierozgarnięty słodziaku - zaśmiał się.
- Ale najpierw chcę czegoś jeszcze... - oblizał usta.
- Wiem to.
- Więc... Dlaczego tego nie robisz?
- Żeby cię wkurzyć - uśmiechnął się głupkowato, na co Alec prychnął. - Bo wtedy bijesz mnie poduszkami jeśli są obok, a że teraz ich nie ma, myślę, że pierwszy mnie pocałujesz.
- Mam sentyment co do pocałunków - stwierdził Alec. - W końcu...
- Tak tak, ja pierwszy ciebie pocałowałem i ma tak być zawsze, tia?
- Gdybyś był taki miły - zaśmiał się Alec.
- Nie jestem miły. Jestem sarkastyczny. Tylko Catarina twierdzi, że gdzieś tam mam dobre serducho - znowu zaczął zmniejszać odległość między ich ustami.
- Ja twierdzę, że masz dobre serce na dłoni, a nie ukryte.
- Znowu mnie komplementujesz. A podobno nie potrafisz. Miło. I co zrobisz z tym twoim faktem? - chuchnął na usta Aleca, które były już tuż tuż. Alec przymknął oczy.
- A wezmę je sobie - oznajmił i chwycił dłoń Magnusa, udając, że bierze z niej małe serduszko. Po tym przytknął dłoń z owym sercem do swojej piersi. - Wsadzę je do swojego. Tam będzie bezpieczne.
- Oo... Zasłużyłeś na całusa - powiedział rozweselony Magnus i pocałował Aleca, wcale nie lekko.
Jedenaście minut później i tak wylądowali w pokoju Aleca. A konkretniej w łóżku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top