Rozdział 68

~Magnus~
Kiedy podniosłem materac do góry i wrzuciłem Alexandra do wody, sam się zanurzyłem. Otworzyłem oczy i zauważyłem chłopaka pod wodą, który również wpatrywał się we mnie. Jego włosy fascynująco rozpływały się wokół jego głowy. Podpłynąłem do niego i pocałowałem.

Myślałem, że się wynurzy, jednak ten oddał pocałunek. Bąbelki powietrza muskały moją twarz i zdałem sobie sprawę, że brakuje go też w płucach. Oderwaliśmy się od siebie w tym samym momencie i popłynęliśmy do góry.

- Fajne to było - stwierdził Alexander, poprawiając mokre włosy, które wpadały mu do oczu. Wyglądał z nimi jak nastolatki w stylu Emo.

- Fajne? - prychnąłem pod nosem, podpierając się na założonych rękach na materacu. Alexander zrobił to samo naprzeciw mnie.

- Fajne, magiczne, słodkie, mokre, przyjemne, rozkoszne, zajebiste. Teraz może być?

- Dopowiedz jeszcze, że jestem jak syrena, a się zastanowię.

- Gdzie zgubiłeś swój ogon w takim razie?

- Naprawdę nie chcesz, żebym ci na to odpowiedział - roześmiałem się. Czasem boję się swoich myśli...

- Mhm... Mam przeczucie, że było by to coś zboczonego.

- A dlaczego tak myślisz, kotku? - uśmiechnąłem się niewinnie.

- Bo jesteś taki - zaśmiał się.

- To moje najlżejsze wydanie, czekaj aż zobaczysz te hardkorowe! - wyszczerzyłem się rozpogodzony.

- No i z kim los mnie związał... - westchnął zrezygnowany.

- Z Magnusem Banem. Najprzystojniejszym ciachem jakie kiedykolwiek widziałeś, najbardziej umięśnionym, najseksowniejszym, najzabawniejszym, naj...

- Najskromniejszym, chciałeś powiedzieć? - przerwał mi.

- A nie. Bo najlepiej całującym - oznajmiłem, podciągając sie na materacu i pomagając swoim ustom znaleźć te Alexandra.

Kiedy nasze wargi zetknęły się, od razu zaczęły tańczyć w wolnym, subtelnym tańcu. Moje uszy aż nazbyt się wyczuliły przez te ciągłe przerywanie nam w takich oto właśnie momentach. Ale chwila... Narazie nikt nam nie przeszkadza... JEJA. Muszę to wykorzystać.

Oderwałem się od warg Alexandra i wciągnąłem się na materac. Usiadłem po turecku na jego jednej połowie.

- No już, kładź tu swój seksowny tyłek - poklepałem miejsce przede mną.

Alexander parsknął śmiechem i za chwilę znalazł się tam, gdzie mu rozkazałem.
Przysunąłem się bliżej niego. Skradłem szybkiego całusa z jego wilgotnych warg, by po chwili przyssać się do jego szyi. Zacząłem robić malinkę, kiedy poczułem jego przyśpieszone tętno pod moimi wargami.

- Magnus... - jęknął chłopak wręcz proszącym o więcej tonem, a ja myślałem, że oszaleję z podniecenia. Kiedy wrócę do domu, będę musiał sobie ulżyć, bo zaczynam nie wytrzymywać przy tym kusicielu.

- Tak? - zamruczałem, kiedy przeniosłem pocałunki na jego szczękę.

- Ludzie patrzą... - zatopił palce jednej ręki w moje włosy.

- Przecież słyszę po twoim głosie, że ci to nie przeszkadza - oderwałem się od jego skóry. - A większość tych ludzi to fangirly jakiś gejowskich shipów, więc tylko sprawiamy przyjemność dla ich oczu.

- Dlaczego ty masz rację? - spytał, cały czerwony na twarzy. Uśmiechnąłem się szeroko na jego pytanie.

- Bo tak.

- Bo tak?

- Tak.

- A co, jeśliś zrobię tak...? - spytał i pocałował mnie w szyję.

OH MY GOD. Nie przestawaj, mój Aniele. Odchyliłem głowę by ułatwić mu jego pieszczotę, która pobudzała mojego kolegę między nogami. Chłopak całował skrawki mojej szyi delikatnie, a ja się podniecałem jak nie wiem po czym. Alexander oparł się ręką o krawędź materaca najwyraźniej za mocno, bo za chwilę cali zanurzyliśmy się w zimnej wodzie.

Na szczęście ostudziła nieco moje podniecenie. Nasze głowy wynurzyły się z wody, a spojrzenia się spotkały. Zaczęliśmy się śmiać. Sam nie wiem z czego, przestałem trochę kontaktować. Chlapaliśmy się, popychaliśmy, rzucaliśmy w siebie błotem, po które specjalnie nurkowaliśmy.

Po prostu - nastolatki po narkotykach, które dostały od jednorożców z innego wymiaru, przez który można było dostać się tylko dzięki... Naszym pocałunkom. A po tym wszystkim, rozwaliliśmy się jak żaby na liściu na naszym kocu. Przymknąłem oczy.

Usłyszałem, jak Alexander jęczy, domagając się słodyczy...

*****
~Alec~
- Dozobaczenia, Alexandrze - uśmiechnął się Magnus, kiedy staliśmy pod moim domem.

Przyszedł czas na najtrudniejsze. Pożegnanie...

- Zamieszkaj pod moim łóżkiem - westchnąłem, przytulając się do mojego chłopaka.

- Pomyślimy o tym - odwzajemnił uścisk.

- Musimy.

- O tak.

- A wolałbyś pod łóżkiem mieszkać czy w szafie?

- Wolałbym robić ci za poduszkę. I kołdrę. I łóżko.

- Dobrze wiesz, że będę cię do tego wykorzystywał, nawet jak nie będziesz chciał.

- Trzymam cię za słowo - odsunął głowę i pocałował mnie w nos, a ja uśmiechnąłem się, rozczulony tym gestem.

- Kocham Cię.

- Ja Ciebie Też - powiedział i skradł mi całusa.

Dłuższego, bo jak mówiłem mu wcześniej - ten idiota całuje za krótko.

Kiedy już przestaliśmy zachowywać się jak przyklejone do siebie glonojady, azjata wsiadł do swojego Porshe i odjechał, a ja wróciłem do domu.

*****
Pan Brokat: Brakuje mi twojego tyłka 👐💔

Ja: A mi twoich rąk na nim 👌

Pan Brokat: OMG 😱😱 Przyznałeś to!!

Ja: Chyba widzisz 😂😂👌💗😘

Pan Brokat: Idę po wódę, muszę to uczcić.

Ja: Chciałeś napisać "wodę" tak, kochanie?

Pan Brokat: ....😗😗 Odjebię melanż z Alekiem Jr.

Ja: A mam tam do ciebie przyjść? I porozmawiać z twoją babcią? 💗

Pan Brokat: Nie szantażuj mnie 👌

Ja: Będę 😚😚😚

Pan Brokat: Niewątpliwie. Piłeś melisę?

Ja: Mhyyym 💗💗💗💗

Pan Brokat: To dobrze 💗💗💗💗💗 Dobranoc 💗💗💗💗💗

Ja: Przypomniało mi się twoje zdjęcie jak byłeś bobasem i siedziałeś na pralce.

Pan Brokat: PROSZĘ NIE.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top