Rozdział 65

~Magnus~
Byliśmy z Alexandrem już w naszym osiedlu, w drodze do jego domu. No bo muszę odprowadzić moją księżniczkę jak przystało na księcia, tak? Chłopak ciągle bawił się zabawką z Happy Meala. A mianowicie małym, plastikowym Szczerbatkiem.

- Magnus? - mruknął, nie odrywając wzroku od zabawki.

- Hm? - obróciłem głowę w jego stronę.

- Zrób coś, aby smoki znów żyły.

- Smoki są niebezpieczne, Alexandrze.

- Pf, wytresował bym sobie. Choć jednego.

- Raczej został byś zjedzony - puściłem do niego oczko.

- Chciałbyś mnie spróbować, przyznaj się - powiedział i wyszczerzył się w głupim uśmiechu, a ja zacząłem śmiać się z jego miny.

- Oczywiście, że tak, ale w inny sposób - kręciłem głową rozbawiony.

- Okey, nie było tematu - chrząknął, zwracając uwagę z powrotem na zabawkę.

Przeszliśmy następne kilka minut i znaleźliśmy się pod domem Lightwoodów.
Westchnąłem i poczułem, jak Alexander nagle się do mnie przykleja.

- Nie odchodź - mruknął, tuląc się do mnie. Objąłem go równie mocno i uśmiechnąłem się sam do siebie, czując dreszcze rozkoszy na swoim ciele od uroczości tego chłopaka.

- Też nie chcę... - pocałowałem go w czółko. - Ale muszę.

- No weś. Jak ja zasnę? - uniósł głowę i spojrzał na mnie tymi wielkimi oczami. Oh nie...

- Szukasz pretekstów, bym został - zaśmiałem się. - A tak serio, mama zrobi ci melisy. Rozmawiałem z nią o tym.

- Rozmawiasz z moją matką na temat mojego związku z łóżkiem? - uniósł brew do góry, co mnie rozśmieszyło.

- To też, ale głównie na temat twojej bezsenności - oparłem policzek o jego miękkie włosy, kiedy z powrotem opuścił głowę. Staliśmy przytuleni do siebie, kołysząc się lekko.

- Dobrze wiesz, że tylko ty pomagasz na bezsenność...

- Babcia na mnie czeka.

- Przypomniało mi się coś - uniósł głowę.

- Hm?

Dlaczego miałem złe przeczucia..?

- Widziałem twoje zdjęcia jako dziecko - uśmiechnął się szeroko i jakże wrednie. - I byłeś słodki.

- Odszczekaj to - zmrużyłem oczy.

- Nie. Najbardziej podobało mi sie te, na którym siedziałeś NAGO jak na większości poza tym, no ale, jak siedziałeś nago na kucyku - zaczął chichotać.

- To była jednorazowa akcja. Przymknij się - wywróciłem oczami.

- A co, jeśli tego nie zrobię? - zagroził mi. - I tak będę ci wypominać te zdję... - nie dokończył. Bo zatkałem mu usta swoimi. Odwzajemnił tkliwy pocałunek, wplatając palce w moje włosy.

Uwielbiam, gdy to robi... A ja teraz zrobię coś, co on uwielbia. Choć nie przyzna się do tego głośno.

Jedną rękę zsunąłem na jego pośladek, ale on nie miał jak uciec, bo w końcu byłem przed nim. W rezultacie, gdy to zrobiłem, on, nie kontaktując, przybliżył sie do mnie. Ująłem jego tyłek w obie dłonie i mocniej docisnąłem chłopaka do swoich bioder.

Zauważyłem, że zaczął szybciej oddychać, a nasze czyny robiły fajny kontrast. Pocałunek był czuły i subtelny, ale moje ręce na tyłku chłopaka dodawały charakteru. Kocham kontrasty!

Kiedy ścisnąłem jego pośladki, chłopak parsknął śmiechem, tym samym przerywając pieszczotę naszych ust.

- Wiedziałem, że lubisz, jak opiekuję się twoim tyłkiem - uśmiechnąłem się. Alexander w odpowiedzi chwycił za moje dłonie i podciągnął je na talię.

A to wredna...!

- Malec! - usłyszeliśmy głos Izzy z okna domu. Obróciliśmy głowy w jej stronę, a dziewczyna stała w oknie, wszystko nagrywając.

- Trochę prywatności! - krzyknął zbulwersowany Alexander.

- Izzy! - krzyknąłem. - A patrz na to!

Zanim Alexander zdążył jakkolwiek zaprzeczyć... (Ale bądźmy szczerzy, tak naprawdę nie chce zaprzeczać. No bo, dla mnie?) ...Uniosłem go szybko za tyłek do góry, a chłopak wstrzymując powietrze odruchowo owinął nogi wokół moich bioder. Jego twarz przybrała intensywnej czerwieni i widziałem to mimo wieczoru. Izzy z okna zapiszczała z zachwytu.

- Dzięki za materiał, Mags!

- Proszę! - odkrzyknąłem z szerokim uśmiechem, wracając wzrokiem na twarz Alexandra przede mną. Był zakłopotany i zawstydzony. I jakże uroczo zarumieniony.

- Dobra, ale puść mojego brata, bo już późno, Bane! - skwitowała i zniknęła w środku domu.

Zaśmiałem się z niej, ale poczułem, jak ktoś uszczypnął mnie w kark.

- Co? - spojrzałem na chłopaka.

- O-odstawisz m-mnie j-już? - przełknął ślinę.

- Nie chcę, ale okey - mój uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej, widząc mojego Aniołka takiego niewinnego.

- No, Magnus... - ponaglił mnie.

- Już już - puściłem jego tyłek, a on poluzował nogi i zeskoczył na nie. Ugięły się lekko w kolanach, jakby były z waty.

- T-to cześć - powiedział i cały czerwony ruszył w stronę drzwi.

- Kocham Cię! - krzyknąłem, odwracając się w stronę mojego domu.

- Ja Ciebie Też! - i zniknął za drzwiami.

Zaśmiałem się i skierowałem się do babci, która nie widziała mnie od dwóch dni. Tylko wczoraj wieczorem na sekundę, gdy wróciliśmy z Hiszpanii. Muszę z nią pogadać o tych jej... A raczej moich... Zdjęciach. Jak tak dalej pójdzie to pokaże je jeszcze listonoszowi!

~Alec~
Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się o nie plecami, czując, jak gorąco trochę ze mnie uchodzi. Ale przyspieszona akcja serca i podniecenie nadal nie wydawało się mnie opuszczać. Uśmiechnąłem się mimowolnie, przypominając sobie nieprzewidywalność mojego chłopaka. Którą kocham. Ale nie przyznam tego głośno.

Zdjąłem buty i gdy chciałem udać się do swojego pokoju, zostałem brutalnie wciągnięty za łokieć do kuchni.

- Ała! - syknąłem i spojrzałem na mojego oprawcę. A raczej dwóch. Mama z Izzy posadziły mnie siłą na krześle przy stole i same przy nim zasiadły.

- O co chodzi? - spytałem, mrużąc oczy w zastanowieniu.

- Jak to o co? - prychnęła mama i pokazała mi telefon Izzy, na którym był filmik. Jak Magnus łapie mnie za tyłek i podsadza, a ja owijam nogi wokół niego...

- IZZY! - spojrzałem na siostrę, czując jeszcze intensywniejsze pieczenie policzków.

- Mamo! On się znowu rumieni!

- YGH - jęknąłem jękiem godnym męczennika i opadłem czołem na blat stołu, przygotowując się na tortury...

*****
Siedziałem z mamą i Izzy do 23... Oczywiście piłem jeszcze melisę, którą zaparzyła mi mama. Ciekawe, czy pomoże.

Cholernie chciało mi się spać, a one ciągle pytały o Magnusa. A co dziwne, odpowiadałem nawet dłużej i bardziej szczegółowo, niż miałem w zamiarze.

Kiedy w końcu mnie wypuściły ze swoich szponów i uznały, że mają wystarczająco wiadomości o Malecu, udałem się do łazienki. Wziąłem zimny prysznic, by ochłodzić rozgrzane ciało. Umyłem zęby, przebrałem się w piżamę i podreptałem do mojego łóżka...

Opadłem na nie brzuchem, ciesząc się, że nic na nim nie leży i wtuliłem twarz w pościel. Pachniała odrobinę Magnusem. Czad. Miałem zamykać powieki, ale wziąłem jeszcze telefon w rękę, który leżał na szafce obok. Miałem nieodczytaną wiadomość.

Pan Brokat: Mam nadzieję, że śpisz, Aniołku 💗😇

Nie wiedziałem, czy odpisać czy nie... Ale koniec końców odpisałem.

Ja: Właśnie się położyłem. Dobranoc, zboczeńcu 💗🌚

Odłożyłem telefon na szafkę i usiłowałem zasnąć...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top